Nieszczególnie wybrałam kolor kanwy i kolory mulin, z bliska to jakoś wygląda, a z daleka jest nijakie.
Zabrałam się za haft 26 grudnia i w sumie nad bombkami przeleciały cztery dni z odstępami.
Kolory dobrałam do ogólnego pokoju, bowiem tam są żółcienie, rudości, kolory lnu.
Organicznie nie znoszę makatek, więc sobie taką musiałam popełnić :)))))).
Obrazek to też nieszczególny pomysł jak dla mnie, postanowiłam ubarwić drzwi do pokoju.
Cały dzień zszywałam, zmieniałam kolory, prasowałam, mierzyłam, pikowałam:
I powstała taka rzecz jako makaciszcze na drzwi:
Nie podobało się to nikomu, mąż stwierdził, że takiej ohydy w najgorszym śnie nie widział.
Wycięłam więc haft ze środka, naszyłam na inny kawałek płótna i zaczęłam bardziej bizantyjsko ozdabiać to dzieło.
Nie wiem jak ja to mierzyłam, nie piłam wszakże, ale zabrakło mi dosłownie centymetrów.
Jak zwykle chciałam to pruć, naszywać inne tasiemki, ale uznałam, że urody makacie nie dostarczę, a stracę kolejny dzień na latanie po pasmanteriach.
Poradziłam sobie doszywając inną tasiemkę i naszywając kokardkę:
Ubłagałam jeszcze u Wodza kijek i makatka zawisła na Trzech Króli w mojej pracowni:
Na koniec rzucę jeszcze kilka zbliżeń haftu, ale nie mam siły czekać na dobre światło.
Dużo u mnie złoceń, a kolor bombek stopniowo przechodzi z rudawej czerwieni, pomarańczy, żółci do naturalnej bieli.
Kanwa DMC 14 ct, mulina Ariadna. Wymiar gotowej makatki 43/96.
Powisi do Gromnicznej a potem z ulgą schowam do szafy.
W przyszłym roku zrobię z tego kalendarz adwentowy dla maluchów z domowego przedszkola.
Kolorowa wstążeczka od Wróżki, kanwa ze sporym rabatem zakupiona dzięki Joli kochanej, muliny własne, len przedwojenny.
Zaraz chowam zabawki z choinki i jodełkowym gałęziom mówię: Pa! Pa!
Karteczki świąteczne i ozdoby filcowe zostają do 2 lutego.
Trzeba miejsce robić i porządek, bo na podłodze leży i pachnie 8 kilo szczęścia - nie znana jest mi marka niestety tej owieczki, włos ma bardzo miękki, karbowany.
W zasadzie nie ma podziału wyraźnego na włos okrywy i podszerstek tak jak u wrzosówki czy owcy górskiej. Runo jest jednorodne.
Ps. Dotarłam do lekarza, mam leki, badania w toku, jest ok. Szczegółów nie znam jeszcze, ale ewidentne zapalenie stawów.
Wełna jest prosto od owcy, pachnie swoiście i jest ciężka od lanoliny.
Zacznę ją prząść na brudno, aby troszkę zadbać o dłonie, bowiem nie ma lepszego kremu!
Piesia wyraznie uśpiła ta miła dla jego nosa woń.Kiedyś miałam zrobić "coś" na szybę w drzwiach, bo mi przeszkadzało światło z drugiego pokoju. Przez jakiś czas był po prostu kawałek tkaniny zasłonowej, nieprzezroczystej. A potem szyba się stłukła (sama)i teraz czekam na natchnienie, ale podejrzewam,że po prostu zakleję szybę jakąś tapetą samoprzylepną.Mam lenia po prostu, gigantycznego. A ta druga wersja Twojej makatki podoba mi się.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
ależ bogactwa wełnianego :)) będę wypatrywać nitki z tego brązu bardzo mnie fascynuje.
OdpowiedzUsuńmakatka mi się podoba w obu wersjach pierwsza to świąteczne rozpasanie i ociekające bogactwo a druga wersja to elegancki kamuflaż tego rozpasania:))
- zapalenie stawów okropieństwo :( życzę zdrowia
Pomysł z kokardka pięknie wykończył makatkę.
OdpowiedzUsuńSuper pomysł na drzwi :-)
OdpowiedzUsuńMój haft nadal leży i do niczego mi nie pasuje...
Piesia cudna. Mam takiego samego, ale moja owieczka nie chce mnie grzać... :-)
Dużo, dużo zdrowia życzę.
Pozdrawiam serdecznie.
