Sobotę i niedzielę moje wszystkie dziatki postanowiły spędzić na kolejnej zabawie na świeżym powietrzu.
Popakowały namioty, żarcie, ciepłe ciuchy, napoje oraz sprzęt grający i wspólnie z resztą towarzystwa pojechały do niedalekiego Trestna.
Zabawy owe są tematyczne.
Była już GarnierParty, DresParty i inne których nazwy nie pomnę.
Ta ostatnia to HavajanParty.
Co oznacza, że młodzież ma dostosować ciuch na okoliczność.
Stąd moje poszukiwanie koszuli hawajskiej dla Cycowatego.
Miało pojechać z nimi też trochę dzieci całkiem niepozornych rozmiarów, więc uzgodniłam, że jeśli rodzice uznają o konieczności zabrania malców to w domu jest miejsce dla powiedzmy czwórki i na sygnał przyjadę po najmniejszych.
- Mamusiu, droga jest bardzo prosta, za kościółkiem w lewo, a potem w lewo i w prawo i właściwie cały czas w prawo, jest taka dróżka, drzewo, koło drzewa, jedź cały czas drogą, ona jest wyraźna - nadawała córcia.
Ple, ple, ple. Ja już w opisie po pierwszym zakręcie się zgubiłam.
A dziecko jeszcze mostek wymieniło jakiś.
- Są wyboje?
- A są, ale wszyscy tamtędy jakoś przejeżdżają!
- To może pod kościółkiem się spotkamy?
- Chodź, zobaczysz jak się bawimy!
Na dany sygnał koło 21 wyruszyłam z misją.
Dojechałam do kościoła, skręciłam w lewo, przejechałam drogą przez wał i zadzwoniłam po dalsze instrukcje.
- Widzisz drogę?
- Widzę.
- To teraz jeszcze w lewo, a potem w prawo. Tak jak droga prowadzi.
Ciemno. Droga prowadzi i prowadzi.
- Gdzie dalej?
- Na drodze jesteś? To dalej drogą!
To se jadę. Pies w samochodzie już poczuł przyrodę dziką więc łka i chce na zewnątrz.
Naraz droga zamieniła się w łąkę jakąś.
Niewiele widać. Stanęłam, wylazłam, popatrzyłam, odcedziłam psa. Cisza. Ani dźwięku imprezy, ani światełka. Tylko gwiazdy nade mną.
Kiedy oswoiłam wzrok w ciemnościach naraz zobaczyłam, że jestem na dość grząskim terenie, a dokoła....WODA!
Woda, szuwary, zarośla. Ani zakręcić ani jechać tyłem. Masakra.
Kolejny telefon.
- Nie wiem gdzie jestem! Dokoła woda! A nie jest to brzeg tylko jakaś odnoga, zakole, czort wie!
- Jesuu, matka wycofuj się! Idzie ktoś po ciebie! Pod kościół!
To ja tam jeszcze pomacałam nogą te chlupiące dokoła metry, uznałam, że wykręcę jeszcze cudem i wytargam Grafitka ze szlamu.
Udało się. Znów znalazłam się pod kościołem.
Po kilkunastu minutach w girlandzie i cud koszuli w kwiaty dotarł zięciu i razem zaczęliśmy tą samą trasę.
Naraz kazał skręcić z drogi.
- No ale rozkaz był cały czas drogą!
- No tak, ale teraz droga jest bita! Jedziemy tym duktem! I teraz po prawej, bliziutko, bo się zakopiemy, bliziutko, bo sobie urwiemy cuś, pomalutku bo wyboje.....
O rany. Niedawno gruchotało pod autem, na krajowej drodze. A ja go tu w szuwary wpycham.
Droga okazała się drożyną leśno-polną. Jechałam na długich, na jedynce prawie stale, wytężając krótkowzroczny wzrok przed siebie.
- A może by tak przeciwmgielne włączyć, lepiej widać!
- Ty chyba żartujesz, skąd ja mam ci teraz przeciwmgielne odnaleźć, ty się ciesz, że długie umiem włączyć!
