Długo wyczekiwane cichaczem pojawiły się w piśmie Haft Polskie nr 7/2011!!!!!
Pierwsze wzory tak bardzo lubianej i znanej u nas Pani Młodeckiej już dawno powinny zainteresować wydawnictwa z naszymi pasjami.
Rynek jest ubożuchny, tragiczny wręcz. Skala piractwa osiąga maksimum. Ale jak się nie dziwić, skoro tak mało jest u nas wydawnictw propagujących rękodzieło.
Bieda biedą, kryzys kryzysem, ale trzeba i naszej woli by powalczyć o wzory piękne, poszukiwane i wydane LEGALNIE!
Nie dla każdego jest dostępne pisemko z zachodu, ale cena zeszytu z naszych wydawnictw nie jest powalająca.
Bardzo się cieszę, że zdobyłam to wydanie, drugiego nie mam niestety.
Już nie było pisma w kioskach, bowiem sklepikarze mają określony czas na zwrot pisma do dystrybutora i w moim przypadku spóźniłam się o dzień.
Pozostało zarejestrować się na stronie czasopisma i próbować kupić.
Po pierwsze - wycofane już z obrotu pismo nie było dostępne w sklepie, więc znalazłam osobę odpowiedzialną za kontakty z kupującymi i napisałam prośbę mailem o informację. Zero odzewu!
Nic.
Mają mnie głęboko w piwnicy????
Odczekałam jakiś czas, zaglądam do Coricamo i jest!
Pismo sobie czeka. Nie wiem od kiedy.
Na maila dalej brak odzewu.
Zamówiłam więc to wydanie i jeszcze inne z hardangerem coby koszt przesyłki sensowny był.
Po tygodniu oczy napawałam własnym zeszytem!!!!
Po drugie - jakoś w każdej firmie w której pracowałam nieodłącznym pytaniem do klienta było takie formułowanie rozmowy, które mogło doprowadzić do sprzedania czegoś dodatkowo!
W tym przypadku byłby to na pewno zeszyt nr 2/2011 z kolekcji Złote hafty! Ten z Afrykankami!
Niestety nikomu nie zależy z wydawnictwa nawet na minimalnym kontakcie.
Przykre to.
Jak mam starać się o sprowadzenie dla mnie i chyba nie tylko dla mnie wzorów Nataszy Młodeckiej????
Po trzecie- strasznie nie lubię jak ktoś nie zadaje sobie trudu i drukuje nazwisko autora w takiej pisowni: Wzory Nataliji Mlodeckiej!
A przecież pięknie wyglądało by to tak: Wzory Natalii Młodeсkiej!
To, że autorka podpisuje się przez "L" to tylko brak w alfabecie anglojęzycznym naszego "Ł"!
W wymowie również należy wymawiać Ł.
Jaka Natalija???? Wszak to imię znane i na Ukrainie, i w Polsce i całym świecie! Dopuszczalne jest użycie takiej pisowni imienia jaka występuje w danym kraju.
Natalia i basta!
Przykro mi.
Przykro, że tak Hafty Polskie mają w nosie mnie szarego wyszywacza i projektanta.
I reprezentując sporo wzorów, będąc dla większości jedynym pismem nie potrafi nawet starać się o światowy poziom. Niechlujstwo.
Co dobre: na ich stronie można zakupić wzór w postaci elektronicznej - tu już koszt jest śmieszny.
I ten niezdobyty wzór też tam jest.
Jedyny to dzisiaj pozytyw o Haftach, bo tak mnie rozsierdzili.
Teraz muszę kupić znów chyba tylko u nich Złote Hafty z Afrykankami, nie wiem jednak czy już go nie mają, czy nikomu nie chce się wystawić jako numer archiwalny do sklepu. Będę szukać, do życia mi potrzebny!
I życzę sobie, by wzory Nataszy Młodetskiej można było kupić. I już! Tak normalnie.
Póki co są dostępne TU i TU. Daj Boże rozumu by kupować za granicą się nauczyć!
Aniu, widzę, że Cię ruszyło. Bardzo słusznie zresztą.
OdpowiedzUsuńNasze wydawnictwa zainteresowane są jedynie przedrukiem. Kto tam pracuje - niewiadomo. Gdyby ktoś,z takiego właśnie wydawnictwa, zaglądnął do Ciebie , podpowiem, że w procesie rekrutacji, warto zadać pytanie o znajomość rynku rękodzielniczego, trendy i własne pasje.
