Nie mam swojego laptopa, gdzie masa zdjęć, więc tak na bieżąco ostatnie prace przedstawiam. Nie mam czasu pojechać po niego :)))
Zajęta jestem okrutnie na działce.
Maszyna powróciła, więc na pierwszy ogień jak zwykle co roku wyjęte z pawlacza letnie ciuchy powędrowały w kilku torbach do sąsiadki emerytki, która sobie je przehandluje na placyku, część trafiła na pryzmę do skracania i zwężania, (na szczęście nic do poszerzania).
Męska część rodu znalazła spodnie bez zamka, koszule bez guzików, poprute na szwach gacie.
Pryzma zmniejsza się, ale brak mi czasu na dokończenie tego w jeden dzień.
Ech, nudna to robota.
Któregoś dnia do zielonej farby wrzuciłam kamizelkę z lnu, o której pisałam w poście "Jak to ze lnem było". Ufarbowałam tradycyjnie w garze, utrwalane solą, z koloru jestem zadowolona, len się leciutko zbiegł, ale na mnie pasuje dalej.
Wspólnie z Atą postanowiłyśmy, że Frasia będzie mieć imieniny, więc nie pytając Solenizantki o zdanie wybrałyśmy datę z kalendarza i posłałyśmy małe gadżety.
Ode mnie Fraś dostała kajecik na zapiski, wzory, schematy. Natchnęłam się gdy do ręki wzięłam swój taki zapiśnik i zobaczyłam jaki ten mój paskudny.
Frasia nieświadomie wyszyła sobie sama ten śliczny obrazek!
Cały czas mam druty w ręku, pedał kołowrotka pod stopą, porządki z chowaniem ciuchów zimowych, przędę na bieżąco wyczesane uszy Bajtka na Gadzie. Wyszukuję potrzebne mi szmatki do patchworka. Dziś muszę poprzewijać na kłębki prezent dla swojej Mamy.
A teraz mykam na rower (bo mi dziecię kluczyki do Grafitka przez omyłkę zabrało) i sieję fasolę ozdobną na płot od drogi. Zakupiłam też późną marchewkę i zimującą pietruszkę.
Koniecznie muszę podlewać grządki, bo sucho niemożliwie i lato u nas. Dziś rześko.
Śpieszę się zanim komary nadejdą. Wtedy dla mnie nie ma miejsca.
Dziś wylatuję późno, bo obiad zrobiłam, psa wycedziłam, pranie powiesiłam i poprasowałam ścierki.
i kolor i fason cudne są :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ależ Ty pracowita jesteś! Podziwiam tym bardziej, że sama osobiście nie lubię robić poprawek w ciuchach. Kolor kamizelki wyszedł bardzo ładny :).
OdpowiedzUsuńNiespodzianka udała Wam się znakomicie :))). Do dzisiaj dziób mi się śmieje, a kajet już znalazł swoje miejsce :). Na pewno będzie wykorzystywany! Jeszcze raz dziękuję :).
Przyjemnej pracy na działce - oby Ci się udało zrobić jak najwięcej, bo podobno w przyszłym tygodniu znowu mają być upały i to do 30 stopni :).
ot proszę i to jest kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boi i żadnej nie ulegnie! Brawo!
OdpowiedzUsuńSuper bluzeczka i piękny kolor!Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAniu, Aniu kiedy my niezmordowane sprzątaczki , praczki, krawcowe, matki, żony, kochanki i artystki znajdziemy czas by przystanąć i zastanowić sie odrobinę, pokontemplować to nasze ziemskie bytowanie. Mam wrażenie, że są ludzie których praca pokochała na maksa.
OdpowiedzUsuńPiękna kamizelka, bardzo dobrze wyszła ta zieleń. Len to wogóle kochany surowiec,świetnie się prezentuje.
Przypatrz się sobie w lusterku, widzisz tę złocistą poświatę nad głową? Przecież Ty nawet oddychać nie masz czasu, przystopuj nieco.A naprawo-przeróbek ciuchów nienawidzę z całego serca.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Jestem pełna podziwu jaka z Ciebie pracowita osóbka.
