24 lipca obchodzimy kolejne rocznice ślubu.
Właściwie powinniśmy świętować dwa dni, bo kiedyś brało się ślub cywilny i kościelny osobno. Cywilny zawarliśmy dzień wcześniej, ale ważniejszy był ten drugi.
Dzisiaj rano poszłam z psem na dłuższy spacer, bowiem ostatnio był wręcz odcedzany tylko.
W najbliższym parku, na mało widocznym skwerku znalazłam 3 borowiki!
Doniosłam do domu w całości, aby upewnić się czy one na pewno zjadliwe. Jak najbardziej - borowiki! Centrum miasta!
Mąż w tym czasie poskładał sypialnię i znów był salon. Rzekłam na wejściu okazując grzyby, że chyba bym do lasu chciała..... Najwyższy odrzekł, że pomysł niezły, ale jak ktoś z psem łazi rano 3 godziny to trochę za późno i zaproponował:
- A jakbyś z kwiatów zrezygnowała to może na tory wyskoczymy?
Tory - to nasza nazwa placu handlowego umieszczonego na torach kolejowych.
Dawno tam nie byłam. W głowie zaraz utrwaliłam, że muszę jakieś książki Robina Cooka znaleźć, bo mi się spodobał ostatnio a w domu nic nie ma. Poza tym wzrok trzeba wysilić na książki robótkowe, na części do kołowrotka.
No i wybyliśmy.
Przy wejściu stał pan z wełenką Phildara, cena 5 zł za motek. Motków 7. Przewaga moheru i wełny. Zieleń oliwkowa czyli cud miód.
Mąż zauważył tęskny wzrok i nie rozumiał czemu odłożyłam wełniany motek.
- Ile to kosztuje, tak normalnie?
- Około 20 zł.
- Jeden motek? To czemu nie bierzesz!
- Po pierwsze mam dość wełny, po drugie mam się w co ubrać, po trzecie ja to kupię w całości za 5 zł!
Cooka nie było. Pogoda straszyła i miałam wrażenie że lunie za chwilę. Połaziliśmy razem i osobno, aż napotkałam Pana z Laleczkami.
Machinalnie wzięłam do ręki.
Szukam od lat takich czeskich laleczek, koło 10 cm miały, duże główki i włoski do czesania! Dostałam taką jedną jedyną od koleżanki i bardzo tęsknię za taką samą. Moja zaginęła.
Ta nie była tą czeską, ale bardzo ją przypomniała.
Kucałam tak dłuższą chwilę nie mogąc ani wypuścić z ręki ani zdecydowanie kupić.
W głowie przewalały się myśli: po co mi to, gdzie ja ją postawię. W duszy było jedno: CHCĘ JĄ!
No to zapytałam o cenę.
- Złotówka!
- Serio? Całą złotówka?
- Tak. Ale musi pani wziąć jeszcze w promocji do niej jeszcze te dwie!
Tu Pan z Lalkami wygrzebał jeszcze dwie kukiełki. Za trzy laleczki zapłaciłam 1 zł.
Chyba widział to co mi w duszy grało, bo uśmiechał się serdecznie i nie patrzył jak na dzikusa ani nie podsuwał pomysłu, że mam je dać przyszłej wnusi.
Pochowałam lalki w torebce. Aby zamaskować przed Lubym długi pobyt przy tym miejscu dołożyłam sobie korale i powędrowałam dalej.
Upatrzyłam sobie jeszcze cud wełnianą chustkę za 4 zł, chociaż Pani od Chustek proponowała mi 10 razy większą, akrylową, w brązach zachwalając:
- Pani, to na pielgrzymkę jakie fajne! Można się okutać całej! A firanków nie potrzeba?
Rzadko na pielgrzymki chodzę, więc uparłam się na mniejszą. Ale żeby już mnie nie namawiała to dostała te 5 zł upragnione. Też mogłam mieć promocję, nie? Firanków nie potrzebuję, bo okien brak.
Mężu utargował koperek za 80 groszy i przeszczęśliwi postanowiliśmy na dom wracać.
Ludzie pomalutku opuszczali targowisko. Znów miałam minąć Pana z Phildarem.
Mąż od razu szepnął - kupuj, bo widzę jak ci się podoba.
Podeszłam do Pana mając na końcu języka propozycję : 20 zł za całość. Ale Pan gdy tylko mnie zobaczył od razu krzyknął: Bierz pani wszystko za 5 zł!
No to wzięłam.
Wełnę kupowaną w takich składach handlowych od razu traktuję "czadkomorą", czyli do worka foliowego wyduszam opary gazu na wszelkie robaki. Potem głowa mnie nie boli, że coś mogłam przywlec.
