Mam w robocie teraz wielbłąda :) prawdziwego - to znaczy prosto ze zwierza.
Nic to, że uprany, wyczesany na drumku - wielbłąd świnka jest i basta!!!!!
Kto tam na alpakę narzeka to go pocieszę - a weź sobie wielbłąda!!!
Wtedy wszystkie brudy z alpaki to cud, miód i orzeszki.
Ten "mój" wielbłąd ma krótką sierść, na kołowrotku nijak nie chciał się w nitkę zamienić, trzeba mu było dawać maksymalny skręt a to powodowało, że dratwa powstawała.
Na szczęście opanowałam wrzeciono - i tym sposobem wielbłądzia sierść nie trafi na wypełnienie do jaśka!
Nitka nie jest równiutka, chociaż się staram jak mogę, ale ma tak dużo podszerstka, podcięć, że gdybym chciała to wszystko jakimś mykiem wyjąć zostałoby tego dobra może na opaskę do włosów.
Przędę więc wszystko, palce w pracy z wrzecionem cały czas wysupłują źdźbła, paproszki, sianko.
Może to i tak źle na fotce nie wygląda, aleć jest tu wszystkiego dość :)
Asia - Appolinar wie!!!!
W kącie drugim dosycha alpaczka, na kołowrotku już się snuje nitka, zdecydowanie szybciej.
Tymczasem moja kuzynka w gościnie zapałała miłością do alpak, kto wie, czy nie przerodzi się to w coś poważniejszego.
Naczytuje się w internecie, świat odkrywa, głupie pytania jeszcze się trafiają - a po co to, można kupić.....
No można, ale czy ktoś może mi zabrać taką frajdę jak własnoręczna praca, jak wymacanie tego wszystkiego????
Alpaka powiedzmy drugiego sortu. Idzie na 2 i 3 ply.
A tymczasem z Brunkiem źle, lada chwila pobiegnie tęczowym mostem. Ma chore nerki, od wczoraj nic nie je. Śpi cały dzień. Nie cierpi. Zaśnie po prostu.
Pobiegnę do weta - gdyby trzeba było uśpić - póki co nadzieję mam durną, mielę mu wątróbkę, która szkodzi mu jak wszystko, podtykam pod nos, dopieszczam, pozwalam na wszystko.
Nie ma dla niego ratunku, wiem. Zachorował nieuleczalnie. Ma 14 lat, zdążył skończyć je we wrześniu.
Ech... popłakuję.
Weterynarz darował mu całą masę leków, które to tylko przedłużyły mu życie. Umówiona jestem na ostatni spacer, ale niekoniecznie muszę usypiać, lekarz pocieszył, że bez bólu się odbywa jego choroba.
Kankanko droga, witaj po przerwie!!! Gratuluję wielbłąda, mam wrażenie że nie zapałałas jednak jakąś szczególna miłością do Garbatego, a może się mylę?? Wełenka wielblądzia na nieco gryzącą na fotce wygląda...
OdpowiedzUsuńKota mi żal bardzo... Bidulek, pocieszające jest że według weta nie cierpi... Ściskam Cie mocno!!! Trzymaj się.
DeZealko moja Ulubiona, Królewno po śnie! - wielbłąd miękkutki, ale ten był w Zoo i nie trafił na lepszego fryzjera.
UsuńPo alpace wiem, że podczas każdego przewijania, łączenia, prania suszenia i robienia cała moc jeszcze wyjdzie ;)))
Kocio domownik. Taki był piękny, dziś ledwo, ledwo, tylko oczy ma bystre.
ANiu tak mi przykro :( tulę!
OdpowiedzUsuńAniu - biorąc to całe towarzystwo do domu wliczam też i te straty, ale coraz mi z tym gorzej, ciężej. Zwłaszcza jak taki zwierzak te 4 lat z nami....
UsuńTe 14 lat, zbrakło cyferki
UsuńKobieto jesteś cudotwórczynią, ja bym sobie z tym nie poradziła. chylę czoła
OdpowiedzUsuńi dziękuję!!!!!!!!!!!!!!!!
Asia - ty nie dziękuj bo się okaże dopiero, czy coś wyjdzie z tego!!!!!
Usuńsurowy wielbłąd jest parszywy - wiem i już :))) Po przerobieniu stada z chorzowskiego ZOO oraz wrocławskiego (czasy Państwa Gucwińskich) wiem jak wygląda przerabianie takiego runa, no jest brudne - parszywie.
