Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kołowrotek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kołowrotek. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 listopada 2017

Jesiennie, ale ciepło.

Ufarbowałam merynosa w dwóch odcieniach - zimnym i ciepłym.



Jako pierwszy poszedł na szpulkę odcień ciepły, ten na górze. Farbowałam w piekarniku starając się nie uzyskać pełni barw, tylko pastele mnie interesowały.
W rudych, brązach i ciemnych wybitnie mi nie do pyska.

Po raz pierwszy przędłam dłużej na moim zdobycznym Ashfordzie wynalezionym, gdzie nikt nie szuka. Jest nadal nieodnowiony, więc widok tylko szpuli. Szpule sprowadzone specjalnie do niego, hmmm, kosztowały więcej niż cały kołowrotek. Co oznacza małość wydatku na rzecz główną.



A później w dwie nitki i uzyskałam co chciałam - czyli tweeda prawie. Mieni się to-to jesiennie. Mam trzy motki po 150 metrów (łącznie 450 m),  waga całości 227 gramów, na druty 3,5.




Splot luźny, by nie utłuc wełny ścisłością. Dodam do niego coś w jednym kolorze, ale jeszcze nie wiem w jakim. Jakoś ciężko mi wybrać. To się nadaje na prościucha luźnego.
Teraz, kiedy tak raptownie schudłam niewiele mi trzeba na rozmiar 36. Postaram się wykorzystać jakiś motek z zapasów, by już nic do tego nie dorabiać.
Bo za moment - lepsze dla mnie kolory, te chłodne z różem i seledynem. Druga wersja będzie inaczej przędziona i na zupełnie inny model swetra.

niedziela, 27 sierpnia 2017

Lekki turkus w merynosie

Do zgręplowania posłałam ok 5 kilo wełny osobiście upranej. Podzieliłam ją z grubsza na trzy rodzaje. Największa część to wełna najbardziej zabrudzona roślinami, przeznaczona jest do wyrobu wypełnień do patchworków. Druga - śliczna do przędzenia, do filcowania, do zabawy. Trzeci najmniejszy woreczek zawierał dziwną wełenkę, bardzo pofalowaną. To także swojski merynos, ale jakoś wymieszany rasowo. Mimo prania zachował najwięcej lanoliny.

Wełna po otworzeniu pudła zaczęła startować w pionie do góry



To na górze otulone na niebiesko, w najmniejszej ilości jest bohaterem tego posta :)


Na górze część patchworkowa, reszta w innym worku i już w kołdrze, pod spodem ładny merynos


Uprzędłam i uzyskałam w 343 gr 894 metrów podwójnej nitki. Tyle mi jest potrzebne na sweter.





Ten kolor jest przeze mnie lekko poprawiony, bo aparat robił zdjęcie na niebiesiutko, a prawdziwy kolor skłania się w stronę turkusu. Farbowałam barwnikiem do jeansu plus ociupka błękitu (stąd ciepły odcień).

Mimo największej w dotyku delikatności w skręcie uzyskałam szorstką nitkę, ale nie gryzącą. Jest na tyle cienka, że max druty 3,5. Coś mi się z fakturą marzy. Ale póki co jeszcze nie wymodziłam. Może jakieś warkoczki zrobię. Mocy musi nabrać.
Zostało mi jeszcze na inny projekt tej wełny, inaczej ją uprzędę.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Niebiesiutko w alpaczynie

W 2012 wspólnie z Asią Appolinar kupiłyśmy alpakę. Między innymi alpakę baby 16-miesięczną.
Nie pamiętam czy nie była to suri alpaka baby. Bo suri jako takie też kupiłyśmy.
W końcu na nią przyszła pora i wyjęłam pierwsze pół kilo.




Pierwsza kąpiel wyglądała tak, oczywiście większe brudy wyjęłam wcześniej, a na trzepanie nie było ani czasu ani wiedzy, którą dzisiaj posiadam dzięki Tysi YarnArt :)


Kilkukrotne pranie kilku partii alpaki zakończyłam na takiej wodzie i ona jest z dodatkiem octu oczywiście:


Obsychanie nie wróżyło najgorszego, a nie takie alpaki się prało:





Puch leciutki na szczotki brałam, ale i tak mnóstwo tych drobinek roślinnych siedziało we włosiu. W końcu zdecydowałam, że przędę jak wyjdzie. Grubo to grubo, cienko to cienko.
Powstały dwie szpule nieciekawego singla.
Połączyłam w 2 ply z wełenką cieniuśką (prezent od mojej Wróżki Włóczkowej!) chcąc jakąś formę nadać nitce i ją ustabilizować mocniejszym merynosem.


