Nigdy żadnego celowo nie zdeptałam, nie uśmierciłam.
Winniczki okupujące mój ogródek starannie omijałam lub przenosiłam w dalsze miejsce.
Same sobie poszły bandą całą, kiedy w końcu wszystkie dzikie chaszcze znikły.
Jako dziecko do domu znosiłam ślimaki wiaderkami, chowałam je w pokoju i z frajdą obserwowałam jak suną po ścianach malując na nich połyskliwe pasy. Oczywiście i trawy im niosłam i sera i kwiatki. :))))
Moja Mama nigdy mi złego słowa nie powiedziała, ba nawet nie odczułam, że ona wie o mych niecnych sprawkach, bo ślimaki dziwnie znikały, a nigdy nie odkryłam bodaj kawałka muszelki.
Musiała je wybierać i wynosić cichaczem.
Potem w akwarium trzymałam, rozmaite rzeczne.
Fascynujący świat! W morskich jestem zakochana, sami zobaczcie jak pięknie wyglądają.
Ale nigdy nie miałam morskiego akwarium, więc polubiłam muszelki i to był mój zastępnik.
Można podziwiać, można się zafascynować.... do czasu.
Pojechałam do Warszawy. Z Warszawy pod Sieradz w okolice mnogie do Rodziny. Spod Sieradza do domu.
Wystarczył jeden bak na całą podróż, wskaźnik stale wskazywał znaczne zapasy paliwa.
Trasa którą jechałam nieszczególnie przyjazna, albo stale miejscowości, albo roboty drogowe.
Ale tam gdzie można było to się rozbujałam i owszem, stare fordzisko jak bolid szedł i nie bał się niczego.
Spod Sieradza do domu dziecięcia, które ze mną się na wakacje wybrało dojechałam w dwie godziny. No nie jest to czas długi na tyle, by auto się zmęczyło.
Pogadałam chwilę, siadłam znów za kierownicę i do swojego domu.
Już blisko, dojeżdżając do skrzyżowania auto zgasło. Odpaliłam, pojechałam. Za chwilę kolejny taki manewr.
Stanęłam pod domem. Połowa baku wg wskaźnika. Pomyślałam - auto przegrzane.
Na mój samochód rano czekał mąż, który swoje odstawił do warsztatu i miał używać mojego.
Jakoś nikomu do głowy nie przyszło, że stan wskaźnika może być błędny.
Ba, od kiedy nie mam pracy, nie mam środków by choć raz w całości napełnić bak i nikt nie wie, ile ja mam pojemności całkowitej :))).
Leje się za 50 dych na krótką trasę, za 200 na długą i voila!
No i chechłał, chechłał i zachechłał!
Jeszcze się przebiegł na stację z kanistrem, jeszcze wlał paliwa, ale auto już było obrażone!
Telefonicznie poprosiłam nieocenionego Pana Od Samochodów by odpowietrzył diesla. Ten zaraz zabrał się do dzieła.
A tu moja córcia w szpitalu - młody bóg się rodzi - znajomi na mieście - ja na czatach przy aucie!
Mechanik odpowietrzył, zalał gardło diesla świeżą partą oleju napędowego. Silnik zabrzmiał.
W końcu ruszyłam szybko do dziecka, w drugi koniec miasta - Babcia do Wnusia - na biało, w obcasach!
Ujechałam półtora km i poczułam brak mocy, opad sił.
Nie ma mowy, bym ten czołg sama zepchnęła (na biało, w obcasach), więc przylgnęłam sobie do pasa prawego, awaryjne zapodałam i jadę 4 km/h przez most, z górki lekko przyśpieszając i skręcając w boczną uliczkę, by tam trupa schować.
Nie było też już mowy bym zdążyła ze znajomymi się zobaczyć przed ich odjazdem.
Do dziecka mnie Zięć zawiózł, a potem na drugi dzień sholowaliśmy bolida do Majstra.
Najbardziej martwiłam się o worek ziemniaków com ze wsi targała, czy w upał mi te ziemniaki nie wypłyną :), bo nie po drodze je było wyjąć wcześniej.