Mokrutka przejechałam Grafitkiem przez pola i lasek, potem brzegiem ścierniska i hurra!
Dotarłam.
Grafitek został na polu bo co się będę pchać w kolejne zarośla i na piechotę jeszcze kawałek powędrowaliśmy.
Tam, zabawa i swawola, wygibasy hawajskie i nie tylko. Namiot spożywczy i koce wokół ogniska.
Przysiadłam na jednym z pledów.
Z łupnięciem tyłka tyłem do mnie zwalił się jakiś młodzian. Wyciąga papierosa, zapala i wciąga dym z lubością. Naraz słyszy szept do ucha:
- Nie pal przy mamusi bo się wkurzy! I nie pij tyle soków, bo ci zaszkodzi i wstyd będzie!
Odwraca się i ....
- O BOŻE, MAMO - CO TUTAJ ROBISZ????????
- Psa ci przywiozłam, żebyś go wyprowadził!
Wyraz twarzy syńcia BEZCENNY!
Niedoinformowany był, że matka zjedzie na imprezę.
Po chwili już dwoje dzieciąt spakowanych, ja i pies ruszyło do auta. Tu już tylko trzeba było macać nogą teren by kostek nie poskręcać. Ale ja mam latarkę przy kluczykach od auta więc widziałam.
Nie chcąc mnie puszczać samej tą samą drogą postanowiło mi towarzyszyć dwóch młodzianów.
Do ulubionego kościółka.
Ruszamy.
Znów wolno i spokojnie. Panowie kierują. Naraz jeden z nich zauważa, że minęliśmy wjazd w zarośla, więc jazda tyłem, szukanie i cel osiągnięty.
Nagle przed samochodem wyskoczył dzik. Wybiegł tak sobie jakby u siebie był i przecwałował na drugą stronę. Był o jakieś cztery metry od samochodu.
Słyszę z tyłu:
- Mogą inne wyskoczyć, jedźmy pomalutku!
No pewnie, ze pomalutku, cholercia jasna, na tych wybojach, dzieci z tyłu, pies chce dalej na dwór, mi gorąco, na zewnątrz komary szaleją, wyboje, chlupotanie, jęki rozciąganego auta, nasłuchiwanie czy coś odpada, obserwacja poziomu oleju, a te dziki sobie łażą! Jak po swoim!
Słyszę dodatkowo, że panowie latarek zapomnieli!
- To jak wy wrócicie!
- Damy radę!
- A jak was dzik zaatakuje? Może wam spraj na komary chociaż dam! Gazem go po oczach!
Nie chcieli. Uznali, że dzik szybciej nawieje niż oni.
Dojechałam pod kościół, wysadziłam panów i heja do miasta. Do świateł, do asfaltu!
Po 23 byłam pod domem, ściągnęłam męża do wnoszenia dzieci, bo pospały się w fotelikach z wrażenia.
No i tyle. Nie mogłam spać z emocji do późna. W końcu lektura mi pomogła.
A południe niedzielne nagrodziło mój stres zdobyczą z targowiska.
W piątek mój mąż z przyjacielem resetowali się na działce. Potem przenieśli imprezę do domu, gdzie mimo namawiania nie uległam i sobie podczas ich regeneracji dysków alpaki kawał sprzędłam.
W sobotę resetowała się młodzież.
Dzisiaj rano obejrzałam swoje auto. Wygląda z zewnątrz jak po wyścigu terenówek. Ubłocone, zaczepione gałęzie, wyszurane boki. A w środku piaskownica z wysuszonego błota, które naniósł Bajtek!
To ja się idę teraz opalać na działkę. Lato cudne! Posprzątam jak będzie chłodniej! Dziś ma lać, to może deszczyk pomoże trochę. Teraz czas na reset dla mnie!
Mówi się o szkole przetrwania, miałaś tylko drogę przetrwania... przeżyłaś;-)
OdpowiedzUsuńJak ja lubię takie przygody :) Fajnie się je potem wspomina :P
OdpowiedzUsuńhttp://anek73.blox.pl
Nie, to zdecydowanie nie dla mnie, ciemność, wał i brak możliwości zawrócenia, o matko już mam atak paniki i motyle w żołądku od czytania.
