Razu pewnego elegancki Pan obstalował u krawca garnitur.
Garniturów ma na codzienne dni w pracy kilka i na uroczyste okazje także. Posiada również smoking z wszelkimi akcesoriami.
Na wyprawy do lasu ów Pan posiada pełne umundurowanie wojsk latających po krzakach i nawet dla psa zażyczył sobie bandanki w moro. Pies otrzymał taką od zaprzyjaźnionej Elory.
Pan na pytanie Pani: co mam na siebie założyć? zawsze odpowiada: tą piękną harcerską sukienkę! Albo żakiet!
Pani nigdy harcerką nie była. Mało tego - jako osoba samotnicza nigdy nie należała do grup formalnych i nieformalnych. Nawet praca "w grupie" w szkole ją brzydziła.
Ale posiadała uszytą własnoręcznie niebieską bawełnianą sukienkę o kroju raglana, z białym asymetrycznym kołnierzykiem i zapięciem na guziczki na szwie przodu z rękawem. Pani miała wtedy 16 lat.
Wtedy Pan poznał Panią i wbił sobie do głowy pewien ideał piękna. I tak mu zostało.
Jako młodzieniec nabył nawyku wkładania koszuli do spodni i spinania się paskiem i też mu tak zostało. Syn chciałby ubrać się normalniej, ale nie umknie przed wzrokiem ojca, który zaraz zauważy skandalicznie wyłożoną koszulę na wierzch i każe mu ją pakować do środka.
Pan nudzi o kamizelki. Udaje się je Pani z wełny prawdziwej nienoszone nabyć po przyzwoitych cenach w ulubionym salonie pod torami. Pan o tym nie jest informowany.
Będąc młodą mężatką, mając lat ze 20 była Pani molestowana o uszycie satynowych zarękawków do pracy Panu, który zasiadał za biurkiem, a po powrocie do domu marudził o brudnych mankietach.
Pani na głowę nie upadła i nie nabyła gustownej ciemnej satyny.
Panu marzy się od wieków tużurek, a oczami wyobraźni i Panią widzi w bonżurce, bo szlafroka używa się tylko w łazience przez chwilę.
Państwo rano czasu nie mają na paradowanie w bonżurkach i tużurkach, zakładają więc ciuchy na grzbiet i do samochodów.
Pan nie zhańbił się dresem, gaciami na troki, białymi skarpetami do sandałów. Pani podejrzewa, ze do prac polowych na działce ma odłożony pasujący do stroju krawat, tylko temperatura jest za wysoka, aby być eleganckim i w takich okolicznościach.
I niepomierną radość sprawił Pani Pan, kiedy wrócił z wyprawy od krawca, a wcześniej cały dzień spędził w urzędach i na rozmowach z oficjelami w takich oto butach:
I przyznał Pan, że kapnął się dopiero pod koniec dnia, kiedy krawiec zażyczył sobie przymiarki spodni.
Nieszczęsny Pan usiadł na krześle i ujrzał swoją elegancję obuwniczą. Buty są zakurzone na zdjęciu, lecz rankiem Pan je namiętnie pastował. Wiara w nieomylność nie pozwoliła mu ujrzeć dwóch różnych butów.
Pani pokulała się ze śmiechu.
A jak sie anioly musialy napracowac coby Panu oczy zaslonic jak ubieral te buty - wszystko po to by Pani przypomniala sobie jak to jest kulac sie ze smiechu...
OdpowiedzUsuńMagdaP
Dziękuję Aniu, zapewniłaś mi cudny i pogodny początek dnia. Bo co z tego, że Pan błąd arcyśmieszny popełnił? Ciepło tej opowieści sprawia, że i Pana i Panią lubię bardzo i cieszy mnie, że są :-)
OdpowiedzUsuń;-)
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst na deszczowy poranek, na każdy inny też, ale u mnie akurat pada;-)
OdpowiedzUsuńTak to jest kiedy ma sie za dużo butów. Gdyby Pan, wzorem mojego męża posiadał jedna parę wyjściowych butów, toby takia pomyłka mu sie nie zdarzyła.
