poniedziałek, 9 sierpnia 2010

No to po kolei

Na wieś zabrałam zabawki: włóczki, druty, kołowrota i czesankę, wyszywankę Ink i ufoka w postaci bluzeczki z zielonego lnu.
Jako pierwsze przedstawię wełny, które to mi się uprzędło na moim Gadzie w ramach Tour de Fleece:

Przed wyjazdem miałam już trochę tego turkusu i dorobiłam go do końca, ostatnie 20 dkg to Turkus z niuansem - dodałam metodą fraktalową dwie próbki od Izy z Wyszukane.
Żal, że tego niuansu nie widać na fotkach, robiłam zdjęcia na dworze, próby wydobycia koloru ze zdjęcia kończyły się fiaskiem. Pozostaje Wam wierzyć, że ładne i już!



Na koniec zostawiłam coś czego się bałam: wełna z jedwabiem. Prezent od Eguni!
A tu niespodzianie była najlepsza zabawa! Wspaniale Gad skręcał! Może ten mój kołowrót jest do takich mieszanek?????




I porównanie z kauni:


A to wygrzebane na wiejskim śmietniku "motowidło"


Trochę nie przystaje, ale zadanie spełnia. Czekam na powrót połowy znad morza i nudzenie o motowidło prawdziwe znów się rozlegnie.

Przędłam dopóki miałam co.
A potem kołowrotek stał bezczynnie. Skończyłam Tour na 1455 metrach.

Najlepsze to były "spacery" okolicznej ludności, których głowy skierowane były zawsze na ganek, na którym siedziała półnaga baba i przędła.
Nie ta półnagość ich zaciekawiała, lecz to co ja robię.
Tak więc niektórym po kilka razy w ciągu dnia odpowiadałam "Dzień dobry", a jak bardziej ubrana byłam to "Pochwalony" też się trafiło.

Wełna z jedwabiem już jest przerabiana na chustę. Muszę sprawdzić jak się to będzie trzymać kupy. W dotyku miękka jak kaszmir. To ten jedwab jej tyle dał.

Jako zjawisko z kołowrotkiem usłyszałam pytanie czy wezmę udział w programie Ichniej TV. Coś o zanikających zawodach i rękodziele ma być. Szczegółów nie znam. Odpowiedziałam, że jak dam radę to przyjadę na nagranie.

Poszukiwania owcy spełzły na niczym. Nasiekłam jednak piołunu i innego ziela do czarowania w garze. Przywlekłam tą torbę spod Sieradza do domu.
A wczoraj na połowie swojego ogródka zapuszczonego co odkryłam? Co rośnie?
No kto zgadnie?????

17 komentarzy:

  1. Aniu, fajna babka z Ciebie:)
    Poczytałam trochę postów, są takie wesołe i z humorem opisują rzeczywistość, optymistyczne - dodają energii.
    Podziw nad Twoją przędzą wyraziłam u prząśniczki!
    pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Izo - ze mnie szałaput, to prawda. Ale też i popłakuję i martwię się. Jednak zawsze staram się zobaczyć tęczę.
    Generalnie - jako małą dziewczynka przeczytałam Pollyannę, i tak mi zostało. Proza może mało ambitna, ale realizowanie takiego przepisu na życie jest dobrodziejstwem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu, witaj w klubie "znających Polyannę";-)))))
    To jedna z ulubionych książek mojego dzieciństwa.
    Podziwiam Twoje umiejętności prząśniczki;-)
    Dla mnie to całkiem czarna magia...
    Najlepszości i udanego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Florentyno - bardzo dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nikt nie zgadł, to może mnie się uda :) Czy rośnie tam takie samo zielsko, jakie przywiozłaś? :) A tak całkiem serio, to podziwiam umiejętności. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak znam życie to pewnie rośnie ten piołun :)
    Zazdroszczę Ci przędzenia, ale bardziej umiejętności przetworzenia uprzędzionek na sweterki albo inne chusty.
    Właśnie jestem na etapie wymyślania kreacji na wesele..., nie cierpię żakietów ani nie posiadam żadnego i wstrętem napawa mnie myśl o kunie takowego w celu jednorazowego wyjścia. I zamarzył mi sie taki moherowy szal... muszę obejść się smakiem, bo sama se takiego nie udziergam, a w sklepie jakoś nie widziałam.
    Szkoda, że nikt nie cyknął fotki półnagiej baby przy kołowrotku na ganku... :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Taaak, Emade! Zgadłaś!
    Piołun ci u mnie na chłopa! już nie tylko mam jedną reklamówkę, ale wręcz łan falujący!
    A ile nagle pod nim ślimaków! A jakiż on dorodny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Irenko! I Tobie też się udało! Piołunówkę mogę wytworzyć w sposób hurtowy!
    Kio wie ilu tam fotoreporterów było za krzakami? Ale jakoś jestem bardzo pewna, iż celem był KOŁOWROTEK! Tego gały nie widziały! Ostatnie popalono w kominkach, a na ich miejsce powieszono plazmy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Niuanse trochę widać, bardzo ładny ten niebieski.
    Oj co za czasy, że na wsi ludzie przędzeniu się dziwią...
    A w ogródku pewnie wyrosło "cuś" co się doskonale nada do barwienia...

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratuluję urlopu i przyszłego nagrania TV. U mnie na połowie ogrodu rośnie len (chyba, ale głowy nie dam) więc jakby co mogę podesłac ;) Tylko gdzie Ty w tych blokach będziesz go pałami bić??? ;) ;) ;)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  11. A co jak się len z Chłopem 'pomyli' ???

    OdpowiedzUsuń
  12. Susan, Aploch - ja czasem łbem walę z niemożności.... to może i len usiekam!
    Aeljot - kochana jesteś, że chociaż trochę niuanse widzisz!

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow, ta wełna z jedwabiem przepiękna jest...
    Myślę, że szalenie malowniczy obrazek stanowiłaś na tym ganku... półnaga... z kołowrotkiem... Jesteś pewna, że zdjęć zza krzaczorów nie było? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. KasiuS- mur beton - nie było!

    OdpowiedzUsuń
  15. wełna przepiękna - dla mnie mistrzostwo świata :)

    Co do kołowrotków - nawet moja babcia, która sama bardzo długo przędła, tkała, piekła chleb i takie inne dziwi się, że chce mi się robótkami ręcznymi zajmować. Pogodziła się widocznie z tym, że ludzie o tym pozapominali i ich do tego nie ciągnie, i nadal zdziwienie budzi fakt, że komuś się chce. A mnie się bardzo podoba jak komuś się chce - bo wtedy i ja mam większego powera jak się napatrzę na takie cuda :)

    OdpowiedzUsuń
  16. O! To Ty gwiazdą będziesz! Na autograf mogę liczyć tak po cichutku? ;-)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...