A wełenka jest śliczna, na druty 4-5 i mam nadzieję, że mi na sweter wystarczy te 35 deko.
Laleczki trafiły pod kran, uprane też są ich ubranka, a włosy na fotce umocowane gumkami bo im nowe fryzury zrobię.
Potem mogłam zasiąść do alpaki czekając na obiad. Mąż ugotował pyszny żurek i zanim zdążyłam zrobić zdjęcie borowikom - wkroił je do zupy.
Dzieci nowopoślubione wróciły znad morza i przyniosły starym sernik.
Młoda gospodyni bardzo się starała. Sernik pyszny, cukru brak prawie no i lekko się upalił na wierzchu, ale ona dopiero zaczyna mikserem wymiatać.
Zdjęć jeszcze nie dostali. Lecą jutro w roboty swoje, a jeszcze nie zdążyli poukładać się w swoim mieszkanku. Teraz jeszcze podłubię nieco na drutach i mogę stwierdzić - fajny był dzień!
Jakoś przez te lata mi się nie porozsypywało, nie poginęło, nie zaśnieżyło i chłodem nie powiało w małżeństwie, chociaż awanturki to my sobie tak zdrowotnie urządzamy, a jakże!
Chłop stwierdza najwyżej - Ciebie to widłami by nie dobił!
A racja musi być po mojej stronie.
PS. Zadzwoniła kuzynka spod Sieradza, cobyśmy chociaż na weekend następny do niej na wieś przyjechali. Już się cieszę.
PS2. Wstawiam fotki laleczek o które pytała Aniarozella, ubranych w cotammiałynasobie. Moja wybranka to ta lalka w sukience różowej. W wolnej chwili dostaną fryzury i ciuszki inne.
Dobry dzień, więc wszystkiego dobrego na dni kolejne :)
OdpowiedzUsuńFajne łupy :P
http://anek73.blox.pl
Dzięki Anusia!
OdpowiedzUsuńA więc wszystkiego najlepszego na wszystkie lata następne, tak trzymajcie.Awanturki sa potrzebne, przecież trzeba czasem atmosferę oczyścić:)))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Słodkie życie bez awantur to jak stała letnia pogoda - nudna!
OdpowiedzUsuńOby nie za często, ale jak pisałam - dla zdrowotności - niezbędne!
Aniu - Dziękuję!
Ja też nie lubię nudy w małżeństwie, ale na przekór spokojnych lat życzę!
OdpowiedzUsuńAle śliczności, gdzie ty takie cuda za bezcen kupujesz?
Pięknie spędziłaś dzisiejszy dzień :). Zdobycze wspaniałe - ceny mnie zachwyciły ;). Z okazji rocznicy życzę Wam jeszcze wielu takich pięknych, wspólnych lat! Buziaki :*.
OdpowiedzUsuńNajpierw życzenia - zdrowia,szczęścia,pomyślności,dużo seksu do starości!
OdpowiedzUsuńA te zakupy...wparowałabym na ten wasz torowy targ...
Powiedziałabym, że dzień był bardzo udany :) Wszystkiego co najlepsze na następne lata małżeństwa!
OdpowiedzUsuńMa Pani bardzo miłego męża :) pozdrawiam.
Tak ładnie Pani pisze jakbym czytała jakąś książkę.Ciepło mi duszy :)
buziak
A kiedy ślubne reminiscencje i foto??? Będą?
OdpowiedzUsuńA dziś byłaś na Świebodzkim, azaliż nieprawdaż???:)
Aniu, cudownie czytać o takim dniu. Jak najwięcej rocznic!!!!
OdpowiedzUsuńI za Dorotą powtarzam: A kiedy ślubne reminiscencje i foto???
Buziaki i uściski
Aniu, wszystkiego dobrego i jeszcze wielu wspólnych rocznic! Kocham Twoje relacje, naprawdę. Tyle w nich szczerości i otwartości.
OdpowiedzUsuńBuziaki z zimnej Pragi :)))
Wszystkiego najlepszego!pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAniu możesz zrobić fotkę laleczkom , ale taką w zbliżeniu na bużki ?
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam takie okazje na pchlich targach. Świetne zdobycze.
Grzyby w parku ? niesamowite, u mnie jedynie pieczarki to tu, to tam.
Basiu - ja też wolę te dni, gdy to ja mam rację i chłop nie dyskutuje :)))
OdpowiedzUsuńAle bardzo często ustępuję niestety - brak mi woli walki do upadłego. Dzięki!
Zakupy zrobione na targu śmieciarzy wrocławskich :)))kocham takie markety!