OdpowiedzUsuńZ moich wiadomości (z ZOO) wielbłądów się nie strzyże one gubią sierść płatami , jest tam sierść dość miła długości 8-10 cm i z tego wychodzi ładna nitka to taka alpaka. Jest to co pokazałaś podszerstek z tymi włoskami, cebulki tych włosów parszywie dźgają w dzianinie, dlatego są usuwane z tego puchu a on jest przeznaczony do delikatnych czesanek - są do tego specjalne maszyny (bardzo drogie). No i są peruki :))) przynajmniej ja takie dostałam wyglądało jak niezłe tupeciki z włosami do 20cm ale końskimi - wykorzystałam do tkaniny.
Masz rację na kołowrotku bardzo trudno to prząść aż zazdroszczę Tobie umiejętności przędzenia na wrzecionie, ja się strasznie namęczyłam a Twoja nitka wygląda tak pięknie.
Ja mam kamizelkę zrobioną z tych włosków jak alpaka i jest świetna, teściowa zrobiła moim chłopakom kamizelki z tego a'la puchu (10 lat temu) założyli raz więcej sobie nie dali ubrać, teściowa ma z tego samego puchu sweterek stosuje jako ocieplacz pod siedzenie na działkowym foteliku - no i sierść wielbłąda kochają mole :)))
Wielbłądy i alpaki to ta sama rodzina więc oba gatunki kochają piaskowe kąpiele pod warunkiem, że mają dostęp do piasku a nie do trawnika :)))
O kocie nic nie napiszę ... :(
Serdeczności
Karinko - no to mnie pocieszyłaś, że dobrze z tym podszerstkiem.... uff, właściwie to ja te długie podczas przędzenia wytracam, ale jednak są.
UsuńPotem zastosuję kilka sposobów na zmiękczanie, może poskutkują.
Na razie próbuję singla w miarę prostego ;)))
przed molami zdążyłam, a właściwie nie muszę uciekać bo całą wełnę mam w workach prawie próżniowych :))))
...poglaskaj tego Rudzielca ode mnie :)...i nawet jesli pobiegnie po tym teczowym moscie- to pobiegnie po pieknym zyciu, spedzonym w kochajacym domu :)...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Głaszczę Tinki, głaszczę, dopiero na starość pozwolił bo to taki niezależny kot był. Nie do głaskania ręką, najlepiej przez szybę znosił :)
UsuńAle np wylizywał mi grzywkę, wet stwierdził, że to koci odruch miłości ;). Dziś już tylko śpi w różnych miejscach.
Odchodzenie zwierząt jest bardzo bolesne. No cóż, tak już jest. Też się staram, by u mnie miały najlepszy dom, jaki mogłyby mieć. Przytul delikatnie Rudaska ode mnie. Dobrze, że przynajmniej go nie boli. Aj, nawet o wełnach się nie chce pisać.
OdpowiedzUsuńEwa - no smutek okrutny jest i cóż poradzić.
UsuńNa przędzeniu się nie znam, na wielbłądach jeszcze mniej...
OdpowiedzUsuńBruna mi żal. Wiem, że każdy dożywa swych dni, a 14 lat dla kota to piękny wiek, ale szkoda, że odchodzi. Dobrze, że go nie boli i że jest otoczony opieką i miłością.
Ivoncjo - był z nami tak długo, że nie wierzę, że go nie będzie....
UsuńWymemłaj Bruna ode mnie. Pamiętam go jako wielkiego, godnego kota nie bojącego się jakiejś tam terierki.
OdpowiedzUsuńA o wielbłądzie wiem, że jest garbaty i że fabryczna włoczka droga jak cholera.
Lekutko go wymemłam Agatko, bo same kości. Jeszcze wskakuje na kanapy, krzesła, ale na podłogach poukładałam mu posłanka, niech używa co mu najwygodniej.
Usuńfakt, zaraza nie bał się, chociaż nie cieszył się ogólną sympatią bo bywał humorzasty. To odważny kot.
Pocieszające, że Rudzielec nie cierpi. Pogłaszcz go jeszcze i ode mnie.
OdpowiedzUsuńPowiedz mi jeszcze dobra kobieto, skąd Ty masz takie dziwne runa?
Fantusiu - sprawdzam co chwila czy śpi spokojnie. Jak zacznie chodzić bez przerwy to znak, że cierpi.
UsuńTo runo to nie moje, dostałam bo chciałam spróbować uprząść wielbłąda. Asia Appolinar napada na zoo od czasu do czasu :))))
nie wiem czy mialabym serce czekac i patrzec na zblizajaca sie smierc :( do co wielblada to mialam kiedys koc z wielblada a ze "madra" bylam czyt.a z haczykiem :)to nie popatrzylam na zasady czyszczenia i po prostu go wypralam a potem wyrzucilam bo przy kazdym potrzasnieciu tak strasznie mu wlosy wychodzily a wlasciwie to sie lamaly.
