Miały dziatki uzbierać kwiecia mleczowego na miodek. Aby im praca szybciej szła nakazałam liczyć. Bractwo zgubiło się koło 190 kwiatka i poszło na objętość. Zebraliśmy dwie kobiałki.
Potem było mycie w rzece upaćkanych łapek i spławianie psa, który wcześniej zaliczył bardziej stojącą wodę i capił okrutnie.
W odległości ok 10 km w linii prostej od Rynku znaleźliśmy bobrze tereny nad Odrą. Wrocław to jednak dziwne miasto!
Nasza młodzież też poćwiczyła swoje uzębienie:
A kiedy młodszy w trakcie powrotu jęknął, że nigdy żywego konia nie widział to zajechaliśmy do stadniny:
Bajtek wytarzał się w kwieciu i można było zapomnieć, że to miasto europejskie a nie letniskowa wieś.
Na działce niemrawo, ale wschodzą pierwsze chwasty i kwiaty, com je dostała od Krysi!
Krysiu, lilie też żyją i mają się doskonale, nie uchwyciłam na fotce. Innym razem pokażę.
Lawenda zdechła niestety nieodwołanie.
To co zostawiłam jesienią to na pewno był urzet
ale teraz nie bardzo :(((((, jeszcze czekam z kopaniem w tym miejscu:
W górę poszły paprocie, drzewa kwitną, czas na poważnie zabrać się za pracę, ale póki co tkwię w pracy do późna i nijak obejść. To co wypieliłam na jesieni to wszystko. W połowie maja zyskam czas.
I wiecie co, nie mam parcia na wygrabione do imentu, jakoś co rok łatwiej mi się godzić z naturą na mych hektarach. W końcu to miejsce do odpoczynku.
Rabarbarowe ciasto było przepyszne. Mam taki sposób na najłatwiejsze ciasto świata i zawsze wychodzi.
Przed podaniem zasypałam go cukrem pudrem i nie trzeba było zakratowywać, bo znikło od razu.
Dla mojej Rodziny sensowna blaszka to 25/45 cm, więc podaję na taką proporcje:
6 jajek
1,5 szklanki cukru kryształu
niepełna szklanka oleju lub 1/2 kostki masła/margaryny i 1,5 szklanki oleju
1,5 szklanki mąki tortowej
czasem daję 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia, zapach jakiś.
Wykonanie:
6 białek i 1,5 szkl. cukru ubić na sztywno. Dodawać po jednym żółtku jak do majonezu. Wlać stopniowo olej lub rozpuszczoną mieszankę margaryny i oleju. Na samym końcu wsypać mąkę i już lekko wymieszać, najlepiej łyżką. Mikser nam może porozbijać pęcherzyki białka.
Blacha, papier, wylać ciasto, wsypać owoce jakie kto ma. Wstawić do piekarnika na 180 st C na 35-40 minut.
Jak wyciągam - od razu gorące - to rzucam blachą na podłogę z wysokości ok 40-50 cm. Na podłogę kładę dużą deskę, by nie potłuc kafelków. Można mniej nerwowo, po prostu wyjąć i położyć na blacie :)
Jak nie ma owoców to mieszam połowę ciasta z kakao i mam wersję dla leniwych - zebrę. Wykorzystuję niezeżarte dżemy, mrożonki. Co tam pod ręką.
Do tego ciasta dodałam kilka kropel aromatu rumowego. Bardzo fajne połączenie z kwaskowatym rabarbarem. Cukru pudru tylko dodaję jak owoce kwaśne.
Wyszła mi wysokość 4-5 cm. Nigdy nie powstaje w tym cieście zakalec. Nigdy się nie zsycha, bo olej zapewnia wilgotność i jest po prostu smaczne.
A z kwiatów mlecza wyszło mi 10 słoiczków miodu. Dwa robił mąż i uzyskał słomkowy kolor, mój miód był ciemny. Dobry jest.
Na moim stryszku gorąc afrykański.
Dzisiaj nie wychodzę. Korzystając z dnia wolnego pikuję co nieco na maszynie i piorę letnie ciuchy, bo pogoda to mnie zaskoczyła.
Ależ wyprawa, ileż wrażeń.
OdpowiedzUsuńPrzepis na ciasto proszę.
Kwiatki wzeszły cudnie, ciekawe czy zakwitną?
Krysiu - piwonia jedna już ma pąki!
UsuńPrzepis na ciasto napisałam w poście pod fotką. To wersja dla leniwych.
Niektórzy mówią, że czasem piwonie po przesadzeniu nie kwitną, moje zawsze. Widać Ty także masz dobrą rękę. A przepis dopisałaś czy ja gapa nie dowidziałam?
