Już jakoś dwa tygodnie minęły jak byliśmy na grzybach, ale wiadomo - u mnie zawsze opóźnienie.
Zapakowaliśmy co nieco i w Dolinę Baryczy!
Na miejscu Mamy potrenowały sposób zbierania grzybów:
Ale i tak udało nam się zebrać pokaźną ilość. Tu pierwsza tura, jakaś 1/5 całości:
Panienka była noszona krótki czas, by jej mama mogła w maślakach się unurzać.
Ma po babci wstręt do ciasnoty i nijak jej w chustę wsadzić - Panience ciasno.
Panicz przytulony do cyca był szczęśliwy cały czas:
Niezmiennie podobają mi się muchomory, bez nich las byłby smutny
ale i tak najpiękniejszy Muchomorek jest w domu:
a tuż obok - Żwirek :), zaspany jak widać okrutnie:
I czekam, wypatruję kolejnej sposobności by się w las wyrwać, nazbierać kolorowych grzybów do farbowania - o ile ałun kupię. Dechu mglistego mi trzeba, oparów leśnych, igliwia w kudłach.
Piękne foty. Tylko nosidełko to mama powinna wywalić z hukiem. Jak można dziecko nosić przytulne plecami do swoich piersi? Aż mnie zabolał kręgosłup. Chusta jest zdrowsza dla dziecka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoże i zdrowsza, ale Alutka musi mieć luz. Tak ma i tak jej dobrze :)
UsuńZ góry przepraszam, że wtrącę swoje trzy grosze. Tak dziecka nie można nosić. Moja Łucja też marudzi w chuście, więc wypróbowałam nosidło, ale nie takie wisiadło. Są nosidła, które pozwalają zachować poprawną pozycję dziecka przy noszeniu (a to wg mnie jest najważniejsze - inaczej wolałabym nie nosić dziecka wcale) przy jednoczesnym zachowaniu luzu. U nas się sprawdziło. Łucja może sobie machać rączkami i nóżkami. Może też swobodnie rozglądać się dookoła. Noszę ją przodem do siebie. Jej plecy są poprawnie zaokrąglone.
UsuńP.S. Zazdroszczę tego grzybobrania.
Dla wszystkich zmartwionych Pań: Alutka nie jest tak noszona na codzień, a w tej pozycji to szczególnie. W momencie wykonywania tego zdjęcia dzidzia chciała zobaczyć świat z innej perspektywy- jak to bywa u ponad 3 miesięcznego dzieciaczka ;). Z Alunią została przerobiona chusta, nosidełko tai pei oraz nosidełko babybjorn. To ostatnie najlepiej się sprawdziło dla jej zdrowia psychicznego oraz mojego, czyli mamy Alutki. Jeśli istnieje jeszcze inny rodzaj nosidła/chusty/trzymadełka (jak zwał tak zwał) lub zupełnie inne rozwiązanie pozwalające na sprawne poruszanie się z dzieckiem np. po lesie to proszę o info ;). Pozdrawiam! Ola
UsuńWidziałam to zdjęcie i czekałam...no i się doczekałam ;)
UsuńNa mnie patrzą jak na wariatkę bo noszę w chuście ;)
A ja nosiłam dzieci na biodrze, oczywiście starsze na tyle, by trzymało samodzielnie główkę. Obeszło się bez nosidełek i chust, o innych cudach nawet nie słyszałam w owych latach. A potem Tata nosił na barana.
UsuńRazem z Łucją chwalimy sobie bondolino. Mamy i używamy często, zwłaszcza na spacerach z naszą psicą. Polecane są także manduca, marsupi, oraz tula. Ta ostatnia ma przepiękne wzory :-)
UsuńKankanko - bo po to kobitka ma biodro, żeby i dzieciaka i miskę z praniem mogła nosić ;-)
Racja Enyo - biodra to poręczne usrtojstwo :)
UsuńMatko, ileż tych nazw chust!!!!! Sama muszę posprawdzać czym one takie niezwykłe!
