"Za pięć dwunasta" to stan w którym jest moje dziecko. Synuś. Cycu.
To stan, w którym brakuje do pełni niedużo, ale to "niedużo" może być nie do przerobienia.
Medycyna potrafi wiele. Potrafi utrzymać zagrożoną ciążę i dać pozory szczęścia.
Potem także medycyna daje odpór wszelkim przesłankom, myślom i zastanowieniom - bo medycyna wielką nauką jest!
A ja Wam powiem, że nic z tego.
Niekiedy napotykam Rodziców opłakujących swoje Dzieci Potracone i chociaż łzy mi się ogromne cisną, to w duszy coraz bardziej utrwala się mój obecny stan.
Stan "za pięć dwunasta". Bo ja go też mam jako matka.
To co dziś mogę Wam powiedzieć to jedno - mieliście w nieszczęściu szczęście!
Kiedyś, całkiem nawet niedawno kiedy miałam złe dni ratowałam się porównaniem:
Czy nie jestem szczęśliwsza od matki z dzieckiem o znacznej niepełnosprawności?
Czyż nie mam szczęścia, że moje dziecko mówi, czyta, załatwia sprawy fizjologiczne samodzielnie, ma jakieś niepozorne hobby i nie jest chuliganem?
Czyż nie powinnam tryskać radością, że pokończyło szkoły? I nie jest na wózku????
I nie jest leczone na nic??????
Dziś uważam, że to Oni są wygrani. Mają na te swoje dzieci papiery i święty spokój. Mącony oczywiście troską o jutro, ale przynajmniej mają coś zdiagnozowane.
Nie jestem szczęśliwsza. Już nie wiem czym jestem.
Niedługo braknie mi sił.
To co udało mi się osiągnąć, mojej Rodzinie, lekarzom i nauczycielom idzie w niwecz.
Ba, dzisiaj zazdroszczę rodzicom, którzy mając bardziej niepełnosprawne dziecko idą z glejtem po chociażby częściowe wspomożenie, rentę, dodatek czy co tam kto zdobył.
Ja ze swoim nie mam co zrobić. Bo jest "za pięć dwunasta".
Za mądry na rentę, za głupi do życia.
Ostatnio skończoną szkołę zawodową w szlachetnym zawodzie "stolarz" - (nie, nie - nie wybrana zgodnie z zamiłowaniami, tylko taka była opcja dostępna dla mojego dziecka) ukryliśmy głęboko w czeluściach i po roku szukania jakiegokolwiek zajęcia poprowadziłam Synaczka na następne nauki.
I byłoby całkiem fajnie, gdyby nie świadomość, że ja coś za bardzo kombinuję, za bardzo mi zależy i tylko mnie zależy.
Bo państwo polskie ma mnie w zadzie.
Bo ja naciągam teraz przepisy o kształceniu.
Bo ja powinnam mieć kapitał na prywatną firmę, by swoje dziecię tam zatrudnić.
Bo ..... bo co ja jeszcze mogę????
I żal każdej minuty, które ktoś kiedyś poświęcił dla Niego, bo dzisiaj wszystkie osiągnięcia są "za pięć dwunasta". A za chwilę z braku motywacji będzie szósta rano!!!!!
Czasem dobra dusza radzi i nawet daje kasę na terapię dla synaczka u psychologa.
Wtedy krew mi wrze i zamieniam się w Godzillę!
Psychologom mówię stanowczo NIE!!!!!
Przerabiałam już kilkunastokrotnie badanie u psychologa, gdzie 90% uwagi poświęcano przebiegowi ciąży i rozwojowi do 2-3 lat, potem pięć minut na galop po okresie wczesnoszkolnym, jedynie zapytanie (bez słuchania odpowiedzi) o okres dalszej nauki i rozwoju.
Wypytanie o dewiacje, skłonności i nałogi tudzież zorientowanie się, czy aby nie bandyta i szlachetna rada od każdego z nich:
Trzeba stale z nim pracować!
Wzmacniać, chwalić, dawać przykład!
Żałuję jedynie tego czasu, który spędziłam u psychologów. Psychiatrów popieram.
Dlatego też dzisiaj mogę powiedzieć innym, że nie warto, nie ma tak naprawdę po co walczyć do utraty sił.
W znikomych przypadkach Wasze dziecko osiągnie samodzielność. W znikomych wypadkach da sobie samo radę.
Co z nim będzie gdy my odejdziemy?
Mam go siostrom na łeb i wikt oddać?
Za jakie grzechy?
Jeszcze zawalczyłam. Jeszcze mnie czeka niejedna przeprawa. Nie będę się dłużej rozwodzić co i jak, ale z ozorem ognia ziejącego i skrzydłami smoczycy mi do twarzy i jeszcze spróbuję, Postaram się.
W poniedziałek więc niby zaczynam naukę w szkole zawodowej o specjalności "kucharz" - z Synusiem w roli głównej!
Będę się uczyć niemieckiego także. Z tego języka jedynie słówka z Klossa i Czterech Pancernych znam.
Niby - bo trzeba załatwić praktykę lub pracę w kuchni dla Cycowatego!
Bez tego nie ma nauki! A to ostatnia jego szansa!
I tu kolejny problem mam do rozwiązania!
Ręce mi opadają, dyndają do ziemi.
A radź se matko sama!
A urodziłaś - to masz!
W dupie mamy ciebie i twoje potomstwo!
Twój problem!
Uprasza się matki normalnych dzieci o niedziwienie się!
Upraszam także matki dzieci "za pięć dwunasta" by mimo goryczy robiły co mogą, bo cuda się zdarzają!
Uprasza się Rodziców Bez Nadziei o uśmiech z tego co mają, bo mają chyba najlepiej!
