Smutno tu jeszcze i mimo pięknej pogody mało urosło.
Jukowa alejka przeżyła bez strat, wśród nich rośnie już drugi rok taki mały pokurcz, o który zadbam szczególnie:
Kijami oznakowałam miejsce gdzie w ostatniej chwili powrzucałam cebule tulipana zapomniane w jakimś woreczku. Przeżyły.
Siatką otoczone jest jakieś szczególne zielsko Dużego.
Moje ukochane lilie miniaturowe, nie zawodzą.
Mimo zdeptania przez Pana Furtkowego także klują się cebulice:
O przebiśniegach prawie zapomniałam, mam ich bardzo mało.
Na pogorzelisku starej jabłoni nie powinno nic wyrosnąć, a jednak dymka się ma całkiem nieźle, muszę i tak ją przesadzić, bo cały ten teren będzie zaorany.
Po zimie troszkę nam się poziom dróżek zmienił, na bardziej skoczne!
Dziewanna w postaci mumii:
Lawenda, przysiam - lawenda!
Poziomki, przesadzone spod jabłonki urżniętej:
A tu w kwadracie duma ubiegłego sezonu, czyli urzet barwierski.
Nie wiem, czy odżyje, zostały suche badyle na ziemi. Nie ruszam, może wzejdzie gadzina.
W tym roku wyjątkowo ucierpiał barwinek, jeszcze nigdy mnie taki nie witał
Chojny dały radę.
A tu pod puzlem, jedna ze świnek morskich uratowana niegdyś od zguby z warszawskiego laboratorium - Czesiu.
Przeżył u nas szczęśliwie 6 lat.
I jeszcze ostatnie zielone szczegóły.
Potoczyłam okiem, zagrabiłam resztki liści, patyki i skopałam grzędę jakieś 2,5/10 metrów, wybierając kłącza i korzonki zapodziane jesienią. Wzruszyłam ziemię wokół poziomek i truskawek.
Walka była nierówna, bowiem złamałam pod koniec z tej werwy widły i resztę łopatą musiałam przeorać.
Ale oko cieszy, chociaż plecy bolą po wysiłku.
Duży z Cycem w tym czasie posprzątali domek oraz ulicę przed obejściem ze śmieci jakie debile wyrzucają z samochodów. Oby im rączki uschły przy wyrzucaniu pustych butelek i opakowań po żarciu!
Potem wróciliśmy, szybko upiekłam ciasto i odbyły się ostatnie urodziny w tym sezonie grzewczym, zaraz po Dniu Matki zaczynamy bale od nowa :))))
W piątek cała zawartość komody została wykrochmalona i rozwieszona na strychu, suche już jakieś 10 zmian pościeli, obrusów z 15 dużych, serwetek i małego asortymentu nie liczyłam, ale strych mój do ostatniego metra na sznurku.
W poniedziałek to wszystko uprasuję i na Święta już będzie.
Dziś nie chciało mi się dziabać na ogródku, bo nie ma czym, nie ma czego.
Jeszcze pusto.A poza tym znów grzało, a ja jak zwykle kremu nie znalazłam na słońce to się na starociach realizowaliśmy z sukcesami.
Chwilkę odsapnęłam przy poście i lecę do maszyny, teraz rączki popracują, bo nogi i plecy mam załatwione :)
Ja zobaczyłam nie smutny marzec a przebijającą się wiosnę;-)
OdpowiedzUsuńWitaj
OdpowiedzUsuńOch.......... mieszkam w blokowisku, i strasznie Ci zazdroszczę ogródka!
Pozdrawiam
Ania
No a u mnie pięiornik chyba padł, muszę go chyba "wysiedlić" i coś innego tu wsadzić. No i chyba definitywnie uschła mi hortensja.Już w ubiegłym roku była marna. I chyba w tym roku kupię hortensję pnącą i posadzę już nie w ogródku, ale w duuużej donicy na loggii. Dziś właśnie zdołałam zaledwie pół loggii doprowadzić do porządku. Poza tym jakiś debil ułamał mi dwie gałązki tamaryszka. Ludzie naprawdę są dziwni.
OdpowiedzUsuńA może posadzić jukę w miejsce pięciornika?
Miłego, ;)
A u mnie wszystko zdechło, ani jednego krokusa nie widać. Tylko kupy psie mnożą się w ogródku
OdpowiedzUsuńMy też wróciliśmy z ogrodu. Na dalekiej północy tylko przebiśniegi kwitną. Strat większych nie ma, ale padł mi ciemiernik :(
OdpowiedzUsuńTrzymam Aniu kciuku za urzeta :)
U Ciebie to już fajna wiosna w ogrodzie. Tyle roślinek wzeszło. A u mnie nic. Nawet jakby coś i chciało wyjść na powierzchnię setki nóżek i wielkich łap 8 nie pozwoli. Z ogrodu kwiatowego nie będzie nic, wszystko stratowane. Dopóki nie będę miała płotu, nic tam nie robię. Jutro zaczynam pracę w ogrodzie warzywnym, który jest ogrodzony. Będę siać, sadzić dymkę i może ziemniaki, jak dam radę, bo jakaś słabowita jestem na przedwiośniu.
OdpowiedzUsuńTen urzet to mógłby Ci przeżyć, byśmy sprawdziły jego zdolności farbiarskie.