Frasiu - to nawet nie dla tych cen wyszukanych chodzę, ino nigdy nie wiem z czym wyjdę.... pół roku temu chlebak przedwojenny nabyłam z serii wojsko i medycyna armii niemieckiej :)
Gocha - zapraszam, targ co niedziela na Świebodzkim, póki miasto nie wykurzy tego stada :)czynne do oporu i stanu lekkiego upojenia handlowców.
Ninko - jak to mawiała moja koleżanka "każdy ma to na co sobie zasłużył", więc muszę mieć miłego męża :))). Tak naprawdę to oboje mamy dryg do rządzenia i równoczesne poczucie odpowiedzialności bo jesteśmy najstarsi z rodzeństw i jako tacy musieliśmy w swoich rodzinach wygrać i jednocześnie nie dać skrzywdzić młodszych :))) Dziękuję Ci za ciepłe słowa!
drobiazgi i minutki składają się na takie dni, więc wielu jednych i drugich:)))
OdpowiedzUsuńDorotko - ależ oczywista, że Świebodzki!!!! Teraz mniej ludzi bo wakacje, poza tym było chłodno, bo jak upał to wiesz, te smaki i aromaty nie zachęcają. Do pewnych granic wytrzymuję :))))
OdpowiedzUsuńSama już nogami przebieram, ale młodzi wczoraj z wojaży wrócili i mają się dopytać o te fotki.
Oslun kochana - niedługo! Uściski dla Ciebie!
Basiu - dziękuję kochana za życzenia! Coraz szybciej mi te rocznice przychodzą :))) a co do szczerości i otwartości to nie umiałabym udać bogatej pani kupującej w Desie, bo raz - nędza obecnie, dwa - to polowania i hazard! No, ale jak widać można się cieszyć wydając poniżej 20 zł! :)))) Serdeczności i ciepełko ślę do Pragi!!!!
Anko- bardzo Ci dziękuję, serdecznie! Kochana jesteś!
Aniurozello - te laleczki nie mają chyba żadnej wartości, dwie z nich to Simby z Chin, a trzecia też chińska ma na główce tylko takie znaki M&C, tą właśnie wybrałam a simby w promocji. Ale już mi powysychały, więc na razie je ubiorę w co tam miały i obcykam. A potem im zrobię jakieś odzienie.
E-wełenko - tak, to właśnie drobiazgi i te pojedyncze trzymania się za ręce i te pojedyncze ciepłe słowa i te pojedyncze spojrzenia potrafią cały nasz świat i życie budować. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńOby jak najwięcej takich szczęśliwych rocznic, spędzonych we dwoje. No i rzeczywiście miły dzień spędziliście :-)
OdpowiedzUsuńSylwko - dziękuję serdecznie!!!!
OdpowiedzUsuńDla Anirozelli wstawiłam zdjęcie moich laleczek.
OdpowiedzUsuńAniu, życzę wielu nastęonych lat w zdrowiu, szczęśliwości i miłości :)
OdpowiedzUsuńNa torach byłam raz....Pan Mąż pokazał, że takie coś jest :) Na Łąkach nie byłam nigdy, ale mam ochotę jechać do Młyna - zobaczymy, jak tam będzie.
Aniu dziękuję za zdjęcia. Zmierz panienkom girki, to CI podeślę buciki, mam ich trochę.
OdpowiedzUsuńO matko, ale ze mnie burak, wszystkiego najlepszego dla Was , aby dalej było tak jak jest, czyli raz dobrze, innym razem głośniej, ale zawsze razem. Bo co to za małżeństwo, ktore nie ma okazji do godzenia się, to godzenie jest suuuper, byle nie za często prawda ?
OdpowiedzUsuńEmade - koło Młyna jest najbardziej cywilizacyjnie, ale tam głównie wystawki z Niemiec.
OdpowiedzUsuńFolklor jest na torach. Łąki to była "klasa" sama w sobie. Jest jeszcze skwer na rogu Pułaskiego i Małachowskiego w soboty, ale chyba i w niedziele - mniejsza wersja torów. Wrażenia niezapomniane! Ale te pijaczki też chcą żyć, lepiej jak zarobią te grosze niż ukradną.
Aniurozelko kochana!!!! Ja bez słów wiem ile mi ciepła życzysz!!!! Empatia!
Lalunie mają: różowa M&C 15 mm, Simba w gaciach niebieskich 20 mm, kocica 16 mm. Tylko niebieskie gacie mają butki.
Ależ mam zabawę - poszłam na zakupy a po drodze obmyślałam ciuszki dla nich :)))))
Jak Ci się trafią takie malusie niepotzrebne - z radością moje panny założą ;))))
Wszystkiego najlepszego!! I więcej takich wspaniałych rocznic życzę:)
OdpowiedzUsuńA! I gratuluję udanych łowów:)))
trzymajcie się dalej mocno! rocznicowe buziaki :*
OdpowiedzUsuńwełenka za 5zł wymiata :D
Trzymajcie się razem! Gratuluję kolejnej rocznicy.
