Chyba idzie czas na zmiany.
Z Doskonałą coraz gorzej. Czepia się pracowników. Jednych tępi na każdym kroku i poniża, innych foruje bez miary. Mnie omija.
Niemniej jednak od czasu kiedy stanęłam w obronie kasjerki moje układy z nią nie są takie jak były. Szanowna pani dyrektor własnym uszom nie wierzyła, że ktoś może mieć inne zdanie i jeszcze je wypowiedzieć. Naraziłam się, to fakt. Ale nie mogę ścierpieć jak ktoś plecie brednie i odwraca kota ogonem.
W czwartek mam znów z nią nasiadówkę, muszę sobie na wstrzymanie ozora coś zaaplikować. I chyba aby nie dopuścić jej do głosu to ja poprowadzę dyskusję i to ja jej pokażę punkty, które można usprawnić. W przypadku gdyby to ona dorwała się do steru mogłaby mnie wcale nie słuchać.
Mam na nią haka w postaci odsetek dla klientów, których ona sama foruje i nie zwracając uwagi na ich płatności przeterminowane doprowadza do wzrostu kosztów kredytów nam udzielanych. Można mieć jednego prestiżowego klienta na którego płatności oko można przymknąć, ale nie dwudziestu.
Nijak się to nie ma do zarabiania.
Praca ostatnimi dniami przypomina latanie z pustą taczką po budowie, kiedyś takiego zatrzymano i zapytano: czemu tak na pusto wozisz taczki?
- A bo zapieprz taki, że nie ma czasu załadować!
A moja klątwa działa! Szanowna w czasie ostatniego tygodnia przytyła!!!!!
(ale wredna jestem..... i dobrze)
0 komentarzy:
Prześlij komentarz