Serdecznie pozdrawiam
Oj nie narzekaj! Pierwsze ciepłe dni, a Ty byś już chciała plony zbierać ;-P
OdpowiedzUsuńTeż robiłam przegląd tego, co przeżyło i lekka lipa :-/
Połowa hiacyntów pooooszła w... Tulipany też jakoś niemrawo wschodzą. No nic - dam im szansę ;-D
Będzie pięknie Aniu, niestety mrozy pokonały dużo roślin, taki los. Mówi się szkoda i sadzi nowe.
OdpowiedzUsuńNo to jutro czeka Cię miły dzień z ukochanym żelazkiem :D
buzia
Smutno ? Toż u Ciebie Pani Wiosna szaleje, tylko daj jej odetchnąć, a zobaczysz jak będzie piknie. Ja też mały przegląd zrobiłam, ale bardzo mały, w tygodniu muszę dogłębniej posprawdzać jak i co :-)
OdpowiedzUsuńBasiu Barbaratoja - dajesz nadzieję! No niby te kilka placków zieleni jest, ale ogólnie bardzo marnie, u innych też. Trawniki wrocławskie suche siano, w centrum kilka krokusów nędznych.
OdpowiedzUsuńAniu - ja też mam smutne widoki dokoła w starej z 1900 roku dzielnicy, do ogródka mam 4 km, więc też muszę się wyprawić a nie wyjść za próg :)
Anabell- u mnie z jednej znalezionej, wywalonej przez kogoś rozmnożyły się te wszystkie. Pięknie kwitnące wyglądają, w tym roku może i zakwitnie ta alejka. Sadź jukę, ta i atom przeżyje :)
Koło furtki mam bez młodziutki, też go połamali w tamtym roku, a obok przy drodze bezpański, obsypany kwieciem do rwania do woli.... to już nie kradzież, a bezmyślność.
Agatko, może za dwa tygodnie cosik jednak wylizie, miejmy nadzieję....
Owieczko, to moje kolejne podejście do urzetu, poprzednie wzeszły i zaraz padły, były pilnowane. Te nasiona wysiałam w takim małym buszu, gdzie nie groziło wyplewienie i wzeszły trzy krzaczki blisko siebie. W grudniu całkiem dobrze wyglądały... teraz oznakowałam i zakazałam rycia w tym miejscu. Jeszcze mam z 8 nasion, jeszcze powalczę :)
Ja w tym roku nie będę siać marchwi, pietruszki, sałaty... bez sensu, w warzywniaku z pola po złotówce....fasolę uchowam, bo lubię, troszkę rukoli i może paczkę buraków, reszta pod kwiaty i trawę.
Ata - otóż to, zima wytłukła masę roślin, jednak trochę mrozy trzymały.
Damy szansę, bo cóż robić. Tej lawendy mi żal, i nie wiem co z piwoniami.
Hortensję Arta bardzo, bardzo!!!!! Mam fajny kawałek pod nią!
Aninko - a stanę, uprasuję i cacy będzie do Bożego Narodzenia :)
Sylwka - póki trawa na trawnikach nie urośnie to ja tam nie mam po co jechać, pustynia.....nawet chwastów nie ma :). Wiosna wszak za 3 dni, to ja faktycznie się czepiam.
Elu - wysieję do skrzynki te ostatnie nasiona, ale wyniosę od razu do ogrodu, niech się hartują :)))zrobię to w tym tygodniu, bo potem będzie za późno. Mam nadzieję, że ten urzet w końcu się przyjmie. Mamy przecież co farbować!!!!
OdpowiedzUsuńno i tak jestes lepsza jak ja bo ja jeszcze poza ogladanie tego co musze zrobic ani palcem ani noga nie ruszylam ale mam teraz urlop i napewno cos sie zmieni zeby tylko nie lalo przez dwa tygodnie:(
OdpowiedzUsuńJadziu - za dwa tygodnie, tak myślę, będzie co robić!
UsuńA w kątku gdzie rośnie szkarłatka, którą to dzięki Tobie rozpoznałam jeszcze pusto, straszą puste "dudy" po łodygach!
Ja też zrobiłam obchód ogródka i tylko hortensja pięknie wyszła i pierwiosnki..Ale reszta już na dniach tez wybije.A ja juz nie mogę się doczekać grzebania w ziemi.Mam taki stały rytuał od wiosny do jesieni-rano pierwszy jest obchód ogródka ,potem sniadanie.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZdzisiu - ja tak najbardziej kocham świeżo zagrabione, czyste grządki :))))), mogłabym kopać i ryć jak małe dziecko w piaskownicy :)))
UsuńWtedy mi wyobraźnia pracuje jak tu może być ślicznie!
jak byś ten power pakowała w butelki i sprzedawała za grube miliony, to bym się nie zdziwiła :D
OdpowiedzUsuńmoja aktywność ogrodowa ograniczyła się do zagrabienia (ręcami menża), pomartwienia się nad lawendą i hortensją której nie przycięłam na jesieni, a potem to już tylko relaks i słoneczko :)
Yen kochana - jeszcze po powrocie z kopania zdążyłam Synaczka ostrzyć w międzyczasie :), no ale to już pierdoła.
UsuńDodam, że na działkę zabrałam sweter w robocie, ale tylko się przewietrzył na słonku :)))
No to ok. Na południowy zachód jeszcze moje hortensje nie wędrowały :-D
Usuń