Ps. Niedługo luty przeleci i będę częściej, czytam po łebkach Wasze blogi w czytniku, ale roboty okołożyciowej mam do połowy marca.
Kankanko, może jeszcze będzie dobrze, może jeszcze zaświeci słońce?
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Was i ściskam mocno!
Aniu...z przykrością przeczytałam.....
OdpowiedzUsuńI złością....na życie, na specjalistów, na państwo, na system edukacji......
Kurwica strzela....
Pracuję w Poradni, diagnozy stawiam....pedagogiczne, logopedyczne....
Na różnych rodziców trafiam, czytam przeróżne opinie lekarzy specjalistów (w tym również psychiatrów, którzy wypisują gówniane dokumenty-np to, że dziecko jest upośledzone w stopniu umiarkowanym, a tak naprawdę ma inteligencję powyżej przeciętnej tylko nie mówi, albo takie, że dziecko ma ADHD, a tak naprawdę jest nadruchliwe i źle wychowywane, bo rodzice mało kumaci), widzę, jakie błędy orzecznicy popełniają...Widzę jak koleżanki po fachu odwalają kichę....Jak trafia do mnie dziecko z problemami, to bardzo sie staram, żeby do "odpowiedniego "psychologa trafiło......
Postawienie diagnozy i pomoc dziecku z trudnościami w nauce, ale w normie intelektualnej jest proste....
Kiedy niższe możliwości sie pojawiają...zaczynają się schody.
Od 3 lat prowadzę zajęcia grupowe dla dzieci takich......Różne rzeczy robimy.....Teraz prowadzę dwie dziewczynki w terapii indywidualnej....Czasem to orka...Czasem jest trudno mi podjąć decyzję na czym się skupić...Bo co takiego jest istotne dla dziecka? Co mu sie w życiu przyda?
Obserwuję rodziców....to baaardzo różne osoby...walczące, pogodzone....ale i takie , które biernie biorą udział w życiu dziecka. "oby skończyło kolejną klasę".
Idą dzieciaki do kolejnych szkół..... A po nich zero pracy....
Ale prawda jest taka, że bez znajomości aktualnie nawet po studiach trudno o pracę....
Nie zrozum mnie źle.......Gówniane państwo w ogóle się o nas nie troszczy.....Niezależnie od tego czy mamy iloraz powyżej przeciętnej (czego nie cierpią nauczyciele - tu mocno uogólniam, wiem) czy jesteśmy przeciętni, ale nie przebojowi, czy mamy inne ograniczenia, z którymi się urodziliśmy.......Najgorzej chyba mają ci ostatni...
Ostatnio w rodzinie KMa urodziło się dziecko...w połowie ciąży matki.....podtrzymują je przy życiu...ale jakie kurwa mać życie zgotują rodzice takiemu dziecku?????
A to całe larum o ACTA! Matko, żeby tak się skrzyknąć i zbojkotować państwo....!!!!!!!!!!!
wrrrrrrrrrrr
Ania....mam nadzieję, ze Młody znajdzie dobre miejsce dla siebie
Całkowicie Cię rozumiem, i podpisuję się pod wszystkim co napisałaś. Czytając co napisałaś, jakbym o własnym życiu i spostrzeżeniach czytała. Tyle tylko, że mój syn ma 11 lat. Wiem jak jest ciężko. Kiedy kłody pod nogi się walą, to i dobre słowo osób bliskich nie pomaga. Jeśli się takowe osoby posiada oczywiście! Tylko człowiek ryczy po kontach i czuje jak przez deprechę podupada na zdrowiu. Ale zazwyczaj po jakimś czasie słonko dla nas znowu zaczyna świecić( choćby na dworku i deszczyk wtedy padał). Wiem, że łatwo jest pisać, ale zaświeci i dla Ciebie.......wierzę,że tak będzie! Trzym się cieplutko. Ja już za ciebie trzymam kciuki!!!!!
OdpowiedzUsuńMonia - Ty jako fachmanka wiesz o czym piszę. Ja mam w ręku kilka "badań" z poradni. No jakby je nie czytał, i kto by je nie pisał to KALKA!
OdpowiedzUsuńPowtarzane słowa i zwroty z pierwszej wizyty i badania.
Ja kiedy z dzieckiem trzyletnim poleciałam po pomoc to na mnie nakrzyczano, że to ja jestem nienormalna bo się czepiam!
Bo dziecko ma prawo nie mówić, nie rozumieć, lać w pieluchę!!!!!
Już sama dużo wcześniej widziałam inność. Już sama - jako szkolony pedagog zabrałam się za ćwiczenia.
Ale wtedy mnie od czci i wiary potraktowano.
Psychiatra w okresie 11-12 lat dał lek na "łażenie po klasie", rewelacja!
Dzięki lekarzowi bachorek uiadł, zapisał, doniósł w głowie.
Leki nie były dawkowane jak koniowi, krótko i treściwie, zawsze był sprawdzany przez psychiatrę jak reaguje, jakie rokowania co do odstąpienia.
Logopeda (PRYWATNY!!!!!) zabrał się do roboty i w miesiąc (oczywiście matka ćwiczyła) dzieciak zaczął mówić!
Ukradkiem zdobyta wiedza o metodzie Domana, która to nie była w łaskach wówczas przyniosła efekty w postaci zapamiętania osób z najbliższego otoczenia i przedmiotów, a ćwiczenia fizyczne prowadzone postawiły synka w końcu w balecie i na trzecim podium konkursu międzynarodowego.
Wszystko co zawdzięczam Wspaniałym Ludziom się wali.
Te pieniądze wywalone na takie dzieci nie wracają!
