Pokazywanie postów oznaczonych etykietą proste i łatwe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą proste i łatwe. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 4 lipca 2013

Lawenda

Ucięłam brzeg bardzo dużej dzianinowej bluzki i dzięki temu miałam gotowe wykończenie brzegów, uszyłam woreczki tak pi razy oko 6/12 cm, nasypałam do środka suszone kwiaty lawendy i powiązałam mocno wstążeczką. Wyszło mi 8 sztuk i już pilnują szaf.
Część wisi, część leży na półkach.
Zdaję sobie sprawę, że powinnam je misternie wyszyć, ale dalej brak "pory reraksu".
Grunt, że zrobiłam.


Suszona lawenda z "tekamaxa", w przystępnej cenie ok 14 zł:



Starałam się przynajmniej o lawendowe kolory:



Moja lawenda na ogródku szczęśliwie odżyła po zimie, mam takie mizerne dwa krzaczuszki, ale może z obu wystarczy na pół takiego woreczka. I nie wiem kiedy ścinać :)



Za chwilę jadę na swoje włości poopalać nogi. Powinnam szyć sukienkę, bo za chwilę chrzciny Alutki, ale mój mózg pracuje wieczorem. Pomalutku półmetek imprez.


Jeszcze sobie ku radości wstawię zdjęcia tortów ze swoich urodzin.
Ten pierwszy, ładny i wysoki przygotowała dla mnie moja bratowa:




Ten drugi sama przygotowałam. Bo co prawda sugerowałam swojemu mężowi, że oczekuję od niego wyłącznie posprzątania i upieczenia tortu, ale on wolał mnie ozdobić, a w sprzątaniu się plątał.
Mój tort ma wygląd - rzekłabym - zawadiacki. Ale był do zjedzenia.



Pomysł na ozdobienie mi wpadł w ostatniej chwili. Wszak jestem dubeltową dwudziestopięciolatką!
Przez te słodycze nijak z mą wagą.

wtorek, 21 grudnia 2010

Łapki kuchenne

Z okazji Świąt uszyłam do kuchni nowe łapki kuchenne wg przepisu pani Lise Bergene.
Przyznać muszę, iż bardzo podoba mi się Jej podejście do szycia patchworków. Całkowicie odmienne od szkoły, którą ja sama do tej pory stosowałam.
Lekkość tematu, brak skrupulatnego wyliczania milimetrów, swobodne pikowania, od ręki wycinane kształty aplikacji - to wszystko to dla mnie "linijkowej" nowość.

Łapki powstały z odciętego dołu spódnicy i resztek jakie pierwsze złapałam w garść sięgając po omacku do pudła z materiałami, czas ich wykonania od skrojenia po zawieszenie w kuchni to godzina.



Jak widać, dżins jest specjalnie wystrzępiony (wyprany w woreczku w pralce), serduszka też takie były, tylko ja za daleko od brzegu wykonałam szwy i za bardzo odstawały, więc przycięłam je na około 3 mm i przy następnym praniu one również zyskają taki fajny postrzępiony brzeg.
Uchwyty to po prostu wycięty szew spódnicy, bez podwijania.
Tak właśnie ma być. Lekko, bez specjalnej dbałości.
Zbyt wiele czasu poświęcamy czasem duperelom, a swoją funkcję łapki dzięki podwójnej ocieplinie spełniają znakomicie.

No i jeszcze jeden aspekt: swego czasu wyszyłam łapki wzorem celtyckim i one wiszą reprezentacyjnie na haczyku, bo rodzina nie śmie ich używać.


Posługiwali się innymi, już tak nabitymi od tłuszczu, że żadne pranie nie pomagało. Teraz mogą korzystać z nowych bez strachu. A mnie ubyło z zapasów szmat.

czwartek, 7 października 2010

Szara Nonszalancja

Kolejny twór w którym wykorzystałam kołowrotek i nici od Gackowej.

"Nonszalancja" bo udziergana lekko, bez liczenia, bez przejmowania się i na drutach 6, co pozwoliło na szybkość i leciutką a puszystą dzianinę.
Szara nitka zawiera wełnę i inne dodatki, jest tak cienka, że musiałabym oszaleć, aby na drutach 2 coś z niej zrobić. Na wyciągnięcie maszyny dziewiarskiej nawet nie ma szans teraz.
Wobec tego poprzewijałam szpulkę na trzy motki i zrobiłam 3 ply. Powstała znów bardzo odpowiednia nitka na chustę.

Inspirację znalazłam u xHaftix.


Nabrałam 3 oczka na druty nr 6 i dziergałam francuzem do końca kłębka, z tym, że dodawałam oczka zawsze z prawej strony i po dwóch oczkach. Uzyskałam 125/63 cm.
Waży to-to 9 deko.


Potem oceniłam, że kolorowego melanżu szarej z moherową nicią




(też od Agaty) niestety na dużą bordiurę nie wystarczy i dlatego miast koronki poleciałam szydełkiem i obdziergałam całość.


Został kłębuś za mały na pełny przelot dokoła chusty, zrobiłam więc kwiatka, który jest broszką.






Aby go wykonać nabrałam na druty pończosznicze 9 oczek i podzieliłam na trzy druty, w każdym okrążeniu na każdym drucie dodawałam 2 oczka.
Z pierwszego prawego zrobić dwa i z ostatniego zrobić dwa. Powtarzać, aż zadowoli nas średnica.


Kiedy mój trójkąt osiągnął pożądaną wielkość robiłam ok 15 rzędów prosto. Ta wysokość zależy od średnicy, trzeba sobie mierzyć, czy już mamy środek.
Na zdjęciu drutem zaznaczyłam moment robienia prosto.