UsuńDopisałam przepis :)
UsuńJa mam dobrą rękę do agd i samochodów, co do kwiatów też, ale tu tak nie ufam sobie do końca! W każdym razie zapowiedziałam piwoniom, że ja po prostu sobie życzę, by kwitły!
No tak, z kwiatkami trzeba gadać a czasem polecenie wydać. Muszę wydać polecenie skrzypowi by się wyniósł z moich rabat. Dzisiaj upiekłam ciasto, rewelka, szybka robota, boskie w smaku i nawet walnęłam o glebę. Nie wpadło do piwnicy. Ha, nie mam piwnicy. I właśnie zeżarłam trzy kawałki.
UsuńFajną mieliście wyprawę. U mnie miasto z miastem się łączy, ale też można znaleźć ładne miejsca, tyle, że w taką pogodę wszędzie jest mnóstwo ludzi.
OdpowiedzUsuńMoja lawenda na balkonie też padła - kwietniowe przymrozki ją dobiły :(. Mąż posadził mi już nową, ale nie wiem czy w tym roku zakwitnie. Jakoś nie mogę się doczekać tych kwiatów lawendy :(.
Ciasto wygląda bardzo apetycznie - narobiłaś mi smaka i chyba pójdę do kuchni wziąć sobie coś do zjedzenia ;)).
Na zdrowie Frasiu! Jedz, jedzenie ważna sprawa!
UsuńTa lawenda też mi padła po mrozach, kupię następną, niech no tylko trochę stanieją. :)
No i na balkonik coś by się przydało, ale póki co w roślinach ceny kosmiczne. Za chwilkę będą darmo dawać, jak już wszyscy się obsadzą :)
ale macie super .u nas leje i powodzie sa. tylko w domu siedziec ,przasc albo szyc zostaje ;)
OdpowiedzUsuńHalinko - ja się lepię do krzesła, mimo że lubię upał to jak stoi powietrze i pot mi kapie to nie bardzo. W każdym razie w pracy mamy tak zimno, że grzejemy piecem gazowym na półgwizdka!
UsuńTo ciasto zawsze wychodzi, ja w ten sposób robię biszkoptowy placek ze śliwkami(nie daję wtedy oliwy). Uwielbiam ten przepis, nawet mój chłopina umie to ciasto zrobić.A jak robisz ten "miód"?Gotujesz prawdziwy miód z mleczem? Czy to raczej rodzaj syropu? I czy wtedy można dać cukier trzcinowy zamiast białego? Po raz pierwszy od wielu lat nie zakwitły u mnie żonkile, wyszły z ziemi na 6 cm i...padły, bo przyszedł mrozik.Hortensja też padła, a już miała piękne paki.Muszę ją wykopać.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Aniu Anabell - kiedyś takim ciastem było to z piosenki "najłatwiejsze ciasto w świecie", zrobiłam i smakowało. Ale to zdecydowanie lepsze.
UsuńTen "miodek z mlecza", hmmm...to dla mnie eksperyment. Masz rację, to syrop. Ja tam żadnych witamin w tym nie widzę, za długo to się gotuje i ilość cukru jak dla mnie przyprawia o ból głowy. Ale skoro wszyscy robią to musiałam! :)
Nie będę się w to bawić, jest smaczne, ale dla mnie bez wartości.
Strasznie dużo roślin zmarniało podczas mrozów.
Ja chcę ciasta, domowego ciasta!
OdpowiedzUsuńZachwycałam sie dzisiaj mleczem, a trzeba było go rwać!
Basiu, ja następnym razem to nalewkę-tonik do twarzy zrobię a nie taki miód. Szkoda zachodu moim zdaniem.
UsuńFajna wycieczka :)ciasto domowe mniam co może być lepszego
OdpowiedzUsuńEwuś - u mnie wszystkie ciasta znikają. Jak już lato i mam owoce to prawie codziennie coś w piekarniku :)
Usuńdo czego używasz tego miodku?????
OdpowiedzUsuńAsiu - ja osobiście zeżarłam bułkę z masłem i tym miodem. Smaczne!
UsuńBędzie do słodzenia herbaty. A jak nie będą jeść dobrowolnie to im w cieście przemycę! :)
no to milo spedzony czas, oby cale lato takie bylo, ja w zeszlym roku posadzilam malwy ale chyba szlag je trafil zima bo cos mi w tym roku nie wschodza
OdpowiedzUsuńNo widzisz, dobrze że mi przypomniałaś! Do malw muszę zajrzeć! Jakieś tam bidule były, rosną w za ciemnym kącie, trzeba by je może przenieść albo nowe raczej posiać w innym miejscu.