Natalia ma polskie korzenie i pisownie swojego nazwiska naszym zwyczajem,przyjmie pewnie z wielką sympatią, że o regule, którą opisałaś nie wspomnę.
no nie wymyślaj tym od haftów bo nie tylko w tej dziedzinie marnie, a po co ja przez 4 miesiące czekałam z wytęsknieniem na paczkę co przez Atlantyk płynęła. Cokolwiek byś chciała poczytać, o farbowaniu, artystycznych nitkach nie wspominając o przędzeniu to nie w naszym języku,
OdpowiedzUsuńjuż nawet niech będzie po innemu tyko niech cena nie powala. Może kiedyś będzie tak że, pójdę do księgarni powiem co sobie życzę a Pani poda a nie dostanie "rybiej miny" (wytrzeszcz z opadniętą szczęką)
Basiu - nie od dziś wiem, że nijak zużycie wełny z Sabriny ma się do mojego. Nijak wymiary z osiąganym cudem. Nijak model z badaniem rynku.
OdpowiedzUsuńTo tylko jakaś pożywka dla tych co ciągle wierzą w treści drukowane lub jak ja lubią gazetę mieć w ręku!
Wiadomości nt fascynujące zmuszeni jesteśmy szukać na innych poza wydawniczymi rynkach.
Co do Natalii Młodeckiej to Jej chyba już nie dziwi żadna pisownia. Ot los nazwisk polskich!
E-wełenko - ale cię pogrzało!!!! O czym ty marzysz????? O książce o przędzeniu???? Po polsku?????
OdpowiedzUsuńNie pijemy kochana przed wieczorem, nie pijemy! :)))))
Wydaje mi się, że i tak jest u nas obecnie duuuuuużo lepiej niż kiedyś w dziedzinie rękodzielniczej :) Przynajmniej mamy możliwości i w ostateczności tez możemy skorzystać z zagranicznych sklepów. Gdy zaczynałam swoją przygodę z haftem krzyżykowym (szkoła podstawowa, lata osiemdziesiąte), to musiałam zadowolić się zwykłym nierównym szarym płótnem, kordonkami różnej grubości oraz wzorami różyczek w "Przyjaciółce" :) Teraz hafciarki mają aidę o różnej gęstości, muliny zwykłe, lniane, satynowe.... gazetki polskie i zagraniczne oraz cały Internet! Nie narzekajmy, tylko cieszmy się z dobrodziejstwa tego, co jest nam dane :) :) :)
OdpowiedzUsuńhttp://anek73.blox.pl
Powolutku wszystko się zmienia na lepsze. A przekręcanie nazwiska i imiena ? wiemy, ze wydawnictwa zatrudniają za marne pieniądze , marnych redaktorów.... niestety.
OdpowiedzUsuńNa ogół to wszystko przedruki z innych zagranicznych stron. W dziedzinie filcu już książka została wydana. Autorkami są dziewczyny blogujące, przeglądałam i naprawdę godna polecenia dla początkujących adeptek tej cudownej sztuki.Może i hafciarki coś zmajstrują.
No, Mlodetski naprawdę robi świetne wzory! Mnie się udało zdobyć kilka, a nawet i wyszyć jej aniołki. Resztę na razie tylko podziwiam.
OdpowiedzUsuńAniu - pewnie, że zmieniło się i to bardzo! Niemniej jednak mam wrażenie, że u nas tylko popular-ochłapy się sprzedają. Tak jak w sklepach ogólnie. Chcąc czegoś specjalnego musimy naprawdę się utyrać.
OdpowiedzUsuńWydawnictwo pod publikę, pod masowość, pod zysk. Ale jeszcze jest coś czego ja oczekuję: technik, dobrego wzornictwa, uchwycenia tego właściwego momentu!
Przecież do niedawna szalowe szaleństwo panowało - czy pojawiło się wydanie na ten temat w Polsce?
Poza blogami i sprowadzanymi książkami pustka. Stąd błagania o wzór, o sposób zrobienia itd.
Pewnie, że cieszy mnie i to co jest. Natomiast post był o bylejakości obsługi, o braku empatii i sympatii do klienta.
Obsługa milcząco doskonała - brak człowieka w tym wszystkim niestety.
A ja nie mam konkurenta do wyboru i jestem skazana na usługi tegoż.
Aniurozello - to na pewno jest wspaniała pozycja. Brakuje tylko informacji na jej temat. Podziwiam nie znając Dziewczyny, które ją wydały!