Państwo woli renty dać co któremuś jak popadnie, nie do życia one wszakże, niż dla młodych jakieś "obozy pracy", koła zainteresowań.
Nie ma miejsca dla takich, nie ma!
Dendrobium i Aniu - dzięki.
OdpowiedzUsuńDzięki, chociaż już w zasadzie nie wierzę już, a walczyć będę na złość, na pochybel, na zatracenie!
Na takie coś tylko wkurzona matka się zdobędzie.
przeczytałam i tak jak było w Forest'cie Gumpie "niekiedy po prostu braknie słów " - w oryginale brakło kamieni
OdpowiedzUsuńmyślami jestem z Tobą
Aniu... Ja nie wiem co mam Ci napisać...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twój post zaciskając szczęki, bo szlag mnie trafia na ignorantów z tytułami.
Jak Chuda pracowała w szkole specjalnej, to często jej mówiłam: no fajnie! Teraz się uczą, lepiej czy gorzej, ale szkoły skończą, statystyka będzie zadowolona, państwo na papierze wykształcone i... I co dalej z tymi dziećmi? Co je czeka? Wegetacja przy rodzicach póki oni żyją? A potem? Dlaczego nie są uczone zawodów?? Dlaczego tak wielki ośrodek kładzie nacisk na ładowanie tym dzieciom do głów wiedzy, która im się do niczego nie przyda?
Głupie państwo, z głupimi zadowolonymi z siebie decydentami-ignorantami :-///
Ty obywatelu radź sobie sam! A jak sobie nie radzisz, to twój problem!
E-wełenko - tej tęczy z bloga jeszcze nie ściągam...nadzieja umiera ostatnia, Bóg zapłać!
OdpowiedzUsuńAta - w każdej szkole są pasjonaci, czasem nam ktoś z przyczyn osobistych, czysto ludzkich nie podchodzi, ja miałam to szczęście, że każdego belfra mojego dziecka zachowałam w uśmiechniętym kąciku pamięci. W szkole specjalnej byli Aniołowie!
Ale to co nam państwo oferuje to skandal!
Lat temu ponad 10 w miasteczku koło Kolonii byłam w ośrodku dla osób niepełnosprawnych..... do dziś nie mogę uwierzyć, że takie ośrodki są!
Ania.......niektóre osoby mnie nie lubią....nie chcą ze mną współpracować, bo....jak usłyszałm od jednej z nich "podnoszę poprzeczke".....To przykre, że specjalisci tak mówią....Opinia, jaką niektórzy tworzą, którą można podpiąć pod jakiekolwiek dziecko, jest o dupę potłuc...Nie zgadzam sie na takie traktowanie i matek, i dzieci i naszej pracy.....
OdpowiedzUsuńJak głupia poprzednia pani od nauki na szczycie zapowiedziała likwidacje szkoł specjalnych, bo dzieci moga sie uczyc z innymi....to....na całe szczęście jej to wybili ze łba!
Jak likwidowane są kolejne ośrodki pracy chronionej, to mi nerw skacze w ciśnienie!!!!! Mam siostre cioteczna upośledzoną....cóż.....szkoda gadać
Renta po ojcu...bo z czego ma żyć
Jak ciocia zakładała jakieś ośrodki w Wawie..to podziałały troche i klapa....brak dofinansowania ze strony pańtwa i poupadały
Ania.......to teraz powiem coś, co może wywołać śmiech, zażenowanie, złość na mnie za "cudowne pomysły"
Może warto z jakimś stowarzyszeniem napisać projekt do EFSu? Moze warto skrzyknąć studentów kierunków piszących takie projekty/niech napiszą taki w formie zaliczenia jakiegośtam przedmiotu na uczelni/? Może się uda?
Mamy gówniane państwo, gównianych polityków, gównianych.....
Pamiętam, jak mama pracowała z moją siostrą (dysleksja w całej okazałosci). Wiesz co? Pracuję aktualnie w placówce, która jako pierwsza badała moja siostrę. Dostałam sie kilka lat temu do akt....To był błąd......Poczytałam spostrzeżenia poczynione przez badajace.......Ania...rozpłakałam sie....
Ten moment postawił mnie na nogi.....jak kubeł lodowatej wody...Jak łatwo my-specjalisci tracimy pokorę....jak łatwo decydujemy, wydajemy opinie, uważamy sie za niewiadomo kogo.
Aniu, nie poddawaj sie.....mam szczerą nadzieję na to , ze któregoś dnia uśmiechniesz sie i powiesz, ze było warto, ze wróciło, ze się opłacało.
Bywam tu od nie dawna i jestem jakby nie w temacie,ale bardzo podziwiam Cię,że mimo wszystko walczysz i jeśli to coś pomoże to trzymam kciuki aby zawitała w Tobie wiara w lepsze jutro i mały promyczek nadziei.Nie może się zmarnować taka desperacja !
OdpowiedzUsuńMonia - wiesz, ja nie chcę -ale muszę.
OdpowiedzUsuńKolebię się sama ledwo-ledwo ze swoim życiem, ale pójdę na wojnę.
Bo nikt tu palcem nie kiwnie, bo to mało efektowne, mało ekonomiczne, beznadziejne.
Tylko matki są wariatki.
makramko - bo ja raczej słoneczną mą urodę życia pokazuję, ze słabościami się chowam lub walczę w ukryciu. Ale przychodzi i na taką mocarną chwila, że widzi bezkuteczność....
OdpowiedzUsuńJeszcze mocy nie mam pełnej, ale jak ruszę na wojnę to będą trupy.