A, jednak jesteś. Cieszę się. Bardzo podoba mi się makatka. Skąd to runo do Cię trafiło. Wygląda ładnie, takie karbowane, jak black welsh. Piszę komentarz a pod moimi nogami zasnęła maleńka owieczka, która ma 1 dzień i żadna z 2 mam jej nie chciała, choć najładniejsza z wczorajszej trójki. Tak, zaczęły się u mnie nowe wełniane urodziny. Dziś dwa nowe tryczki urodziła Kolorowa. Serdecznie pozdrawiam. Moje plany wyjazdu do Wrocławia póki co odłożone
OdpowiedzUsuńOwieczko kochana - runo z Katowic :) ale łowca tam nie biegała, nie wiem co to za odmiana, włos bardzo miękki, już zaczęłam prząść wyciągając spod Bajta garść tej brązowej. Odkładam dla Ciebie tego trochę.
OdpowiedzUsuńTakie masz maleństwo w domu?????
Chyba bym z rąk nie wypuściła miziając!
Muszę chociaż część opisać, bo potem pół roku spędzę na blogu ciurkiem. Tyle się dzieje co dnia!
Kasiu - ja zawsze szukam praktycznego rozwiązania, makatka to najgorsze wyjście jak dla mnie, ale będzie baza na kalendarz adwentowy.
OdpowiedzUsuńBasiu - objaw desperacji, ale zakrywa łączenie dwóch odmiennych taśm.
OdpowiedzUsuńE-wełenko - przędę na brudno, ale zaczęłam jednak rozczesywać, by uzyskać równą nić do navajo. Jak wyjdzie jednak suplasta zrobię 2ply.
OdpowiedzUsuńBrązowa ma dłuższą i bardziej karbowane włosie. Białą wypiorę jednak :)
na ciemnym to tak brudu nie widać, łapy już mam gładsze :)))))
Anabell - mnie się marzy wymiana drzwi na pełne. Kiedyś się dorobię :)
OdpowiedzUsuńMakatka fajna, podrasowana fajniejsza, bo konkretniejsza :) Ja tez "mam" drzwi i obmyslam je od 5 lat ... Bede myslec dalej ...
OdpowiedzUsuńBajtka zauroczonego zapaszkiem calkiem rozumiem, dla mnie ten zapach ma wielki urok :) Zdrowka pilnuj!
Aniu a mnie tak noga rozbolała od wczoraj, mam tam taką brzydką żyłę i rwie niesamowicie :[
OdpowiedzUsuńChyba pójdę w Twe ślady.
Widzę, że Twój piesio się zaprzyjaźnił z owieczką :) Fajnie wygląda.
buziaki :)
Kankanko, ja też bym chciała, ale w tym celu musiałabym "pogrubić ściany", bo są grubości opłatka, no może andruta, poza tym blok ma 38 lat, drzwi są niewymiarowe, żadne ze współczesnych tu nie pasują a futryny to ja mam metalowe, cienkie.No koszmar. Jedyne rozwiązanie to remont generalny, ale skąd na to wziąć? Jak obliczyłam to będzie ze 30 tysięcy, bez żadnych szaleństw.Poza tym gdy złożę te regały, to i meble trzeba będzie nowe zakupić. Sytuacja przypomina kwadratowe koło:)))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ta druga wersja zdecydowanie bardziej mi się podoba. Jest lżejsza optycznie. Zapalenie stawów? Uh! Współczuję! Ale to się szybko leczy. Tylko nie przeciążaj ich i łykaj dzielnie medykamenty.
OdpowiedzUsuńNo i ciekawa jestem co też znowu pięknego wyczarujesz z tych ośmiu kg szczęścia :-)
Aniu, makatka wyszła nieźle, chociaż tego haftu to za bardzo nie widać :)
OdpowiedzUsuńBajt ślicznie pasuje do wełenki, nie wydzieraj mu wszystkiego :)
Cudnie wymyśliłaś z ta kokardą :)
OdpowiedzUsuńJa mam zawsze taki problem z haftem,że owszem mogę i wyszyć ale co potem z tym zrobić...Szyc nie umiem, maszyny nie mam.
Chyba dlatego tak bardzo ciągnie mnie do wyszywania zakładek ;)
A psiak słodki. Tak fajnie się przytula. Oj fajnie musi mu to pachnieć.
OdpowiedzUsuńTa wersja z żółtym wcale nie była taka zła, bardziej energetyczna. Druga jest stonowana,ale najważniejsze, że spełnia swoją funkcję.
OdpowiedzUsuńAleż ja ci zazdroszczę takiej ilości wełny! Mogłaby nawet być prosto od owcy, nie szkodzi...