OdpowiedzUsuńRazem jest cieplej, razem bezpieczniej, pysk jest do kogo otworzyć i ogólnie wiadomo co i jak.
I widzę, że w lalki zaczynasz wsiąkać.
A jemu to nie przeszkadza. I o to lotto.
Ann - dziękuję za życzenia i pochwałę polowania!
OdpowiedzUsuńAgatko - musimy. Za starzy na zmiany, za młodzi na znudzenie :)))Dzięki!
Gackowa kochana - jeszcze roczek i będzie za co na mszę dawać :))). Pewnie, że w kupie raźniej. A lalki dopiero (jedną!) w samochodzie ujawniłam, reszta wypełzła w domu. Był pod takim wrażeniem zakupu wełny za 5 zł, że mogłabym następnego psa czy kota przemycić a by nie zauważył :))))
Wszystkiego dobrego i kolejnych rocznic razem :)
OdpowiedzUsuńKapitalny jest ten tekst Twojego Męża o niemożności dobicia Cię nawet widłami :))))
A takie laleczki to królują i u mnie domu. Córki mają ich kilka (tylko gdzieś ubranka wcięło) i służą pięknie jako dzieci lalek barbi.
Lubię Cię czytać. Czasami piszesz po wariacku a czasami taki spokój lejesz w duszę człowiekowi ;-)
OdpowiedzUsuńAniu, powtarzam się, ale dobrego życia raz jeszcze i na wiele kolejnych lat! Tych zakupów to Ci zazdroszczę. Nie żebym włóczek potrzebowała, ale tak upolować jakąś za grosze, ależ to musi być frajda!
Lilko ja się cieszę, że Ty mnie zaszczycasz swoją uwagą. Dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńI tak właśnie ja te polowania traktuję, z uśmiechem, nie wydając wiele upatruję drobiazgów dla radości. Wydałam mniej niż na bukiet róż, a pobędą te rzeczy jakiś czas ze mną i biorąc do dłoni przypomnę sobie świętowanie rocznicy ślubu :))))
Aeljot - ta niemożność dobicia mnie już jest jak zgrana płyta, muszę go wkurzyć aby coś nowszego wymyślił :)
OdpowiedzUsuńDzięki!
Laleczki sobie ustawiłam w biblioteczce na razie i nie mogę się oprzeć, aby nie zaglądać do nich co chwila :)
Aniu, skwer to ja nawet w tygodniu widziałam, ale skrzyżowanie Pułaskiego z Traugutta, z tym, że taki mały zestaw sprzedających. Jechałam trójką i gdyby nie to, że było z czasem krucho, to bym wysiadła. O Małachowskim będę pamiętała :) Czasami chodzimy niedaleko nas, na Gnieźnieńską i mam ochotę pod Halę też pojechać. Wszystko z ciekawości :)
OdpowiedzUsuńMadziu, pomerdałam ulice to nie małachowskiego tylko traugutta, dokładnie ten skwerek :) sorki za pomyłkę, ale tam bida okrutna, lepsze tory :)))
OdpowiedzUsuńAniu - jako żem sklerotyk niemożebny, a nie chciałabym zapomnieć to ściskam Cię już dziś imieninowo z całych sił, a jutro, jeśli tylko pamięć mię nie zawiedzie to zadryndam! Wszystkiego, czego byś chciała, co sobie wymarzysz i tego, co najbardziej potrzebne Anko Kankanko Ci życzę!!!:*
OdpowiedzUsuńTaka duża dziewczynka, a lalkami się bawi... ;-)
OdpowiedzUsuńA serio to przeczytałam całą relację i zazdraszczam jak nie wiem! Czemu u mnie nie ma takich "torów"??? Komu by to przeszkadzało?!
Dorotko - CMOK!!!!! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńAta - http://youtu.be/WT80FdlPR74
:)))))
Aniek, buziole imieninowe dla CIebie.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego Aniu, a wychodzi na to, że my rocznicę mamy w tym samym dniu. Ja cywilny brałam 23 lata temu, właśnie 23 lipca. A wełenki to szczerze zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńteż mam ogromny sentyment do takich laleczek, do tej pory uwielbiam się nimi bawić, na szczęscie teraz mogę powiedzieć, że to dla mojej córci :))))) mogę się bawić do woli i szyć im ubranka he he
OdpowiedzUsuńNo widzisz Renulku jaka z Ciebie szczęściara! Ja to muszę mówić, że to cenne obiekty kolekcjonerskie, a chłop wtedy odpuszcza każde dziwadło!
OdpowiedzUsuń