Udało się nam w końcu spotkać!
W sobotę Ania była we Wrocławiu, a u mnie rodzinka, z wielką radością pobiegłam na spotkanie w Tutti Frutti.
Dla nieznających tego lokalu - stara kawiarenka z tradycjami. Można tam zjeść przyzwoite lody, napić się kawy na różne sposoby i co najważniejsze - można rozmawiać!
Nie tłucze w uszach bełkotliwa muzyka, nie emanuje hałas, nie przeszkadza plączący się tłum biesiadników "wte i wewte". Lody podane w pucharku z biszkoptem smakują lepiej niż nakładane w miseczkę w galeriach handlowych, tak modnych miejscach spotkań.
Niedaleko nas usiadł starszy pan z krzyżówką i kawą, widziałam, że pewnie siada tu co tydzień. To tu spotykają się wrocławianki raz w miesiącu na spotkania robótkowe.
Muszę i ja w końcu zacząć bywać na spotkaniach i ponękać którąś panią o naukę frywolitek.
Anię poznałam na multiply, zwróciła moją uwagę ciekawymi postami i przepięknymi pracami Powella, dzięki którym zastała laureatką konkursu.
Potem założyła swojego bloga i tam Ją podczytuję.
Na spotkanie, na moją prośbę Aploch przywiozła swój - sampler!
Coś niesamowicie pięknego zobaczyłam! Żadne zdjęcie nie pokazuje urody tkaniny, koloru nici i precyzyjności haftu. Nie mogłam długo oczu oderwać! Zachwycał każdy szczegół. A już najbardziej zadziwiła mnie wielkość! Duży!
Dodatkowo, do łap dostałam na dość niesprecyzowany okres dwa pisma z haftami, abym mogła sobie podziubać ulubione wzory.
Od razu mogłam z Anią rozmawiać! O prawie wszystkim! Nie był przeszkodą wiek, zawód, umiejętności! To jest tak frapujące, że w internecie można trafić na kogoś tak szczególnego! Łączy nas obie wspólne hobby, radość życia, ciągłe marzenia.
Nie muszę silić się na rozmowę, szukanie tematów, podtrzymywanie rozmowy i grzecznościowe uniki. Nawet nie wiem kiedy minęło 5 godzin! Zaczęłyśmy ok 11 a pożegnałyśmy się po 16.
Ania miała przyjemności rodzinne we Wrocławiu, będę na nią czekać niecierpliwie przy najbliższej okazji.
To jedna z najmilszych osób jakie znam dzięki netowi!
Bardzo brakuje mi takich spotkań w realu. Dają niesamowity zastrzyk energii i ładują akumulatory na długie dni!
OdpowiedzUsuńI co ciekawe - z osobami, które widzę po raz pierwszy rozmawia się tak, jak gdybyśmy znały się od wieli, wielu lat.
Oj! Ale Wam zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńJa przeogromnie się cieszę ze znajomości netowych ^^
OdpowiedzUsuńA także z tych które sama sobie wyobrażam, tzn. czytając blogi i ujawniając się jedynie ochami i achami ^^
Uwielbiam tę otwartość. Jak tylko włączę komputer to lecę na bloga zobaczyć czy są nowe notki na dodanych do ulubionych :)
Może czasem nie zostawię komentarza, bo nie ma co komentować. W tym sensie, że mam czasem do powiedzienia tylko "ach!!" ^^
Ale bardzo się cieszę, że jest tyle osób do których mogę i lubię zajrzeć ;)
To w tym fajne, że osoby znane wirtualnie i tą drogą lubiane są takie w realu! Jeśli w słowach wyklikanych otaczamy się sympatią to potem to procentuje. W życiu mamy złe chwile i jesteśmy czasem sami nieprzyjemni dla innych i samych siebie. Ekran tego nie pokaże jeśli takie momenty przemilczymy. Ale we wszystkich słowach można ogólnie wyczytać, czy ktoś dla nas jest ważny, czy mamy o czym pisać, czy lubimy tą drugą osobę. Często tak jest, że mimo ogólnej sympatii i całej masy znajomych - to te sympatie z łącza są istotne i naprawdę nam potrzebne. Nie ma co się eksploatować i tracić czas na obcych z innej planety, trzeba mieć czas na tych nam bliskich - nawet jeśli z daleka.
OdpowiedzUsuńA co do komentarzy, to ja doskonale wiem, że nie zawsze można coś dopisać, ja sama nieraz musiałabym się powtarzać i byłabym wtedy ugrzeczniona do przesady. Mądrej osobie wystarczy treściwy wpis od czasu do czasu a nie polowanie na ilość.
Bardzo Was lubię moje czytelniczki i mam nadzieję, że kiedyś będę mogła napisać, że spotkałam Was wszystkie!!!!!!!
Święte słowa :-) Nie moge sie doczekać spotkania.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i zamilkłam. Bo co mam powiedzieć? Najlepiej najprościej. Aniu: Dziękuję Ci za spotkanie takim jakim było: spontanicznym, pełnym dobrych emocji! I za uściski od Gackowej :)
OdpowiedzUsuń