Mimo pięknego kolorku ostatnio farbowanej polskiej owcy górskiej:
Mimo wspaniałego odkrycia w Ikei i popakowania czesanek i wełenek w takie pyszne woreczki:
Mimo pracowitego poskładania każdego kawałka szmatki w odpowiedni format:
Nie idzie tak jak sobie umyśliłam robota.
Cierpliwie wywalając kolejne zwierza z pudeł spędziłam na klęczkach 3 dni i myślałam, że lada chwila kończę.:
Sama sobie gospodarowałam, nie łkałam i nie prosiłam o wsparcie. Do dziś.
Wczoraj umyśliłam sobie sprowadzić na pokoje skrzynię ze skarbami ze strychu.
W stanie obłąkanym była.
Ale pomyślałam, że odkleję starą okleinę, całość zeszlifuję, rzucę kolorek i będzie gdzie chociaż chwilowo schować ocieplinę, stertę wkładów do poduszek dla Domu Dziecka, na to pryzma do prasowania i jak drzwiczkami huknę da się żyć!
Umyłam:
Oderwałam paskudną warstwę sklejki z tyłu:
Przez mokrą ścierkę prasując usunęłam folię.
I załkałam, bowiem nie potrafię zmyć niczym tego kleju. Cała skrzynia lepi się. Szlifować też próbowałam - klej się kulkuje i łączy z pyłem nie schodząc z powierzchni.
W łzach mnie mąż pociesza, ale nie pomaga.
Już nawet byłam skłonna odstąpić od pomalowania tego na ludowo, folia ponownie nie wchodzi w rachubę, ta skrzynia jest bardzo zniszczona i rogi ma poobijane, nie wyjdzie.
Spędziłam pól dnia w necie szukając kleju, który użyty na ten stary pozwoli okleić lnem.
Co chwila dostrzegam problem nie do przeskoczenia i ryczę.
Już sama nad sobą się użalam.
Poza oczywistym problemem mieszczenia się w budżecie to jeszcze nigdzie takiej skrzyni nie ma.
Może sprawę pustej ściany by załatwiły ze dwie komódki sosnowe z Ikei z szufladami, ale to nie ten program.
Przyzwoitsza komoda nie wchodzi teraz w rachubę.
Pan mąż już ma dość, obiecał, że zrobi na wymiar taką z paździerza. Może to i dwa lata potrwać.
Żałość i bałagan pozostają.
Drzwiami pcha się Teściówka zza małymi spodniami, zza małą marynarką, z pchaniem mnie do spraw bytowo-rodzinnych. Mam dość wymyślania mi przez nią zajęć dodatkowych.
Zaczynam być zła, wściekła, zaczynają fruwać manele w domu, bo ja utknęłam przez jedną durną skrzynię.
Wczoraj, aby przyłożyć łeb do poduszki na drzemkę musiałam wszystko pieczołowicie ułożone na kanapie zwalić na podłogę. Potem oczywiście ułożyć na nowo.
A przed chwilą słodki głos mnie pyta, czy już załatwiłam kurs synusiowi!!!!!!!!!!!!!!!!
Kiedy?! Ja się pytam szanowna słodka. Kiedy?!
Mamusia nie jest zorientowana co i jak, kiedy i po co. Specjalnie, bo plotkara.
Nie wie, że ja z bardzo ważnego powodu jestem w domu. Mało kto wie, tylko najbliżsi.
I ten stan rzeczy może jeszcze potrwać. I nie jest to nawał obowiązków domowych.
Uff, jaka jestem wściekła!
Gdzie się podział ten mój optymizm!!!!!!!!!!!!!
Chyba się walnę na drzemkę, bo mimo adrenaliny ciśnienie 80/45 i wytargam potem sprzęt audio z jednego kąta w drugi.
Poprzez piękne woreczki przełażąc oczywiście i psa, który na złość - im ja bardziej wybuchowa - tym on coraz mnie bliżej.
Nadmiar energii każe mi iść na wojnę jakąś.
A powinnam dziubać golfiki.
Ale się wylało, hoho. Aniu skąd ja to znam, nadmiar codziennych przedmiotów, nadmiar rzeczy do zrobienia, nadmiar potrzebujących wkoło, nadmiar powierzchni do życia i w związku z tym nadmiar do porządkowania........
OdpowiedzUsuńA stary klej trzeba zedrzeć na grubo papierem, lubo szkłem lub druciakiem jakim ostrym, inaczej się podobno nie da, dopiero potem coraz cieniej. Tak twierdzi mój osobisty spec od przywracania życia rzeczom starym.