Bardzo współczuję problemów, jednych z najgorszych. Macie racje, że nasze państwo ma w dupie takie dzieci, potem osoby dorosłe, nikogo nie obchodzą, co z nimi będzie, chyba tylko starzejących się rodziców. Mam porównanie, jak być może w innych państwach, choćby w Holandii. Bez komenatarza. Niebo, a ziemia. Tam to jest obywatel, o którego trzeba zadbać bo sam nie da rady. A tu? Jestem zawsze złą jak poruszany jest ten temat. Na to chol..ne państwo.
OdpowiedzUsuńAniu kochana, różne matki w życiu widziałam....i takie, które baaaaardzo dużo wiedziały o własnych dzieciach i potrafiły mi podsunąć świetne pomysły, i takie, które miały postawę "byle mi pani napisała, ze dziecko ma mieć opinię/orzeczenie", i takie, które nie umiały się podpisać, nie wiedziały, ile ich dziecko ma lat.....
OdpowiedzUsuńAle Ciebie za wariatkę uznać nie można......Strasznie narzekam na Polskę.....ale jak ona ma Cie w zadzie....to trzeba działać.
Aniu......przemyśl mój pomysł...
Sciskam Cię tak mocno,jak to tylko możliwe
Aniu uściskuję Cię bardzo bardzo mocno :)
OdpowiedzUsuńKoronko - dzieci to jeszcze jakieś szkoły mają, jakieś nadzory, czasem nawet jakaś ludzka poradnia sama na przeszpiegi trafi do domu coby rzecz obadać, ale dorośli..... albo ulica, albo most, albo grzybowa na jesień.....
OdpowiedzUsuńJeszcze dzisiaj przeczytałam artykuł o niechęci do dzieci ze szkoły specjalnej.... a ja wiem jakie tam dzieci są, a jakie w "normalnym" gimnazjum.
dziewczyny....mam w terapii dziecko upośledzone....Jest kochana, ciepła....z "normalnej, ciepłej" rodziny.
OdpowiedzUsuńPowinna pójść do szkoły specjalnej......Ale.....ona nie nadaje sie do szkoły specjalnej.....ona tam zginie.....przy chamstwie, wulgarnosci, przemocy uczniów.....
Pójdzie zapewne do masowej do integracyjnej klasy w gimnazjum.....
To jakiś koszmar
Moniś - biorę na myślenie!
OdpowiedzUsuńKiedyś mnie zachęcano do otworzenia oficjalnego przedszkola... może moje miejsce w ośrodku dla takich "za pięć dwunasta"?
Może jest matka, która chce wyjść do fryzjera, wyskoczyć na kawę i piwo.....tylko, że z dziećmi łatwiej, mniej wysiłku. Tu do pokonania jest brak zaufania, niechęć, bojaźń i przeświadczenie o nicniewartości.
Mój syn ostatnio skontatował, że co bym nie robiła to on i tak nie znajdzie pracy - odstrzeliłam, że najprościej to po narodzeniu umrzeć.
Monia - ja zabrałam z integracyjnej gimnazjalnej do specjalnej i żałowałam, że tak późno!!!!!
OdpowiedzUsuńMonia - tam jest dobrze! Trochę gorzej z poziomem nauczania, ale to niebo w porównaniu z normalnym gimnazjum!
Rodzice powinni sami zrobić wywiad.
Madziulko - dzięki. Szyję patchworka i myślę o Tobie, bo obiecałam kurs na szycie bez lamówki. Pamiętam, pokażę!
OdpowiedzUsuńAniu, trzymam kciuki za powodzenie Twej bitwy - walcz dzielnie, bo od tego jesteśmy MY, MATKI. Wierzę, że się uda.
OdpowiedzUsuńAnulka :( strasznie mi przykro!!
OdpowiedzUsuńNie mam chorego dziecka i może dzięki temu jeszcze żyję bo wielokroć czuje się w potrzasku i całkowicie bezradna.:(
Podobno Bóg nie daje nam więcej niż jesteśmy w stanie udźwignąć. Widać Twoje siły są ocenione wysoko.
Podziwiam Cię, że dajesz radę, walczysz. Przytulam Cię mocno mając nadzieję, że znajdzie się dobre rozwiązanie, rada, siły i pomoc, której potrzebujesz :*
Aniu....rozmawiam z matką....razem z 2 innymi koleżankami...Ja ciągle stoję przy tym, ze spacjalna....one....że nie, Jedna pracuje w takiej szkole, inna pracowała......to trudna decyzja.....
OdpowiedzUsuńAnia pomysl o projekcie z pracą związanym...nie z "przechowywaniem"dzieci.....
A czekaj....a może "takie przechowywanie dzieci...a pilnującymi bylyby osoby za pieć dwunasta"?
Muszę Dziewczyny - życie daje popalić. Martwię się tym, że jak nie będę jednak nieśmiertelna to co z nim. Bo założyłam sobie, że nie umrę! A co!
OdpowiedzUsuńi tak trzymać!!!!
OdpowiedzUsuńMoniś - "za pieć dwunasta" są w większości idealne, cierpliwe i łagodne. Ale nie sądzę, by odwagi matkom starczyło ;)
OdpowiedzUsuńZachęcaj do specjalnej, ja się tej szkoły bałam jak ognia, ciągle parłam do przodu, do góry, do zadyszki.
tam odetchnęłam, tam do tej pory jak moje dziecko idzie nawet pogadać to ma drzwi otwarte, tam znalazł ciepło i spokój. Nie bójcie się szkół specjalnych. Matka to pisze i były belfer.
Ania, trzymam za Was kciuki, mocno!
OdpowiedzUsuńJak jest potrzebna wojna - walcz, Ty silna jesteś!
:*
Tam myślałam, że ja tu sobie popłaczę, Wy mnie pocieszycie, sprawa przyschnie a ja się pogodzę, ale stało się coś odwrotnego - mam takie parcie na działanie, na aktywność.