Usuńbobrów we Wrocławiu nie brakuje i to dość blisko domów. Nawet nad Odra koło Kozanowa siedzą :-)
OdpowiedzUsuńNo pacz pani jak to to rządzi! Niedługo bobry będą mi pod domem przelatywać między kołami do aquaparku! :))))
UsuńW Poznaniu, w co bardziej dzikim miejscu, nad Wartą i nad stawami jest to samo, bobry przestawiają się na miejski tryb życia.
UsuńWielkie pyszności tu pokazujesz. Choć nie jestem wybitnie ciastożerna, to placek z rabarbarem przypomniał mi się ze szczenięcych lat i pewno upiekę, ale nie dziś - za oknem 30 stopni - wystarczy i bez piekarnika ;).
U nas to nawet nie w dzikim miejscu. Jedno z nich leży jakieś 100m od krajówki, mostu, linii tramwajowej, tuż obok kładki dla pieszych i parku z latającymi psami. Niedawno widziałam nowe "zatemperowane" drzewka ;-)
UsuńYarn - ciasto polecam, jest faktycznie najłatwiejsze! A co do bobrów to niesamowite rzeczy piszecie - to znaczy, że przetrwanie ważniejsze od strachu!
UsuńStrach się skończył jakiś czas po zniknięciu wrogów. Na bobry nikt przecież już nie poluje, a i drapieżników w miastach wcale nie tak dużo. Od lat we Wrocławiu żyją na wolności czaple - tez przeciez płochliwe ptaki.
UsuńAniu! Koniecznie trzeba tą blachą o glebę?? Jakoś się obawiam. Nie o terakotę - wytrzymała jest - tylko o ciasto...
OdpowiedzUsuńA miodku nie zrobię, bo nie umiem. Kiedyś spróbowałam, ale coś mi jakoś nie fajnie wyszło i mam uraz ;-)
Moniś - przeca napisałam, że można z godnością!
UsuńMiodku ja też już robić nie będę! Pocieszyłam???? Szkoda zachodu, takie moje zdanie!
No wiem, wiem! Ale mną wstrząsnęła wizja walenia ciastem o glebę ;-)
UsuńWolałam się upewnić, czy aby walory smakowe bez tej brutalności spadną na łeb na szyję ;-D
Moja droga Aniu!
UsuńWzięłam i upiekłam... Się zastanawiałam co za knota odstawię... Nawet urosło, nawet miałam ochotę pierdyknąć o glebę (mężu też zachęcał), ale się nie odważyłam. Jak wystygło (kole 18:00) odkroiłam kawałek,spróbowałam i... Padłam!!! I natychmiast, nie informując rodziny, że ciasto już zimne, pożarłam kolejny KAWAŁ! Jest MEGA PYSZNE! MEGA PUSZYSTE! MEGA DELIKATNE! MEGA REWELACYJNE!!! Hcior normalnie!
Jeśli się zgodzisz i pozwolisz machnę przepis na Garkotłuka! Na stałe wchodzi do kanonu moich lektur yyyy to jest wypieków obowiązkowych :-)))
Duża buźka!
*hicior miało być - z łakomstwa wraz z ciachem "i" pochłonęłam;-)
UsuńAta - jak Twoi nie od razu łykną całość to wsadź do lodówki. Po oziębieniu jest bajka! Te z owocami! Nabiera wilgoci tortu no i jeszcze lepiej smakuje.
UsuńJak nim walniesz o glebę od razu jest bardziej puszyste.
W takim razie idę włożyć je do lodówki! Znaczy te smętne resztki ;-)
UsuńDzięki,że się zapisałaś na moje Candy !może Ci się poszczęści:)Super ten miodek !A ile trzeba kwiatków i ile cukru u mnie w ogrodzie mega mleczy!Patrzę na ciasto i już jestem głodna:)Pozdrawiam majowo:)))Anita
OdpowiedzUsuńAnita - no jakże taki cukieras ominąć!!!!! Jest śliczny!
UsuńPrzepis podstawowy: na 500 kwiatków (ok pół kilo) trzeba dwa kilo cukru i 4-5 cytryn. Ja miałam coś koło 70 deko mleczy i nie dodawałam cukru, nawet mniej wsypałam. Całość wygląda i ma konsystencję miodu.
No i o takiej porze mi tu z ciastem wyjeżdża, no normalnie masakra, zaraz się zaślinię, a już trzeci dzień na diecie oczyszczającej jestem, więc miej Pani litość. Miodzik mnie zaciekawił, ale skoro się długo gotuje, to rzeczywiście bardziej smak niż wartości się liczą, a już miałam pytać o przepis.
