Przychodzi do mnie sms od Ewci, czy ona może podać mój adres osobie, która chce coś do mnie wysłać.
- Ale o co chodzi?
- Ta pani wie, że szyjesz dla dzieci i pewnie coś na tą okazję.
- A kto to?
- A to moja znajoma, Pani XXX!
Moja.
No nie tylko Ewci, ale i moja!
Znam tą osobę z dawnego forum Hafciki!
Nasza!
Wyszywała, pokazywała, lała w głowy pomysły. Potem jeszcze uczestniczyła w necie, aż kiedy ja się zabrałam za blogowanie - Jej już się ta bajka znudziła!
- Ewciu, ależ oczywiście. Pewnie ma jakiś hafcik dla dzieci, może kawałek ślicznego materiału, proszę oczywiście podaj! Zawsze cieszy taka pomoc!
Mija dzień.
Dzwonek.
Poczta.
Umówiona jestem z moim listonoszem, że jak ma do mnie przesyłkę to niech zamiast awiza wrzucać, jak mu się nie chce wchodzić - da znak i ja te kilka pięter zbiegnę dla zdrowia.
Coś tam gadał jeszcze, a że domofon mało ambitny, więc nie słucham i lecę!
Idzie.
Przed nim mała piramida, ustawione trzy paczki jedna na drugiej, świat mu przesłaniają, więc pytam - która moja?
- Wszystkie!
????????
Ale nie zdziwiona za bardzo, bo tego dnia czekałam na inną przesyłkę, kwituję mu to po kolei i oczy otwieram ze zdumienia - to wszystko od Niej!!!!!!
Razem wnosimy całość do domu. Paczki miały dziwnie obłe kształty, tak je wypychała zawartość!
Kiedy je otworzyłam, zachwytom nie było końca!
W środku materiały - śliczne, nowe, kolorowe. Na tym zdjęciu wszystko poskładane, ale to nie kawałki tylko płachty. Śliczny polarek, nowiutkie ozdobne materiały, obrusy z metkami!
Wełenki - skarby moje! Same z górnej półki - wełna lub z niewielkim dodatkiem, w kolorach wymarzonych!
I pasmanteria!
Moje dotychczas taśmy mieściły się w małym pudełku plastikowym, nieco większym od pojemnika na kanapkę. Ileż ja się sznurków z włóczek ozdobnych narobiłam nie mając czasem prostej kolorowej tasiemki! A tu wielkie ilości do obszycia wszystkiego!
Zajęłam cały pokój, więc zaraz zaczęłam segregować i układać, a wełenki umieściłam zaraz koło siebie, lekutko zmieniając dekorację, aby mąż nie zauważył pudła :)
Tego dnia nie miałam internetu, więc nawet podziękowania wysłałam przez Ewcię.
A że łzy mi gardło ściskały to się nawet cieszyłam, że Ewcia jako wyrozumiała kobita zrozumie ten drżący spłakany głos i wzruszenie ogromne i przerobi te moje zachwyty na porządne podziękowania.
Ledwo ogarnęłam siebie, ten ogromny prezent poukładałam w zestawy - przychodzi następny sms! Już od Tajemniczej Pani ! Że jeszcze wysyła dwie przesyłki!!!!!!
Siadłam z wrażenia.
Przybył znów listonosz, i znów wtargał dwie wielkie paczki!
Ja szybciutko myk do pierwszej, a tu kolejne cudowności:
To na zdjęciu to wszystko wielkie nowe materiały, po kilka metrów! Trudno to wszystko pokazać!
Oprócz tego hafty! Wesołe, duże, wyraźne, do wykorzystania na całą kolejną dostawę!
Cała masa kanw, i nowych i do wykorzystania tej pozostałej po odcięciu obrazka.
Oraz pasmanterię, tym razem w ilości porażającej. Są tam oprócz taśm i koronek - aplikacje! Wspaniałe na szybką poduszkę, do naklejenia wprost żelazkiem na materiał!
Ledwo to zmieściłam na fotelu, a na siedzeniu jest około dziesięciu cm wysokości.