Po prawej dubel


Zbliżenie na dubla po zdjęciu z motowidła:


W czasie nawijania na motowidło dalej się sypało:


W końcu wyprałam już na czysto, wytrawiłam octem i w gar do farby! Szmaragd z turkuciem.


Farba wessała się jak to zwykle, w garze pozostała przeźroczysta woda.
Ja te motki do płukania - a one nie dość, że sfilcowane to jeszcze żywą farbą dają! Całe ręce miałam turkusowe!
Oczywiście ocet lał się butelkami.
Wysuszyłam.
Kolorek przyblakł.


Zaczęłam to zwijać na kłębki by rozcapierzyć nici i ponownie nawinąć na motowidło. Sypało się dalej.


W jednym garze farbowane, a środkowy mociek inny!


Uprałam po raz kolejny, kolejny raz wybielaczem myłam wannę i siebie.
Wyschło.
Pozwijałam na kłębki, dalej się filcowało, ale jakby mniej.
Zrezygnowałam z dziergania swetra, bo nitka dalej puszczała kolor, i ta niepewność jaki rozmiar mam zrobić bo jak się ufilcuje to co?
Postanowiłam zrobić czapkę. Czapka rzecz szybka do sprawdzenia. Palce cały czas się zabarwiały od farby, nie sposób to było dziergać pod ladą, bo gdzie z tymi ręcyma.
Wyszła, puściła jeszcze jakiś dech koloru, ale się nie sfilcowała. Udziergałam ją z podwójnej nitki.
Najpierw otok, a potem denko.
Potem zaryzykowałam rękawiczki, też z podwójnej i najprostszy model z jednym palcem, bo eleganckich skórkowych to mam z każdego koloru, a najlepsze dla mnie takie dziecięce.
Tylko troczka nie mam :)
Też się nie sfilcowały.
Toteż zostałam z ogromem jeszcze do przerobienia, a że szale to ja wolę z lżejszej dzianiny, więc powstała ni to chusta, ni to baktus. Dziergany ściegiem francuskim, zaczęte od 5 oczek, poszerzane po 2 brzegowych i przed dwom ostatnimi na "prawej" stronie. Czyli co drugi rząd.
Kiedy długość końcowego brzegu chusty mi pasowała przerobiłam jeden rządek dodając oczko co dwa.
Uzyskałam w ten sposób luźny brzeg, łatwy do zamknięcia, bez obawy, że zamykany brzeg będzie się ściągać. Miał być luźny.
Obleciałam to wszystko szydełkiem, jakimś łańcuszkiem w pętelki ,by dalej tracić wełnę, ale i tak mi został kłębek jak grapefruit. Dorobiłam jeszcze trzy kwiatki szydełkowe, a wełny nie ubyło. Skończył mi się pomysł na górę, być może udziergam nakolanniki pod kozaczki.

Rękawiczki:


Czapka ma przyszyte z boku trzy guziczki w idealnym odcieniu do farbowanej nierówno alpaki:


I można ją nosić w tej wersji - na sportowo, lub dopiąć jeden, dwa lub trzy kwiatki i będzie mojsza wersja:



Chusta może być noszona na ramionach lub pod szyją. To nie jest model za tyłek.




 a tu jest prawdziwy kolor:


Kiedy zawitała do mnie Aliszonka, poprosiłam o sesję zdjęciową i tak wygląda ten mój alpaczy komplet:




I kiedy  to wszystko kolejny raz prałam, kolor chyba już się ustanowił, bo woda pozostała czysta.
Zdjęcia z Alutką zbyt mocno eksponują jaśniejsze odcienie, w realu jest to bardziej żywe, ale na pewno nie jest to wersja kolorystyczna zaplanowana.
Ani jednego paprocha nie ma, na skutek ciągłego wywracania do góry nogami tej wełny :) i skończyło się filcowanie, nitkę prułam i idzie bez jęku. Całość niewymownie miękka, ciepła, do utulenia.
Wzory są moje osobiste poskładane z tego co umiem i w danej chwili chcę zrobić, kwiatek jest zerżnięty wyłącznie jako kwiatek ze strony Dropsa - zabijcie nie wiem gdzie ten wzór, natomiast wersja z guzikami jest moja, bo sobie tak wymyśliłam, ale pewnie inni też to wymyślili.
Tylko tej zimy brak!