OdpowiedzUsuńA w ogródku masz uroczo - jak to wszytko wybuchnie ferią kolorów, to będzie raj. U mnie obecnie szaleją tulipany.
Sylwka - to pustynia.... niestety. A poza tym tak nasiona schowałam, że nie do odnalezienia. Chyba po całości fasoli nasieję :)
UsuńTulipany w ilości marnej już raczyły zdechnąć, zostały kikuty.
Fasolka, też ładnie będzie ;-) U mnie tulipany tak się jakoś czaiły - zakwitły ze dwa i dalej nic przez parę dni, a dziś normalnie wariactwa dostały z tym zakwitaniem - jutro muszę obfocić, bo pięknie wyglądają.
UsuńA te moje ani na Wielkanoc, ani ozdobiły ogródek.... bylejakie były. Za karę w tym roku nie przesadzę, niech sobie rosną tam gdzie są :)
UsuńDokupię na jesieni jakieś wypaśne, coś zawsze wzejdzie.
Hm, ja swoich nie przesadzam - od dwóch lat w tym samym miejscu. Nie wiedziałam, że trzeba.
UsuńNa moich działkach mało kto przesadza, a warto im miejsce zmienić, najlepiej wykopać w czerwcu i wsadzić we wrześniu. Taki przerywnik życiowy wzmacnia.
UsuńNo i miałam jeszcze dodać, że mamy podobne psy :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Pocieszyłam się, że nie ja jedna po spanielu odkurzam :)))
UsuńA ten to lubi tak pańcię uszczęśliwić, zwłaszcza jak świeżą pościel da!
Taaa, i te pół lasu przywleczone na łapach i futrze z każdego spaceru. Dlatego ja kupiłam maszynkę i robię swojemu psu krzywdę, strzygąc go bynajmniej nie wystawowo. Raz mój najstarszy syn poszedł do psiego fryzjera i pani ostrzygła Gaję wystawowo - firanki ciągnęły się za nią na pół metra. A mój pies ma być domowy, i wiejski w dodatku ;-)
UsuńJa maszynkę specjalną zakupiłam, ale mój się tak boi, że strzygę nią Pana i Syńcia. Ledwo łapy pozwala sobie nożyczkami i degażówkami, na grzebieniu poskracać. Resztę też podcinam, ale to tak długo trwa z szaleńcem, że obcinam konkretnie i na długo :)
UsuńGaja też nie przepada za tymi czynnościami, ale jakoś je znosi z miną "chyba mnie nie lubisz" ;-)
UsuńCiekawy fotoreportaż i po raz pierwszy czytam o miodzie z kwiatkow mlecza. Normalnie szok.
OdpowiedzUsuńNa jednym zdjęciu gdzie Bajtek tarza sie w trawie widac wyrażnie, ze on się uśmiecha ze szczęścia.
Anusia pozdrawiam Cię.
Aniurozello - faktycznie gęba mu się śmiała, byle łan przestrzeni przed nim i pies zapomina, że już pan w średnim wieku :))))
Usuńmnie też jeden gatunek lawendy zimy nie przetrwał
OdpowiedzUsuńKonkato - czekam tylko na wyprzedaże, marzę o łanie lawendy. Nawet nie jako suszki do szafy, ten widok jest dla mnie piękny :)
Usuńwiosna, wiosna... ja na szczęście mam działkę zatrawioną, nawet kwiatków nie ma :) nie lubię roboty w ziemi. Pod domem mam kawałek 2x2 m to se parę kwiatków wsadzę... kiedyś :) mleczyki fajne, ale mi nie chciałoby się robić takiego miodku, pomijając fakt, że nikt by tego nie jadł :) ale Ty miałaś fajnych pomocników :) a Bajt szczęśliwy w tej trawie.
OdpowiedzUsuńTeraz będziesz miała lepiej, upał zmalał, u nas szaro...
Na szczęście Irenko u nas też już chłodniej.
UsuńAniu - wrzuciłam do Garkotłuka: http://garymoniki.blogspot.com/2012/05/puszek-z-rabarbarem.html
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że mnie nie zatłuczesz?
UsuńNa zdrowie! I w bioderka! Chociaż Tobie to nie grozi! :))))))))))
UsuńPrzepis sobie zapisałam... przekażę córce, u mnie ona piecze.
OdpowiedzUsuńMleczy u mnie ogrom, ale chyba wolę na nie patrzeć... lubię jak kwitną ;)