OdpowiedzUsuńMrówka..... krawcowa, praczka, sprzątaczka, matka, żona i kochanka ..... po prostu Mrówa Wyścigówa ......
OdpowiedzUsuńAniu, pozwól dać sobie oddech. :-))
Ania! Zwolnij! Bo sznurówki za Tobą nie nadążą!! :-DD
OdpowiedzUsuńAniu, nie zapomnij, że musisz czasem jeść i spać :)
OdpowiedzUsuńBluzeczka śliczna, z zazdrości ugryzłam się w jęzor, który mi wisiał do pasa na jej widok.
Janola - niby ciemna ta zieleń, ale za to wzór widać na niej lepiej niż na pierwowzorze.
OdpowiedzUsuńFrasiu - unikam jak diabeł przeróbek łachów, ale ta cholerna oszczędność nie wiem po kim w genach i potrzeba recyclingu to powodują. Jakoś żal mi wyrzucić, chociaż ciuszki dzisiaj takie tanie.
Ulcia - dzięki :)
Aniu - znając mnie to jeszcze kilka tych kolorów na niej będzie :)))
Aniurozello - wielbię len. To surowiec, który można wykorzystać wiele razy. Wiele zniesie i nawet zszargany ma klasę :)))
OdpowiedzUsuńA dlatego tak sprzątam, sieję i pucuję na działce aby w końcu zlec tam w fotelu z dziergadłem, psem pod stopami, i nic nie robić :)))
Takie mam zamiary - ale po to mi ten kawałek ziemi, bym sobie mogła motyczką pomachać :)))
Anabell - nad głową to mi się chmura pyłu unosi bo najbardziej się sprawdzam jako glebogryzarka i dziś przekopałam kawałek pod pomidory. Dzięki!
Muna - to choroba jakaś, bo mnie tak nosi i nosi :)))
Krysiu - no jeszcze mnie tak nikt nie nazwał, bardzo mi się spodobało. Faktycznie czasem tak zasuwam jak mrówka, często bez sensu i w kółko, ale lubię ruch :)
OdpowiedzUsuńAta - ty wiesz, że ja je wiążę podwójnie - na dwie kokardki, zeby mi się nie rozwiązały czasem?
Tylko dziecko strasznie mi wyrzuca, że kopię w jakichś markowych, a one dla mnie nie mają żadnego znaczenia poza tym, że są wygodne!
Irenko - właśnie sobie układam dietę, która pozwoli zrzucić tak 3-5 kilo przed ślubem córki, więc ma być żarcie i ma nie wchodzić w biust, bo tu najwięcej utyłam :)))
Aniu, nie zazdrościsz mi czasem mego "byczenia się"? Jadę na wolnych obrotach. Z rana komputer,tak do 11-12, potem jakiś krótki wyjazd jeśli mam zrobiony obiad, a jak nie mam zrobionego obiadu - to do garów!!! Dwa prania.Rozmówki z synem. Koło 16. drzemka.Teraz prasuję i mam kilka minut przerwy między niebotyczną stertą chusteczek (cała rodzina zasmarkana - chyba uczuleniowo) a pozostałymi ciuszkami. Potem będzie...laba...:))) Czego i Tobie życzę...
OdpowiedzUsuńElu - nawet nie wiesz jak!
OdpowiedzUsuńAle taki dzień musiałby się zacząć od wstania kiedy się chce, od niewyprowadzania psa i karmienia całej zwierzyny, potem bym sobie polazła lodówkę przewietrzyć i oby było coś ugotowanego, a jak nie to niech będzie świeży chleb i masło - wystarczy. I żebym była sama :)))
Tak na dwa dni, wystarczyłoby :)))
no ale z tymi ścierkami to już przesadziłaś! :)))
OdpowiedzUsuńtrzeba było drutami jeszcze pomachać, albo stertę zwalczać albo najlepiej - USIĄŚĆ W FOTELU I ROBIĆ NIC!!
a Ty ścierki!.... a daj Ty ścierkom pokój, niech se będą gniecione :)))))
Kasiu, jak poprasuję to mi się w szafie mieszczą :))). a poza tym ja je krochmalę leciutko, a prasuję z dwóch stron. Szybko mi to idzie.