I kolejny dzień czekania.
W końcu Majster dzwoni, że wszystko ok. Każe zejść na dół i uśmiecha się dziwacznie.
W ręku trzyma torebusię i podaje mi ją ze słowami: - To przyczyna awarii!
Mistrzu z przewodu paliwowego wydłubał ŚLIMAKA!
To ta ogrodowa, czarna gadzina.
Jako, że nie nabywam paliwa na prywatnych stacjach, tudzież z własnych studni na podwórkach zdziwiłam się i osłupiałam!
Mistrzu rzekł, że gadzina może tkwiła tam kilka lat, ale babcina noga na pedale gazu ją wdmuchała dalej i się zatkało! Ktoś kiedyś nakarmił gada paliwem ze ślimakiem.
Znak tego, że jeździć należy wolno i spokojnie. By zleżałe ślimaki dna się trzymały!
I nie zmuszały do wydania ostatnich pieniędzy na Pana Majstra miast na miły koniec lata!
Mimo wszystkiego, nie będę ich mordować ;)))))
O kurde co za niesamowita historia. Ślimaczysko w przewodach. Ja też nie rozdeptuje i nie zabijam slimaków, nawet tych bez skorupek, chociaż nie pałam do nich uczuciem, oj nie, przeciwnie , napawają mnie obrzydzeniem. Kiedys szedł taki po scieżce w moim ogrodzie. Wydawało mi się, ze miał z pół metra. Jak Stefkowi Burczymusze, co co ujrzał lwa. Wziełam drania przez liść mlecza i za płot.
OdpowiedzUsuńObrzydliwość Aniu, ja to-to tylko przez folię na chusteczkę wyturlałam. Jakbym butem rozdeptała to bym musiała te buty wywalić, oczywiście piszę tu o świadomym działaniu. Jak wejdę niechcący to nie wiem.
UsuńAż się zdziwiłam, że on ma tylko 2,5 cm. Mnie one tak samo Aniu w oczach rosną i mają co najmniej 30 cm!!!!!
Nie patrzę teraz na przewody paliwa obojętnie, zawsze ujrzę w nich ślimaka :)
Tak se myślę - kilka lat, to on się chyba musiał w paliwku zakonserwować jak w formalinie. Aż strach się bać, gdy człowiek pomyśli co też w paliwie jeszcze można znaleźć... bo chyba nie ma szansy by sam sobie tam wlazł, do tego przewodu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJustynko, nie ma siły, nie ma wejścia innego niż przez wlew. Chyba że jest dziura :))), ale wtedy i paliwa nie ma :)
UsuńNa stacjach w dystrybutorach nic ci nie grozi, pistolet ma siatkę.
Z kanistra jak widać najbezpieczniej jeszcze na lejek sitko położyć.
Pewnie ktoś kiedyś kanister miał moment niezabezpieczony i wlazła potwora.
To nie ślimak, tylko ślinik. To szkodnik ogrodowy. Często powoduje choroby roślin. Brzydzę się nimi na równi ze skorkami! Brrr!!
OdpowiedzUsuńToteż go spuściłam trzy razy pełnym rezerwuarem wody zdrojowej kibelkowej w dół pięć pięter, by mi nie ożył i z kubła wylazł, by mi go koty dla zabawy nie wydłubały.
UsuńObrzydliwość moja wielka.
Te czarne gadziny bezskorupowe zawsze unicestwiałam, winniczka hodowałam w mini akwarium. Cudownie się najadał sałatą i marchewką, grzybami.W życiu jeszcze nie miałam ślimaka w baku choć raz miałam jakąś małą uszczelkę, która hałasowała na wybojach, ale przewodów nie zatkała. No to miałaś dodatkowe atrakcje.W suie dobrze, że to było "tylko to".
OdpowiedzUsuńBuziolki, ;)
Aniu anabell- no mogłoby się popsuć coś normalnego, jakaś świeca żarowa, jakiś kabel wypiąć, no nawet opona.... to sama chyba bym szybciej znalazła normalne psucia niż coś takiego!