Jestem zdumiona skąd taka nikła trwałość koloru. Czy wełna młodziutka? Czy barwnik oparty na niebieskich zielonościach mniej trwały?
To najbardziej podejrzewam, bowiem farbowałam owcę frygijską na zestaw czerwony, turkus, niebieski i turkusu nima! Do poprawki, albo akceptacji!

Dzieło owe zgłaszam jako ukończone w Wyzwaniu dziewiarskim u Maknety na rok 2015  i będę co jakiś czas pokazywać co mam skończone.
Zaczynam od odnotowania pierwszego skończonego projektu i tym samym zamalowuję dwa pola na niebiesko.

Wyzwanie dziewiarskie
15 projektów w 2015
Lp.StatusWyzwanieMoje uwagi
1Skończyć robótkę zaczętą przed 1 stycznia 2014r.komplet z alpaki wlasnoręcznie uprzędzionej i ufarbowanej-czapka, chusta, rękawiczkiskończone ok 15 stycznia
2Wydziergać element garderoby jakiego jeszcze nie wydziergałam
3Wydziergać coś do domu
4Wydziergać coś zainspirowanego książką/filmem
5Wydziergać coś z 1 kłębka włóczki
6Nauczyć się całkiem nowej techniki
7Wykonać projekt używając nietypowego połączenia kolorystycznego
8Wydziergać kompletkomplet z alpaki wlasnoręcznie uprzędzionej i ufarbowanej-czapka, chusta, rękawiczkiskończone ok 15 stycznia
9Użyć do projektu włóczki "z zasobów"
10Wykonać na drutach/szydełkiem coś naprawdę maleńkiego
11Wydziergać parę
12Ozdobić jedną z wydzierganych rzeczy haftem
13Napisać i opublikować wzór jednej z wydzierganych rzeczy
14Wydziergać projekt, który od dawna mam w planach (np. Rav)
15Wydziergać coś biżuteryjnego
Legenda:
Zrobione! :D
Prace w toku
Wszystko przede mną ;)


niedziela, 1 lutego 2015

Moja nowa fascynacja - angora

W ubiegłym roku zostałam zaproszona jako część folklorystyczna na dożynki, które odbyły się w miejscowości pod Wrocławiem - w Pruszowicach. Był koniec sierpnia 2014.


Jak najbardziej działało stoisko z "ludowymi" wyrobami z mojego sklepu:


Blisko nas były kury - tu ukłon w stronę Anek73 :)



Króliki:


Ptaki i inne ssaki:



Pojechałyśmy tam z Yadis ku uciesze publiczności i byłyśmy ozdobnikiem.

Po krótkim oswojeniu i mojej zachęcie wnet pojawili się pierwsi kursanci  do nauki przędzenia.
Niesamowite dla mnie było, gdy do kołowrotka siadła Pani z ogromnymi tipsami, w dezajnie "rozrywkowym", makijażu wieczorowym, obcasach 16 cm.
Przed nią wyrósł - hmmm, właściciel????, który zanim zaczęła zaczął jej przygadywać i wyśmiewać.
Już widziałam zmieszanie i lęk na twarzy, gdy usłyszała ode mnie - jedziemy, dalej, tak trzymamy, tak puszczamy itd. I zagłuszając dogadywanie owego Pana zaczęłam chwalić.

Jakież było i moje i jej zdziwienie, gdy ze skołtunionej alpaki popłynęła piękna nitka!!!!!
Nikt by nie uwierzył, że ta Pani ma po prostu dar. A nić cudna!