OdpowiedzUsuńMocy - przybywaj!
matka idzie jutro do pracy, ale wdepnie koło 14 do szkoły sprawdzić czy dzieciątko dotarło.....
O dzizas, się będzie działo, matka po kajety poleci.... szprechać się nauczy..... ja cię!
buzi Skakanko!!!!!
OdpowiedzUsuńAniu w nas matkach siła drzemie która góry przenosi. Bo my jak ta skała zawsze jesteśmy przy swoich pociechach.
OdpowiedzUsuńDajemy im zawsze siebie i wszystko z siebie. Więc nos do góry pierś do przodu i wio na mury walczyć dalej z głupotą innych.
o jezusie serce sie sciska jak to wszysko sie czyta
OdpowiedzUsuńa noż na "system" i "panstwo" otwiera w kieszeni
ściskam kciuki za Ciebie
Bo gdybym wiedziała, że moje dziecko odstaje totalnie, to ja bym swój świat inaczej poukładała, ale jemu niedużo brakuje. Na wygląd normalny chłopak, jąka się ale ma bogate słownictwo i czasem go używa. Jest uzdolniony muzycznie - za darmo go nauczycielka ze szkoły specjalnej uczyła! Po lekcjach jego i swoich!
OdpowiedzUsuńNawet żadnymi douczkami nie był objęty!
I myśląc ekonomicznie - to szkoda tej całej państwowej kasy po prostu, brakuje jeszcze niedużo, by sam się utrzymał, by nie był ciężarem dla nikogo.
Ale to wymaga i stanowiska pracy nie tylko dla tych bez rąk, nóg, czy niewidomych, ale także takich powolnych, zamyślających się, stanowiska - gdzie majster wyznaczy odcinek do roboty, skontroluje, pozwoli zakończyć. Takiej pracy z "batem" trzeba, pod dyktando czasem, na przymus.
Wiele się dzieje, nawet jak efekty marne ze środowiskami innych chorych, jakieś akcje, inicjatywy, etc.
A z osobami opóźnionymi nie ma pomysłu?
Czy u nas tylko spektakularne wypadki mogą mieć medialność? Szarzyznę i niewielkosć problemu dla ogólu zamieść pod dywan?
Asia appolinar ma rację - matkami jesteśmy, musimy z głupotą walczyć.
A i niematki - ale osoby mające do czynienia z ludźmi innymi wiedzą, jak czasem niewiele trzeba by wygrać los i by stracić człowieka.
Ania...a może do jakiegoś prywatnego przedsiebiorcy uderzyć.........oni mają jakieś dodatki za stworzenie miejsca pracy chronionej
OdpowiedzUsuńMonia - nie ma orzeczenia o niepełnosprawności, nie ma glejtu, nie jest całkiem normalny, nie jest wariat - więc nie ma nic! Nikt go nie chce.
OdpowiedzUsuńGdyby nie był tak douczony i dopilnowany jak teraz miałby orzeczenie i rentę i jakiś pfron by go sobie wziął.
ANia.....nie ma orzeczenia o niepełnosprawnosci.....ale pfron jest też do d.....
OdpowiedzUsuńWykombinujesz, zobaczysz.......
ciągle obstawiam przy moim pomysle.....Unia ma wieeeeeelkie pieniadze....
Jest tak, że jak przechodzi projekt, działa okreśony czas, a potem może go przejać gmina/urząd, zeby nie zginął
Gadałam z nim o orzeczeniu, mam wśród znajomych prawników i to oni mi ten pomysł podsuwają, ale Cycek nie chce!
OdpowiedzUsuńOn wie co to jest, nie zgadza się, chce być normalny, dąży do tego.
Może się załamie, może ja nie wytrzymam i go ubezwłasnowolnię. Tylko czy ja mam prawo? Wtedy bym sobie te szkoły odpuściła i dbała by nie paść w wieku przedemerytalnym, a teraz przykuty do kompa i netu byłby sam i czekał na matkę o 19 po pracy.
No chyba żeby father nie zdzierżył i go z bezsilności zatłukł. I byłoby po problemie :), najwyżej znów by państwo musiało na tego w pierdlu wyłożyć kasę :))))
Aniu, rozumiem Twój ból, żal, niepokój o przyszłość.Mam znajomych z podobnymi problemami-i wiesz, tak naprawdę to te dzieci mają przerąbane, a ich rodzice cały czas się zamartwiają co dalej, gdy już ich nie stanie.Były plany budowy domu dla tych "dzieci z pogranicza", by mogły mieszkać w miejscu, gdzie będą miały częściową opiekę - budynek z recepcją, stałą opieką psychoterapeuty i pielęgniarki.Ale nadal nie ma dla tych młodych ludzi pracy, renty też nie otrzymują, bo właśnie zbyt zdrowi na rentę, zbyt chorzy by mieć pracę. Może rodzice tych młodych ludzi powinni sami założyć jakiś zakład pracy chronionej a o fundusze wystąpić do Unii? Bo nasi tylko wtedy pomogą, gdy będzie podpórka z Unii.Sądzę,że Twój syn nie jest jedynym takim dzieckiem w Twoim mieście i nie Ty jedna borykasz się z takimi trudnościami. Może razem z innymi rodzicami da się coś zdziałać? Jesteś bardzo dzielną osobą i sądzę, że mogłabyś wokół siebie zebrać odpowiednie osoby i coś razem z nimi zadziałać.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Wasze powodzenie.
Posiano mi ziarno..... oj posiano....
OdpowiedzUsuńTa szkoła to też taka próba, bo to normalna szkoła zawodowa, normalny program bez założeń dydaktycznych dla innych inaczej. Syn w ubiegłym roku nawet w liceum był całe dwa miesiące ;) na próbę, i do dziś twierdzi, że fajnie mi szło, mamuś!
