Zachwyt i podziw pozostanie na długo po niesamowitym lądowaniu.
Kapitan Tadeusz Wrona już jest bohaterem. Wielkie brawa!
To jedna z takich chwil co wyciska łzy wzruszenia.
Wiem, że wszyscy wiecie.
Napisałam tą notkę, bo to wydarzenie bardzo mnie poruszyło, ilekroć sobie tu zajrzę przypomną mi się te chwile.
Brawa Kapitanie nieustanne! I brawa dla wszystkich wspomagających!
Znów można być dumnym z bycia Polakiem!
Brawa należą się również drugiemu pilotowi! Wykonali kawał dobrej roboty!!
OdpowiedzUsuńJasne Madziu! Kapitan to cała Załoga.
OdpowiedzUsuńCiary mam do tej pory.
Ciary też mam. Popłakałam się, jak jedna z pasażerek opowiadała, że niedaleko niej siedziała kobieta z maciupeńkim dzieckiem na rękach i spokojnie głaskała maleństwo.
OdpowiedzUsuńIlu ludzi, tyle wspomnień i reakcji....Chyba nigdy nie wsiądę do samolotu.
jestem pod wielkim wrażeniem! niesamowita sprawa :)
OdpowiedzUsuńa najbardziej się uśmiałam z Twojej etykiety: "życie codzienne" :D :D
Ciarki też mam do tej pory. Nie mogłam spać. Bardzo nie lubię latać, bo się zwyczajnie boję. Kiedyś musiałam częściej korzystać z tej formy przemieszczania się (taka praca była), dziś na szczęście nie muszę, ale czasem jest to nieuniknione. Za każdym razem przybywa mi siwych włosów na głowie.
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu dla wszystkich. Załogi, pasażerów (nie wyobrażam sobie siebie na ich miejscu) i służb naziemnych.
Kilka dni temu moja córka leciała do Egiptu, obserwowałam ten lot. Nad doliną Nilu samolot zniknął z ekranu. Zresztą nad całą Afryką nie można ich obserwować (wojny).
OdpowiedzUsuńAle doleciała.
Za dni kilka znów będę o nią drżeć.
Mogę tylko przypuszczać jaki przeżyli stres.
A samo lotnictwo jest mi bliskie z powodu lotnika w rodzinie obecnie i w czasie wojny.
Agata - hmmm, takie właśnie jest nasze życie codzienne - i radość i ból. I takie ma być.
OdpowiedzUsuń:)))))
Ale z a w s z e trzeba byc dumnym z bycia Polakiem. Ja jestem przez cale zycie, niezaleznie od wszystkiego. A pilot swietny.
OdpowiedzUsuńWspaniały Genialny Człowiek!
OdpowiedzUsuńWspaniali Ludzie, którzy Go bezpiecznie sprowadzili na Ziemię, razem z Pasażerami i Załogą.
Czapka z głowy do ziemi, przed Tymi Ludźmi! Zamieść trotuar przed Nimi!
Annavilmo - masz rację!
OdpowiedzUsuńJa się dziś szczególnie czuję dumna.
Devorgillo - zaczęły mnie dopadać wątpliwości czy nie znajdzie się za pięć minut ktoś, kto stwierdzi, że kapitan to potencjalny zbrodniarz.
Tak normalnie to nigdy u nas nie jest, obym się myliła.
Ten samolot latał nad moim domem. Potem przeleciały myśliwce.
OdpowiedzUsuńKoszmarne wrażenie...
Kapitan wykonał po prostu swoją robotę. Jest fachowcem w swojej dziedzinie. I nie rozumiem szczerze mówiąc, ogólnopolskiej histerii na jego punkcie.
Te fankluby mnożące się jak grzyby po deszczu...
Czy wychwalamy pod niebiosa np. lekarza, który dzięki szybko postawionej diagnozie i sprawnie przeprowadzonej operacji uratuje człowieka? A w ciągu całego życia wielu ludzi? Nie. Bo nie jest to tak spektakularne działanie. Nie nagłośnione w mediach. Bo zwyczajne. Tak jak to, co zrobił kpt nomen omen Wrona.
Mój mąż przeżył parenaście lat temu awaryjne lądowanie. Jako pasażer. Silnik Boeninga zapalił się 15 minut po starcie. Ogień buchał, a samolot wracał skąd wystartował. Z pełnymi zbiornikami paliwa. I również nie wysunęło się podwozie...Lądowanie mieli w tzw. pełnej asyście. Na brzuchu, na pasie polanym pianą - tak jak wczoraj.
