Rano z Gada odkręciłam to co na niej przędłam, czyli Bajtkową sierść nauszną :)
w łapy Gada, szpulka dodatkowa, koszyczek z przydasiami i jazda w las, do Doliny Baryczy!
Do zagrody-marzenia i na spotkanie z dwoma Prząśniczkami - Beatą i Zosią.
Takie atrakcje miałyśmy:
własne sery, chleb, ciasto Zosi, wory do nurzania się łapami z wełną owczą,
oregano z sera (posypka) z Gruzji przyjechało!
Pierwsze wełenki Beaty z wrzosówek, cudownie opisane - bo Beata każde runo ma oznakowane i jej owieczki mają imiona!
a moją kiedy ujrzała od razu rozpoznała! Ja mam wełenkę z Noemi!!!!!
To ta pierwsza wełna -dzikuska!
Beata miała przygotowaną kartkę z imieniem wełenki, więc ją dostałam i przywiązałam
Gospodyni poprzednim razem walczyła ze swoim kołowrotkiem, usprawniła go od tego czasu i na nim już śmiga, aż miło!
Teraz jeszcze mam nadzieję, że opanuje szybko Gada i póki nie pojawi się jakiś nowy kołowrotek Beata na nim poćwiczy.
Poza tym zauważyłam wrzecion kilka i nawet gliniane przygotowane do szkliwienia i wypalenia przęśliki.
Zosia (również mieszkanka Doliny Baryczy) zachwyciła mnie własnoręcznie przygotowaną alpaką do przędzenia i pięknymi nitkami z czesanki merynosa, które zakupiła u Izy z Kidowa w Wyszukane.
Merynosa nie zrobiłam fotki niestety.
Przyjechał z nami też kołowrotek Zosi.
Staruszek i troszkę go boli, ale może po pewnych podpowiedziach może być znów użyteczny. Ja byłam pełna podziwu, że Zosia na nim potrafiła takie piękne nici z merynosa zrobić
Tym razem miziałam się z kolejnym pieskiem.
Niewyraźne zdjęcia, bo nie chciałam zwierzakowi po oczach lampą dawać
A pod koniec wizyty zobaczyłam jeszcze takie cuda zrobione przez Gospodynię:
Baranki śliczne, prawda?
Dostałyśmy jeszcze wisiorki z gliny, ale pokażę już gotowe innym razem.
Droga w te i wewte bez przygód, nie licząc jednego zarycia tłumikiem w wybój.
Wioski opustoszałe, na polach nikogo. Wszyscy siedzą w domu i oglądają telewizję. Śledzą seriale.
Nie ma kur, nie ma kaczek, nie minął mnie ani jeden traktor, a przejechałam ponad 100 km.
W okolicznych sklepikach powodzeniem cieszy się kolorowy zestaw do czytania poniżej złotówki z przygodami możnych tego świata i proste krzyżówki lub program tv.
Tylko w takim zakątku życie ma smak! Wróciłam troszkę zmęczona jazdą i ciśnienie mi zleciało, bo kawy nie piłam, ale nie mogłam czekać do jutra z tym wpisem. Było CUDOWNIE!
A sama świadomość, że można znaleźć podobnego sobie tak podnosi na duchu!
Wiem, że jest już nas trochę na Dolnym Śląsku, że to świetne dziewczyny, z pasjami, interesujące i ciekawe!
O rany wszystko absolutnie wspaniałe, wspaniała przygoda i naładowane akumulatorki prawda ? że o żołądku nie wspomnę, bo widok tych pysznych serów i chlebka wywołał u mnie normalnie ślinkę cieknącą, mniam
OdpowiedzUsuńSery niespotykane, z mleka krowiego i owczego, dojrzewające, kolorowany jeden z nich nagietkiem!
OdpowiedzUsuńChleb pachnący, taki z bajki!
No jest nas trochę, jest!:)))
OdpowiedzUsuńI całe szczęście!
Aleś mi narobiła smaka tym serem... obślinię się:)
Pięknie tam miałyście, fajnie że są jeszcze takie miejsca:)
OdpowiedzUsuńa jedzonko ... ach ten chleb ..mniam:)
Najważniejsze, że można jeszcze znależć osoby, które lubią i robią to co my.I znów powtórzę- szczęściara z Ciebie, ale myślę,że to szczęście Ci się należy.
OdpowiedzUsuńMiłego dla Was wszystkich, Dziewczyny
Och, ale pięknie o tym spotkaniu napisałaś i co za rewelacyjny pomysł!
OdpowiedzUsuńCudne wszystko. Absolutnie cudne!
na serek przyszla slinka,piekny kolowrotek lubie te twoje wlochate opowieci :) :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takiego aktywnego wypoczynku, lubię taką okolicę, cisza spokój i zielono.
OdpowiedzUsuńno i spora satysfakcja ze wspólnego przędzenia, a te sery aż ślinka cieknie.
Taki wypad to duży zastrzyk pozytywnej energii.
Pozdrawiam
Dorotko - mogę się tylko cieszyć, ze przybywa, że wychodzą ukryte zjawiskowe Dziewczyny na światło! I można się od nich uczyć!
OdpowiedzUsuńElu - pyszności to były! Ten klimat domu, miejsca, gospodyni jednak był dla mnie najważniejszy!
Anabell - poznanie Beaty to dla mnie święto! Mogę się czuć zaszczycona!
Baś - przyjedź słonko kiedyś na ziemię ojczystą, powiode cię i ja tymi uroczyskami.