Ja nie mam nikogo w rodzinie z wykształceniem zawodowym, nawet ci co je mieli to zaraz porobili matury wieczorowo i ciężko mi Synowi wytłumaczyć, że taka porządna szkoła z konkretnym zawodem może mu dać podstawę do marzeń o liceum, a wcześniej pracę aby zarobił na to liceum :), bo niestety to teraz to ostatnia szansa za czesne 50 zł za semestr.
I tak przegięłam, bo mu się nie należy, ale matka na obcasach i bardzo energiczna dała radę przekonać sekretariat.
Aniu, nie napiszę nic mądrego, bo nie wiem co napisać ...
OdpowiedzUsuńMyślę o Tobie bardzo ciepło i trzymam mocno kciuki za eksperyment ze szkołą :). Wierzę w Ciebie i życzę Ci mnóstwa sił i zdrowia!
Aniu, podziwiam ile w tak drobnej osóbce jak Ty energii, siły i empatii. Trzymam kciuki za Was i chcę wierzyć, że wszystko jakoś się ułoży! Pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńIdę Dziewuszki do pracy, w połowie będzie kontroling, czy Zainteresowany doszedł, zapisał plan, wie co ma przygotować.
OdpowiedzUsuńWiem, że siłą go zmuszam, ale muszę, to mnie zależy aby żył godnie, uczciwie i nie sprawiał problemów.
dzięki!
Też nic mądrego nie napiszę.
OdpowiedzUsuńTrzym się.
Ściskam.
Post tez mię ścisnął.
Nie wiem, co mam napisać.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem.
Naprawdę.
Życzę ostrych kłów i pazurów.
...Aniu...zatkalo mnie po przeczytaniu :(...
OdpowiedzUsuń...ja tylko Cie mocno przytule i posle duzo cieplych mysli :)
Trzymaj się, dobrego dnia :)
OdpowiedzUsuńAnia, dzielna kobieta jesteś.
OdpowiedzUsuńMojego menża brat był taki "za pięć dwunasta" - im starszy był, tym było gorzej ze znalezieniem dla niego miejsca w realnym świecie. Moja teściowa po pewnym czasie się poddała, przestała walczyć, została wegetacja.
Ściskam Cię mocno, nie wiem co powiedzieć.
Aniu, nic mądrego nie wymyślę, ale jestem z Tobą.
OdpowiedzUsuńNajgorzej mają wszelkie "pogranicza" - te geograficzne, kulturowe i intelektualne. Pewnie łatwiej byłoby, gdyby Twój Synio był dziewczynką - nianie są potrzebne, ale kto powierzy dziecko chłopakowi? Nawet jeśli jest idealnym opiekunem? Znam osoby lekko upośledzone opiekujące się dziećmi - oby każda matka miała tyle cierpliwości i spokoju w sobie.
Uściski.
wiem o czym piszesz.... moja najmłodsza córka jeszcze sie uczy....co będzie dalej nie wiem...
OdpowiedzUsuńnatomiast pasierb już dorosły.... a problem podobny do twojego....
duzo by pisac, ale tu nie miejsce na to
zyczę duzo siły i powodzenia
Ja też Aniu nic mądrego nie napiszę, ale mogę Cię mocno przytulić mimo odległości i życzyć Ci z całego serca dużo, dużo siły. I trzymam kciuki, żeby wszystko dobrze się ułożyło.
OdpowiedzUsuńAna, nie wiem co powiedzieć (nie-dzieciata, bez-instynktu, o-emocjach-nie-gadam, nie-empatyczna).
OdpowiedzUsuńAle po prostu ślę Ci moc fluidów. Dasz radę. Jako Kobieta. I Matka.
Dorothea - i całkiem normalne z uczciwych domów dzieciny nie zawsze są poukładane, ja wiem. I ciężko też tym zdolnym-nieodkrytym przebić się w świecie układów. Trzeba mówić o tym wszem, to jest dziś mój problem - jutro to będzie problem innych. Nie zamierzam więc udać, że nie ma problemu. Będę jazgotać.
OdpowiedzUsuńCałus - dzięki!
Agatko Gackowa - ja Ci nie muszę nic tłumaczyć....dzięki.... pazury jutro wyostrzę i kły zatemperuję.
OdpowiedzUsuńTinki, Ewa - dziękuję, myśli mam rozbiegane, ale idą do przodu.
OdpowiedzUsuńYenulko - ja jestem właśnie przed taką decyzją.... ale walki we mnie więcej....przerwa oznacza poddanie, a ja Go bitować dalej muszę.
OdpowiedzUsuńOslun - święta prawda, pogranicza są na poboczu!
OdpowiedzUsuńJa dostatecznie wiele jeszcze muszę wytresować z ogólnej kultury bym mogła być dumna i blada. Nie waham się napisać TRESURA - bo to adekwatne słowo, gdzie mamlanie za uchem jest ignorowane i niesłyszane, a pewne zadania MUSZĄ być zrobione.
Leptir - Ty mądra Baba jesteś! Witam Cię i rozgaszczam się u Ciebie!
OdpowiedzUsuńSabinko - chyba czuję tą siłę, chyba mi się chce jeszcze poróbować.
OdpowiedzUsuńAploszku - Ty wiesz, że jak mnie terminy gonią to ja wigoru nabieram :))). Dzięki. Muszę. Szkoda roboty do tej pory.
OdpowiedzUsuńno żesz k.... ! dlaczego zawsze patrzy się na człowieka przez pryzmat sztywnych kryteriów, pułapów, zasad... a sedno sprawy umyka...