I otworzyłam drugie pudełko! Pod kolorowymi paseczkami, które nagle wypuczyły się jak balon
wprost wyskoczyły kolorowe kłębki! W większości Kid Mohair!
Wiecie jak dzieci się cieszą?
To ja tak sama w domu zapiałam z radości i najpierw wygarnęłam całość na siebie jakby obsypując się, a potem poukładałam to na kanapie:
W tak malowniczym ułożeniu zastał mnie mój Ulubiony, który popatrzył dziwnym wzrokiem i wyszedł do kuchni bez słowa.
Podreptałam za nim.
Usiadł na zydelku, opuścił łeb i na moje pytanie - co się stało?
Odrzekł: - Wiesz, chyba przegięłaś......mieliśmy oszczędzać.
Kiedy mu wyjaśniałam, że to prezent, że dostałam, że nie kupiłam, nie ukradłam i nie wzięłam kredytu, że to paczek do mnie tyle przyszło - jego oczy robiły się bardzo okrągłe.
Na koniec spytał: - Czy ty się do jakiejś sekty przyjęłaś?????
I patrzył na mnie przestraszony.
:)))))))))))))))))))))))
Czy to nie cud, dostać pół pasmanterii?
Dla mnie już po ochłonięciu cudem jest to wszystko, ale chyba największym, że CZŁOWIEKA ZNALAZŁAM!
Że odnalazłam Ją!
To nie dlatego tylko, że tyle podarunków - to dlatego się też cieszę, że Ona jest!
BARDZO, BARDZO DZIĘKUJĘ!!!!!!!
PS. Wszystkie zdjęcia się powiększają w bloggerze
a cudów ciąg dalszy nastąpi........
Aniu, cudowności dostałaś. Ta Pani ma ogrooomne Serce :)
OdpowiedzUsuńIle pięknych rzeczy będziesz mogła zrobić swoimi zdolnymi rączkami.
Mina Twojego Męża była pewnie bezcenna :) Ale On bardzo spokojny człowiek jest, tylko na zydelku usiał, spuścił głowę....:)
A ja sobie myślę, ze ta Pani swoją drogą bardzo szczodra, ma szczęście, ze jesteś Aniu i można do Kogoś takiego jak TY posłać i chociaż troszkę przyczynić się do uśmiechu małego opuszczonego dziecka.
OdpowiedzUsuńJa tez muszę ochłonąć;-)
OdpowiedzUsuńMasz dobra pewnie na długie lata i ciesz się tym!!!
Faktycznie CUDA dostałaś, a Pani XXX ma ogromne serce :). Wcale nie dziwię się Twojej radości, a ile radości będą miały dzieci z rzeczy, które z tego dobra stworzysz :). Nudzić to Ty się na pewno nie będziesz - pracy Ci starczy na bardzo długo :).
OdpowiedzUsuńLaura ma rację - świat odwdzięcza Ci się za Twoje dobro :))
Oj cud faktycznie! I cuda nieprawdopodobne w tym cudzie;-)))
OdpowiedzUsuńA mówili, że święty Mikołaj nie istnieje...
Toż to skarby prawdziwe!!!!
Rzeczywiście trafiłaś na Osobę wyjątkową.
A swoją drogą, po prostu zasługujesz na te skarby;-)
Serdecznie pozdrawiam.
Moje kochane..... ja dalej mam łzy radości jak na to patrzę.
OdpowiedzUsuńJak teraz rzuciłam okiem na moje szmatkowe zapasy, jak pielęgnuję każdy ścinek i każdą cząstkę, jak nawet paseczek o wymiarach 3/8 znajduje zastosowanie, jak u mnie każda nitka jest zużyta, upleciona, a do tej pory wielokrotnie przerabiana (robię, noszę, pruję, robię etc)to rozumem nie ogarniam.
Od razu zaczęłam dekatyzować materiały, bo jak zaczynam szycie to żebym się nie musiała martwić o to czy się zbiegnie. Prasuję, układam.
