Kankanki tak normalnie to nijak zaprosić.
Rankiem polazła (w gościnie będąc) na podwórko - z fajką wtedy w zębach.
Rozejrzała się, popaliła, peta zgasiła i porządnie zaniosła do kontenera.
A tam! Łypnęło coś w worku futrzastego!
Ani się zastanawiając pomacała lekutko najpierw, bo sprawdzała czy to-to zwierzę jeszcze ma w sobie czy tylko futrem daje po oczach. Wyglądało na dalszy ciąg bez sensacji.
Poleciała do Gospodyni z informacją.
Ta w śmiech i rzekła, że to wczorajsza decyzja Ślązaczek i niniejszym w kontenerze znajduje się runo wrzosówki z chorzowskiego zoo.
Wywalone bo cośtam, cośtam.
- A to ja sobie wezmę!
No i Kankanka nie bacząc na okna, ludzi, jak ten lump zanurkowała i wyłowiła całe runo. Otrzepała, wpakowała w torbę, do dom przywiozła i wyprała.
Kolory śliczne, a i włos inny niż wrzosówka Owcy Rogatej, więcej puchu mająca.
Może z merynosem jakimś wymieszana, albo styl życia spowodował, że dość mało było w niej ostrego włosia okrywowego.
I była Kankanka w kolejnej gościnie, właśnie u Owieczki.
Tam całą bandę nakarmiwszy serami, napoiwszy sokami z bzu uszczęśliwiła Rogata Kankankę workiem marzanny!!!!!
Na czym by tu poeksperymentować????
Na cudzie z kontenera!
Całość wrzuciłam do gara. Zasypałam marzanną i pozwoliłam wełnie popyrkać do godziny. Utrwaliłam octem. Runo było całe i miejscami uciśnięte, a poza tym nie prałam tego pod farbowanie i gdzieniegdzie trochę lanoliny zostało.
Tak cudnej etoli można by mi pozazdrościć i bym ją już w tej postaci zostawiła, gdyby nie fakt, żem teraz niska i gruba, a taki nadmiar szczęścia na ramionach to tylko na wybiegu lub na stojaku w galerii :)
Rozmemłałam runo i to co uskubałam palcami uprzędłam na kołowrotku. Skubana wełenka miała rozmaitą grubość i cudne bąble potworzyłam. A że kolor cokolwiek odważny do mej cery to zgasiłam tę jesień drugą nitką.
To też singiel - wełna owcza w trzech kolorach: białawy, brąz naturalny i właśnie część podfarbowana w marzannie. Ów cud pochodzi z kolei z piwnicy sieradzkiego domu, gdzie moja kuzynka złożyła w ofierze swetry zrobione z ręcznie przędzionej wełny przez Jej Babcię.
Wełna pochodziła z lat 60.
Tu widać fakturę i prawie identyczny kolor.
Wyszło mi tego podwójnej nitki 416 metrów.
Na drutach nr 6 zrobiłam kamizelę od góry. Bez guzików, ale można ją sobie spinać broszami rozmaitymi.
Jest na mnie "za tyłek".
Tu brosza ufilcowana przez Gaję z alpaki. Tą cudną broszkę dostałam do dekoracji czapkoszala ze spaniela, ale i do kamizelki jesiennej bardzo pasuje.
Uwielbiam te kwiaty.
Noszę po domu i wygrzewam plecy. Katar mnie dopadł nieziemski i ciepło na grzbiecie od owiec rozchodzi się bardzo szybko.
Dla własnej wygody chyba doszyję jakiś jeden guzik "u szczytu" jednak.
Coby nie mówić to lekkie podgryzanie czuć. Mnie ono nie przeszkadza. Łaszek jest do noszenia na coś pod spodem, ale na pewno mniej gryzie niż owca górska. Schnie błyskawicznie.
Tym samym jest to odzew na Jesienne Wyzwanie u Prząśniczki.
Chętne miały zrobić coś w barwach tej pory roku.
Bardzo lubię te kolory, mimo że nie każdy odcień do mnie pasuje, ale jesień jest najpiękniejsza.
