Sezon grzybowy uważam za otwarty!
W niedzielę wyskoczyłam z moim Panem do lasu.
Oboje w barwach ochronnych: moro, khaki, beże, brązy, i Bajt z bandanką rodem z wojska.
Styl wojenno-partyzancki przełamałam fioletowymi kaloszkami w pomarańczowe kwiatki ze sklepu z butami dla dzieci. Aparatu nie zabrałam.
Nastawiłam się na szukanie dziwnych grzybów do farbowania wełny.
Pora jeszcze nie bardzo na zbiory, ale u mojego chłopa zauważam co rok wcześniejsze ich szukanie.
Nawet jak przyjechał do mnie na wieś w lipcu - pognał grzebać w ściółce.
W końcu lato jest jeszcze i chociaż większość blogowiczek pisze o mgłach, liściach, oddechu jesieni, a niektóre już szykują prezenty na Boże Narodzenie to ja podkreślam:
Mamy lato! Trwa ono do 22 września!
Może i pada, może i zimno, ale proszę.... cieszmy się latem!
Wracając do lasu - niespodziewanie znalazłam masę grzybów, ale najpiękniejsze to te prawdziwki:
No i widziałam ten żal w spojrzeniu na mój pełen koszyk i zazdrość.
Wieczorem powstała pyszna zupa dla małego oddziału.
Ale jak napisałam, pojechałam do lasu w innym celu i wzrok padał na takie grzyby, które mogłyby w moim mniemaniu zafarbować wełnę.
W czarcim kręgu znalazłam czarniawe twory, które pośpiesznie wyrwałam z podłoża, na aby-aby i już musiałam gnać za Ulubionym.
Ulubiony ma tą wadę, że mnie gubi w lesie. Więc ja za nim gnam.
Gubi mnie do imentu.
Kiedyś w epoce bez komórek, pomagała mu w odszukaniu nasza suka Azja.
Potem przy pomocy telefonów Ulubiony podawał Ulubionej dziwne komendy z harcerstwa lub innej nacji - o tyle dziwne co skuteczne, aby mnie odnaleźć.
W ubiegłym roku zgubił mnie naprawdę, a ja z worami grzybów brnąc przez las, pola, krzaciory szukałam i ludzi i sieci komórkowej.
Spłakana odnalazłam się sama trzy wsie dalej i siedząc na brzegu jezdni uszmudrana w niedzielne popołudnie byłam niewątpliwą atrakcją pokościelną. Oj, losie ty mój!
Matka urodziła mnie bez wbudowanego GPS, a że zatapiam się w myślach własnych, to i gubią mnie inni.
Ad rem:
To co znalazłam wysypałam na gazetę w samochodzie i poszliśmy dalej.
Trafiłam na coś, czego nie mogę pokazać. Urżłam po połowie jednego i drugiego i dopiero w domu sprawdziłam!
Jeden to grzyb pod ochroną!!!! Ścisłą!!!!
Szmaciak gałęzisty
a drugi podobny był do huby, wyrastał z ziemi, białawy przechodzący w beż, miękki.
Nie znalazłam fotki w internecie, a tego co przyniosłam aż bałam się uwieczniać, bo może ostatni egzemplarz na ziemi!
To co wylądowało na gazecie to był poczciwy lejkowiec dęty. Odetchłam z ulgą i namówiłam męża na naleśniki grzybowe z nadzieniem z lejkowca.
Przeżyliśmy. Wybieram się więc na zbiór tego grzyba w kolejny weekend.
W tak zwanym międzyczasie poczytałam o grzybach pod ochroną.
Masakrycznie tego dużo. A ja wzrokowiec wiem, ile z nich widziałam na własne oczy. Teraz trzeba trochę mózgownice wysilić, aby chronić to wszystko.
Zapraszam do letniego lasu!
:) Sezon otwarty i z przygodami :) Ja już kilka lat nie byłam na grzybach - wcześniej, jak żył tata, to co roku jeżdziłam....i wyprawy z dziadkami pamiętam...na bagienka, po opieńki, po grzyby, których nazw nie znam....fajne to były czasy. Jak Hrabia podrośnie, to będę z nim jeździć :):):)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia.
Ech grzyby... Lato deszczowe ale grzybki za bardzo nie chciały rosnąć jak na wsi byliśmy. Choć zdarzyło się mojej córci że z rowera dojrzała przy drodze w lesie stado prawdziwków. Wszyscy biegiem w okolice tego miejsca: ani jednego grzybka w promieniu kilometra. Te jedne miały taki kaprys i se urosły.