Moje myśli są przy mojej Ofiarodawczyni, wiele jej dobra zyczę, wiele takich wzruszeń, i myśli radosnych. Ona wie, że ja tego dobra nie zmarnuję, że nie zatęchnie i nie wyrzucę. Z czasem wszystko znów trafi do dzieci.
A na całe lata mam tych wspaniałości!
"...kto wie, czy za rogiem, nie stoją Anioł z Bogiem..." Pewnie szłaś ulicą, głośno myślałaś, usłyszeli i odpowiedniej osobie przekazali :) Piękne te Twoje cuda - wszystkie, bez wyjątku!
OdpowiedzUsuńCoraz rzadziej, ale jednak zdarzają się u nas dobrzy ludzie, którzy są w stanie pomyśleć o innych.Nie dziwię się,że Cię zatkało, bo tego jest naprawdę duuuużo.No i nic dziwnego, że biedny Osobisty, nie wiedząc co jest grane poczuł się załamany.A w jakim wieku są te dzieci z Domu Dziecka? Bo może jakieś sweterki dla nich porobić?
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Skoro mię tak zatchło, że nic wykrztusić nie mogę,
OdpowiedzUsuńno nijak to se wyobrażam, jak Ciebie musiało!!!
Wszyscy przede mną już wszystko powiedzieli, więc ja się pod tym podpisuję i przyłączam:)
I mówię Ciebie - może to dopiero początek...?
Może Ty chałupy powinnaś szukać większej? Ania, Ty się zastanów!
Bo jak się inne zwiedzą i Cię obsypią to Ci spod tej stery nie będzie widać!
wspaniala niespodzianka:))az mi sie oczy usmiechnely do takiej ilosci wszystkiego:))
OdpowiedzUsuńwielkie serce Pani XXX:))
Niech Jej Dobry Bog wynagrodzi ta dobroc:))
pozdrawiam
Dobro raz uczynione powraca do nas w trójnasób. A Ty tyle dobrego dla innych robisz.
OdpowiedzUsuńTrafiłam do Ciebie przypadkiem, dopiero teraz.A już i się wzruszyłam , i zamyśliłam ,i niemal popłakałam ze śmiechu. Będę zaglądać częściej.
Ależ skarbiec :) Cuda się zdarzają :)
OdpowiedzUsuńAniu, ja Ci współczuję. Gdzie Ty to wszystko upchniesz i kiedy to wszystko przerobisz? Ja bym się bała na Twoim miejscu, bo jak jeszcze kilka osób Cię obdaruje to faktycznie chałupy trza Ci będzie większej nie wspomnę o czasie.
OdpowiedzUsuńJa osobiście boję się darowywać komuś włóczkę bo kilka wypadków z ostatnich lat powoduje u mnie wstrzymanie. Za każdym razem kiedy podarowałam komuś włóczkę wracała ona do mnie w zdwojonej lub potrojonej ilości, inna oczywiście i od kogoś innego. Trzy kartony włóczek to już było przegięcie, od znajomej co zlikwidowała pasmanterię. Oddawałam ją w inne ręce a włóczka ciągle do mnie napływała. To było fantastyczne ale i straszne jednocześnie. Trzy lata temu oddałam karton wełen do DPS gdzie była sala terapii zajęciowej i brakowało włóczek do wyklejanek. Od tamtej pory jest spokojnie. Chociaż, zaczynam się obawiać, bo koleżanka z Niemiec zapowiedziała mi znowu włóczki, które komuś już nie potrzebne.
Że wzruszyłam się Twoją opowieścią to nie wspomnę.
Pani XXXX ma wieeelkie serce.
OdpowiedzUsuńTak między nami, to kochamy panią XXX.
Fantastyczne rzeczy dostałaś!I znów dobro zwielokrotnionym dobrem wraca.
OdpowiedzUsuńAle jestem ogromnie ciekawa, jak szybko będziesz zużywała takie zapasy.Będziesz nam meldować, że minęła już 1/8, potem 1/4 itd.?
I cieszę się, że są ludzie znajdujące właściwe miejsce dla rzeczy pozornie niepotrzebnych.