Nie doszło do eksplozji, do paniki. Nikt nie został ranny. I co? Jakoś nikt nie składał hołdów kapitanowi i załodze.
Nie było zdjęć, wywiadów i noszenia na rękach. Wykonali swoją pracę! I tyle.
To jest moje zdanie - szanuję opinie innych, ale nie lubię przesady.
A co do tego zaczęły mnie dopadać wątpliwości czy nie znajdzie się za pięć minut ktoś, kto stwierdzi, że kapitan to potencjalny zbrodniarz. - została już powołana komisja śledcza, która ma za zadanie zbadać, dlaczego kpt nie zawrócił do NY, tylko kontynuował lot. Tak więc wizja "zbrodniarza" może niestety się ziścić :-/
A ja się Ata cieszę! Tak po prostu! Tak samo jak ratowano spod ziemi górników w Chile!
OdpowiedzUsuńTak samo jak oddzielono nasze bliźniaczki syjamskie. Tak samo jak Jasiek Kula wlazł na szczyt.
To jest potrzebne. Taki pozytywny akcent w morzu tego co spieprzyliśmy, nie zrobiliśmy, nie zaczęliśmy.
Oczywiście - to kawał dobrej roboty. Solidnej i codziennej. Niemniej jednak bardzo spektakularnej i trudno tu kiwnąć ramionami i przejść do kolejnej dyskusji nt pana Z.Z czy zbiorów buraka.
No bo gdyby nie wyszło....????
Ja już wolę radość zwierzęcą i takie fankluby niż entuzjastów piłki nożnej lejących się na stadionach. Ja wolę przez tydzień słuchać o załodze samolotu niż o tym, czym codziennie pasą nas media.
A być może dzisiaj jakiś chłopak postawi sobie za cel latanie?
I nie zmarnuje życia pod przysłowiową budką z piwem?
Piszesz o lądowaniu awaryjnym które przeżył Twój mąż. Lat kilka temu.
No to chyba widzisz jaka była komunikacja wtedy a dziś. Kto tam fankluby zakładał, kto tam miał możliwość filmu nakręcić komórką i wsadzić do jutuba.
Pewnie - ja też słysząc wieczorem ryk radości spod telewizorów nijak ich entuzjazmu nie czuję, nie rozumiem i tylko mi to przeszkadza.
Dlaczego aż tak głośno, skoro wygrany mecz to znaczy dobrze wykonane zadanie i po co ta wrzawa.
Chyba byłoby nudno bez takich wydarzeń. A przez jakiś czas czujemy się wspólnotą.
Niech się Ata cieszą! Mało tego uczucia w morzu niechęci, obojętności, odizolowania.
Z podziwem i dumą oglądałam wczoraj relację z lądowania;.
OdpowiedzUsuńPewnie wielu czuło taką radość, zwłaszcza, ze on taki skromny, nie telewizyjny.
OdpowiedzUsuńMamy świetnych pilotów.
Aniu! Ja Cię rozumiem! Oglądałam lądowanie na żywo i modliłam się, żeby wszystko przebiegło jak należy. Nie wzruszam ramionami.
OdpowiedzUsuńTylko to medialne szaleństwo jest nie do zniesienia. Strach lodówkę otworzyć!
Nie wiem, czy słyszałaś dzisiejsze hasło dnia: Lataj jak orzeł, ląduj jak Wrona ;-)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAta - ludzie kochają takie akcje! Zobacz, jak była we Wrocławiu powódź w 97 to normalnie miłość bliźniego (na co dzień zapitego).
OdpowiedzUsuńMedia tak naprawdę gonią w piętkę, teraz mają temat na tydzień, potem znów zaczną kawy i herbaty lansować :))))
Tak ktoś spoza nas, popatrzywszy na nasze prace, zapał, energię też może dziwnie odbiera to co dla nas esencją życia.
Atuś, dobrze że tak szczęśliwie poszło! Polacy potrzebują bohaterów.
Słyszałam to określenie :), dobre :)
Lodówkę to musisz otwierać, bo znikniesz!!!! No kto jak kto ale Ty musisz jeść! Mnie tam i przez tydzień by nic nie ubyło.