OdpowiedzUsuńAle wtedy nie byłoby tak smiesznie...
Hahaha :D
OdpowiedzUsuńja też tak ostatnio wyszłam w dwóch różnych bucikach... :P tyle, że u mnie boa białe ^^
Takie to mamy i wesołości. Małżowizna był długo oszołomiony swoją nieuwagą. Teraz jakby bardziej słuchał innych, no i przychodzi na kontrolny rzut okiem :)
OdpowiedzUsuńpadłam!!! normalnie padłam ze śmiechu!!!
OdpowiedzUsuń...cudowne!
OdpowiedzUsuńi wiesz co...
ciepło tej opowieści (tudzież porcja śmiechu serdecznego) sprawia, że Pan, Pani oraz Anioły zasłaniające oczy Panu w chwili butów ubierania objęci zostali myślą ciepłą i serdeczną... i zrobiło się bardzo przyjaźnie... i jasno... choć to noc ciemna jest teraz :)
utulam!
Dzięki takim anielskim wyczynom i psikusom nie popadamy w rutynę i codzienność dnia. No i odkrywamy - że można śmiać się bez uszczypliwości z samych siebie.
OdpowiedzUsuńJa również miewam podobne przygody, w miarę przypominania spróbuję je zapisać.
O matulu!! :-DDDD
OdpowiedzUsuńPopłakałam się ze śmiechu! Szkoda, że nie widziałam miny Pana Pedanta! :-DDD
Wiele bym dała za pedanta! Mój nie jest nim niestety, tylko gdzieś ma wbitowane pewne poglądy i swoje racje. Bardzo ciężko go nakłonić do kupna nowszego modelu spodni czy przekonac go, że jasno-żółty kolor swetra też jest dla faceta. I tak cudem oprócz zakodowanego niebieskiego w odcieniach zauważył piękno beżu czy brązu. Czerwień i jakiekolwiek ozdóbki odpadają. Ale gadanie na ten temat ma we krwi!
OdpowiedzUsuńMinę miał tak po prostu debilną Ato! Z zaskoczenia mu tą fotę strzeliłam, nawet nie oponował! Ja się śmiałam do rozpuku, więc może nawet nie zauważył aparatu!!!!
To już tylko tużurku i satynowych mankietów brakowało do stroju - obśmiałam się raz, a teraz drugi. Wyobrażam sobie to zdumienie, niezrozumienie i niedowierzanie wypisane na twarzy: "przecież MI się takie przypadki nie zdarzają...."
OdpowiedzUsuńDobre to było, oj bardzo dobre :D
Mój mąż ma na koncie jedynie różne skarpetki, ale to pikuś w porównaniu z butami ;-D
OdpowiedzUsuńO mamusiu, alem sie usmiała, to jest piękna historia.
OdpowiedzUsuńPan z wyżyn swej wysokosci mógł nie zauważyć. Znaczy oba buty jednakowo wygodne są ;-)))))
Tak, oba ze skóry, to mu się idealnie do nóg ulały! Dobrze, że dwóch prawych nie wzuł! Potem by marudził, że go nogi bolą! I poleciałby zaraz szukać innych w sklepie, twierdząc, że to ja mu lewe wyrzuciłam - bo przecież ja się zamyślam i nie wiem co czynię!
OdpowiedzUsuńCudny kawałek prozy; proszę o jeszcze!
OdpowiedzUsuńA będzie, będzie.
OdpowiedzUsuńAleż piękna historia, obśmiałam się okrutnie.
OdpowiedzUsuńNo Krysiu, to takie moje wariatkowo :)Ależ ja wtedy do rozpuku się śmiałam, widząc te oczęta zdumione i zaskok na licu....
OdpowiedzUsuń