Kiedyś to chyba była zapaska i musiało wystarczyć.
Cudne zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńKocham grzyby :-) ale na szczęście mieszkam w lesie, więc... Właśnie planuję kolejne wyjście na grzyby :-)
Pozdrawia serdecznie.
Kasiu - szczęściara z Ciebie!!!!!
UsuńAch Aniu, piękne zdjęcia i niepowtarzalne chwile :) Przytargaj z lasu co tylko zechcesz, byle nie kleszcza. Ja po niedzielnym szlajaniu, przywlokłam ich aż 3 :((( brrrrr. Pozdrawiam, Ela.
OdpowiedzUsuńElu, ja się kleszczy tak obawiam, że się owijam dokładnie i spryskuję. Na razie nic się nie uczepiło, ale do mnie lgną wszelkie komary, meszki i inne bandyty.
UsuńWłaśnie się zastanawiam, kiedy to ja ostatni raz byłam w takim prawdziwym lesie? Chyba kilka lat temu :(. Bo tej namiastki lasu (strefa ochronna wokół oczyszczalni ścieków), którą mam po drodze do hipermarketu, to nie liczę ;).
OdpowiedzUsuńFrasiu - ja ten ulubiony las mam dość daleko jakieś ponad 60 km, ale żyć bez niego nie mogę. A kilka prawdziwków mam blisko domu w parku :)
UsuńFajna, owocna wycieczka była, piękne zdjęcia. Dzieciaki mają szczęście, razem na grzyby, potem razem do przedszkola, do szkoły i na zabawę.
OdpowiedzUsuńIwonko - raczej razem bywać będą na spotkaniach rodzinnych, daleko mieszkają od siebie :), ale mogą faktycznie się zaprzyjaźnić z racji bliskiego wieku.
Usuńjejciu jaki śliczności z tych Maluszków, tylko całować.....
OdpowiedzUsuńa grzybki owszem owszem, ale ja nie umiem i nie lubi,ę zbierać.....
Leptir - dzieciaczki całkiem całkiem milusie, zobaczymy jak to później z nimi będzie, trzeba się starać i nadzieje pokładać. Grzyby lubię i chętnie zbieram, bo je dość dobrze z mej niskiej perspektywy widzę ;)
UsuńPiękna, rodzinna wycieczka na grzybki. Dzieciaczki cudowne i szczęśliwe jak widać i jak pięknie potem spały:)
OdpowiedzUsuńGrzybków to nie zazdroszczę, bo mam swoje:)
pozdrawiam, Marlena
Marlenko - potem to czyszczenie i przerabianie, brrrr, ale co ja marudzę jak u mnie pan domu to robi :)
UsuńPierwszy raz w tym roku udało mi się wyrwać z domu w niedzielę do lasu. Co prawda godzina nie bardzo grzybowa, bo kole południa, ale zawsze coś przywiozłam. I się nawdychałam tego powietrza:) Najpiękniejsze oczywiście to Muchomorek i Żwirek:) Widać, że spacery po lesie im służą:) Moje chłopy też zabierałam w nosidełkach na grzyby od pierwszych chwil. Takie wspólne wyprawy - bezcenne:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Iza
Iza - pierwsza z nimi wyprawa to raczej nie rekordy zbierania, ale nie chodzi o to by złapać króliczka :)
UsuńPobyliśmy całą bandą razem, to najważniejsze!
A ja się nie wybrałam... Choć jeszcze ciepło i bodaj kilka gąsek pewnie bym znalazła.
OdpowiedzUsuńAgatko - z grzybów to ja jedynie gąsek nie widzę. Nawet jedna z Ciotek zaprowadziła na tajną polanę z gąskami i kazała kosić, a ja stałam jak sierota. Gąski kupię po prostu i zamrożę na pyszny wkład do barszczu białego.
