Śniadanie wielkanocne z obiadem i kolacją przygotowaliśmy na 12 osób, niestety brat się pochorował, a Mama moja nie dała rady, coraz bardziej cierpi na bóle nóg. Dostali więc koszyczek z prowiantem.
Moja ulubiona Kociubińska też wpadła - ta to zawsze znajdzie porę na wizyty!
Ale dzięki niej w czwartek po południu moc przyszła i zdążyłam posprzątać mimo drętwiejących rąk i migreny.
Było tradycyjnie:
Pisanki, które nie zafarbowały się w cebuli w ostatniej chwili okleił Mąż termofolią :), trochę nadrapał wzorków, lecz nim aparat złapałam te farbowane-udane zostały wychwycone :)
Rzeżucha posiana i kurczaczek na straży:
Obrus wytargałam ludowy, na zieloną nutę:
Dzieciaczki dopilnowały, by porządek był w każdym kącie:
Niestety, mamy ciastożernego kota Behemota i to z jego powodu takie zabezpieczenia.
Jeszcze żeby zeżarł z boczku, ale on ze środka zaczyna!
Drugi kot Bruno przezornie zaadaptował na drzemkę mój czasowo zwolniony robótkowy koszyczek i w nosie miał sprzątanie, uczty i gwary. Ten to lubi spokój.
Rolady z bitą śmietaną (3 sztuki) miały bezpieczeństwo w lodówce. Także kiełbaska z koszyczka zaraz po pokropieniu w kościele trafiła tam, bo Behemot już nieraz zdemolował i zbezcześcił zawartość, dzieląc się z innymi jednakże zwierzętami.
Zawartość koszyczka została równo i sprawiedliwie pokrojona.
Ciężarówki jeszcze nie zajmowały dużo miejsca, a obie wyglądały kwitnąco!
Trza będzie niedługo dwa krzesła dokupić, a może i przebić ścianę do pracowni.
A zaraz po nich poleciało do mnie takie cacko z dziurką! Zaraz powieszę w oknie ino żyłkę znajdę!
Ta niespodzianka to od Asi Appolinar!
Zajączek także przyniósł paczkę z materiałami, są tam dinozaury!!!!!
Ta przesyłka to od mojej Włóczkowej Wróżki!
Pogoda tylko była do kitu, ostatnio ogrzewanie na noc włączaliśmy.
W Lany Poniedziałek nawet nie zobaczyłam jednego dziecka z psikawką, chyba przez fejsbuka się lały wodą.
U mnie został jeden Ptyś i polewał co się dało :) za namową Piastunki oczywiście :)))
To były miłe Święta.
Dziękuję za piękne kartki i życzenia, za pamięć i dobre słowo!
:))) Aniu,od samego czytania o tych pysznosciach-przybylo mi pewnie ze 2 kg :))))
OdpowiedzUsuń..rudy kot piekny...przypomina mi kota ,ktorego juz nie ma :)
Tinki - jeszcze miał być sernik na zimno lub pascha. Alem poległa tylko z braku miejsca. Rudy jest cudny, ale to ten Behemot jest uwielbiany :)
UsuńWidać, że cudnie było u Was :)
OdpowiedzUsuńNo i już wiem czemu Behemot to Behemot ;)
Dziękuję za pamięć i kartkę świąteczną :))))
Agnieszko - kartki wysłałam w środę, szkoda, że doleciały PO. Na drugi raz wyślę szybciej :))))
UsuńWiększość moich też doleci pewnie dopiero po świętach.
UsuńMiło było dostać od Ciebie kartkę :)
ależ opowieść cudna!
OdpowiedzUsuńAnulka, utulam Ciebie, Ciężarówki i Facetów Domowych (łącznie z Behemotem :D)
i dziękuję przepięknie za karteczkę - dzisiaj doleciała i osłodziła powrót z pracy... dzięki niej przestawiłam się bezboleśnie na domowe tory, zapominając o "robocie"...
buziaki, paaaa
Kaśku - no zarazy miały na Święta dojść.... trudno, okres wielkanocny trwa i trwa :)))))
UsuńMail przecudny!!!!!!
Ale ci zazdraszczam, u mnie Święta to ślub i wesele 5 godz jazdy od domu. Nocowanie w hotelach i u brata.niby świetnie, ale mało świątecznie.
OdpowiedzUsuńO matko Basiu..... mnie by się nie chciało....
UsuńAle miło i smacznie :) marzenie :D
OdpowiedzUsuńAniu - jak to mówią: W kupie raźniej!!!!
UsuńAniu u Ciebie Święta to zupełnie jak i u mnie w tym roku: radośnie, rodzinnie, ciepło, gwarno. Ściskam ciepło Ciebie i Ciężarówki i resztę inwentarza żywego.
OdpowiedzUsuńAploszku - Ciężarówki wyściskane!!!
UsuńPiękne święta, ale że sernik zaaresztowałaś no, no .....
OdpowiedzUsuńObrus cudny, a czy widziałaś jakie ludowe jajka dziewczyny na blogach decoupagowały, pasowałyby do Twojego obrusu.
Krysiu - temat mojego ulubieńca Behemota to rzeka. Czas i o nim posta strzelić, bo drugiego takiego nie ma! Zakratowane ciasta to pikuś!
UsuńObrus uratowany od wyrzucenia ze strychu wraz z innymi cudami, które już pokazałam. Mam takie dwa, na 20 osób, oba ludowe :)
Za dekupaż nie biorę się, o nie! Wolę podziwiać u innych!
Przypomniałaś mi święta z dzieciństwa, gdy na Wielkanoc cała rodzina ze strony taty zjeżdżała się u dziadków. Do świątecznego śniadania siadało nawet 17 osób :). Tak było co roku dopóki żyła babcia, a nie ma jej wśród nas już ponad 30 lat...
OdpowiedzUsuńTeraz święta obchodzę skromnie ale też bardzo przyjemnie :).
Bruno w koszyku wygląda cudnie!
Uściski :).
Frasiu - moje wielkanocne i bożonarodzeniowe spotkania w dzieciństwie były skromne. Bez Babć i Dziadków. Teraz odreagowuję!
UsuńOlá Ana!
OdpowiedzUsuńComo vai?
Minha filha Juliana está bem perto do teu país, chegou hoje em AMSTERDAM. Vi no Google que nao é muito distante.
Um beijo Necca
NECC querida!
UsuńÉ muito perto :))))) na Europa :))))))
É cerca de 12-14 horas de condução só!
Had a lovely time travelling through your blog! Great photos everywhere.
OdpowiedzUsuńFox : )