OdpowiedzUsuńA tak to chociaż pooglądać mogę u ciebie :)
Ta czekoladowa ma wspaniały kolor...
Anavilma - nie jestem zadowolona, ale każdy kiedyś musi babola wykonać :)
OdpowiedzUsuńZapach już rozszedł się i nie jest tak intensywny, też go lubię. Zwłaszcza, że wełna czysta tylko trochę kurzu i źdźbeł.
Aninko - leć do lekarza! Mi bardzo pomógł początkowo ibuprom i ochładzanie stóp, ale to nie leczenie, musisz pokazać nózię przynajmniej u lekarza pierwszego kontaktu.
OdpowiedzUsuńAnabell - mam to samo, cienkie ściany, każda futryna inna, to pomysły racjonalizatorskie z wykorzystania wszelkich odpadów dostępnych na budowach w latach 80, gotowych, takich samych nie było w sklepach, a ja mam adaptację strychu.
OdpowiedzUsuńCzęść pomieszczeń w ogóle pozbawiliśmy drzwi w potocznym rozumieniu bo albo bez sensu, albo niebezpiecznie. Ale pomarzyć można :)))
Ata - ostatecznie dużo lepiej w realu niż na fotkach, ale nie będę płakać.
OdpowiedzUsuńDostałam moralis, tolperis i doretę - to od razu lepiej!
A już laseczkę wypatrzyłam za 25 zł!
Irenko - dzięki za pociechę, ale sama widzę, że na zdjęciach to w ogóle nędza. Bajtek musiał spadać bo by mi sfilcował tarzając się runo. I już zaczyna się nowy sezon na jego sierść z uszu, więc niech się cieszy, że na razie kołowrót zajęty!
OdpowiedzUsuńAga aeljot - zakładki są zawsze potrzebne, robisz piękne karteczki. Hafcik można nakleić na pudełko, naszyć ręcznie i oznakować ręczniki, zrobić z niego broszkę.
OdpowiedzUsuńMuna - wersja drzwiowa była praktyczna, ale jak się nie spodobała to nie będę na siłę uszczęśliwiać :)
OdpowiedzUsuńYadis - potem i tak sporo odpada, np podszerstek bardzo krótki, już mam tego ze trzy garście, niby wyrzuciłam, ale może jeszcze spróbuję ufilcować.
OdpowiedzUsuńCzekoladka wyjątkowo miękka - obiecałam sweter chłopu, ale może zapomni i dla siebie coś udziergam. Zresztą zobaczę co z niej będzie po praniu, może okazać się niemiła i drapiąca.
Ej, babol pierwsza klasa Ci wyszedł! Schowaj go czym prędzej i o nim zapomnij. Czym byś tego nie ubierała nie poprawisz błędu kolorystycznego i tonalnego w doborze muliny. Pal ja sześć tę makatę.
OdpowiedzUsuńCzy ta wełna z lanoliną będzie do sprzedania?
Bajt ma rację siedząc na niej, też bym posiedziała.
Trzymam paluchy za stawy, odezwij się jak się dowiesz co i jak.
buziaki
Dlatego Agatko będzie wisieć do 2 lutego, aby już nigdy mi nie wpadł do głowy taki pomysł!
OdpowiedzUsuńJak mu się za dnia przyglądam to tak nie wstrząsa, nic dziwnego - wbrew pozorom te kolory to jedna gama, ale paskuda jest i nie da się ukryć!
Wełny uprzędłam na brudno póki co jeden motek, potem wyprałam, schnie i do obserwacji. Uplotłam navajo, ale chyba następny w 2 ply puszczę. Teraz wyprałam część i zobaczę jak z upranego idzie. Dłonie mam dziś królewskie.
Małżonek sobie wymarzył dziadowski sweter rozpinany, ale niekoniecznie musi go mieć tak od razu - taki fason dostanie w sklepie pod torami za max 15 złociszy :))))
Nie biorę już trzeci dzień przeciwbólowych, lekko pobolewa do wytrzymania. Resztę zamierzam spożyć do końca.
Na moje pytanie o badania w kierunku osteoporozy spotkałam uśmiech od ucha do ucha.
A skoro to i tak nieuleczalne to zamierzam tylko dietę lekutko zmienić (zero mleka świeżego). Tak na wszelki wypadek.
No i nie powinnam tyle tańczyć po domu.
A mnie się twoja makatka podoba. Radzę zmień męża na takiego któremu sie tak spodoba jak mnie-haha- pozdrawiam
OdpowiedzUsuń