wtorek, 6 marca 2012

Zbliża się koniec przygody!

Już za chwilę będzie lot powrotny.
Już za chwilę Kasia pożegna się z wieloma świetnymi ludźmi w tym dalekim kraju.
Ale jeszcze kilka ciekawostek:

W Nanning jest wilgotny klimat,  studenckie pranie w kampusie tworzyło bajeczny efekt



Polska Kobieta swoich gatek tam nie powiesiła, wpadła na pomysł, by do łazienki wstawić farelkę.

Podczas wypadu na miasto z Grace polatała po sklepach






Nieznajomi prosili o zdjęcie, więc Kasiek bez oporów pozowała :)



Ta pani trochę tego dobra przehandlowała, już niedługo zobaczę co się kryje w jednym z tych pakunków :)
Kaś w końcu zakupiła sukienkę. Jakoś na grubasa znaleźli kawałek jedwabiu.


A ponieważ trochę na nią wydała to dostała zaproszenie na pokaz mody chińskiej. Nie wiem, czy znajdzie czas bo do ostatniej chwili ma dyżury, i rano i wieczorem. Gdyby było coś ciekawego - pokażę.


No i tak na żer ócz fragmenty wzorów na porcelanie.
Te wazoniki były wartości naszych samochodów, trochę większe prawie mieszkań, więc nie będziemy się tu głupotami zajmować, no nie? na co komu takie wazoniki!




Zielonym po oczach, przyroda tam bujna. Dokładnie jest to Minge Lake.




I słynne chińskie podróbki!
" O tym, że można tu kupić na ulicy podróbki torebek Prady, albo innych znanych marek za śmieszne pieniądze nie będę pisać, bo chyba każdy o tym wie. Napiszę o tym, jak zdolny jest naród chiński i co naprawdę niesamowitego mogą podrobić…(pisze Kasia)



Ten pan oferuje sprzedaż pazurów tygrysa na sztuki, chciał je odpiłować piłką na życzenie…
Hoan oglądnął i mówi: “tak jak myślałem, podróbka!”. 
Okazało się, że wszystkie te chodliwe części ciał zwierząt to podróbki, bo inaczej policja zgarnęłaby takiego sprzedawcę. Tygrysy są pod ochroną i nikt o zdrowych zmysłach nie sprzedawałby jego łap za dnia. 

Przypatrzcie się - to jest naprawdę sztuczna łapa, ze ścięgnami, futrem i pazurami – tylko te pazury dziwnie lśniące i wygładzone. 



I już notki z ostatniej chwili:
"W Nanning naprawdę trudno o białych. Do tej pory widziałam tylko 3 białych facetów, najczęściej z chińską drugą połową.
Pewnego razu do kliniki przyszedł pierwszy biały pacjent, jasna cera, ryże włosy. Przyszedł z żoną Chinką  . Od razu się nim zainteresowałam. 
Powiedział po angielsku, że będzie naszą “świnką morską” i chce spróbować chińskiej medycyny na dręczące go bóle lędźwiowo-krzyżowe.
Zabieg odbywał się w atmosferze rozmowy w jęz. angielskim, ale usłyszał, że jestem z Polski.
Jakież było moje zdziwienie, gdy po zabiegu wstał i powiedział zadowolony po polsku “dobra moja dupa”! 
Słowa niewybredne, ale wypowiedziane z uznaniem! Okazało się, że jest z Austrii i zna trochę polskich słów, a zabieg miał faktycznie na lędźwiach i pośladkach".

Wracając do psów:
"Wraz z modą na wszystko co zachodnie w Chinach przyszła moda na psy hodowane jako pupile domowe. Psy w tym rejonie stają się ulubieńcami zamożnych i modnych Chińczyków. Czasem widuję na skwerkach różne rasy psów, takie jak husky, golden retrievery i inne najczęściej rasowe psiaki. Na murach widać również ogłoszenia o zaginięciu psów i o wysokich nagrodach za odnalezienie ukochanego czworonoga.

Dawniej jeśli pies był po coś trzymany to raczej na wsiach, do pilnowania gospodarstw. Innym psim przeznaczeniem było wylądowanie na chińskim stole. Mięso psie jest uważane za bardzo wzmacniające i odżywcze. Jest stosunkowo drogie dla Chińczyka, ale można je nabyć nawet w supermarkecie czy zjeść w niektórych restauracjach. Wybaczcie, ale zdjęcia nie będzie.

Młode pokolenie podobno wyrzekło się jedzenia psiny – mam te wiadomości od moich tłumaczy, są raczej zawstydzeni, gdy ich o to pytam.

