Ta tunika poległa, gdy wyprałam ją omyłkowo w pralce. Zaplątała się i skurczyła.
Miała zostać spruta, lecz potraktowałam ją octem.
Przed całą procedurą miała długości 53 cm, na szerokość ino przez łeb wchodziła:
I znów mieszanka octu z wodą 1:2, tunika zmoczona, włożona do gara, podpaliłam gaz i podgrzewałam przez 35 minut do gorąca, ale nie gotowałam.
Jak ostygła na tyle, że mogłam w dłonie chwycić ponaciągałam wzdłuż i wszerz.
Kiedy jeszcze trochę ostygła, w wodzie o takiej samej temperaturze wypłukałam ocet.
Obciekło, trochę wydusiłam ręcznie, można wytupać w ręczniku i heja na Maańkę!
Nie użyłam szpilek, Maańka dała radę.
Po wyschnięciu tunika wzdłuż i wszerz ma rozmiar 36, w który to wchodzę obecnie na styk.
Wzdłuż i wszerz powiększyła się dzianina o 10 cm.
Ta tunika to 100% wełny z merynosa.
W nagrodę za powodzenie, z kłębka, który miał służyć przy przeróbce filcaka zrobię chustę do kompletu. Zaczęłam już dłubać.
Sukcesem zakończyło się też odefilcowanie swetra, który z 10 lat prałam wyłącznie w pralce i chociaż ciepły ogromnie był jak dla mnie zbyt zbity.
Teraz trwa dekorowanie, pokażę jak skończę, bo przeszedł recykling bardziej złożony.
..widze,ze recykling tak samo wciaga ,jak robienie skarpetek lub przedzenie :)))
OdpowiedzUsuńTinki - i to na razie koniec z odfilcowywaniem, bo reszta w porządku :)
UsuńI tym oto sposobem dorobisz się kilku "nowych" ciuchów :)).
OdpowiedzUsuńFrasiu - dokładnie! Będzie jak nowe!
UsuńHa, uczysz mnie kobito bardzo pożytecznego recyklingu. No, to dziękuję Ci bardzo :) Powiedz tylko, gdzie u Ciebie mogę znaleźć takie wynalazki Twoje jak motowidło, czy tamborek - te rurowe cuda :)
OdpowiedzUsuńJuż znalazłam, gapa jestem !
OdpowiedzUsuńEwa - w każdym blogu z blogspota, jeśli nawet nie ma szukanego hasła w tagach, na górze po lewej stronie jest wyszukiwarka. Bardzo fajny gadżet.
UsuńNoooooo ? nie wiedziałam - znaczy dzień edukacji narodowej, dzięki :)
UsuńNo to i ja się zabiorę za pewien biały sweter, który był nieco za duży. Wyprałam go w pralce i zrobił się bardzo za mały. Nic nie tracę z tym octem, a może zyskam sweterek wiosenno-letni. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOwieczko - kto nie ryzykuje ten ma problem z głowy - wywala :)
UsuńAle warto poćwiczyć, bo kiedyś można uratować ukochany łaszek.
A ja wyrzuciłam tai piękny sweter, o matko, nie pomyślałam , że ocet może pomóc, na drugi(oby nie) raz będę pamiętać!!!!!!
OdpowiedzUsuńPS.
Śliczny kolor ma
Twoja tunika
Jolajko - zawsze można potraktować takiego straceńca jak filc, który w arkuszu całkiem nieźle kosztuje :). torebkę można uszyć....
UsuńŚwietny sposób,dotychczas słyszałam tylko o wodzie po gotowanej fasoli
OdpowiedzUsuńMarleno - ja fasolę raz przerabiałam i zdecydowanie nie pomogła.
Usuńja też nie znałam takiej metody.... dzięki Ci może sie kiedys przyda, bo starośc nadchodzi hi hi i coraz więcej gaf sie strzela....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Leptirku - całe życie podobno się człowiek uczy, chociaż ja leniwa jestem i mnie tylko szybkie efekty zadowalają. Jakby to miało trzy dni trwać to by mi się nie chciało!
UsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńNowy ciuch zawsze się przyda, tym bardziej, że kolor ma dokładnie z nadchodzącego sezonu.
A ja właśnie pojęłam tajnik porządnego zeszywania dzianiny na bluzce świeżo udzierganej z Delight. Rękawy właśnie dosychają, jutro się wszyją.
Agatko - no udało się, chociaż szydełkowego dziubania to mogłam się obawiać. Sweter też nieźle zyskał na urodzie, ale może podczas Wielkanocy znajdę czas by go skończyć.
UsuńPozdrowienia przylecialam zostawić - dziś z Grażka 1500 obgadalyśmy Ciebie dokumentnie!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego i... już mnie nie ma... O, jeszcze calusek - cmok, cmok, cmok!
Eluś.... wszelki duch!!!! No pacz pani, aleś mnie zaskoczyła!!!! Cieszę się ogromnie! mam nadzieję, że ploty sympatyczne bo mi się nie czkało :))))
OdpowiedzUsuńOj, ja se to zapamiętam. Jak coś, to wykorzystam Twój patent.
OdpowiedzUsuńAnia jaki piękny wystrój bloga zrobiłaś. Kłosy zielone się kiwają.
Aniu - próbuj, zawsze można pociąć.
UsuńNie znałam tego octowego myku, zachowuję go w pamięci na wypadek...a tuniczki szkodaby było
OdpowiedzUsuńPozdrawiam już świątecznie :-)
Janolo - dzięki za życzenia!
UsuńO dzięki Ci, Dobra Kobieto! Może uda mi się jedna taką rzecz odratować, do użytku przywrócić...
OdpowiedzUsuńPróbuj Króliczyco, a nuż!
UsuńNo to żebyś nie zaczęła specjalnie filcować i gotować sweterków, bo ta praca Cię wciąga, jak widzę ;-)
OdpowiedzUsuńSylwko - nie mam nic więcej, faktycznie wciąga :)
OdpowiedzUsuń