W poniedziałek przelew dotarł, w środę pyszniła się na stole paka czesanki.
Zakupiłam w WYSZUKANE pół kilo czesanki merino. Dodatkowo Pani Iza dołożyła gratis: moteczki innych odcieni!
Wspaniały kolor! Właśnie taki jest mi potrzebny do treningu i wyścigu kołowrotkowego.
Dodaje optymizmu!
Wczoraj, kiedy wróciłam z pracy, posprzątałam, pojadłam i do Gada:
Jak tylko puściłam nitkę skręcało się niemiłosiernie, ale potem ustawiłam lżejszy skręt i zaczęła nitka płynąć.
Ale po praniu nić znacznie lepiej wygląda:
To tyle.
Dzisiaj muszę biec na imieniny, a potem pilnie kiecę dziecku dopasować. Chyba sobie wstanę wcześniej rano na kołowrota.
To moje czwarte kręcenie. Staram się aby w każdym motku była jedna nić. Tu uzyskałam ciągłe 116,5 metra. Mam nadzieję, że następny kłębuszek będzie dłuższy.
ladnie sie tu u Ciebie zrobilo:)))
OdpowiedzUsuńa niteczka sliczna, nie wiem jak to sie robi ale podoba mi sie ogladanie Twoich poczynan:)))
Dziekuje ze u mnie bywasz i slad zostawiasz, przynajmniej wiem ze zagladasz:))
pozdrawiam slonecznie
Aniu, to Twój kolor :)
OdpowiedzUsuńWidzę że przepadłaś kołowrotkowo :) I na zdrowie Dobra Kobieto :)
Widzę, że wpadłaś na amen, już nic Cię od kołowrotka nie oderwie. Może tez powinnam na coś innego się "rzucić" a nie tylko patchworki i patchworki...
OdpowiedzUsuńNie znam sie na przędzeniu ale na oko coraz lepiej wygląda ta niteczka.
Gratuluje i pozdrawiam, Dorota
Ależ ten kołowrotek Cię wciągnął!
OdpowiedzUsuńBabeczki kochane - faktycznie to narkotyk! Po imieninach siadłam i uprzędłam kolejne 66 metrów.
OdpowiedzUsuńNić jeszcze nie bardzo, ale coraz dłuższe kawałki bez supłów i gruzłów.
A małżon zachwycony!
chyba moge powiedziec ze Ci zazdroszcze,ja tez chce tak :(
OdpowiedzUsuń