Potem oczka z drutów nabrałam igłą.


Do środka włożyłam ocieplinę (dawać mało, bo potem będziemy ją przeszywać) i ściągnęłam nitkę.


Należy opleść te oczka ze dwa razy, aby nam się nie rozleciało przy ściąganiu. Nitkę schowałam w środku.



Z tyłu jest trójkąt.
Ale jeśli chcemy zrobić bratka to można tą stronę użyć jako przednią.




Nawlekłam szarą nić na igłę i niedbałymi ściegami poprzeszywałam od środka tworząc środek kwiecia.


Został jeszcze kawalątek nici, więc znów byle jak zrobiłam liście i przyszyłam do spodu.


Potem należy doszyć elegancką porządną zapinkę (można urwać z zdezelowanej broszki lub spinki do włosów, można dodziergać troczki do zawiązywania).
U mnie roboczo jest agrafka, więc nie pokażę, by nie mnożyć tej nonszalancji :)


Górny brzeg chusty jest wyjątkowo rozciągliwy, więc ten model doskonale nadaje się do stworzenia bolerka przy pomocy broszki.


Ładnie i bez ciągnięcia układa się na ramionach, można ruszać ramionami. Poza tym brzeg jest tak plastyczny, że można go wywijać.
Spinamy brzegi chustki i tyle.


Już wypróbowałam.

Kwiatka sama wymyśliłam.
Jeśli cokolwiek jest moją inspiracją zawsze podaję autora lub linka do zdjęcia. Być może w sieci jest taki model, więc proszę o nieobrażanie się na mnie gdybym niechcący powieliła czyjś pomysł.


PS do Agaty: Wiśniową nitkę również uprzędłam w 2 ply i podarowałam Mamie. Z wielką radością dzierga na szydełku bluzkę. Kolor jej bardzo odpowiada. DZIĘKUJĘ!

niedziela, 5 kwietnia 2009

Jak zrobić, aby się nie narobić - serweta

Walą te Święta jedne za drugimi. Ledwo "Dzingielbelsy" przebrzmiały, potem zarzucono nas walentynkami i tup tup przyszło lato.
Wczorajsza temperatura 24 stopni nie pozwala cieszyć się zdrowiem, człowiek potrzebuje kilku dni do aklimatyzacji. Nagły wyskok z kozaków w klapki poskutkował przeziębieniem. Oczy łzawią, gardło drapie, brak sił na skomplikowane robótki.

Panie dawno już wydziergały, wyszyły, ufrywolitkowały ubranka dla jaj. Pięknią się już króliki i kuraki, toczą się jaja po stołach malowane, wyklejane, dekupażowane, z piórkiem w dziurce i bez.
Inne pracowite panie już mają obrusy wyszyte i serwetki na sztywno wykrochmalone. Szydełkami dawno porobiły koszyczki, które pocukrzone stoją na serwantkach.
Mnie znów o Świętach trzeba przypomnieć osobnym pismem. Jakoś zawsze mi one nie na rekę.

W sklepach jak to u nas, baranki cudne z Chin, palmy z Chin, koszyczki z Chin, obrusy nieplamiące.
No właśnie obrusy.

Swego czasu zostałam obdarowana taki właśnie sztucznidłem z poliestru, mało tego z krzywym wzorem. I tak leżała ta szmata na półce do wczoraj. Po dwóch dniach kopania w zasobach szafy wyjęłam, nadałam kształt kwadratu, podłożyłam i zrobiłam z tego świąteczną serwetę.
Poszłam na łatwiznę, ale zadanie swoje spełni. Wykorzystałam termofolię i resztki szmatek w kolorach wiosennych. Serweta nadaje się do prania, nic się nie odkleja. Ładnie wysuszyła się i można ją prasować.

Zaczynamy od wybrania kolorów, ładnie wyglądałaby w jednobarwnej tonacji, ale u mnie taka kolorystyka wprowadzi radość i wykorzystałam resztki, które chowam jak chomik do pudełka.


Na termofolii od strony papieru rysujemy sobie kształt jajka - od ręki, swobodnie. Wszak różnią się wielkością i kształtem. Nie musi to być idealna linia, chodzi o zarys.


Jeśli użyjecie resztek, to musicie wyciąć z grubsza każde jajo i nakleić je przy pomocy średnio nagrzanego żelazka na lewą stronę materiału


Teraz wycinamy jajko, dokładnie i starannie, nie przejmując się za bardzo - wszak to zabawa.
Po wycięciu prasujemy jeszcze raz szybko, aby motywy dokładnie przykleiły się do termofolii.


Teraz wymyślamy sobie jak mają być te motywy umieszczone. Ja na kwadracie wyobraziłam sobie motyw koła.
Nie korzystam tu ze szpilek do mocowania wycinanek. One posłużyły mi do wyznaczenia środka serwety i mniej więcej podobnego układu na każdej ćwiartce.


Podzieliłam proporcjonalnie jaja kolorami i nakleiłam na materiał, zdejmując przedtem ochronną warstwę z wyciętego motywu przytrzymując mocno nagrzanym żelazkiem kilka chwil.




Po naklejeniu wszystkiego prasujemy serwetę z drugiej strony. Na materiale naturalnym lepiej się trzyma, a tu chodzi o to, aby dokładnie rozpuścić folię.


Gotowa serweta na Święta wygląda tak:


na zdjęciu jest zaraz po zrobieniu, potem trafiła do prania, przeszła kontakt z wodą w doskonałym stanie i prasowanie. Wszystkie pisanki zostały na swoim miejscu. Będzie leżeć na obrusie podczas świątecznego śniadania.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...