OdpowiedzUsuńJa stuknięta jestem chyba.
Biustem utyłaś??? Boszszsz! Farciara!!Ja też tak chcę! Jak się to robi?? Znaczy tyje biustem i tak w ogóle?
OdpowiedzUsuńWypycha mnie się do przodu :))) duma lub uprzedzenie działa i się tyje!
OdpowiedzUsuńReszta ciała jakoś się mieści w zeszłoletnich szmatach a te wydmy - nie!
Ty! Nie bądź chytrus! Daj trochę tej dumy! Uprzedzenie też może być!
OdpowiedzUsuńtak jakby Adhd jakies masz czy co?:)
OdpowiedzUsuńMasz! Ode serca daję!
OdpowiedzUsuńI dorzucam uprzedzenia dużo, bom strasznie wkurzona wróciła z działki na jednego przygłupiego pana
OdpowiedzUsuńOooo! Pofolguj sobie! Najlepiej na blogu.
OdpowiedzUsuńA później poTRZASKaj ;-))
któren mnie wstawiając nową furtkę zdemolował cebulice, ozdobne trawy, kwiatki białe, i najważniejsze lilię św Jana
OdpowiedzUsuńDo jutra samą mnie tak rozeprze, żem zabić gotowa. A wybieram się z ranka z toporem!
OdpowiedzUsuńI jeszcze żyje? Ja bym utłukła!!
OdpowiedzUsuńO! Podobne mamy pomysły ;-D
OdpowiedzUsuńZakradł się znienacka, zrobił co zrobił, a jeszcze wisienke wyrwał z korzeniami!
OdpowiedzUsuńDziczka to była ale ładna! I uciekł zostawiając dziury zalane betonem!!!!
Jutro mu POTRZASKAM tą nową -starą furtką tak, że nie przeżyje
OdpowiedzUsuńDżizas!! A gdzieś Ty w tym czasie była?? Skamieniałaś, czy co, że zero reakcji ???
OdpowiedzUsuńTrzaskaj! Dla pewności do zderzaka Grafitka przyczep i zaoraj nim okoliczne nieużytki!
OdpowiedzUsuńFaceci mają jednak zeza w oczach. Dla niego na wprost ścieżki znaczy mniejwięcej na wprost!
OdpowiedzUsuńChłopa swego z pracy wyrwałąm coby zobaczył spustoszenia i poparł w nienawiści a on: Czymże jest zdeptana lilia wobec helu w Smoleńsku!
A ja se ścierki prasowałam i jak potem zajechałam to mnię te długie włosy same stanęły dębem jak u porażonego!
OdpowiedzUsuńFaceci...
OdpowiedzUsuńTo ja Ci na pocieszenie wkleję dowcip, jaki wrzuciłam przed chwilą na FB:
Szara komórka przypadkowo znalazła się w mózgu mężczyzny. Wszędzie ciemno, pusto, ani śladu życia.
- Huhu ! - woła komórka.
Żadnej odpowiedzi.
- Huhu ! - woła ponownie.
Wtem, zjawia się inna szara komórka i pyta:
- Zwariowałaś? Co tu robisz całkiem sama? Chodź, wszystkie jesteśmy na dole!
Od sąsiada się wywiedziałam, że gadzina rano ma przyjść i dokończyć! I jak nie złapię i łopatą nie przywalę to mi te wszystkie cebulki i korzonki wsypie do dołu z betonem.
OdpowiedzUsuńA lilijka w doniczce w ziemi to może korzonki przeżyły.
:)))))))))))))))))))))) szara komórka :)))))))))))))))))))))))))))) !!!!!!
OdpowiedzUsuńZabrechtam się!!!!!
U tego majstra to nawet i pół i nawet na dole nie znalazłoby się :)))))
Anust - podejrzewam to u siebie od dawna i ukryte skłonności przywódcze wraz z zapatrzeniem we własne siły. Bo któż lepiej przeorze niż ja? Kto śmielej podłogę codziennie umyje? Przecież kocią kuwetę tylko ja najlepiej oczyszczę :)))
OdpowiedzUsuńPotem spać nie mogę bo wymyślam, czego nie zrobiłam.
no chyba masz tyle rak co bogini indyjska hahahaha:)
OdpowiedzUsuńJadziu, teraz się nakręcę to potem będę zlegać! Marzenia pchają do celu!