UsuńA co tam grzyby, jakie cudne te babcine maluchy, które wreszcie tu zajrzały. Rosną, rosną na pociechę całej rodzinki, całusy i przytulaki dla wszystkich (xhaftx)
OdpowiedzUsuńxHaftix- maluchy słodziaki, grzeczne, cycate ale ucieszą się z przytulanek bardzo. Dziękujemy!
UsuńCudne te Twoje Wnuczęta :)
OdpowiedzUsuńMuchomorka urocza i jaka ruchliwa (skąd ja to znam ;) )
Żwirek cudniasty, taka minka i super włos.
Oboje do zacałowania :) Dobrze masz jako Babcia Aniu :)
Zbiorów zazdroszczę bo ja ani do lasu nie mam jak i gdzie pójść ani na grzybach się nie znam ;) I w sumie może dobrze, że nie mam jak do tego lasu iść boby mogła to być moja ostatnia wycieczka ;)
Idę jeszcze na Żwirka popatrzeć :)
I jeszcze zapomniałam: cudną chustę ma Żwirek. Przy takich kolorach żadna jesień czy nawet zima nie straszna :)
UsuńŻwirek ma chustę Taty, Mama ma inną - niebieską, chyba różnią się też konstrukcją, ale dla mnie to czarna magia.
UsuńJak tylko będziesz mogła idź do lasu koniecznie! Ale może zaczipuj się, bo jak masz to co ja czyli notoryczne gubienie w lesie to przerąbane......
Oj chyba musiałabym się zaczipować. Albo trzymać ciągle męża za rękę bo on taki zorientowany i niegubiący ;)
UsuńŚliczne maluchy :D SUPER Grzybobranie. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Aninko - grzybów wystarczyło dla trzech sporych rodzin i jest zapas na zimę, ale nam mało.
UsuńFryz Księciunia jest powalający :)
OdpowiedzUsuńWszystkie kudłate z tej zagrody :))))
UsuńMy nie jesteśmy grzybowi, ale bez wypraw do lasu nie potrafimy żyć. Bez "dechu mglistego, oparów leśnych..." - wiem o czym piszesz Kankanko. A jutro, już jutro jedziemy w Bieszczady na przedłużony weekend!!!! Ach, siedzę już jak na szpilkach :D
OdpowiedzUsuńNiedzielko - wypoczynku pięknego Wam życzę, ma być pogoda!!!!!
Usuńsuper grzybki:))
OdpowiedzUsuńa najmłodsi zbieracze widać bardzo się zmęczyli zbieraniem,hihi
słodkie Te Twoje Wnuczęta:))
pozdrawiam serdecznie Ciebie i Twoją całą rodzinkę
Domiś - nasycamy za młodu, aby nie kwękały na kolejnych wyprawach :)
UsuńKolejne pokolenie grzybiarzy rośnie :D
OdpowiedzUsuńZazdroszczę dziewczynom tych chust! Za czasów moich dzieci nie było takich wynalazków, niestety.
Gdyby były, jak znam życie, Asia spałaby jak Książę, a Ania "kazałaby" się nosić jak Alutka - frontem do życia i w nosie by miała zdrowotne zalecenia :-D
Kurczę! Jakie to fajne swoją drogą! Obie ręce wolne, a dziecko tak jak lubi - przy mamie :-))
Ata - aż się chce dzieci mieć jak tyle wynalazków!
UsuńOstatnio usłyszałam o bujaczku, który można ustawić na podłodze, włączyć tryb "jazda samochodem" i taki automobilista co nie umie zasnąć w domu śpi! Rodzice oszczędzają na paliwie zamiast jeździć po osiedlu. Matkoż!
O boszsz! Że też ja nie miałam takiego cuda przy Ani!
UsuńDziecko z czujnikiem ruchu...
Jak policzyłam, to dziennie zasuwałam z nią 15 km dziennie po lesnych ostępach. Co rocznie daje 5475 km! Uśrednione, bo zwykle więcej ganiałam. Ileż ja bym zelówek i własnych nóg oszczędziła!!