Jeśli chodzi o koty, widziałam jednego kota na smyczy w Nanning. 
Tutaj z kolei Chińczycy odmawiają użycia kota w celach kulinarnych, z powodu tego, że są to dla nich zwierzęta “nieczyste” – cokolwiek to oznacza…"

24 komentarze:

  1. Fascynujące to wszystko. Szczególnie podróbki mnie zaskoczyły. Łapa wygląda tak realnie, ze trudno wręcz uwierzyć, ze komus tak się chce podrabiać. Ta porcja prania tez imponujaco wyglada i zaświadcza, że Chińczycy biedni, ale czyści ludzie.
    Kasia pokazała nam takie Chiny , jakich raczej nie poznamy będąc na wycieczce. Aniu buziaki za wszystkie reportaże z Chin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta łapa jest niesamowita. Jak się chce to wszystko można podrobić. Łapy mają działanie leczniczo-magiczne wg Chińczyków, i niech im będzie na zdrowie z takimi podróbkami :)

      Co do Kasi spojrzenia to uwarunkowana pracą i praktyką nie mogła jak turysta widoczków nazbierać, czy kawałka chińskiego muru. Dla niej najważniejsi byli profesorowie i metody. Jedne zaadoptuje, inne odrzuci.
      Na pewno nie co dzień można uprany kampus zobaczyć. Ale to fajny widok, mnie też rozbawił ;))))

      Usuń
    2. Super widok na kampus :) malowniczo to pranie wygląda niezwykle!
      Nie miałam neta dość długo z racji zmiany mieszkania i teraz nadrabiam zaległości.... nie wiem czemu nie mogę dodać nowego komentarza, mogę jedynie odpowiedzieć na już istniejący...
      Kankanko a myślałaś o necchi ???

      Usuń
    3. Kpkacha - poczekajmy, blogger znów szaleje, właśnie nie mogę sobie z nim dać rady co do mojej listy blogów. Wsadził mi nowy design z odpowiedziami przez drzewko, mimo, że ja dalej mam ustawiony stary interfejs!
      Poza tym jest powolny, grafika we flakach zrobiła się przejrzysta, w sensie mało czytelne wyrazy, czcionki polskie wytłuszczone.
      Jeszcze poczekam, ale zaczyna mnie trafiać.
      Kilka komentarzy znalazłam w Spamie, bez powodu... dobrze, że okresowo zaglądam i sprawdzam o co chodzi.

      Co do Necchi - przyznam, nawet o nich nie słyszałam, ale wlazłam na stronę.... CUDNE!!!! Taka 740 bardzo mi pasuje.
      Chyba nikt nie sprowadza do nas tych maszyn, więc raczej bajka do marzenia. Nawet cen nie sprawdzałam, bo po co się dołować.
      Dzięki!

      Usuń
    4. Necchi 740 ceny do 1600Euro - sprawdziłam, czyli po obecnym kursie coś ponad 7 tyś niestety - ale ceny z serwisów zagranicznych, można jeszcze sprawdzić na ebay-u tam ceny są z reguły sporo tańsze... może ktoś z naszych blogowych koleżanek zamieszkuje Włochy to może jakaś promocja by się trafiła....

      Usuń
    5. Patrz, to ja zawsze mam takie szczęście, że wybieram najdroższe rzeczy :)))
      Nie, no to jest stanowczo za drogie. Aż na takie cuda nie zasługuję.
      Chyba wystarczy ok 2000 na jakąś jednak Janomkę, serwis i zakup na miejscu, części i stopki tanie, taką kwotę jestem w stanie uzbierać i przekonać małżonka do konieczności wydatkowania.
      A ludziom to nie chcę głowy zawracać szukaniem okazji,
      Dzięki Kasieńko!!!!!

      Usuń
  2. Podróba super, to zdolny i baaaardzo cierpliwy naród.Dla mnie "dowodem" ich cierpliwości jest haft jedwabiem na jedwabiu oraz wyrób sztucznych kwiatów. Widziałam tak piękne, i tak cudownie zrobione,że za nic nie mogłam uwierzyć,że one są sztuczne.One nawet w dotyku były jak żywe.Kosztowały koszmarnie dużo i nie mogłam sobie kupić nawet jednego kwiatka.No to za niedługo będziesz miała córę na miejscu.Świetne te Jej reportaże, a Tobie chwała,że je nam przekazywałaś. To gigant pranie naprawdę robi wrażenie.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anabell - mój mąż pracował z Chińczykami. I kiedyś na początku lat 90-tych jego firma wysłała prosty młotek jako wzorzec dla chińskiego partnera z pytaniem - "czy mogą wyprodukować takie same?"
      Chińczyk mailowo kiwnął głową i po miesiącu dostarczył kontener towaru.
      Jakież było zdziwienie, gdy otworzono paczkę - wszystkie młotki (w tysiącach sztuk) były identyczne.
      Ale.... Chińczyk skopiował go za dokładnie, bowiem z numerem branżowym polskiego wytwórcy oraz co najfajniejsze - rączka owego młotka była z polskiego tworzywa i nie była równomierna w kolorze, po jednej stronie była mała plamka innego koloru (tworzywo pewnie z odzysku było) i te tysiące młotków miało taką samą plamkę!!!!!
      Niestety towar nie wszedł do obiegu jako jawne piractwo :))))

