Jedzie mąż do Warszawy we wtorek, wraca w środę wieczorem.
Swoje auto zostawia pod firmą i jedzie służbowym.
Do swojego własnego wsiada po powrocie w czwartek o 16.
I jeździ szczęśliwy do upojenia prawie cały tydzień.
Dziś rano spotkał kapcia.
Włazi więc do domu i pożycza samochód córki.
Po południu zabiera się za ściąganie i wymianę koła. Co przynosi z wycieczki?
Ta ptaszyna nieszczęsna sobie zdążyła gniazdo upleść w dwa dni, no-prawie trzy.
Zamelinowała się w bocznych drzwiach tyłu, wlazła przez pęknięty zderzak i pełna zaufania zaczęła lęgi.
Zbrodniarz motoryzacyjny ma na sumieniu dwa jaja.
PS. Jestem na wakacjach, post się ukazał bo mu czas ustawiłam na wyjście na świat. Odpowiem po powrocie z wakacji! Serdeczności Wam ślę!
No to "zbrodniarz motoryzacyjny" powinien po pierwsze: wysiedzieć teraz te jaja,
OdpowiedzUsuńa po drugie: naprawić zderzak ;-D
zbrodniarz jeden!!! No ale że ptaszyna taka otwarta i nieprzestraszona była.
OdpowiedzUsuńA potem karmić pisklaki 'dziubek w dziubek' przetrawionymi liszkami ... ;)
OdpowiedzUsuńPtaszynę chyba przyszpiliło i szukała miejsca na "CITO". Biedne jajeczka i biedna ptaszyna....Myślę, że odpowiednią karą dla "Zbrodniarza" będzie własnoręczne zrobienie karmnika i dokarmianie zimą ptaszyn :)
OdpowiedzUsuńSpokojności Aniu!
hahhaah ale przypililo te ptaszki to uplecienia gniazda
OdpowiedzUsuńCzuł się winny. Ale temu, ze zostawił zderzak rozwalony! zaraz kupił sobie nowy, zeby więcej jaj nie niszczyć!
OdpowiedzUsuń