OdpowiedzUsuńściskam i trzymam kciuki, obyś znalazła dodatkowe pokłady sił
Nie będę pisała, że rozumiem, bo nie rozumiem. Nie będę także pisała matce, że współczuję Jej dziecka. Bo to jest dziecko, część matki i nie może być inaczej. Jedyne na co się odważę, to na życzenia ogromu siły, bo potrzebne są niestety. Aniu trzymaj się , a jakby co to wywalaj z siebie, jeżeli to niesie minimalna ulgę. Ściskam moooocno.
OdpowiedzUsuńMyszo kochana, dziś wiesz, popatrzyłam na to wszystko przez pryzmat CZŁOWIEKA. Dane mi było poznać inne postrzeganie, inną wrażliwość. Czy mnie to wzmocni, czy zatraci - nie wiem, i wiara i rozpacz i potworne poczucie bezsilności motają się w supeł.
OdpowiedzUsuńAniurozello - nie trzeba rozumieć, nie trzeba współczuć ani dziwić się, nie o to chodzi. Wspaniałe jest to, że Ty wiesz ile mi tej siły trzeba i posyłasz. Tak samo ktoś inny walczy o godną starość, psa, pracownika, cokolwiek......to wszystko ważne...czasem jednak się wylewa, bo musi..... Ty rozumiesz. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńTeraz to muszę się trzymać, muszę.
KOchana przytulam mocno ,bo tylko tyle moge zrobic:(
OdpowiedzUsuńMam nadzieje,ze wszystko sie ulozy tak jakbys chciala :)
powodzenia
Niech MOC będzie z Tobą Kankanko!!!
OdpowiedzUsuńMam podobną historię w rodzinie. Tyle, że chłopak ma już koło 50tki. Mimo, że skończył szkołę zawodową nie miał szans na pracę. Nie ma renty, emerytury, nic. Zostaje utrzymanie przez matkę-emerytkę i wegetacja...
To właśnie Niedzielko sedno - dla takich nie ma nic. U mnie rokowania emerytalne oscylują wg Zusu na ok 350 zł. W większości moje życie było temu jednemu dziecku podporządkowane. Nie zawalczyłam o posadę, paradę.....
OdpowiedzUsuńNic mu nie ostanie PO. Most, ulica.
Gdybym go "olała" może bym została panią dyrektor i stać by mnie było na niańkę.
Domma - muszę.
OdpowiedzUsuńBardzo mądrze Aniu napisałaś. Po pierwsze, skoro lekarze tak walczą o każde życie, trzeba, by to życie było godne. Miejsce, w którym taki człowiek przyjaciół znajdzie, praca, środki do życia - to trzeba mu zorganizować. Nie orzecznictwo powinno decydować, tylko brak pracy, kolejne odmowy zatrudnienia... To nie jest tylko Twój problem, to jest problem nas wszystkich.
OdpowiedzUsuńPrzy osobach niepełnosprawnych umysłowo ludzie najczęściej kiwają głowami i są tacy wyrozumiali. No bardzo ciekawe, po co to komu. Uprzejmi tacy.
Myślę, że trzeba rozwiązań systemowych. Że trzeba zacząć budować, powoli ale też konsekwentnie. Nie wiem, jak.
Jak większość piszących, nie wiem, co napisać. Mądrego napisać. Ale gdyby ktoś mi powiedział, co zrobić, o co się głośno upominać, to ja bym bardzo chętnie.
Bo nie podoba mi się szlachetny sposób rozumowania, że matka jest wielka, że da rade, że walczy do końca. Że trzeba być dzielnym. Niby czemu? Statystyka jest paskudna i każdego może dopaść. Bez żadnego powodu. Nikt nie ma taryfy ulgowej.
Czuje bezradność, bo wiem, że trzeba rozwiązań właśnie systemowych, zmiany myślenia na górze i na dole.
Muszę jeszcze pomyśleć. Jak coś wymyślisz, jak ktokolwiek wymyśli, trzeba się tymi myślami podzielić, bo trzeba zmieniać nasz świat.
Lilka - trzeba mówić. Zgłaszać i przedstawiać.
OdpowiedzUsuńMoje dziecko nie było ukrywane przed sąsiadami - wręcz poprosiłam ich o pomoc w wychowaniu, czyli reagowanie na wszystko co widzą. Nie było nigdy problemu, wręcz wszyscy go chwalą. Chyba poczuli się współodpowiedzialni.
To właśnie poczucie współodpowiedzialności powinno zaistnieć w prawach osób z problemami.
My - rodzice dzieci fantastycznych w większości boimy się innych, boimy się reakcji tłumu. Nikt nas nie zna i naszych ciężkich chwil.
Integracja wprowadzona kilka lat temu do szkół moim zdaniem nie powinna istnieć w takiej formie jak teraz. Dzieci agresywne nie mogą być zagrożeniem zdrowych.
Dzieci mniej sprawne intelektualnie powinny mieć sukcesy. Ale te sukcesy nie będą ważne w tłumie dzieci zdrowych, bo lekko zaburzone zawsze znajdą fałsz.
Ogólnie jest parcie na doskonałość i wszechmoc. Nie realizuje się programu nauczania gwarantujący i rozwój i pracę.
Pomylony pomysł liceów zawodowych, likwidacja wielu kierunków, odejście od rzemiosła.....
Z ochotą bym go posłała na czeladnika do szewca. Nierealne.
Zahukani i zmęczeni rodzice odpuszczają z braku sił i środków, żyją z dnia na dzień, bez iluzji.
Statystyki powinny być w końcu wykorzystane do czegoś więcej niż opowieść o sukcesach.
A kapłani powinni trąbić z ambon!