OdpowiedzUsuńWlazłam tu prawie na czworakach, aby Ci zameldować, że właśnie minutę temu skończyłam prasowanie nie robiąc w nim dalszych przerw.A teraz - zgodnie z tym co napisałam wcześniej - zaczyna się moja laba. Miałam nadzieję, że będzie jakieś 30 min wcześniej, ale mąż dołożył mi "świeżyznę " z balkonu, no i tak jakoś wyszło, że teraz padam na mordziaczek. Buziolki!
OdpowiedzUsuńJutro jeszcze raz zajrzę,co by poczytać wcześniejsze komentarze, bo dosłownie padam...
Ja tak od rzeczy trochę, ale wczoraj pisalam, pisalam, ale nie moglam sie zalogować, a dzis już chyba mogę, przynaniej z mężowskiego ajfona, że fajny pomysł z szytą okładką na zeszyt, do zgapienia, muszę zapamiętać :P
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie, że się nawet wyspałam i tylko trochę ręce mnie bolą, ale za trzy dni powinno przejść.Ja tak zbieram obrusy nienadające się do magla - obfitość koronek szydełkowych, które muszę osobiście żelazkiem potraktować. Robię to nie więcej, niż 4 razy w roku. Wczoraj był ten drugi raz. Potem miałam wolne,aż do rana!
OdpowiedzUsuńNajważniejsze jest to, że piękniście wyszły Ci obie robótki.Kamizelka jest śliczna a okładka - fantazja!
Jestem zdecydowanie za daniem nauczki facetowi, który ośmielił się zniszczyć Twoje królestwo.Łopata będzie w sam raz. W razie potrzeby grabie i widły.Najlepiej wcześniej zabetonować mu jedną nogę, aby nie mógł uciec. Już widzę Cię w akcji. Powodzenia!!!
Ania, przeczytałam jednym tchem i tak się zmęczyłam, że ni wiem czy dam radę z psem wyjść na spacer.
OdpowiedzUsuńTy masz wszelkie normy energetyczne w pogardzie.
To zielone bardzo ładne jest. I kuszące.
Ściskam leciutko, bom osłabła :-)
Świetna bluzeczka!!!To leć bo dużo Cię zajęć czeka :)Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny, wstałam o 6 i o ósmej byłam na hektarach, Jak wróciłam o 14 to jeszcze cały dzień przede mną. Idę do Mamy!
OdpowiedzUsuńAgata - zgapiaj, zgapiaj, tylko dokładnie mierz. I nie doszywaj do końca skrzydełek okładki, lepiej się "nosi".
Lilka ja tylko słabnę jak duje na dworze lub mży :))) kiedy upał wiem, że żyję!
Malaalu - dzięki!
dzięki za radę w kwestii skrzydełek :)
OdpowiedzUsuńw ciągu dnia przyszło mi do głowy, że okładkę mogę sobie wyszydełkować :D to mi chyba lepiej pójdzie niż szycie ;)
Agatko - bomba! Szybko rób i pokazuj!!!!
OdpowiedzUsuńAniu... zebym ja tak miala 20% Twojej energii to bym sie ze wszystkim 3 razy wyrabiala a tak to raz jest truuuuuudnooooooo
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
magdap
O matulu - wulkan, nie kobieta ;-) Ale my tak mamy, zastanawiam się czasami, czy nasze kolejne pokolenia urodzą się z dwiema parami rąk ? No bo jakoś powinny się do tej pracowitości dostosowywać.
OdpowiedzUsuńPomysł na prezenty dla Frasi super - i Twój, i Aty, a kamizela pofarbowana na piękną butelkę - bardzo lubię taką zieleń.
Madziu - czasem mam wrażenie, że nie wszystko mimo tego ogarniam.
OdpowiedzUsuńSylwko - o jak mi miło, ześ zajrzała!!!! Dzięki!
Oj tam, oj tam - ja tu jeszcze wrócę, i to nie raz :-)
OdpowiedzUsuń