Po wysłaniu mojej maszyny do naprawy strasznie mi jej brakowało.
Zawsze tak jest, że gdy czegoś akurat brak- jest potrzebne. Jest czas, mąż delegowany, pogoda nie działkowa. A ona w naprawie.
Przebyła kurację poza Wrocławiem i bardzo dziękuję Dorotce oraz Jej Mężowi za pomoc. Gdyby nie Wy to pewnie jeszcze by chorzała.
Fachman dużo nie wziął, ale ręce mi opadły kiedy zobaczyłam w jaki sposób naprawił. Ech!
Jeszcze mi przekazał, że leciwa i nie ma sensu w nią inwestować.
Szyje. Szerokość zygzaka nieduża, szybkość została zachowana.
Po magiku poprawiłam jeszcze elektrykę, bo w czasie transportu kurz przytkał stojan a majster nie raczył zajrzeć.
Wygruziłam więc zapasy brudu sprzed 15 lat i prąd dochodzi.
Ale nie zaczyna już szycia prosto od radosnego skoku w bok! I to najważniejsze.
Wysłużyła się u mnie, żal biduli bo kiedyś była wspaniała. Ale jest tak niepospolitym modelem, że ciężko dopasować stopkę, pikówkę sama przygięłam. Dziś kuszą maszyny komputerowe, haftujące i parzące kawę.
Niedługo zacznę przegląd nowszych modeli. Trzeba przygotować się na kolejną konieczność a sentymenty odłożyć na półkę. I nie będę cmokać z zachwytu nad maszynami za 50 zł na targowisku - stojące wprost na ziemi w kurzu - nawet nad zielonymi Singerami :)))), bo chociaż zbieram też zabytki techniki to jednak potrzebne jest narzędzie sprawne i niezawodne.
Ale z tej radości że znów jest ucałowałam ją w blat!
Bardzo mi potrzebna jesteś i nie szalej maleńka, nie szalej!
Was jeszcze poproszę o trzymanie kciuków w środę o 14 30.
Boję się wizyty lekarskiej i diagnozy. W końcu do szycia dwojga trzeba, nie?
Dziś laptopa odwiozłam do szpitala. Też na niego czekam z uczuciem :)))))
We wtorek mam nadzieję zarejestruję moją limuzynę. OC i skarbówka już za mną. Jeszcze imienia nie nadałam i nie opiłam. Póki co nie mogę wyczuć czy to ON czy ONA.
Działkowo może się wyrobię w terminie. Zaczyna już jakoś wyglądać i wschodzić. Prezes obiecał mi nową i w innym miejscu furtkę. Dróżki z płyt powstają wolno.
Koniecznie muszę posadzić lawendę. Jak już polazłam do ogrodniczego - to wykupili. Jak była - to ja bez portfela. Taka karma.
PS dopisek z wtorku:
Urząd Miejski we Wrocławiu ma moje ukłony! Całość sprawy załatwiłam w 30 minut od wejścia. Szybko, miło, sprawnie.
Noooo! To się teraz będzie działo!! Jak taka wyposzczona do maszyny zasiądziesz, to nie nadążymy oglądać!
OdpowiedzUsuńKciuki zapewnione! Będę trzymać!
A tym, ze lawenda Ci sprzed nosa ucieka nie martw sie , tylko... zbieraj skorupki jajek :-D
One lubią ziemię wapienną ;-)
trzymam kciuki za wszystkie sprawy małe i duże, ważne i niej ważne ;) i zaglądam z każdym nowym postem mimo że nie zostawiam komentarzy. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńA sprzątają?
OdpowiedzUsuńI gotują??
Te komputerowe???
Bo zmywarkę mam:)))
Ata - zbieram i sukcesywnie w kompoście dociera to wapno :)Lawendę upoluję, nie ma siły!
OdpowiedzUsuńKpkacha - dzięki! trzeba czasem czasu i uśmiechu oraz cierpliwości by się pomieścić w czasie ze wszystkim.
Dorotko - na pewno jest taka! Co to by była za maszyna bez wbudowanego odkurzacza i gotowacza jaj na twardo (na te skorupki co to do ogródka....)
no to dzialaj na maszynie ile wlezie i pokazuj:))
OdpowiedzUsuńzdrowka zycze i buziaki sle
Lubię czytać Twoje pisanie. Szyjcie Ty i maszyna. A maszyna jakiej płci, że tak zapytam? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDominiko - jutro już ją zapędzę do roboty - taką mam nadzieję!