Mam nadzieję, że Pani XXX czyta Twój blog i teraz już wie, jak dużo dobrych myśli do niej płynie!Do Ciebie zresztą też!:)
Moje zasługi o których Wy piszecie nie są duże. Tym bardziej moje zaskoczenie. Ja po prostu mam szczęście do ludzi, co wielokrotnie podkreślałam.
OdpowiedzUsuńUszycie kilku poduszek dla dzieci to nie jest postawa medalowa czy pomnikowa. Ale w inny sposób nie mogę pomóc.
Pewnie bogaty sponsor, najlepsze rodziny zastępcze, edukacja społeczeństwa to jest podstawa.
Drepczmy jednak własnym krokiem, nośmy po dzbanku wodę.....
A wielkie serca to i pół pasmanterii, i jedna poszewka i jeden haft.
Moja Tajemnicza Ofiarodawczyni przebiła wszystkich, to prawda. Ale czy wiecie, że ja za każdy odruch jestem tak samo wdzięczna? Ja wtedy widzę te "dzbanki" po kolei napełniające ocean.
Wdowi grosz też został zauważony :))))
Cieszę, się najbardziej z tego co napisałam na końcu posta. Z wiadomości, ze jest blisko. To dużo. To najważniejsze.
Tkaitko, mam pamięć zaskakujacą, pamiętam pochodzenie wszystkich swoich skrawków, więc jestem w stanie określić co od kogo mam :)))))
OdpowiedzUsuńOczywiście, że będę pokazywać prace w trakcie, a raczej po skończeniu, bo nie pokazuję w kawałkach często.
Agatko, już Ci pisałam na Twoim blogu, że dziw mnie bierze, jak od pary co jej nie puszczasz nie pękłaś! Masz przerąbane!!!! :)))))
OdpowiedzUsuńOfiarodawczyni Wielką Kobietą jest niewątpliwie.
OdpowiedzUsuńDary niesamowite i przepiękne.
Jak napisałaś, każdy gest sie liczy. I chęć poszukania kogoś, komu takie różności są potrzebne i je wykorzysta. Trzeba zapakować, wysłać - nie każdemu się chce.
Bo do śmietnika blisko. Naprawdę ludzie potrafią wyrzucić wszystko.
Pozdrawiam, Dorota
Aniu, darujesz i otrzymujesz po wielokoroć. Masz Wielkie serce choć ciałem drobna z Ciebie Kobietka.
OdpowiedzUsuńZrobisz z tych skarbów użytek a jak Dzieci się będą cieszyły!
Pani XXX ma serce równie wielkie jak Ty! Dobrałyście się jak w korcu maku nie ma co :)
Jakoś się nie dziwię, że to właśnie na Ciebie spływa taki ogrom cudów :-))
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - wiadomo, że ich nie zmarnujesz.
Po drugie - zrobisz z tych wszystkich wspaniałości cuda, które będą przynosić radośc innym.
Po trzecie - wszyscy kochają Kankankę :-))))
Aniu Kochana!
OdpowiedzUsuńDobro zawsze wraca. Zwielokrotnione. Cieszę się razem z Tobą.
Pozdrawiam z sąsiedztwa:-)
Ależ Dziewczyny poszalałyście :)))))!
OdpowiedzUsuńAle nie ukrywam tej radości wielkiej, no i cały czas mam te cuda na oku, bo nawet mój mąż maca i się dziwuje, że takie ładne.
A dziś dostałam ogromne, czerwone pudełko właśnie na pasmanterię, może sobie stać nawet na wierzchu w zasięgu ręki, bo ładne, no i wszystko będzie w całości.
A co - poszaleć nie wolno?:)
OdpowiedzUsuńU Kankanki nie wolno???:)
... a za chałupą większą już się rozglądasz...?:)
No i zapomniałam uprzejmie donieść, że owocowy już u mnie!:D:D:D
OdpowiedzUsuńDoruś, dworujesz sobie.... ta chałupa zwiększy się jak córcię za mąż wydam, świnki dwie na jednego królika angorę zamienię :), dwa koty dożyją spokojności i żaden inny nie wlezie na nasz strych, i Bajtuś też zajmuje z metr kwadratowy... Ale niech sobie jeszcze psina pożyje!