OdpowiedzUsuńPosiadam 6 atlasów grzybów; wg.jednego z nich prawie wszystko nadaje się do zjedzenia.
Aniu, czy widziałaś kiedyś kwiatowca (teraz okratek bo mu rodzinę zmienili) australijskiego? Wielkiej urody to grzybek.
Dużo przyjemności w lesie życzę, Dorota
ja nie wiem jak grzybiarze to robią - ale ja w lecie grzybów nie widzę - poza jakimiś purchawkami lub muchomorami. Zostaje tylko liczyć na mamę która albo się w sezonie wybierze na grzybobranie albo i nie :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa grzybowych kolorów :)
Aniu, tylko uważaj - sezon na zatrucia grzybami też rozpoczęty!!! Podobno najbardziej narażeni są nowicjusze i wytrawni grzybiarze, którzy stracili czujność...
OdpowiedzUsuńJa też chętnie bym poszła w las, ale (jak donieśli miejscowi) wcześniej było mało i wszystkie robaczywe a teraz wieje i leje jak z cebra.
Wczoraj wracając z Katowic przez godzinę stałam w korku bo na drogę przewróciło się ogromne drzewo i strażacy musieli je pociąć i usunąć.
Coś się porobiło z klimatem, może przez te wulkany???
No, w każdym razie gratuluję zbiorów i czekam na efekty eksperymentów farbiarskich!
pozdrawiam:)
Uwielbiam zbierać grzyby i je jeść :-) U mnie wszyscy są zapalonymi grzybiarzami... Niestety teraz od trzech lat grzyby, choć one temu raczej niewinne sprawiają nam mniej frajdy... Mama po kolejnej z rzędu wyprawie przyniosła kleszcza, zarażonego kleszcza... Walczy z boreliozą a każda większa trawa wywołuje u niej lęk...
OdpowiedzUsuńUważajcie na siebie i extra zbiorów życzę :-)
Anuś i ja uważam sezon grzybowy za otwarty! W końcu nawet na naszej hacjendzie rosną grzybasy :D
OdpowiedzUsuńTylko uważaj na różne 'trujaki" plisss....
I w tzw międzyczasie: zajrzyj do mnie i pomyśl o tym co lubisz i sprawia Ci przyjemność :)
Emade - na szczęście blisko naszego miasta są piękne okolice. Bierz młodego we wrześniu, niech lata po lesie, grzyby same się znajdą!
OdpowiedzUsuńDorotko - okratka nie spotkałam. Ale fakt, piękny!
Madziulo, Izo - z tego co na farby zabrałam nici! Lejkowiec zeżarty, szmaciak uszykowany do zeżarcia, a tego dziwnego nawet nie próbowałam bo biały. Chyba hub nazbieram.
Kasiu, staram się nie myśleć o kleszczach. Bardziej lękam się komarów bo mnie uczulają. Ale ubranie mam zawsze odpowiednie i ofami też się opryskuję. Borelioza to wredna choroba.
Aploszku - zbieram pewniaki i to w formie grzyba a nie lęgnącego się początku grzybni. Zbieram ostrożnie, ale jestem otwarta na nowości. Jadalnych jest bardzo dużo, ale niestety - wiedza o grzybach idzie od przodków, a powinna równolegle opierać się na nauce.
OdpowiedzUsuńW temacie lubienia wypowiem się niedługo - złapię tylko wiatr w skrzydła!
hahahhahaahha, te nawzy grzybow sa zabojcze
OdpowiedzUsuńQuerida!!!!! Que saudade! Estou fekiz com teu recado!!!! Volte sempre!
OdpowiedzUsuńBeijo
Necca
Ten szmaciak jest pyszny !!!W ubiegłym roku dostaliśmy spory kawałek od sąsiada. Sąsiad przezornie odczekał , aż zjemy swoją porcję, bo nigdy nie widział takiego grzyba . Za swoją zabrał się dopiero jak zobaczył , że przeżyliśmy.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, co tam zebrałaś do farbowania ?
Ja dzisiaj przyniosłam z lasu coś oślizgłego i paskudnego... Aż boję się gotować tego grzyba...
Elu - niedługo pokażę co uzyskałam. To co zebrałam jako pierwsze łowy - zostało zeżarte!
OdpowiedzUsuń