Jako, że grzybów nie widzę - przynajmniej tych w lesie, to zdecydowanie wolę Żwirka i Muchomorka ;-)
OdpowiedzUsuńSzymcia chustowałam i było cudnie, choć musiał się przywyczaić, bo na początku się złościł. Teraz czasami używamy nosidła na plecy, takiego ze stelażem, ale w wieku 2 lat to już najczęściej na własnych nożynach popychamy ;-)
Sylwko - chyba każdy powinien być indywidualnie traktowany. Moje musiały wczesnie drobić na własnych nożynach, bo kolejne ręce zajmowało :)
UsuńJa byłam malutka bardzo długo i Mama mnie nosiła w torbie, takiej z uszami do 3 lat. Jak się zmęczyłam to wyskakiwałam i szłam, a potem hyc do torby.
Rok temu zero grzybów z lasu a w tym roku tylko garstka ususzonych w moich zasobach. Sposób na zbieranie grzybów cudny. Franek też był noszony w chuście a teraz w nosidełku na plecach mamy lub taty. Ja go przyzwyczajam do chodzenia a on jak zmęczony staje za mną by go wziąć na ręce nijak nie chce z przodu, a ja nosidełka nie cierpię. Dzieciaczki słodziaki.
OdpowiedzUsuńKrysiu - pewnie jeszcze uzbierasz, a co do dzieci to ja jednak wygodna jestem i od roku, półtora uczyłam zasuwać o własnych siłach. Póki mogłam to brałam po dwoje na wózek, po troje czasem :), ale my bez samochodu, ja byłam mikra i nie dla mnie noszenie spacerowe dzieciny, oj nie.
UsuńGrzyby nie takie ważne, szkoda spacerów po lesie. Aniu, ja też uczę Franka chodzić, nie mam siły go nosić. Świetnie sprawdza się prowadzenie wózeczka z misiem przez Franka, ani pomyśli, żeby na rączki. Chce na ręce jak się nudzi więc daję mu zajęcie.
Usuńgrzyby są zdradliwe i nie warte takiej atencji . zebrać i wyrzucić !
OdpowiedzUsuńMasz rację, jak czytam co roku o wypadkach gdy starzy grzybiarze się najedli ostatni raz to włos się jeży. Dlatego najmniejsza obawa nie pozwala nam zabrać podejrzanego. W domu dodatkowo każdy jest oglądany. Zbieramy cały komplet grzyba - kapelusz i nóżkę. Czytamy i odświeżamy wiadomości o nich.
UsuńAle smakują wybornie :)
jakie cudowne te nmalenstwa, a chlop jak to chlop duzy czy maly zawsze spi ;)
OdpowiedzUsuńJadziu - faktycznie, chłop zawsze śpi!!!!
UsuńOj ja też uwielbiam las i grzybki.Żwirek i Muchomorek to maleńkie cudeńka:)
OdpowiedzUsuńKasiu - takie nasze przytulanki :)
Usuńokrutnie mnie rozczuliło ostatnie zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńa co do grzybów - no cóż, ja mam taki filtr w oczach który powoduje że grzyby widzę tylko na sklepowych półkach :D bardzo nad tym boleję, bo grzybki uwielbiam, ale w lesie po prostu ich nie widzę :D
Yenulko - Żwirek jest śliczny i taki cycaty :)))
UsuńJa zbiorę grzyby jeśli szybko w ściółce znajdę pierwszego, wzrok mi się wyostrza potem. A jak nie znajdę to trudno, koszyk pusty ale i tak dla mnie to las najważniejszy i widoki niż zbieranie.
Aniu, Żwirka nie kojarzę, ale cudny jest!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńw ogóle maluchy jakieś takie radosne :)
Moniu, Żwirek pojawił się w sierpniu, a Muchomorek w czerwcu :)
Usuń