UsuńW życiu bym nie wpadła na to co można przemycić z paliwem ;)
To ten ślimak, co z domu uciekł! Nie lubię ich, bo są takie...oślizgłe :/
OdpowiedzUsuńAniu, życzę Ci, byś następnym razem złotego samorodka znalazła w przewodach, a nie uciekiniera, który na gapę chce zwiedzać świat! Ściskam :)
P.S. Spotkamy się kiedyś, przecież Wrocław taki mały :):)
Madziu - ja też na nie patrzę, do ręki nie wezmę tak łatwo, chociaż ogródek uprawiany stwarza okazję i już się przemogłam, ale tych bez skorupki gołą ręką nigdy. Bym z obrzydzenia i strachu umarła.
UsuńTaki samorodek to by bardzo mi się nadał, natankowała bym full :)))
A, i jeszcze za szybko kliknęłam - bardzo się cieszę na spotkanie kiedy by nie było !!!!!
UsuńJak widać życie i ślimaki mogą nas jeszcze nieźle zaskoczyć!
OdpowiedzUsuńZdumiewający przypadek...trza by go upublicznić na jakimś motoryzacyjnym forum, ku przestrodze:)
Pozdrawiam.
Iza - no nie mam czasu szukać forum, ale panowie to mogą znać z własnych doświadczeń, natomiast kobitki to nie rozeznane w temacie bo łatwowierne, uczciwe, schludne i pojąć nie mogą takiego zdarzenia. :)))
UsuńPoprzekazujcie sobie jak komu wygodniej, bo chyba nie ja jedna mogłam mieć taką przygodę. Objawy były takie: opad mocy do zgaszenia silnika, nagle hamowanie jakby przypadkowo zaciągnięty hamulec lub hamowanie silnikiem, nagłe zmiany prędkości pojazdu mimo stałego nacisku nogi.
Ja osobiście podejrzewałam jakiś nagar, wypięty kabel, skręcony przewód paliwowy.
Oto, to, to!
Usuńz tymi kobitkami tak jest, zaiste:)))
Ale z Ciebie to specjalistka w diagnostyce...!
no, no...
Iza - ja się w ogóle nie znam, to wszystko to podsłuchane w rozmowach na wyższym szczeblu to i utkwiły objawy i symtomy. Nawet nie wiem gdzie mam trójkąt ostrzegawczy, zapas (o to zapytałam wyruszając w trasę)i jakiekolwiek klucze, których bym i tak nie umiała pewnie użyć. Za to mam wsuwki i spinacze, którymi kiedyś uratowałam od porzucenia w rowie naszego starego fiata i poloneza ;)))
UsuńHe, he, ale brzmi przekonująco:)
UsuńTeż się nie znam, dotąd nie musiałam, ale teraz nadstawiam czujnie ucha i staram się zapanować nad tematem!
Akurat te objawy to ja sama określiłam przy zdawaniu auta mechanikowi. Ale jak pisałam, wiedza moja o samochodach wynika z pracowania przez wiele lat w meskim gronie i nasłuchaniu się wszelakich objawów. Potem to sama sobie dopasowałam. :))))
UsuńA tak między nami, warto głupią grać a wiedzieć co się psuje, jeśli mamy tylko przypadkowych mechaników łatwiej panować nad kieszenią i nie pozwolimy się wyzyskać finansowo!
Święte słowa Kobitko:)
UsuńStrasznie mojego małża zaintrygowała ta historia, a jest starym samochodziarzem (być może Agata Ci wspominała)i mam się dopytać o szczegóły: z którego dokładnie miejsca to zwierzę zostało wydłubane, z kratki w rurce czy spoczywał na smoku? Bo teorii skąd on się tam pojawił ma już kilka. Pozdrawiam,ulach
OdpowiedzUsuńUla - ja dopytam Majstra, bo nie znam w tej chwili szczególów, zaciekawiło i mnie!
Usuńhahhaha na dobre slimakowi to nie wyszlo gdyby mial domek na sobie toby tam nie wlazl, bezdomy slimak hahahah
OdpowiedzUsuńJadziu - no to się przejechał, gadzina jedna!