Aniu, dasz radę, więcej asertywności na co dzień i będzie dobrze. :-)))))))
Dobrej energii dużo zasyłam.
Krysiu, żeby to-to było warte to ja bym darła pazurami, ale to rozpadający się grat, ino miał do powiedzmy lata wytrzymać bez ładowania energii, czasu i pieniędzy.
OdpowiedzUsuńJak ja mam w nią wywalić mnóstwo pieniędzy to lepiej to odłożyć i móc potem sobie kupić taką komodę co zostanie na wieki.
Darłam to żyletką, druciakiem, cifem, benzyną, denaturatem, zmywaczem do paznokci, solą....nie rusza! Maże się dalej. Za chwilę wszystkie kłaki kotów się przylepią.
OdpowiedzUsuńA na ciepło, suszarką? Lub może przykleić coś na ciepło by lepiej złapało?
OdpowiedzUsuńTaśmą malarską próbowałam, ta przyklejała się dodatkowo :)
OdpowiedzUsuńPozostaje okleić to cudo jakoś, nie mam pomysłu, czy papier, czy szmata.
WD40
OdpowiedzUsuńTo na rdzę i wszystko, czego się nie da niczym innym ruszyć....
O matko Aniu to jakiś armagedon u Ciebie :[ No cóż może jak już się wściekniesz na maksa to będzie lepiej. Szkoda, że w ogóle odrywałaś, skoro do lata to mogłaś pomalować na to co było. No ale po wszystkim. Nie znam się na tym :( niestety.
OdpowiedzUsuńJa chyba bym popytała znajomych czy nie mają czegoś zbędnego może się znajdzie i będzie mniej zachodu.
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że uda Ci się rozwiązać problem. Ściskam mocno i trzymaj się :*
wiesz, że też myślałam o jakiejś choć małej szafce na materiały, bo mam w pudłach niestety wszystkie szmatki i przybory. U nas w piwnicy stoi akurat szafka ale nie wiem czyja. Chętnie bym ją przytargała i przemalowała :)
OdpowiedzUsuńSprawa chyba opanowana :)
OdpowiedzUsuńJutro kupi się wikol, na to len, brzegi wykonczę listewkami lub pasmanterią!
Zobaczymy co wyjdzie!
Ania przeczytałam to na głos fachowcowi, czyli inż. technologii drewna ze specjalizacja meblarstwo, w osobie mojego zięcia. Doradza albo baardzo ciężką harówkę , czyli zmywanie nitro, albo zainwestowanie w nową folię i oklejenie komody. Innego wyjścia nie ma, bo klej z folii to istna zaraza lub przekleństwo. Trzymaj się dzielnie.
OdpowiedzUsuńciesze się,że światełko w tunelu widzisz, wierzę że ci się uda !!!!
OdpowiedzUsuńAniurozello
OdpowiedzUsuńNitro nie mam, najwyżej jutro kupię. Wprzód wypróbuję czy wikol da radę materiał na to złapać.
Ktoś wspominał o nitro, dorzucę jeszcze aceton (niedrogi, butelka pół litra kosztuje parę złotych, dostepny w marketach budowlanych),z większością klejów radzi sobie bardzo dobrze - czy z tym sobie poradzi, musisz spróbować. Ostrzegam - śmierdzi!
OdpowiedzUsuńAniu, pomysłu żadnego nie mam. Tak tylko przyszłam sobie cichutko poczytać i wesprzeć Cię w poczynaniach Twoich...
OdpowiedzUsuńTo jak nitrem to masz potraktować, to może popróbuj na lnie walnąć jakiś obrazeczek metodą Penelopy?
OdpowiedzUsuńCoś czuje po kościach, że zrobisz z tego podobna perełkę co i kanapa i posłuży Ci to dłużej niż do lata ;)
Jesteś super fachura i tego się trzymajmy!
Pozdrawiam,
Susan
Imienniczko,
OdpowiedzUsuńuszka do gory, to tylko szafka, nawet jesli uparta i oklejona. Wiem, ze czasami takie glupstwo potrafi dobic, ale chyba nie warto tracic zdrowia? Trzymam kciuki, zeby problem jakos sie udalo rozwiazac, w miare nie-skomplikowany-energo-finansowo-sposob. NB.
mialam podobny problem, chociaz na troche mniejsza skale, z klejem; "ruszylo" go uzycie syntetycznej terpentyny. Powinna byc w Polsce, ale nie wiem jak sie nazywa; w kazdym razie jest przezroczysta, smierdzaca nieziemsko i tania na dokladke. Rozpuszcza (prawie) wszystko. Dostepna w sklepach/marketach budowlanych. Moze to by pomoglo - jako juz ostateczny srodek (ten smrod...)?
