poniedziałek, 21 marca 2011

Przyszła wreszcie

W weekendy prowadzę domowe przedszkole.
W sobotę było dwoje dzieci, a w niedzielę jedno - leniwe ruchowo - więc wygnałam na spacer!
Okolice mojego ogródka są wspaniałe, owszem - z krzaków wystają butelczyny po winie, papiery i inne śmieci, ale niedługo zazieleni się tu okrutnie.
Wczoraj mieliśmy takie widoki:


Ogródek jeszcze uśpiony, ale z ziemi pną się przebiśniegi, rabarbar wypuszcza liście, aleja z juk przeżyła, na drzewach są pączki, a mojemu wychowankowi największą radość sprawił widok tulipanów, które posadził własnoręcznie tuż przed pierwszym śniegiem.
Myślałam, że tak późno posadzone zmarnieją - a tu niespodzianka.


Teraz trzeba to wszystko ładnie skopać, opielić, zagrabić, spalić to czego nie zdążyłam przed śniegiem. I dokończyć dzieła planowania, bowiem w tamtym roku dość samolubnie poprowadziłam dróżki i zagony, bo mężczyzna spisuje się w tym temacie kiepsko.

W domu mam sajgon, ale na ogródku bardzo przeszkadza mi bałagan i brak myśli przewodniej. Wysoki się śmieje, że najchętniej zalałabym całość betonem i ustawiła donice.

Niedzielny spacer zaplanowałam w celu poszukiwania odpowiedniej gałęzi na zrobienie Marzanny. Dziecię dowiedziało się o zwyczaju żegnania zimy i po powrocie do domu wspólnymi siłami powstała taka kukła:

Ja zrobiłam głowę i zaproponowałam włosy, dziecię wymyśliło opaskę i dodatkowo pospinało to zszywaczem. Potem pomogłam naciąć materiały, a młody darł to w paski i oplatał kadłub Marzanny w zwiewne fatałaszki mocując wiązaniem i zszywaczem.
Na koniec namalował buzię, która miała być brzydka i okropna, ale sądząc po uczuciach jakimi obdarzał już skończoną swoją pannę niełatwo mu będzie ją utopić czy spalić.
Namawiałam do spalenia - bo tłumaczyłam konieczność ochrony rzek.
Jakoś ta ochrona wody jeszcze mu jest obca - bo rozmawialiśmy o sile żywiołów i wie co się stało w Japonii. Póki co pamięta, że leniwa woda w kranie jest silna, bo potrafi się wyrwać na wolność a siła oceanu jest potężna, bo niszczy całe miasta.

Cieszę się póki co wiosną. Wstaję już wcześniej, bo jako naturszczyk wiodę życie zgodne ze słońcem, czasu więc mi przybywa. I nie muszę cierpieć przy pobudkach.

11 komentarzy:

  1. Tu się nie da niczego topić ani palić. Za zimno. Przebiśnieg kwitnie jeden. Resztę chyba psy podeptały. Coś z ziemi wyłazi, ale bardzo leniwie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Calkiem przystojna panna wyszla :) U nas tez juz widac wiosne! Krokusy, tulipanki, hiacynty i cala wiosenna banda juz sie rwie do góry az milo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że coś tam Ci wyłazi z ziemi, u mnie niestety ciiisza i zimno, a z okazji pierwszego dnia wiosny rano przymrozek był solidny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na trawnikach kolorowo od krokusów, ja ich niestety nie mam. Przebiśniegi właściwie kończą kwitnienie, ale jeszcze je widać. Nie mogę się doczekać wiosennej orki na mym zagonie, póki co robota domowa mnie trzyma, ale niedługo już niedługo popełznę na kolanach. Uwielbiam to. Tylko muszę kupić skórzane rękawice.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rewelacyjna marzanna :))
    U mnie też wiosna małymi kroczkami nadchodzi :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Anuś, u nas jak Gackowa pisze. Bida i nędza. Jak ja Wam w tym Breslau zazdraszczam że u Was tak szybko wiosna przychodzi i w ogóle łagodniejszy klimat macie.... Gdzież tam u nas do krokusów?! Jeszcze ze dwa tygodnie jak nic :(

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie mów...
    Nie ma jeszcze w stolicy krokusów????
    Wrocław faktycznie cieplusi, oj jak mi tu dobrze, najważniejsze, że tak nie wieje okrutnie.
    Ale za to Wy sobie jeszcze porobicie robótki w domu, a ja ryć będę i myśleć gdzie co przesadzić.

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne widoki :). U mnie w sobotę wyglądało jak w pełni zimy :((. Do dzisiaj jeszcze na niektórych trawnikach leży śnieg, a rano musiałam skrobać wszystkie szyby w aucie. Na szczęście później zrobiło się cieplej i słonecznie :).
    Marzanna wyszła Wam super!

    OdpowiedzUsuń
  9. No to ja dziś w płaszczyku i bluzce z krótkim rękawem się zgrzałam,fakt - leciałam z Bajtkiem kurcgalopkiem po farby do wełny, a ja nie umiem wolno chodzić.

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy22/3/11 08:21

    I co ? Udało się Marzannę utopić ? Malec wygląda na takiego , co jej dobrowolnie nie odda :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...