OdpowiedzUsuńA drutki już jakieś wybrałaś, bo ja swoją robiłam na 3,5 ale 4 mogą być lepsze.
Aniu, nie będę powielać tego co już napisano. Od siebie tylko dodam (powtarzając), że poszło w DOBRE ręce. Jestem w takim samym zachwycie jak Ty! tylko żal, że pomacać nie można, poczuć miękkość i faktury.Porozkładać i poskładać...
OdpowiedzUsuńNie dworuję, słowo harcerza!
OdpowiedzUsuńJa naprawdę myślę, że Ci się to wszystko kiedyś nie zmieści.
Drutków nie wybrałam jeszcze.
Bo ja w ogóle nic nie wybrałam! I w szczególe takoż.
Wystaw sobie:
- isnadic
- owocowy tweed
- niebieski merynos.
WSZYSTKIE CZEKAJĄ!
A ja mam schizę:)
Osiołkowi w żłoby dano...:D
Ula - ja może mam skręt za dużo na jednym zwoju mózgowym, ale nie mam serca tak tego w szafy walnąć od razu. Sort ino w kupkach, a włóczki to sobie układam w zestawy coraz inne ;)))))
OdpowiedzUsuńDorotko, to muszę intensywnie myśleć o większej chacie, najlepiej na wsi i z gankiem, gdzie na horyzoncie las, niedaleko kapliczka przydrożna, chleb wozi raz na trzy dni stara nysa lub chłop na wozie, a na polu lata alpaka z królikami i kozami (te moherowe), całości pilnuje z góry wielbłąd, oraz owczarek kaukaski (ten to ma futro)
Druga chata obok będzie moja!
OdpowiedzUsuńMoże być daleko, żeby nie była za blisko:D:D:D
Chleby będziemy piekły same, wełny przędły, łowce i inne alpaki hodowały, kozy moherowe tyż!
Ja cieee... ale się rozmarzyłam!
Tak pierdyknąć temi papierami - tak raz a dobrze!
Ty - i całą specbandę zabieremy, co?
OdpowiedzUsuńGliniane chaty se postawiom, ino tej ósmej murowańca damy, coby miała WYGODY.
I co Ty na to????
I niech się spełni, tak ma być jako rzeczesz Aniu. Mocno będę o tym myśleć i z NIM rozmawiać, przekonywać by się spełniło.
OdpowiedzUsuńTo ja do Was będę wpadać. Cyklicznie. Raz do jednej, a raz do drugiej ;-)
OdpowiedzUsuńOcipiałaś? Przeca mówię, że CAŁĄ SPECBANDĘ, CAŁĄ!:D:D:D
OdpowiedzUsuń(Anka nawieje, bo spokoju nie będzie miała:)
:-DDD
OdpowiedzUsuńJa nie wiem jak Ty to wytrzymasz...
Ja sobie dam radę, ja się potrafię WYŁĄCZYĆ.
OdpowiedzUsuńSłynne to było w każdej biurczanej pracy, kiedy sto telefonów na raz. Andzia miewała błogosławieństwo na twarzy, bo się wyłączyła!
OdpowiedzUsuńAle nie przy mnie :-/
OdpowiedzUsuńZa dużo we mnie "pronda" ;-D
No chyba bym przy Tobie faktycznie nie mogła :)
OdpowiedzUsuńTo będzie kilometer od chaty do chaty i po sprawie!
OdpowiedzUsuńTak się pobudujem!
Tylko przerąbane, jak net będzie:D:D:D
Net to będzie taki: Każda se umówi znaki muzyczne specjalne i jak na tam-tamach, lub znaki dymne. Lub w ostateczności wzięcie się pod boki i zawołanie E!
OdpowiedzUsuńNo to ja się idę uczyć teleportacji!
OdpowiedzUsuńKilometr! Też wymyśliła!
Jaka niekoleżeńska!!