OdpowiedzUsuńAsiu - ta akurat to Ona - łagodna, wytrwała, silna, nie poddająca się - prawdziwa Baba, chociaż Singer. :)))
imię nadać konieczność! Nie wiem, jak można jeździć autem bez imienia. To nie jest ważne,że ludzie w czoło się pukają i dziwnie patrzą... Moja Panienka, wie, że jest najważniejsza na świat. Małż jeździ Delfinkiem.
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę w nadmiarze. Jego nigdy dość!
Za pannę maszynnę cieszę się wespół.
No, ja do tych nowoczesnych maszyn to dodałabym jeszcze umiejętność prasowania i układania na półkach ;))).
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Twoja maszyna już zdrowa i oby działała jak najdłużej :). Nawet jak już kupisz sobie nową cud-maszynę, druga sprawna, na zapas też się przyda :).
Powodzenia w załatwianiu urzędowych spraw (strasznie tego nie lubię robić). Jutro kciuki będę trzymała bardzo mocno - o 14.30 powinnam być już w domu, więc nie będą mi zbytnio potrzebne :). Dużo, dużo zdrowia życzę!
Ania - ale te skorupy to im bezpośrednio pod korzenie załaduj! Będą rosły jak durne!
OdpowiedzUsuńNo to teraz bardzom ciekawa efektów współpracy z ozdrowiałą maszyną :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i kciuki będę trzymać mocno !
Dzięki Dziewuszki! Teraz zbieram siły na wydział komunikacji, zabieram druty do kolejki.
OdpowiedzUsuńSkorupki mam! Zbieram w jajcarnię i sukcesywnie wywalam na ogródku. Teraz pójdzie pod korzonki lawendy.
Anko Kankanko czas na letnie spódnice i inne ciuszki dla siebie... choćby jeden by staruszka mogła Ci się odwdzięczyć za naprawę :)
OdpowiedzUsuńOoo...to się będzie maszynowo działo. Ja mam na stanie taką przedwojenną, brakuje jej na pewno jakiegoś paska, a mnie brakuje umiejętności szycia...
OdpowiedzUsuńAutku imię koniecznie trzeba nadać, a ludzie niech się patrzą ze zdziwieniem :)
Kora - właśnie dzisiaj MUSZĘ wyjąć letnie rzeczy. I na pewno jak co roku nie będę miała się w co ubrać :))) A na serio, naskładało mi się rozmaitych rzeczy do naprawy i materiałów do szycia. Przewiduję też wywalenie sporej części garderoby, w której nie chodzę a zalega mi w czeluściach.
OdpowiedzUsuńKachazet - intensywnie dumam prowadząc je. Bardziej chyba na faceta pasuje, ale jeszcze nie mam pomysłu. Przez ten pasek czerwony na karoserii z neonkiem (rybka) mi się kojarzy.
Kciuki jutro trzymać będę.
OdpowiedzUsuńWyboru trafnego dla maszyny nowej życzę, dużo pytaj i próbuj doświadczalnie. Ja mam taką samą jak Gackowa, podejrzałam na foto w blogu, jest z bajerami ale nie wykorzystuję wszystkich (jeszcze).
No "patrz pani" autku swemu imienia nie nadałam, przegapiłam taką konieczność. A o skorupkach i lawendzie też nie widziałam, ha. Zbieram od dzisiaj, skorupki znaczy.
No to powodzenia!!!!
OdpowiedzUsuńMożesz się ze mnie pośmiać- bardzo, bardzo nie lubię szyć na maszynie. Mogę za to prowadzić godzinami samochód.Maszyna stoi spokojnie w szafie, bo się nieco podpsuła, a ja wszystko w łapkach zasuwam. Nawet sukienkę dla córki uszyłam ręcznie.Zresztą to co mam to jest polski łucznik, więc nie wiem nawet czy to się zalicza do maszyn. A kiedyś stałam po to coś w kolejce.Nie nadaję imion samochodom i płci im nie sprawdzam, ale gdy przed laty sprzedawałam swój samochód, którym jezdziłam 8 lat bez przerwy, to się poryczałam. Teraz znów mamy 1 samochód, więc nie jestem do niego tak bardzo przywiązana.Tamten był tylko mój.N ie denerwuj się badaniami i wynikami, podejdz do tego filozoficznie- będzie co ma być, a będzie przecież dobrze.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)