Ostatnio kupiłam farbę do włosów i pomyślałam przy tym, a może i łeb sobie umarzannować? :))))
I na koniec jeszcze próbki z farbowania marzanną:
Od lewej - alpaka farbowana w kłębku, stąd te niuanse. Potem mieszanka z kamizelki - pozostało tylko tyle resztki gotowej wełenki, oraz singiel z owczej wełny z piwnicy.
Wszystko utrwalane octem, czasy rozmaite i ilości również.
Super :-)
OdpowiedzUsuńŚwietna kamizelka Ci wyszła :-) Genialnie wyglądają te nierówności w wełnie.
Cudny kolor.
Pozdrawiam serdecznie.
Kasiu - kolor cudny tylko do mojej gęby pasuje tylko we wrzesniu, kiedy jestem opalona. Potem blada twarz jest jeszcze bielsza :)
UsuńCo nie ma nic do lubienia koloru - lubię go i już :)
O jaka piękna kamizela - taka buklata (buklowata??) wyszła przez te bąble, no super:) I bardzo pięknie sie ufilcowana brosza wpasowała, zwłaszcza podoba mi się, jak ja tak po boku wpięłaś:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam mocno i buziolki ślę:)
deZealko - bouclowata i bulwowata, bo oszczędzałam swoje zabytkowe czesaki z XXIX w. na kołtunach by mi wszystkie igiełki poleciały, z lenistwa ta nitka. Wcześniej na wrzecionie wychodziła cienizna, ale uznałam, że z takiej mieszanki tylko gruba kamizelka.
UsuńSuper! Kamizela jest świetna - bardzo mi się podoba. Farbowanie wyszło Ci rewelacyjnie - cudny kolor! I pomysleć, że takie cuda w śląskich hasiokach można znaleźć ;))). Musisz koniecznie znowu przyjechać - może znowu coś znajdziesz ;))).
OdpowiedzUsuńFrasiu - do dziś rżę sama z siebie ;)))), ale taki skarb przepuścić? Nigdy!
UsuńNo rewelacja, jak na wełnę z hasioka :-) podziwiam zdolności dziewiarskie :-)
OdpowiedzUsuńEsterko - recykling :))))
UsuńPiękna kamizelka Ci wyszła:-)))
OdpowiedzUsuńAniu, mam wrażenie, że ty wcale nie sypiasz,tylko ciągle coś robisz...
Niesamowita kobieta jesteś,niesamowita....
Marylko - nie, no właśnie dzisiaj głos straciłam i śpię cały dzień, bo mnie gorączka trzepie, a kocisko grzbiet wygrzewa :)) to już mam tyły
UsuńNo, rewelacja. Fajny kolor. Lubie marzannę i takie przaśne wełenki. Pozdrawiam. I tak jak wyżej Maryla myślę, że wcale nie sypiasz, albo masz jakieś tajemne sposoby na wydłużenie doby. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOwieczko - tak mnie ta marzanna podeszłą, taka jestem w niej zakochana, wczoraj obrus prawie biały oglądałam :))),
UsuńI najważniejsze, że nie muszę mieć ałunu, tylko ocet działa, inaczej by tak szybko nie wyszło.
Dobrze, że nie widać mojej opadniętej szczęki. Normalnie gdyby moja głowa mogła zakręcić sie wokół szyji, to latała by teraz ze zdziwienia. Wczoraj piekne skarpetki, a dzisiaj wełna jedna wyprana, zaraz zafarbowana i pod koniec wpisu juz usztrykowana obłędna kamizela. Śliczna jest ta brosza. Jednak najbardziej zauroczyły mnie kolory i splot uprzędzionej nitki .
OdpowiedzUsuńAniurozello kochana, ale ta wrzosówka rok mi poleżała w domu nabierając mocy :)))
UsuńAkurat Brunek już przekraczał swoje mosty i nie mogłam mu po ślepiach kurzyć alpaką, to tą wrzosówkę w końcu pofarbowałam.
Ja chyba najbardziej lubię takie nitki z czymś, gładkie można kupić, pofarbować, a te z fakturą swoistą to mam niepowtarzalne.
tak naprawdę to mnie się to runo jako całość spodobało najbardziej, zostawiłam kawałek, może wkomponuję w jakiś filcowy projekt?