OdpowiedzUsuńJadziu - ja mam coraz mniej, dobrze, że dziś niedziela.... ale nie jestem pewna czy dla swojego luksusu chciałabym go uśpić już, nie jestem pewna, nie wiem, odchodzi spokojnie, to chyba muszę przeżyć...
Usuńaaa jeszcze kom. to pierwszej fotki wyglada cudownie ta wloczka jak strachy z filmu krol pierscienia , troche jak gnomy cy cus
OdpowiedzUsuńJadziu - mnie też to z gnomami się skojarzyło :)))))
UsuńAniu jak będziesz sobie planowała coś zrobić z tej wielbłądziej wełny, to pamiętaj, że będzie gryzło jak diabli. Przekonałaś się jak to jest szorstkie. Pozatym będzie bardzo grzało np w plecki. Pamiętam kurtkę mojej mamy z wielbłądziej tzw strzyżonej wełny. TO taka nazwa fabryczna cokolwiek ona oznacza. Kurtka była cudna z krótkim włosem , grzała pięknie, a gryzła w miejscach ktore byly nieosłonięte np szyja, twarz.
OdpowiedzUsuńSytuacji z kotkiem współczuję, niestety nasi bracia mniejsi żyją krócej od nas .... trzymajcie się tam.
Aniurozello, ja to tylko przędę, co z tego wyjdzie okaże się po praniu i biczowaniu :)zawsze torba ufilcowana może byc.
UsuńJak byłam młodsza to i te zwierzaki krócej żyły, ginęły tragicznie, uciekały koty w złej godzinie. Teraz mamy domofony, telefony i śmierć zwierzaka na oczach.
Wiem, że będzie potrzebować spokojnego miejsca, ale zasłaniam wejście pod wannnę. Coraz gorzej mi z tym stadem, bo niestety odchodzą.
Och, wielbłądy i alpaki ważne są, ale Brunek mnie skłonił do napisania, bo przedwczoraj odszedł Iwan, kot mojej sąsiadki, na to samo, dokładnie 14 lat (co do godziny) od chwili, kiedy się u nich pojawił. Było to tak niezwykłe, że trudno sobie wyobrazić, by sam sobie tej chwili nie wybrał. Jedyne, co może pocieszać, to, że w kocim raju na pewno jest jeszcze piękniej, niż w nawet najbardziej kochającym domu. A poza tym: na pewno się kiedyś wszyscy spotkamy!
OdpowiedzUsuńFinextro - dziękuję!
UsuńNa temat przędzenia nawet głupich pytań nie umiem za dawać ;-)
OdpowiedzUsuńTo dla mnie tabula rasa i już!
Bruno faktycznie nie cierpi. Wiem to z własnego, kociego podwórka. Odejdzie sobie spokojnie we śnie wiedząc, że do końca był kochany :-)
Trzym się! :-*
Ata - dzięki!
UsuńO mamo, a skąd się bierze takiego wielbłąda???
OdpowiedzUsuńSzkoda kociaka, ale to zacny już wiek.
Ściskam
Makneto - z zoo, prawdopodobnie z Chorzowa ;))))
UsuńNo, kocio słusznie pożył i nigdy nie chorował, to dobrze, to znak, że mu dom odpowiadał. Dzięki!
Bruno dzielny. Mimo że może i Go nie boli to taki smutny jest, wymizerowany. Miziam Go między uszami i delikatnie przytulam.
OdpowiedzUsuńP.S. a wielbłądy to nie w po pustyni powinny łazić i tam brudną sierść gubić? Kobieto chyba masz za mało pracy że jeszcze takiego brudaska przędziesz!
Aniu - ech, no cóż. Biorąc do domu malucha nikt nie widzi końca życia takiego zwierzaczka. Jest fajnie, jest miło i nadchodzi nieuniknione. Za każdym razem mam nadzieję, że ulubieniec będzie nieśmiertelny. Jak ja.
OdpowiedzUsuńW przypadkach zwierząt też pada pytanie o eutanazję, też człowiek ma serce rozdarte, też nie wie czy ma prawo. Wszak to prawo natury.
Wielbłąd ma w sumie miłą sierść, nigdy bym nie mogła go wymacać wrzecionem, musowo musiałam :). To ekscytujące.
Aniu,ech pomyślałam,że tylko taka pasjonatka jak Ty mogła się skusić na takiego brudasa,ja już chyba tak łatwo się nie zdecyduje.Choć Andrzej ostatnio zgodził się czyścić bardzo brudnego merynosa polskiego i nawet szybko się uwinął.A ja myślę, że to dobre jako doświadczenie,ale żeby zawsze to nie,. Lepiej w tym czasie zrobić coś innego, bo tak tego czasu brakuje.