Ucalowania,
Anna
Uuuulalal!! Ładnie żarło i zdechło jednym słowem?
OdpowiedzUsuńWikol i płótno będzie ok. Polecam WIKOLIT - dużo tańszy od wikolu z kiosku czy papierniczego. Do kupienia w marketach budowlanych na przykład. W różnych pojemnościach.
WD 40 też było w użyciu.
OdpowiedzUsuńCzyli pozostaje aceton, nitro...
Jutro będzie wikol lub wikolit i zszywki do takera.
Dziewczyny kochane, dziękuję Wam za tyle odzewu, rad i wsparcia. Łzy obeschły. Nie ma sensu łkać. Zawsze jak nie wyjdzie można taką samą zrobić z płyt meblowych (ino bez sensu) lub spakować majdan z powrotem w kartony.
Ale światło w tunelu jest! Mam nadzieję, że wyjdzie.
Nawet jak coś krzywo to trudno.
Nie będę buczeć, układam dalej, już nawet miejsce na owerloka mam!
Dasz radę,ja wierzę w Ciebie
OdpowiedzUsuńa ta zieleń to Ci wiosenna wyszła, że aż nie pasuje do grudnia ;)
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za jutrzejsze zmagania ze skrzynią; daj znać, jak poszło!
Ani, mój mąż radzi spróbować czyścić terpentyną balsamiczną. Bez problemu usuwa resztki po różnego rodzaju taśmach klejących i naklejkach, również tych używanych w przemyśle.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o aceton, to jeśli zmywacz nic nie pomógł, to i on nie na wiele się zda.
Aś Appolinar - załamkę przeszłam, ale już się dźwigam, dzięki!
OdpowiedzUsuńAgata - rukolę z marketu obok postawiłam - identyko!
Fanturia - dzięki, zapodałam mężowi- pokiwał głową zapisał i chyba to mu się najbardziej spodobało.
Czyli nitro i terpentyna balsamiczna, zapisałam!
Aneczko, zrób sobie dekupaż na tej skrzyni, oklej ją papierem (można na wikol), naklej wzorki albo coś namaluj i lakieruj kilka razy. Będzie ładnie i dużo kasy nie zmarnujesz. To gdyby wersja z płótnem nie wypaliła.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się i nie daj się zwariować!
Anuś, jakby w tym pokoju był porządek i zamykane szafy to bym dekupaża strzeliła, ale tam się tyle dzieje, że nie wiem gdzie oczy posiać :)
OdpowiedzUsuńTak to jest jak się pokój po dzieciach dziedziczy z częściowym stałym umeblowaniem i brakiem aspiracji na nowe wyposażenie zupełnie innej jednostki.
Mającej jeszcze tam i pokój zabaw zrobić i sypialnię dla gościa.
Ale dekupaż papierowy biorę pod uwagę, jakiś bardzo dyskretny, dzięki!
O Mamo ale się wylało..... Dobrze że się podnosisz Anuś. Spróbuj z tą terpentyną: żywicę na 100% usuwa jak złoty sen. Z ciuchów też.
OdpowiedzUsuńAno wylało.... przelało się i ścier brakuje :)))))
OdpowiedzUsuńTerpentyna ta balsamiczna, ok!Musi coś się trafić.
Jeszcze posmaruję na noc kawałek margaryną, a nuż.....
Oszszsz!
OdpowiedzUsuńWidzę, że sytuacja bliska opanowania, więc się cieszę bardzo:)
Łez na bieżąco ocierać nie mogłam, bo u mię ciągle beznecie!
Ale wkurw$*&a Kankanka bardzo mi się podoba:)))
Przytulam wirtualnie. Chociaż tyle mogę...
OdpowiedzUsuńA próbowałaś ten klej potraktować chemicznie? Rozpuszczalnikiem lub przynajmniej zmywaczem do paznokci? Odkryłam,że zwykły zmywacz do paznokci jest świetnym zmywaczem do różnych klejów- tyle tylko,że dużo go wychodzi.Na obtłuczone narożniki może Twój zdolny mąż zrobić z cienkiej blachy ochraniacze a la okucia.I wtedy możesz okleić skrzynię folią samoprzylepną w kolorze innych mebli, lub tapetą, którą potem potraktujesz lakierem bezbarwnym.