Oj taki nieregularny splot nitki bardzo ciekawie chwyta barwnik , stąd tak pięknie się prezentuje. Takie runo rzucone na filcowaną torebkę może być naprawdę efektowne.
UsuńPikne po cholerze!
OdpowiedzUsuńI kolory, i brocha.
Jak bum cyk cyk - zapuszczę moją sznaucurkę i podeślę Ci psie runo, no korci mię:)
No i witam w klubie zapchlonych - znaczy zaplutych:)
OdpowiedzUsuńOj Doruś zdycham ci ja przepisowo, już mi głos wetło, termometr w użyciu, polegiwam na dwóch boczkach na zmianę.
UsuńA Ciebie choroba znów zaatakowała?????
Sznaucerka cacany kolorek ma :)))
Ano znów!
UsuńZnaczy jak nawet Ty widzisz, że znów - znaczy, że znów!:*
O ja cie! Tam w środku, w tym zwoju coś uszatego, kudłatego i trójgranisto-rudego śpi!!!! Mam nadzieję że w rozpędzie Tego nie uprzędłaś?
OdpowiedzUsuńAniu - Duduś przetestował gniazdko. Był calkiem zadowolony, a ja w tym czasie mu w klatce porządki zrobiłam. Tak milej czekać, a nie na łysej podłodze z Behetem w tle ;)))
UsuńUff. Uspokoiłam się :)
UsuńJesteś niesamowicie wszechstronna,z niczego coś pięknego zrobiłaś.
OdpowiedzUsuńIvoncjo - jeszcze nie wiem czy to aby do użytku ;)))). Na razie mi w tym strasznie gorąco.
UsuńIwonko - miało być.
UsuńNie mam pojęcia, czym jest marzanna, a tym bardziej wrzosówka, ale i tak uważam, że masz złote ręce, kobieto! :)
OdpowiedzUsuńIvoncjo - marzanna a właściwie jej korzeń to roślina barwierska, a wrzosówka to prymitywna rasa owiec doskonała na kożuchy. Nie do zdarcia.
UsuńO, i teraz już wiem. :)
UsuńCzłowiek uczy się przez całe życie (choć i tak podobno głupi umiera...:))
Dziękuję. :*
Kamizelka superaśna. I kolor i fason.Okrutnie zdolna z Ciebie istota.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Anabell - trochę za długa na mnie, ale na długą spódnicę jakoś wygląda.
Usuńkolorek wełenki przecudnej urody, "naplecnik" ;) prezentuje się świetnie . Normalnie zazdroszczę umiejętności produkcji takich pięknych wełenek.
OdpowiedzUsuńŻe tez tutaj nie ma możliwości edycji komentarzy wrrr...
Marzenko - grzeje, kolor się trzyma w granicach delikatnych rudości, więc jest szansa, że nie przybije mnie ten odcień.
UsuńCudna to dla mnie i połowy nie rozumiem ;) ale widać, ze miło Cię zaprosić bo wielki i do tego piękny potem z tego pożytek :)
OdpowiedzUsuńAgnieszko - jakby Twoi goście z kubła wyciągali rozmaitości to może byś łeb odwracała :)))))
UsuńEeee tam. Raczej bym pomyślała, że jestem sierota i beztalencie skoro sama tego nie wykorzystałam ;)
UsuńCoś mnie wielce urzekło w tej kamizelce, kojarzy mi się ze wsią, drewnianym starym domem, ceglaną podłogą w kuchni, zimową zawieruchą, "napalonym" piecem i ciepłym światłem wewnątrz domu. A po domu krząta się jakaś Ktosia w długiej kiecce z tą właśnie kamizelką na grzbiecie...
OdpowiedzUsuńJustynko - i tak ma być!!!! To tak będzie u mnie na wsi zimą :)))))
Usuńorginalna..ciepla...super..bardzo ladnie wyszla kolorystycznie...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńAniu Persjanko - i szybka robota bo gruba nitka i druty 6. Takie ekspresy to ja lubię :))))
UsuńCudne wdzianko i na pewno ciepłe :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nikt u mnie w okolicy nie wywala takich cudeniek...