Wiem, czemu wrzosówka Beaty jest taka zjawiskowa, wiem!!!
Do tej pory na fotkach widziałam takie poszarpane, dzikie zwierzątka z farfoclami na runie. Ale te to księżniczki sztuka w sztukę. Z imionami!!!!
Jadziu - ale cudne określenie "włochate opowieści". Ty to umiesz dobrać słowa, buźka!
Spotkanie było dla mnie piękne!
Asiu - pedałowania w sumie mało było, trzeba było sobie to i owo pokazać, opowiedzieć, pośmiać się.
W ciszy osobistej najwięcej się robi jednak, ale trzeba się spotykać. Trzeba.
Oj Ania ... ale miałyscie... tyle pieknej ,królewskiej wrzosówki, czasu na pogaduchy o swoim, pysznosci tyle... zazdraszczam
OdpowiedzUsuńGaju, nie da się ukryć mojej fascynacji wrzosówką. Aż zaczynam żałować, że swoją poprałam. Powinnam mieć kłak taki do macania naturalny z lanoliną . Wiesz jakie ręce boskie się ma po niej?
OdpowiedzUsuńCudnie spędziłaś wczorajszy dzień i pięknie nam o tym napisałaś :). Takie spotkania z osobami nadającymi na tych samych falach są cudne, inspirujące i świetnie ładują nasze akumulatory :)). Jak to dobrze, że jest internet, dzięki któremu możemy poznać takie osoby :).
OdpowiedzUsuńMówisz, że naturalny kłak z wrzosówki jest świetnym kosmetykiem na ręce? Dobrze wiedzieć ;)))
Uwielbiam takie spotkania. To jak zastrzyk nowej energii i pomysłów.
OdpowiedzUsuńFrasiu - ja już cieszę się na spotkanie na Górnym Śląsku!
OdpowiedzUsuńKłak z wrzosówki powinien być w każdej kosmetyczce :))))
Plastusiu - czymże byłby nasz mały świat bez wariatów dokoła ;))))
Ja też już nie mogę się doczekać!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że już nie masz takich kłaczków, bo mogłabyś troszkę ze sobą przywieźć ;)))).
jak to miło spotkać kogoś kto jak mówisz o swoich pasjach nie przewraca oczami tylko widzisz ten sam blask na wspomnienie o czesankach, runie i takich tam :))
OdpowiedzUsuńbardzo fajne spotkanie
Cześć Aniu, ja już wczoraj szorowałam swoje koło i dokonywałam zmian, o których mówiłaś. Dzisiaj odkryłam, że nie mogę kręcić w lewo, muszę najpierw naprawić koło. Tam gdzie jest pęknięcie jest lekko wypaczone i sznurek spada, ale to już mój mąż musi zrobić (może dzisiaj mu się uda). :) Zosia
OdpowiedzUsuńFrasiu, wezmę dziką Noemi do pomacania, chyba, że zdążę Franciszka np poprząść :)
OdpowiedzUsuńE-wełenko - tak, to szczęścia masa znać takich ludzi!
Laurka - ta myślę, że w końcu będę mieć pokój zabaw z miejscem noclegowym i zapraszam już dziś. A jak już Cię dopadnę to powlokę po rozmaitych miejscach!
Zosiu - pięknie, to w kole dobrze byłoby zaszpuntować, dołożyć brakujący fragment, koło będzie stabilne. O kręceniu w lewo pomyślimy przy okazji montowania człapieja. Ale beleczka jako priorytet, to nam ustawi kołowrotek. Trzymam kciuki i oko natężam - a nuż znów się trafi coś przypadkiem? Ja znajduję rozmaite rzeczy. No i witaj kochana!!!!!
To wszystko już zrobione. Człapiej chyba zostanie na starym miejscu - jestem przyzwyczajona. Mam chęć dzisiaj jeszcze zobaczyć jak mi wyjdzie łączenie singli.
OdpowiedzUsuńP.S. W poniedziałek może zrobię zdjęcia i wyślę Ci na pocztę pokazać to wszystko.
Zosiu, a podciągnięty jest łącznik między kołem i człapiejem? Bo jak ty w lewo będziesz nawijać?
OdpowiedzUsuńCzekam na fotki, trzymam kciuki!
Jak wyczyściłam całość (rozebrałam prawie do fundamentu) to okazało się, że właściwie nic nie ociera.
OdpowiedzUsuńA czemu ja tak daleko mieszkam ???????????????????????????????
OdpowiedzUsuńZniknął mój komentarz wcześniejszy. Chciałam serdecznie podziękować Tobie i Zosi za wspaniałe spotkanie piątkowe. Może by tak cyklicznie wspólne piątki (czy inne dni) sobie organizować np. raz na miesiąc...
OdpowiedzUsuńZe względu na wczorajszy tłum gości z gadem jeszcze nie miałam czasu się zaprzyjaźnić, zacznę od poniedziałku, aby do następnego piątku śmigać na nim, bo w piątek przylatują Gruzinki. Będzie więc międzynarodowo. Aparat foto ma być naprawiony do środy to może i mnie jakieś zdjęcia uda się zrobić. Pozdrawiam serdecznie
Beatko - trzymam kciuki za gości, za to aby wszystko wyszło.
OdpowiedzUsuńPrzędzeniem zadziwiasz już, co będzie jak poćwiczysz! Strach się bać!
Spotkania jak najbardziej, jestem zauroczona klimatem domu i jego Pani!