UsuńŁadnie Ci się odwdzięczyły za Twoją troskliwość i hołubienie! :D
OdpowiedzUsuńIvoncjo - no właśnie! Z kogoś ten przykład wzięły :)))
UsuńNo te bezskorupkowe, czarne są wyjątkowo obrzydliwe. Ja to bym ich nie zabijała z obrzydzenia. Fuuuj, jakie wstręte. A jakie szkodniki z nich ogrodowe. I jakie trudne do wyplenienia.
OdpowiedzUsuńAle w zasadzie to dobrze, że przez ślimaka autko przestało dzialac, bo jakby coś samochodowego padło, to wiadomo, napewno dużo droższa naprawa by była. Czyli w sumie lepszy ślimak niż awaria. Czyli ślimaki nie są takie złe :)))
Ewa - no to co teraz - mam od nowa pokochać ????? :))))
UsuńChyba jednak szkoda mi tej kasy, ileż to by włóczek było :)))))
No scenarzysta z telenoweli niech się schowa!
OdpowiedzUsuńA ty nie myślałaś, żeby dorabiać pisaniem scenariuszy?
Bombowa historia!
Na szczęście auto już na chodzie...
Ela
Elu, życie czasem mnie przerasta ponad scenariusze ;)))). Auto sprawne, odpukać!
UsuńHistoria jak z filmu!Tez pełzają u mnie w ogrodzie.Funkie które sobie upodobały opsypałam szyszkami.I teraz mam spokój.Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńZdzisiu - ja do swoich stale gadam: Idź sobie, idź! I idą :)))))
UsuńNo,niesamowita historia,dobrze, że się wyjaśniła.Ale co przeżyłaś...
OdpowiedzUsuńAniu, bardzo serdecznie dziękuję za odwiedziny i komentarze.Tym bardziej że wiem jaka zapracowana jesteś i ile dzieje się wokół Ciebie.Na dodatek generujesz posty w takim tempie, że ja wysiadam w przedbiegach.
Szkoda, że nie wiedziałam, że będziesz w Warszawie,bo może na chwilkę byśmy się spotkały.
Cieplutko pozdrawiam i życzę dużo dobrego!!!
Marylko - siadam dziennie do jednej z Was i czytam, bo zaległości nie tyle w czytaniu co w rozmowie mam. Wczoraj na Ciebie padło! Toś się miałaś ze mną.
UsuńW Warszawie czasem bywam to się spikniemy kiedyś! Musowo Siostrę poznać!
Sera na pierogi, rzecz jasna???:)
OdpowiedzUsuńAnuś, dzięki serdeczne!
Już zamówiłam:D
Jak dojedzie nie opędzisz się chyba od telefonów:D:D:D
W sprawie paczłorków rzecz jasna
Dziękuję, ściskam, tulam - i w ogóle i w szczególe:***
Dorotko - troszku Ci zazdraszczam, bo to super model, ale ze swojego też jestem bardzo, bardzo zadowolona!
UsuńDzwoń, pytaj, mejluj - nie ma nic gorszego jak ktoś musi się domyślać i czekać niewiadomonaco :)))). Wiesz, że lubię klachać :)))))
No proszę jaki ślimak podróżnik ;-)
OdpowiedzUsuńSylwka - się przewiózł troszku, szkoda, że mało widział :)))))
UsuńBrrr, obrzydliwie wygląda ;)
OdpowiedzUsuńJak tak sobie myślę, to dochodzę do wniosku, że to nawet miło z jego strony, że zatkał Ci ten przewód paliwowy niemal pod domem. Zdecydowanie gorzej (i pewnie drożej) by było, gdyby zdecydował sie na to gdzieś wśród pól czy lasów, z dala od domu ;)).
Frasiu, tak- zdecydowanie miło z jego strony. Chyba bym się w boru ciemnym zaryczała. :))))
UsuńPrzeżycia ślimakowe niezwykłe.
OdpowiedzUsuń