Pilar - a bo nie sprawdzasz :)))
Usuńsuper ta wrzosówka się ufarbowała. etolka cudna ale sweterek ładniejszy.
OdpowiedzUsuńmuszę kiedyś wypróbować to naturalne farbowanie...
Asia - ja jak ją tylko w kuble zobaczyłam to wiedziałam, że się nada na moje udziergi :))))
UsuńNo cudo!! Też muszę sobie coś takiego udziergać ( z gotowca oczywiście), bo i mnie katar żyć nie daje i zimno telepie :-/
OdpowiedzUsuńAta - wygrzało, ale już jest przerobione :). Mnie zapalenie oskrzeli dopadło, choroba nowego roku szkolnego :)))
UsuńToż to prawdziwa "Ballada o art-yarnie i cudnym z niego wytworze". Bardzo pięknie jesienna jest ta kamizela, i w kolorze, i w fakturze. Sama bym się przeleciała po śmietnikach, ale chyba trzeba wiedzieć, po których latać:)
OdpowiedzUsuńFinextro - jak dopadnę taki hasiok z wełną w środku zaraz dam Ci znać :).
UsuńTakie polowania bywają fascynujące :))))
Aniu, u Ciebie od razu cała, gotowa historia. Od runa do kamizeli :) Zmachałam się od samego czytania!
OdpowiedzUsuńAle kolory i nici wyszły Ci super.
Ściskam serdecznie :)
Basiu Fanaberio - zachwyca mnie ta kolorystyka. Nie moje kolory ale kocham jesień i trochę szkoda mi, że przydusiłam bardziej beżowawą nitką wełnianą, ale dzięki temu teraz jak się odpowiednio umaluję to mogę w tym chodzić. Bardzo naturalne kolory. To musi pasować ;)
UsuńNici piękne! Kamizela cud nad cudy, ale kolor nie mój zdecydowanie.
OdpowiedzUsuńOglądałam różne efekty barwienia naturalnego i wszystko piękne, ale nie dla mnie.
Dla pań zim chemia fabryczna pozostaje niestety wyłącznie. W rdzach, kolorach ziemi i bladych zieleniach zimy jako zombie wyglądają.
Chyba tylko indygo zimom pasuje.
Ale Agatko jest cała gama różów chłodnych, trzeba utrafić. Zimom faktycznie gleba nie bardzo i kompostownik :))))
UsuńCudna kamizelka, kolor super i bąbelki też:) Jesteś niesamowita:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
marlenko - dziękuję!
UsuńTo jeszcze spróbuj jaki czerwony wyjdzie z jagód dzikiego bzu czarnego plus ałun i sól. Bez jeszcze pewnie jest na krzakach.
OdpowiedzUsuńA błekitny dla Gackowej to się to się z liści urzetu i sody robi; ale pewnie wiesz a ja tu mądralę udaje. Niedawno odkryłam, że w książce o ziołach farbowanie też trochę opisali. W niej to kolor z marzanny jest pt. pomidorowy a z bzu ma purpura wyjść. Ja to tylko bawełnianą szmatkę na eko-wstążeczki do kartek w łupinach cebuli farbowałam, wyszłu bardziej żółte niż rude.
A tak w ogóle to jesteś obrzydliwie zdolna i pracowita i dołujesz ludzi.
Mimo wszystko pozdrawiam, Dorota
Dorotko - przede mną wiekopomna chwila zakupu ałunu, niech ni tylko zarobię na niego. Mnie farbowanie w grzybach kusi :) a sezon przede mną.
UsuńDzięki!
A do Świdnicy jadę i jadę i dojechać nie mogę!
Ja zadzwonić miałam ale jak Ci głos odebrało to pomyślałam, że na migi trudno przez telefon gadać. No i na służbę musiałam jechać i mnie nie było parę dni. Ale już jestem i czekam.
UsuńD.
Jak widzisz, na razie to ja mało przyjazna jestem z tymi mikrobami :))), ale jak się podleczę to zadzwonię i się umówimy :)))
UsuńJakie ładne są te bąbelki, zgrubienia!
OdpowiedzUsuń