środa, 22 lutego 2012

Chińskie amciu

Kasiek zauważyła, że Chińczyk nie musi posiadać kuchni, by jeść o dowolnej porze, dowolne wynalazki i za dowolne pieniądze.
Owszem, była w markecie ichnim, ale widok jak twierdzi kota w zamrażalniku odstręczył. Tłumacz jednak ze spokojem twierdzi, że to szop.
Nie łapie też okazji by spróbować owadów i niezwykłości.
Wystarczy, że wszystko w tej prowincji jest bardzo pikantne i ostre, więc na wzruszony odmianą żołądek szuka jak najbardziej spokojnych potraw:

Popularna zupa z mięsem, warzywami i grzybami:


Drugie danie - wybiera najczęściej makarony lub pierożki rozmaite:


I czasem "stuletnie" jajko, które smakuje jak mięsna galaretka:


A to posiłek w szpitalu:


Moje wszystkie dzieci potrafią od dawna posługiwać się pałeczkami, bowiem mąż pracował kilka lat z chińskim kolegą, a on bywał u nas i zaszczepił tą umiejętność.
Paradolsalnie "Za Pięć Dwunasta" nie uczył się - po prostu ujął pałeczki w dłoń i zaczął jeść bez problemu i zdziwienia, miał wtedy jakieś 6 lat. Może mam w domu reinkarnację z Chin?

Córka ma wrażenie, że Chińczyk wstaje rano i śniadanie łapie na ulicy, jedzą wszyscy i mali i duzi.


Z każdego kąta kuszą lokalne smakowitości:




Żołądek zastrajkował, dziecko próbowało leczyć się samo medykamentami, ale nie przynosiły jej ulgi.
W końcu poprosiła o pomoc w szpitalu i:


Jak napisała:
"Zmiana diety, podróż, stres w pierwszych dniach pobytu i w efekcie regularna biegunka… Zdecydowałam się poprosić Prof. o pomoc. Profesor zadał parę pytań, zmierzył mnie wzrokiem i kazał się położyć na leżance. Leczenie trwało pół godziny i było baaardzo przyjemne. Moksowy domek na brzuch (RenMai 6 i 12) i lampa dtp na Ż36 i Ż37 potrafią czynić cuda  Po zabiegu wstałam rześka i jak do tej pory mój brzuszek ma się dobrze."

A mamusia pierogi ostatnio robiła.... ruskie!
Muszę trochę z innymi nadzieniami potrenować, żeby z kolei mieć gotowe dania chińskie, jak dziecko wróci i znów będzie się przyzwyczajać do zmiany diety.

15 komentarzy:

  1. oj ja to bym też próbowała wszystkiego :D
    no dobra bez kota, psa i robactwa to jednak inna kultura.
    taka przygoda godna pozazdroszczenia, a może wyślij córkę do jakiegoś jedwabnego składu albo z pashminą może nie będzie jakieś strasznie drogie takie ichnie małe co nieco surowego materiału :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmmm, ależ mi smaka narobiłaś :). Na szczęście jeszcze tylko godzinka i mogę jechać do domu na obiad :).
    Ten posiłek w szpitalu wygląda bardzo apetycznie - ciekawe czy chorzy też są tak karmieni? Jak sobie przypomnę co podają do jedzenia u naszych szpitalach, to zdecydowanie wolałabym to chińskie jedzonko ;)).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym popatrzyła.... moja obrzydliwość i niechęć do inności jest niewyobrażalna. Na podróż bym zabrała chińskie zupki w torebce :)))

    Pasmanterię dziecię wypatrzyło, z cenami jednak wymnożonymi przez całą długość chińskiego muru!
    Prawdopodobnie hafty z DMC widziała, bo napisała o cenach małych zestawów w okolicach 150-200 zł.
    Ale spoziera tam i tu. Póki co kupuje książki, takie medyczne, nie do zdobycia w kraju i zachodnich księgarniach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Frasiu - ja mięsożerna, więc dla mnie to taka dietetyczna pasza, ale dziecko lubi warzywa i surowizny.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja też jestem zdecydowanie mięsożerna ale ogólnie jadam wszystko z małymi zastrzeżeniami :D
    jak mam okazję skosztować czegoś nowego to to robię, moja rodzina o tym wie dlatego na urodziny dostałam książkę Jamiego Olivier'a z zastrzeżeniem do czytania ale nie do gotowania - straszni z nich tradycjonaliści :D

    OdpowiedzUsuń
  6. ale coca cola to chyba taka sama wszędzie??? :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Gdy Chińczyk i Japończyk idą razem po mieście, to Chińczyk rozgląda się co można by zmienić w jedzenie, a Japończyk kombinuje jakby to ciekawie podać.Córka mojej przyjaciółki była rok na studiach w Szanghaju - nabrała linii anorektycznej, głównie odżywiała się wszelkimi surowiznami i gotowanym bez niczego ryżem.Gdy wróci to będziesz kupować chiński papier naleśnikowy i robić sajgonki z nadzieniem mięsnym lub warzywnym, do wszystkiego dodając przyprawę 5 smaków.W tę stronę to zmiana pożywienia jej nie zniszczy. Jakby nie było to przez tyle lat ma wyrobione enzymy trawienne przystosowane do naszego pożywienia.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Magda - coca ma się znakomicie! Ale to aż dziwne, że Kasia ją tam popija, bo ona nigdy nie używa tu w Polsce! Może zamiast orzeszków coli ma imbir?

    OdpowiedzUsuń
  9. Anabell - he, he, to musi być prawda, Japońskie porcyjki wyszukanie eleganckie!
    A na enzymy to znów sobie jakieś domki poustawia i się nawróci na bigos :)

    OdpowiedzUsuń
  10. wszelkie robaki i podejrzanie wyglądające robactwo fuj :)))

    ale egzotyczne doświadczenie Twoje dziecię przechodzi!!! Oby nic więcej nie dolegało, bo szkoda tracić czas na pierdoły :D

    Długo ona tam będzie?

    OdpowiedzUsuń
  11. No, no smakowicie. A wiesz, że na Ukrainie ruskie pierogi, to polskie pierogi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Sylwka - wiem, wiem bo mam Kuchnię Ukraińską w domu :))))
    A tam milionpińcet przepisów na pierogi :)))))

    OdpowiedzUsuń
  13. Yenulko - jak dostaję tabletki chińskie od córki to odpowiednio je nazywam - mysie bobki!
    Nie pytam z czego one... podobno zioła i trochę magii... ale pomagają :)
    Z naszej dostępnej kuchni nie tknę kawioru, chociaż te rozmaite glizdy morskie jadłam bez ekstazy, krewetki mi cuchną, kraba za wygląd bym nie ruszyła, a już te karaluchy, świerszcze... o matko, niedobrze mi....

    OdpowiedzUsuń
  14. Aniu...a toto ....w zupie.....jak żuk....tylko czerwone z paskami czarnymi....to.......
    ???????

    OdpowiedzUsuń
  15. Monia.... wierzę, chcę wierzyć, że grzyby....albo suszone pomidory...albo marchewka, o to marchewka suszona może być! :))))

    Ale o mięsie coś wspominała.....

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...