A jak Wy się z tymi koromysłami do przędzenia bedziecie w słotne dni do się i od się przemieszczać??
Będzie tunel.
OdpowiedzUsuńZ ruchomym chodnikiem?
OdpowiedzUsuńBędziem wtedy od się odpoczywać!
OdpowiedzUsuńTy myślisz, że codzienne klachanie strzymiemy?
W życiu!
Znaki specjalne - mię pasi.
Bendem czołówki używać do celu znakowego.
Albo chorągwi!!!
No ładnie.
OdpowiedzUsuńPrzerąbane!
ZATRYBIŁYŚMY!:D
mózgoczołówki to chyba najlepsze rozwiązanie...
OdpowiedzUsuńYhy! I komentarze w temacie na temat szlag Ani wzion i trafił...
OdpowiedzUsuńNas to do łazienki wpuścić, to mydło zeżremy!
Za to o cudach dalej mowa, więc jakby w temacie. Bo ja te swoje skarby tam zabiorę, dywan może zostać w mieście...
OdpowiedzUsuńPewnie! Po co dywan na pięknych, surowych dechach??
OdpowiedzUsuńZnaczy ja tak to widzę ;-)
I surowe dechy...
OdpowiedzUsuńI tkane dywany...
I kołowrotki...
Psy, koty, myszy, szczury, pająki...:D:D:D
No aż tyle marzeń co na samym końcu to troszkę za dużo...
OdpowiedzUsuńSzczury mogą być, ze dwa, w klatce.
OdpowiedzUsuńPająki???
OdpowiedzUsuńNo to wiedziałaś, jak mnie wypłoszyć! Nie mam mowy! Nie przyjadę! Niczego się nie boję... Oprócz pająków!
Masz pająkozę...?
OdpowiedzUsuńPrzecież one będą - to nie marzenia kuleżanki, to liczenie się z rzeczywistością!
Szczury i myszy też!
I wilki... auuuuuuuu!
I lisy...
I locha z warchlakami... groźna i bezlitosna...
i żubr i bóbr i jeleń na rykowisku!
No i główna księgowa objęła to rezolutnie!
OdpowiedzUsuńTo Wy w Puszczy Białowieskiej się osiedlicie??
OdpowiedzUsuńNie miej nadziei, że mnie zwierzyną zwykłą wypłoszysz!
Na arachnofoba tylko jedno działa :-/
Anka, ja Cię błagam, nie mów tak brzydko na mnie na Twoim własnym blogu, no nie mów!
OdpowiedzUsuńJa nie lubię, jak się mnie TAK nazywa...
Ten zawód to małżeństwo z rozsądku, z miłości wyszłam tylko raz:)
No dobra, nie będę, ale faktycznie przyzwoicie to ujęłaś - że mamy się z tym liczyć!
OdpowiedzUsuńWow!!!
OdpowiedzUsuńAnabell - zagadałam się tu, ale chciałam jeszcze indywidualnie Tobie odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuńW tym Domu Dziecka są maluchy od niemowlaków po wczesny okres szkolny. W przypadku rodzeństw bywają też i starsze dzieci. Rzeczy osobistych typu ubranka czy buty nie przyjmują absolutnie używanych, poza czysto formalnymi - sanepid, to jeszcze bardzo często dzieci dostawały bardzo zniszczone ubranka a kierownictwo tylko z tym miało kłopot.
Ale wiesz co się przyda - ubranka dla lalek i misiów! Te dzieci uwielbiają odgrywać rodziców, mimo wszystko instynkty nie zanikły. Jeśli kiedyś chciało by ci się to zrób sweterek dla lalki!
Jak napiszę, że to piękny gest, to będzie stanowczo za mało...
OdpowiedzUsuńDech zapiera wielkość serca :))
OdpowiedzUsuńAniu, słów brak i człowiek ma wrażenie że znalazł się w innym świecie - jak z bajki :)
OdpowiedzUsuńYenulko - wiesz, że przez kilka ranków sprawdzałam czy to nie sen????
OdpowiedzUsuń