      Usuń
  3. Świetne "wieści ze świata". Oglądając zdjęcia kampusu trochę się uśmiałam, na pierwszy rzut oka wygląda to jakby mieszkańcy owego bloku postanowili przenieść szafy na balkony... no cóż, wilgotny klimat ma swoje prawa, ale jest chyba bezwietrznie, bo ciuszki wiszą sobie na ramiączkach i raczej nie fruwają po sąsiadach ;) Pomysł z podrobionymi łapami... dla mnie dość dziwaczny, bo po co komu tygrysia łapa? Jakieś mało ozdobne one... no chyba, że na rosół :DDD

    Reportaż pierwsza klasa. Jak już ktoś wyżej napisał, na wycieczce tego nie pokazują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka łapa to talizman. Może posiadanie takiego ten cud gospodarczy powoduje? :))))
      Ale w sumie dobrze, że się piorą, długo te ciuchy wiszą bo tam cały czas wilgotno :)))

      Usuń
  4. Baaardzo lubię czytać te "chińskie posty". I chyba tak się zaczytuję,że zapominam zostawić komentarze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czytaj, na zdrowie... w sumie co tu pisać w komentarzach...to faktycznie reportaż, i albo się go przeczyta, albo nie :))) buziak!

      Usuń
  5. Super relacja i fotki i wogóle.Pranie robi wrażenie.Pozdrawiam gorąco.Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatko - witam Cię serdecznie i dziękuję w imieniu dzieciny!

      Usuń
  6. Bardzo ciekawe relacje, czytałam i oglądałam zdjęcia z dużym zainteresowaniem, chociaż pominęłam niektóre we wpisie z 3 marca i przeszłam od razu do działu warzywno-owocowego. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mnie otrząsa, dlatego z obrzydzeniem równym patrzyłam na mego chłopa jak sobie móżdżek przyrządził, zjeść go musiał na osobności.

      Usuń
  7. I tak człowiek nie ruszając się poza granice kraju jednak kawałek świata zobaczy.U nas w Zielonej Górze jest akademik ale takiego widoku z wiszącym praniem nie zobaczy się!Egzotyka.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. he, he może suszarnie mają :)))) albo matkom zbierają na kilka wsadów do pralek!

      Usuń
  8. Aniu kochana dziękuję Tobie i Twojej córce za tak fantastyczne opisy i zdjęcia:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domiś - cieszę się, że byłaś z nami w tej podróży!

      Usuń
  9. aniu ale twoja cora ma wspaniala praktyke.takich rzeczyniezaponina sie przez cale zycie .mam nadziej ze bedzie cudownym lekarzem. wycieczka do chin przepiekna w jej zdjeciach tylko te zarcie .tfu na psa urok.;)kiedys mialam zabieg nakluwania iglami u chinskiej pani doktor ,ogolnie leczylam sie na stres i depresje.jak wrocilam do domu to moj mikis byl bardzo zdziwiony ze laze ze szpilakmi na glowie hahaha .pani doktor zapomniala mi wyjac 3 igly

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halinko - ale sama popatrz - CZERNINA...niby taka smaczna zupa, ale też mnie odrzuca, czy MÓŻDŻEK - brrr, KASZANKA.... mamy tych potraw też od groma!
      Kasia jednak wybierała najspokojniejsze potrawy, bez psiny!
      Ja kiedyś byłam na takim zabiegu i specjalnie musiałam nosić igły póki nie wyleciały same , miałam je w uszach :)
      To niekoniecznie było zapomniane, oni liczą igły namiętnie, raczej specjalnie zostawiła.

      Usuń
  10. Reportaże świetne !!!A turystom takie "tygrysie" łapy po to by się chwalić przed znajomymi ;)
    Ja też mieszkałam w akademiku ale tak prania nikt nie suszył ;)
    Pozdrawiam serdecznie!!!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malaalu - dzięki! To może od jutra za okno???? fajnie by nasze ulice wyglądały!!!!

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...