Walą te Święta jedne za drugimi. Ledwo "Dzingielbelsy" przebrzmiały, potem zarzucono nas walentynkami i tup tup przyszło lato.
Wczorajsza temperatura 24 stopni nie pozwala cieszyć się zdrowiem, człowiek potrzebuje kilku dni do aklimatyzacji. Nagły wyskok z kozaków w klapki poskutkował przeziębieniem. Oczy łzawią, gardło drapie, brak sił na skomplikowane robótki.
Panie dawno już wydziergały, wyszyły, ufrywolitkowały ubranka dla jaj. Pięknią się już króliki i kuraki, toczą się jaja po stołach malowane, wyklejane, dekupażowane, z piórkiem w dziurce i bez.
Inne pracowite panie już mają obrusy wyszyte i serwetki na sztywno wykrochmalone. Szydełkami dawno porobiły koszyczki, które pocukrzone stoją na serwantkach.
Mnie znów o Świętach trzeba przypomnieć osobnym pismem. Jakoś zawsze mi one nie na rekę.
W sklepach jak to u nas, baranki cudne z Chin, palmy z Chin, koszyczki z Chin, obrusy nieplamiące.
No właśnie obrusy.
Swego czasu zostałam obdarowana taki właśnie sztucznidłem z poliestru, mało tego z krzywym wzorem. I tak leżała ta szmata na półce do wczoraj. Po dwóch dniach kopania w zasobach szafy wyjęłam, nadałam kształt kwadratu, podłożyłam i zrobiłam z tego świąteczną serwetę.
Poszłam na łatwiznę, ale zadanie swoje spełni. Wykorzystałam termofolię i resztki szmatek w kolorach wiosennych. Serweta nadaje się do prania, nic się nie odkleja. Ładnie wysuszyła się i można ją prasować.
Zaczynamy od wybrania kolorów, ładnie wyglądałaby w jednobarwnej tonacji, ale u mnie taka kolorystyka wprowadzi radość i wykorzystałam resztki, które chowam jak chomik do pudełka.

Na termofolii od strony papieru rysujemy sobie kształt jajka - od ręki, swobodnie. Wszak różnią się wielkością i kształtem. Nie musi to być idealna linia, chodzi o zarys.

Jeśli użyjecie resztek, to musicie wyciąć z grubsza każde jajo i nakleić je przy pomocy średnio nagrzanego żelazka na lewą stronę materiału

Teraz wycinamy jajko, dokładnie i starannie, nie przejmując się za bardzo - wszak to zabawa.
Po wycięciu prasujemy jeszcze raz szybko, aby motywy dokładnie przykleiły się do termofolii.

Teraz wymyślamy sobie jak mają być te motywy umieszczone. Ja na kwadracie wyobraziłam sobie motyw koła.
Nie korzystam tu ze szpilek do mocowania wycinanek. One posłużyły mi do wyznaczenia środka serwety i mniej więcej podobnego układu na każdej ćwiartce.

Podzieliłam proporcjonalnie jaja kolorami i nakleiłam na materiał, zdejmując przedtem ochronną warstwę z wyciętego motywu przytrzymując mocno nagrzanym żelazkiem kilka chwil.

Po naklejeniu wszystkiego prasujemy serwetę z drugiej strony. Na materiale naturalnym lepiej się trzyma, a tu chodzi o to, aby dokładnie rozpuścić folię.

Gotowa serweta na Święta wygląda tak:

na zdjęciu jest zaraz po zrobieniu, potem trafiła do prania, przeszła kontakt z wodą w doskonałym stanie i prasowanie. Wszystkie pisanki zostały na swoim miejscu. Będzie leżeć na obrusie podczas świątecznego śniadania.