Pan zamilkł.
Pani mnie ucałowała i objęła bardzo serdecznie. Chyba potrzebna jej była bodaj taka pochwała i uznanie. Obie miałyśmy łzy w oczach. Przez krótką chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy i nie musiałyśmy nic sobie tłumaczyć.

Każdy chętny miał możliwość popróbowania przędzenia, obejrzenia jak wygląda uprzędziona alpaka, jak brudna, jak uprana oraz inne wełenki, które przywiozłam jako rekwizyty.

A z tym Panem to jesteśmy, że tak to określę - "po słowie"!
Artysta z zespołu ludowego również szybko połapał się w zawiłościach kołowrotka, a że niedaleko od się mieszkamy to jesteśmy umówieni na wiosnę po strzyżę z jego owieczki (owieczek?).
Będziem się bawić dalej.
Na występ musieli go przez mikrofon wołać i przyszła część zespołu i wtedy się oderwał.


Ale najfajniejsze było prawie w moim zasięgu.
Gdyby nie mina mojego męża - kicał by w domu taki króliczek!


Na dole widać jaki włos z tej puchatej kulki wychodzi! To królik karzełek Teddy.

Mój Osobisty udzielał się towarzysko na imprezie, a kiedy znienacka lunął deszcz zastałam go w takiej pozie w zasięgu wzroku:


Nie, nie ujeżdża tego kucyka :)!
On go łapie, bo uciekł właścicielowi!  Pan Mąż się przekonał, ile siły ma taki koński osesek!

Potem w tym samym zespole - Yadis oraz Dolnośląskie Stowarzyszenie Hodowców Gołębi Rasowych i Drobnego Inwentarza - ponownie pojawiłam się jako element dekoracyjny na Zoobotanice w Hali Stulecia. Tym razem tuż obok siedziały właścicielki kilku hodowli tego króliczka i podczas demonstracji pięknie czesały swoje zwierzaki. A wyczeski trafiały do mnie!

Z wyczesanych Teddy (ale potem już nie rozczesywanych przeze mnie) oraz z podarunku od Ewy- prawdziwej pięknej angory - ja ze swojej części uplotłam część takich mociów i wczoraj dorobiłam już z zakupionej komplet na sweter. Skończył się Kiddy.


Angorę splotłam z nitką Kiddy, która ma w składzie 70% kid mohairu i 30% poliamidu.
Ten Kiddy to podarunek od Godlesi!


Białe motki to angora z kiddy, mam tego 814, 5 metra. Kolorowe króliki Teddy to 129 m.
Całość waży 28 deko. Nitka 2 ply. Powinien wyjść sweter.

Jak skończyła mi się podarowana angora na występy w Hali Stulecia tem prędzej zakupiłam u Ewy angorę.
I to się nazywa wpaść po uszy!!!! Jestem zakochana w angorze.
Przyszło do mnie pudło z włosem. Jest długie, czyste, puszyste.


Można brać takiego "kłaka" i prząść z ręki:


Ale ja lekko go tapiruję psimi szczotkami :), batta trudno zrobić.


Przekładam do miseczki, lekko zwijam w kłębki mieszczące się w dłoni i leci nitka.



Tysia mi napisała, że jej angora lata i ma się dobrze wszędzie.
Ta moja od Ewy jest bardzo ułożona i grzeczna :)
Specjalnie ubrałam fartuszek, bo pomyślałam, że rozczesana angora to puch i będę ją zbierać dokoła.
A tu nic. Więc potem przędłam w gaciach dresowych i nic mi nie lata po pokoju.





Po alpace i psie moskiewskim to angora jest do przędzenia tuż przed wyjściem na spotkanie z królem.
Ja trwam w zachwycie nad angorą, a już taka wełenka jak od Ewy to cud miód i malina!
Mimo wczorajszego wieczoru z angorą i Świętym na ekranie nadal mam całe pudło włosia. Uwielbiam!
Motki nie są prane. Będę je przerabiać "na brudno", bo one nie są brudne :) ale wiem, że angora może włos tracić, więc nie chcę niepotrzebnie jej dawać powodu. Balans jest prawidłowy, nie trzeba blokować.

Już rano nabrałam oczka na próbkę. Będzie się dziać. I w szafie mam biały sztruksowy spodzień do dopasowania - będzie co ubrać do tej bieli!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...