OdpowiedzUsuńCałuski, :)))
Anabell kochana - cały skład chemiczny był użyty. Teraz pozostało nitro i terpentyna balsamiczna.
OdpowiedzUsuńWiele w nią nie będę inwestować, chodzi mi o krótki czas używania bez wstrząsu i odrazy :)
Dorotko - %^&#^%# Kankanka robi takie rzeczy, że zapiera dech w piersi wielkiego siłacza. Lepiej nie prowokować, bo ja grupa 0 i myślistwo tudzież rozbój i morderstwo wpisane mam w geny :))))))
OdpowiedzUsuńAeljot - Aguś, o to-to właśnie mi pomogło, już się prawie uspokoiłam.
OdpowiedzUsuńOdłożyłam skrzynię do popołudnia i zakupów kolejnych chemii, teraz sobie posegreguję inne inszości i okno umyję, to reszta energii ujdzie w sposób prawidłowy.
Mnie jak bombę w Koblencji trzeba rozbroić. Wybuch i cisza na długo.
jak zobaczyłam to zielone to najpierw myślałam że, jakaś sałata albo co innego na ogrodzie jakieś szkodniki pogryzły (tytuł tak sugerował)- a to wełenka w Twoim kolorze :D
OdpowiedzUsuńz tego co wyczytałam dalej to jakiś spisek przedmiotów martwych i ludzi na głowę Ci się zwalił - ale po komentarzach widać hart ducha więc trzymaj się cieplutko - serdeczności :))
a szafeczka jak ma do wiosny wytrzymać to może nie ma się co tak stresować i szarpać tylko faktycznie przypacnąć coś - może niech dzieciaki coś wyrysują na materiale lub brystolu i do wiosny będą dumne że, ozdobiły mebel :))
Karinko- niech ona sobie nawet taka okropna stoi, byleby nie łapała sierści na się! :)))
OdpowiedzUsuńA pisząc wiosna mam na myśli etap remontu tego pokoju, który m.in ma się wedrzeć za ścianę połaci dachowej, bowiem wg mojego budowniczego jest tam ukryta komnata, która wiele zmieści :). Wtedy bez żalu komoda wyleci na zbitą klapę :)
Aniu - pieczeń na obiad przypaliłam tak mnie Twoja opowieść wciągnęła :)) - będzie miała reszta rodziny niezły ubaw :))
OdpowiedzUsuńco do sierści to masz rację będzie się łapać więc trzeba zabezpieczyć i tu wiem że, poradzisz sobie doskonale - kanapie też zadałaś szyku więc co to dla Ciebie taka komoda :))
Kochana, pogoń intruzów, co się szarogęszą, odpocznij chwilkę, zregeneruj się i na pewno znajdziesz sposób na komodę - na pewno efekt końcowy wart jest tych starań ;-)
OdpowiedzUsuńAniu, trzymam kciuki, coby się wszystko poukładało! Teściowe tak mają, chyba, z natury... Za to kicię masz pięknego/-ą?/ i cudną zieloną wełenkę! :) Fluidki ślę dobre :)
OdpowiedzUsuńJa się nie znam na takich rzeczach, ale przytulić i buziaka w czoło zawsze mogę dać. Więc daję :*
OdpowiedzUsuńGłowa do góry!!!Na pewno nie jest tak źle :)A post zaczął się tak optymistycznie zielono ;)
OdpowiedzUsuńMalaalu - niedługo będzie cacy!
OdpowiedzUsuńEmade - dzięki!
Poohatko - ja teściówce bardzo chętnie, ino niech ona pozwoli do końca kurz zetrzeć i pot z czoła, a sama widzi ten rozgardiasz, więc chyba złośliwie.
Sylwka - a masz rację, pohukałam sobie, poryczałam i nowa jestem!
E-wełenko - skupię siły i dam radę!
Kankanko, nie wiem, czy jeszcze walczysz, ale ja klej usuwam toluenem. Klej z metek z ceną z lakierowanych okładek książek, klej z etykiet z butelek i słoików. Schodzi jak złoto, a to są te wrednie lepiące kleje. Zdaje mi się,że widziałam toluen w Carrefourze, więc w sklepie z farbami też powinien być. I lepiej się tym nie inhalować i pracować w rękawiczkach, bo ponoć rakotwórcze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
m.
Mialkotku - dzięki kochana za podpowiedź, ale sprawa komody już inaczej rozwiązana, niedługo napiszę!
OdpowiedzUsuń