OdpowiedzUsuńŚwietnie się Twoje dzieciaki potrafią bawić.
Ja bym od razu kazała przy kościółku stać przewodnikowi :)
OdpowiedzUsuńa najlepiej jakby te dzieci mi tam przynieśli :)
ale wtedy nie miałabyś okazji obejrzeć syńcia w nietypowej sytuacji
odważna z Ciebie kobitka, ale dzieci masz superowe
Nooo, za takie przygody to ja dziękuję bardzo :). Jazda w ciemnościach po bezdrożach to zdecydowanie nie na moje nerwy i oczy. Dobrze, że wszystko się szczęśliwie zakończyło :). Odpoczynek na działce należy Ci się jak najbardziej i oby ten zapowiadany na dzisiaj deszcz spadł jak najpóźniej :). A jeśli popada solidnie to i autko Ci się umyje ;)).
OdpowiedzUsuńKocham takie atrakcje! Oczywiście już po ;-D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie uwieńczyłaś miny potomka! Pękłam ze śmiechu :-DDD
Resetuj się Aniu! Zasłużyłaś jak mało kto :-)
Aha! Samochodu nie myj - taki po camel trophy wzbudza szacun ;-)
OdpowiedzUsuńAniu, podziwiam. Będzie co opowiadać przez lata :) Odpoczywaj i łap promyki, może do mnie mniej doleci :)
OdpowiedzUsuńTy to zawsze masz wesoło :)
OdpowiedzUsuńDzik jest dziki
OdpowiedzUsuńDzik jest zły
Dzik ma bardzo ostre kły....
Na dzika to Kretusia jak znalazł.
Jak tam reset?
Czytałam jak powieść sensacyjną. Całe szczęście, że zakończenie było szczęśliwe.
OdpowiedzUsuńUdanego resetu!
Pozdrawiam:)
Basiu - zawsze przeżywam takie opresje, nie wiem jakim cudem chociaż zawsze się denerwuję.
OdpowiedzUsuńAnek - tego dzika nie zapomnę i tej mojej rozpaczy wśród wody! Nie da się.
Opowieść jak z horroru ,ja bym chyba ( albo i na pewno ) panikowała jak nie wiem ;)
OdpowiedzUsuńA imprezy z przebraniami super sprawa :)
Aniurozello - młodzież mamy fajną, nie nudzą się. Ja słyszę o takich co tylko nawalić się potrafią to nie chce mi się wierzyć.
OdpowiedzUsuńJa w chwilach grozy działam. Poczułam, że jak stanę na tej łące to mnie bagno wciągnie, a wtedy adrenalina każe mi robić takie rzeczy, których normalnie nie jestem w stanie. Mowa o zawróceniu forda prawie w miejscu.
Irenko - taka była wersja pierwotna, ale w ostatniej chwili zaprosili na ogląd :) Dzięki!
Frasiu - na działce niedługo byłam z lekturą i drutami oraz eremefemklasikiem na uszach, bo
OdpowiedzUsuńa) stęskniony sąsiad chciał sobie pogadać o spanielach,
b) inni umiłowani sąsiedzi kosili,
c) zbierało się na deszcz.
Więc reset przede mną.
Ata - i tak go w szoku zostawiłam :) do końca oglądał się nerwowo przy każdym łyku soku! Czy mu jaśniematka zza krzaciorów palcem nie pogrozi!
Ata - właśnie burza go myje. Mogłoby z boku pozacinać jeszcze, bo te opony na ulicy mej zjawiskowo wyglądają.
OdpowiedzUsuńEmade - no i jak, szybko zaszło, nie?
OdpowiedzUsuńDla mnie za krótko!
Aeljot - to samo twierdzę, że u mnie zawsze coś, a przecież można by już poważniej żyć.
Agatko - reset niedokończony, za szybko burza przyszla, ale za to sobie poprasuję to przynajmniej zejdą stosy z ócz mych.