OdpowiedzUsuńMoja kicia trochę starsza i po operacjach.Ale póki co trzyma się jakoś,mimo że jakieś paskudztwo ją niszczy.Obserwujemy jak czasem ciężko oddycha,jak coraz trudniej na coś wskoczyć...i chciałoby się żeby ta chwila jak najpóźniej nadeszła, wiemy że przyjdzie...
Przykre jest jak na naszych oczach i ludzie i zwierzęta tak marnieją,słabną.I chcemy im dać jak najwięcej miłości.I wiem jakie to trudne;-(Dobrze jak przy tym nie cierpią.
Trzymajcie się, Aniu i Bruno też...
Marylko - na wrzecionie to nawet, nawet - zdecydowanie lepiej odpuszczają paproszki, kołowrotek jest za szybki - przynajmniej dla mnie. Ale już wiem, już to mogę popróbować i faktycznie - taki jak ja prymityw kocha naturę, nawet w wielbłądku :)
UsuńSzkoda, że nie wiem jak te długie okrywowe wyjąć, byłoby coś mięciutkiego, no ale zobaczymy na finale. :)
Co do Brunka - od wiosny choruje, nawet nie chciano go odrobaczyć w kwietniu bo już był słaby. Leki, które dostawał to omasta tylko, nie ma na jego chorobę sposobu.
Znów budził nadzieję bo pochlipał wody ociupinkę. Teraz śpi w mojej pracowni pod krzesłem gdzie siedzę przy maszynie, zaraz mu parówką pomacham przy nosku - może się skusi.
Współczuję Ci trudnych momentów odchodzenia Bruna, ale zawsze w takich sytuacjach myślę, że zwierzęta mamy na jakiś czas, stwarzamy im szczęśliwy świat a potem się rozstajemy. Łatwo pisać, wiem, ale ja to znam z doświadczenia. I wiem, że kiedyś będę mieć kolejnego kundla powsinogę, który tak jak wszystkie poprzednie będzie przede mną siedział i machał ogonkiem jak wiatraczkiem, a ja będę się zastanawiała, o co mu chodzi i w końcu zgadnę.
OdpowiedzUsuńBuziaki!
No tak, wielbłąd brudas. Wymaga olbrzymiej cierpliwości, bo piach i ew. trawa to przy tym, co może tam być, to pikuś.
OdpowiedzUsuńBywają i insekty,i ich gniazda,i jaja, i łuszczący się naskórek...brrrrrrr. Podobnie jak sierść bizonów.
Właśnie dlatego jakoś mnie do tego runa niesprawionego nie ciągnie.
Ale dobrze oczyszczony idealnie nadaje się do przędzenia z "chmurek" przygotowanych w taki dość zabawny, ale sprawdzony sposób.
Po wyczesaniu na gręplach ręcznych albo i z drum cardera, kładziemy wszystko na płasko( ma materiale najlepiej ) i prasujemy wałkiem. Dokładnie. Potem nawijamy wszystko na drążek, nie za cienki i nie za gruby np. o średnicy 2-3cm.
By sobie to zwijanie z materiału ułatwić, musimy końcówkę takiej chmurki podnieść czymś ostrym i płaskim. Potem już idzie samo.
Po otrzymaniu rulona, składamy go na palcu wskazującym ( dłoni, w której zazwyczaj trzymamy czesankę )na pół, wyciągamy trochę włosków i zaczynamy prząść na kołowrotku, przy czym kołowrotek przed przędzeniem musi dobrze skręcić lidera. Idzie bez kłopotów. Żeby nie zrobić z tego sznurka najlepiej zastosować " długie wyciąganie ( long draw ).
Ale oczywiście każda metoda jest dobra, a wrzeciono jak wiemy najlepsze :)))
Za kicie trzymam kciuki. Niech odejdzie bez bólu :(
Basiu - mam porcję wielbłąda w batach właśnie, zostawiłam je jak będzie wolna szpulka na kołowrotku. Wrzeciono jednak jest doskonałe, bo robotę sobie zabieram gdzie chcę, ładnie się na nim przędzie, wybrałam lekkie 42 gramy waży.
UsuńZ long draw ma kłoptz tym włóknem, bo jest bardzo króciutkie, a ja dodatkowo bez większej wprawy. Chyba co się da uprzędę na wrzecionie, nikt za mną nie krzyczy o terminie, a ja codzień, co chwilka po te kilka metrów połączę wrzecionkiem.
Baś, serdecznie dziękuję za słówko o Brunku. Stało się wedle życzeń.