W torbie z ostatnio otrzymanymi włóczkami znalazłam sporo wełny z owiec.
Sprzędziona typowo w 1ply, rozmaita grubość, rozmaite szarawe odcienie.
Przaśne - ale ja to lubię.
Wełna z rozmaitych rąk, część pruta, część w pasmach. Wszystko do siebie pasuje bo w naturalnych kolorach. Ale ja chociaż jestem takim archetypem, co to kocha naturę - postanowiłam ją przefarbować.
Uznałam, że niebieskawy odcień będzie najlepszy, ale równocześnie chciałam zachować te wszystkie niuanse odcieni i udać barwienie urzetem.
Wełny mam ponad 40 deko, kłębki poprzewijałam w pasma i całość wyprałam szybko ręcznie. Wrzuciłam do gara, zalałam zimną wodą i wsypałam farbkę. Tylko jedną torebkę, aby nie była to barwa intensywna, kryjąca. Farba do tkanin, najtańsza jaką mam.
Specjalnie sypałam ją na pasma, a nie rozrabiałam wcześniej, bo chciałam uzyskać dodatkowe przebarwienia w miejscach, gdzie proszek wniknął w wełnę.
Na maleńkim gazie doprowadziłam do 80 st, potem wlałam ocet i od razu zobaczyłam, że barwnik całkowicie wlazł we włókna. Potrzymałam jeszcze godzinę na pyrkaniu i zostawiłam do ostudzenia.
Potem wyprałam w płynie do wełny i użyłam lenora. Obciekło i mam takie kłębuszki.
Motki lekko różnią się odcieniem, mam zachowane ciemne włókna z ciemniejszej sierści i chociaż kiepsko widać, mam te przebarwienia, które chciałam uzyskać.
Teraz przyłożyłam beżowe, brązowe, kremowe, popielate motki i jestem bardzo zadowolona.
Z tej wełny zrobię poncho z wrabianymi wzorami, etniczne :)))
Fajna zabawa, szkoda, że ja tak nie umiem.
OdpowiedzUsuńBardzo jestem ciekawa tego poncha :). Też mam w domu trochę owczej wełny kupionej chyba z 20 lat temu i nie bardzo mam pomysł co z niej zrobić (mam już z niej długi sweter i kapcie, a jeszcze mi jej zostało). Może więc kiedyś odważę się i na niej właśnie poćwiczę farbowanie?
OdpowiedzUsuńja również ciekawa poncha! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO! No to zasiadam i czekam na poncho. Jak Cię znam, to się raczej nie zasiedzę ;-D
OdpowiedzUsuńNo ja cię pierwszy raz... to ja nie wiedziałam, że taka zabawę straciłam... Proszę mnie następnym razem zaprosić na takie harce;)
OdpowiedzUsuńPrzeszperam szafy mamine... jeszcze może co znajdę... to Ci podrzucę:)
Najbardziej to ja jestem ciekawa poncha.... czy uda się jeszcze w tym roku zrobić :)))) mam nadzieję, wełna owcza szybko na drutach przyrasta i jest okazja dodać te rozmaite inne kolorki, których serca nie mam wyrzucić.
OdpowiedzUsuńFarbowanie to zawsze małe ryzyko, że nam się kolor nie spodoba lub wełna się ugotuje. Ale w przypadku takiej przaśnej pomyłka jest bardzo zminimalizowana, nie jest to materia bardzo delikatna.
Millu - nie ma sprawy, tylko u mnie moment farbowania ostatnio naszedł w nocy jak spać nie mogłam :))) ale postaram się pokaz zademonstrować.
OdpowiedzUsuńWełna rewelacja!!!A gdzie Ty coś takiego zamawiasz?
OdpowiedzUsuńMalaalu - ja tą wełnę dostałam.
OdpowiedzUsuńAniu nie mogę się nadziwić Twojej kreatywności i pracowitości. A ponadto artyzm czysty przez Ciebie przemawia. Potowarzyszę Acie (jak pozwoli i mnie nie zagada) i poczekam na ponczo -tak coś czuję w powietrzu że będzie ekstra.
OdpowiedzUsuńŻe niby ja miałabym Cię zagadać?? Że niby ja taka kataryna??? Osz Ty, Ty... TY ANIU, TY!!! :-PP
OdpowiedzUsuńMam zamiar milczeć w pełnym skupieniu, żeby Kankance nie przeszkadzać!