OdpowiedzUsuńSabinko - moje prawie całe życie tak wygląda. Co odcinek to jazda.
Elu - sensacja za sensacją, część mój mózg wyrzuca, część pamiętam. Za dużo.
Przebieranki to faktycznie fajne zajęcie, wtedy liczy się pomysł a nie metka. okoliczne lumpeksy i mamine bluzki "nie do wyrzucenia" przeżywają renesans.
Czasem trezba pomagać, np kiedyś dziergałam myckę na głowę na bodaj KlerParty czy jakoś tam.
Dla mnie idealnie - jest czym oddychać :)
OdpowiedzUsuńhahhahahaha ot kierowiec z ciebie, nie ma to jak niespodzianki hahahahahhahahahahah
OdpowiedzUsuńDobra jesteś, ja za żadne skarby nie ruszyłabym tyłka samochodem wieczorem w nieznany teren.Miałaś fart, że samochodu nie utopiłaś, bo taki wyciągnięty z wody byłby już na straty.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
i to są Aneczka właśnie te chwile, dla których warto żyć! Musi się dziać i to szalenie, wtedy jest pięknie!
OdpowiedzUsuńReset jednak mało ambitny sobie wybrałaś, pewnie i dlatego konieczność była go przerwać!
Chłopięciowi swemu rzeknij, że fankę ma, dozgonną!
No, dzik to jest coś!
Serdeczności
najsampierw: Cycowaty (!!!!!!!!!!!)
OdpowiedzUsuń:)))))) kto mu toto wymyslił, się zakrztusiłam procentami, bo się resetuję i mi wilno
A potem: mina Cycowatego:)))
tu się o mało co nie zachłysnęłam, KM się spytał, co mi jest i czy umieram czy się śmieję:)))
"Nie pal przy mamusi bo się wkurzy! I nie pij tyle soków, bo ci zaszkodzi i wstyd będzie!" - boskie, padłam ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńA takie resety są konieczne, dla spokoju ducha i normalności ciała. :-)
Jadziu - zawracanie nie było jak to się ćwiczy "na 3" ale na 8 czy 10, po pół metra cof i jazda do przodu - aby się nie skaturlać w błotko :) Wspomagania to ja nie mam, więc ręcyma go właściwie przeniosłam.
OdpowiedzUsuńAnabell - szkoda by było faktycznie więc się starałam. Mus był więc pojechałam, znam te tereny, ale nie byłam już kilka lat i co roku inne są krajobrazy.
Ulcia - dla mnie takie resety najprzyjemniejsze. Cisza i odludzie. A że nie dane mi było to ja sobie poczekam :)
Monia - Mamusia mu tak dała. Cycowaty to od Cyca. Raz - najmłodszy i najdłużej przy cycku, dwa - tak nieraz się zachowuje jak Cycu Kiepskiego.
Ty nie czytaj głupot jak winko pijesz, bo faktycznie zakrztusisz się!!!!
Sylwka - reset musi być. Każdy wybiera inny. Każdy ma do tego prawo.
A mamusia? Cóż, ona zawsze gdzieś musi swoje kłapać ;))) hy hy, dobrze, że tak na co dzień nie utrudnia. Niech się Cycu boi!
Buziaki za cudną relację!
OdpowiedzUsuńFantastyczna relacja :))
OdpowiedzUsuńUśmiałam się do łez, pozdrawiam serdecznie :))
Tkaitko - i mnie się teraz gęba śmieje, że przeżyłam!
OdpowiedzUsuńBetty - dziękuję, śmiech to zdrowie!
No jak nie czytać!!!! relaksa potrzebowałam, winko dostałam, Kankankę otworzyłam....zyć nie umierać:))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u Ciebie Monia normalnie się żyje!
OdpowiedzUsuńno pewnie, że normalnie:)))
OdpowiedzUsuńzdaje się, ze poważne rozważania zaczynam n/t studiów..KM tylko spytał czy będę wyjeżdzać i czy na pewno (i uśmiech mu się na facyjacie pojawił)
padalec jeden , no!!!