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że tu faktycznie trzeba brać sprawy we własne ręce.
Aniu - Młodecka jako projektant znana jest nam w Polsce bardzo dobrze! I ja też mam kilka Jej wzorów, lecz ta Pani żyje tuż za naszą granicą, ona ze sprzedaży swojej twórczości musi dać jeść kotu, kupić tenisówki synkowi, zapłacić za prąd i wsad do gara. To takie normalne przecież.
OdpowiedzUsuńTo takie niezrozumiałe, że Jej wzory są tak niedostępne w Polsce. Przecież nasze wydawnictwa wcale nie wiedzą o tym jaką Ona cieszy się popularnością. Każda z nas spotkała te wzory. Niektóre chcą je mieć tak po Bożemu, tylko nie ma skąd brać!
Zorganizowanie wydania w Polsce czasopisma wydającego prawie na życzenie to kosmos nie do ogarnięcia. Prawa autorskie, wydawnicze, kasa, rynek - wiem, to mało realne. Ale dziwi brak badania rynku, brak współpracy. Nie chcę widoczków i kwiatków w wazonie autorstwa tylko B.Sikory.
Wszystko co napisałyście to święta prawda. Dlatego póki co pozostaje nam doskonalenie języków obcych (w tym słownictwa fachowego), odwiedzanie forów, oswajanie zagranicznych serwisów ze wzorami i posiadanie dobrze zasilonej karty kredytowej...
OdpowiedzUsuńOd lat wielu, wielu mam wrażenie (chyba słuszne), że jeśli chodzi o robótki, to jesteśmy co najmniej sto lat za murzynami!
OdpowiedzUsuńRynek robótkarski jest ubogi, żeby nie powiedzieć wręcz goły.
Wydawcy "robótki ręczne" pojmują jako trzy, może cztery dziedziny: szydełko, druty, krzyżyki i richelieu.
Inne dziedziny nie istnieją praktycznie w ogóle! Pojawiają się jedynie jakieś pojedyncze ochłapy frywolitkowe, hardangerowe czy koralikowe. Kropla w morzu potrzeb! Jak to tłumaczyć? Nie znają rynku? Nie badają go? Traktują tego typu publikacje niszowo? Gmerałam dziś na stronie EMPiK'u. I szlag mnie trafiał! Jakieś tam pojedyncze książki są. Za ciężką kasę. Bo zagraniczne. Czy te barany z wydawnictw polskich nie zdają sobie sprawy, że mają pod nosem kurę znoszącą złote jaja??
Nie będę więcej już pisać, bo mi z komentarza wpis na bloga zaraz wyjdzie ;-)
Enyo - a ja nie chcę, nie mogę, nie umiem. Chcę te wzory kupić w Polsce, chcę by redakcja współdziałała i chociaż mi odpisała "lulaj się babo" wtedy wiem, że chociaż przeczytali.
OdpowiedzUsuńNie chcę być zaściankiem Europy, nie chcę wzorów nielegalnie, nie chcę wzorków mi narzucanych w jednakowym stylu. Wiem, wygląda to na tupanie trzylatka, ale tak to dzisiaj czuję. Mam niedosyt.
Ata - w 2000 roku byłam w Kolonii i tam wlazłam do pierwszego lepszego sklepu dla hobbystów. I mentalnie z niego nie wyszłam. I chociaż minęło blisko 12 lat to wspomnienie tego miejsca nadal jest dla mnie rajem. A gazety, no nawet te siermiężne niemieckie zawsze były do przodu.
Z zachodnich bajek pozwalam sobie od czasu do czasu na Marie Claire Idees. I oprócz przypominania języka mam tam trochę tego wdzięku i polotu.
moja droga Kankanko ja na trzeźwiaka tak upajam się marzeniami :D
OdpowiedzUsuńale z drugiej strony jak coś zdobyte, wyczekane, uciułane by zakupić ... ile to radości :))))
E-wełenko - zgadza się! Więc jak ja w sklepie się dogadam to też dla mnie powód do radości będzie! Ja się cieszę jak durna ze wszystkiego! Bo tak trzeba!
OdpowiedzUsuńA pomarudzić nie zawadzi..... :)))
Ja chętnie do tego tupania nogą się przyłączę. :-)
OdpowiedzUsuńNo to już małą banda tupiących rośnie! :)))))
OdpowiedzUsuń