Twój temat został mi w głowie i tak mi siedzi... mam jeszcze małe dziecię, a zetknęłam się już z poradnią psych-pedagog. No i na dzień dobry widzę że tam raczej nikt nie chce pomóc, słuchają tego co chcą usłyszeć a to co niewygodne to "problemy wychowawcze". Nie wiem co będzie później, nie zatrzymuję się na jednej konsultacji, szukam... Tobie życzę tylko sił i nieustającej wytrwałości, dbania o siebie żebyś Ty była zdrowa i psychicznie i fizycznie! :)
OdpowiedzUsuńUlinkap.....z przykrością przeczytałam, co napisałaś....... Jestem pracownikiem PP-P...wiem, ze różne osoby w takowych pracują....W naszej baaaardzo dużo się zmieniło, osoby "od problemów" naprawde poszerzają swoją wiedzę.....Koleżanki od diagnozy małych "trudnych, dzieci mają megawiedzę i megaumiejętności personalne. Ale wiem też, że nie wszystkie mają po taką wiedzę i umiejętności.
OdpowiedzUsuńJak Ci się coś nie podobalo w potraktowaniu Ciebie i Twojego dziecka......zawsze mozesz coś z tym zrobić. W poradni powinni pracować "wybrańcy" naprawde tak uważam.....Zawsze mozesz napisac skargę do dyrekcji....
Powiem tak.....nie każdy ma poczucie obowiązku.....czasem jest tak, że z różnych powodów dyrekcja nie ma świadomości ich słabej pracy, jesli nie ma sygnałów, to nie wie. Wiem, ze papiery mogą pięknie wyglądać.....U nas jest tak, ze każda opinia zanim wyjdzie jest bardzo wnikliwie czytana przez dyrekcje....Zdarza sie, że dyrekcja ma nowy, inny pogląd na dane dziecko. Jest rozmowa, konsultacja.....
Polecam Ci byś nie zamykała takich "złych doświadczeń" w gronie bliskich osób...Jeśli jesteś pewna, że problemy spychane są do worka z problemami wychowawczymi, poproś o rozmowę z dyrekcją. Jeśli czujesz, ze zostałaś potraktowana "na odwal sie", napisz pismo. Robię we własne gniazdo....wiem.....Ale czasem trzeba kimś potrzasnac, żeby mu ukazać jego braki w wykształceniu...
POzdrawiam Cie i życze owocniejszej współpracy ze specjalistami :)
Ulinko - trafisz na mądre i wspaniałe Osoby i na nieszczęścia chodzące.
OdpowiedzUsuńRejonizacja rejonizacją, ja wiem, ale i tam masz prawo do zmiany orzecznika.
Zawsze możesz iść do Dyrekcji tak jak Monia pisze, nie bój się, nie każda skarga to atak!
Skargę można wyrazić w sposób nie uwłaczający nikomu, matka musi być roszczeniowa ale kulturalna, wierz mi da się.
Szukaj. Nigdy do końca nie ufaj opinii obcych, bo ty swoje dziecko znasz najlepiej, ale pozwól sobie na komfort słuchania jak inni je postrzegają.
"problemy wychowawcze" to nie jeden problem ale wiele złożonych. Sprawdź stan somatyczny dziecka.
Zwróć uwagę na relacje w domu. Temat rzeka - wiem.
Monia - nie dziw się matkom, którym wszyscy na ręce patrzą i oczekują cudów, że one są bezradne i wkurzone. Takich jak Ty jest kilka.
Jeszcze jest całe pokolenie pań w tych poradniach z przypadku. I tak może być, że Ula trafiła na gniazdo nierobów.
Aniu, ja sie wcale nie dziwię (sądziłam, że jasno to napisałam)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Was Matki :)
Monia - w tej całej dyskusji Ty bardzo wiele wiesz, jesteś osobą, która może nam tu pomóc. Bo zobaczysz także to, czego matki boją się, nie chcą, nie potrafią pokazać, nazwać, określić.
OdpowiedzUsuńPomóż.
To nie oznacza prowadzenia za rączkę.
Zobaczysz tą ciemną stronę mocy i bierz z tego co można, by pomóc Twoim dzieciom, a Twoje wnioski i znajomość przepisów mogą Nam pomóc.
Z serca dziękuję, żeś się nad tym tekstem pochyliła!
jeśli będę mogła pomóc: pytajcie
OdpowiedzUsuńAnia, w nocy nie spałam.....latałam z myślami jak opętana.....
Dziewczyny, mamy dzieci z problemami i bez problemów,.....podziwiam Was i szczerze trzymam za Was kciuki
Monia - siwy swój łeb skłaniam w podzięce!!!!!
OdpowiedzUsuńMój poszedł na praktyki w sobotę, wrócił uśmiechnięty, chce kupić fartuch.... zaczyna chcieć, a to najważniejsze.... bo kopem go wysłałam, przymusiłam, bo matka czasem musi KAZAĆ - DLA DOBRA DZIECKA MUSI BYĆ STANOWCZA!
Nie ma tu w tych moich relacjach za wiele miejsca na jego egocentryzm, ja teraz zmuszam go do działania, wielkim wysiłkiem..... obudzić trzeba, przypomnieć, usiąść razem....
Ania....no czasem trzeba "dla większego dobra", kochana. A Jego uśmiech wart tego, co nie?
OdpowiedzUsuńbuziole
Mon - dyscyplina musi być, to dla dobra dziecka jak ma określone granice. Drżę, by nie usłyszał za dużo, np że jest powolny, głupi - bo się zatnie i będzie problem. Drżę, bo może go szkoła wywalić, jako, że pobiera nauki jakby jeszcze raz - ale tu pójdę na wojnę!
OdpowiedzUsuńi tak trzymać!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńbędzie dobrze!!!