Dużo nowych rzeczy odkryłam, np. to że Bajt kocha autobusy i tramwaje, gdyby nie smycz pewnie zechciałby nimi pojeździć po mieście. Może w taki sposób zaginął poprzedniemu właścicielowi?
Poza tym, pies bardzo lubi hałas, obserwuje z zainteresowaniem roboty drogowe młotem pneumatycznym. Nie boi się strzałów, na widok wiatrówki ogarnia go radość. Sylwestra to chyba mu na Rynku musimy zapewnić, albo w domu wypuścić małą petardkę.
Uznał zasiedzenie moich kotów jako rzecz nie podlegającą dyskusji, nie ma walk ani przeganiania. Jeden z kotów jest bardzo zniesmaczony bałaganem jaki potrafi zrobić pies wokół swojej miski z żarciem, więc często podchodzi posprzątać wylizując resztki.
Na marginesie, pies lubi kocie puszki a ten właśnie kot Behemot woli psie. Często siedzą więc w komitywie przy zamienionych miskach. Poza tym Behemot jest kotem o psim charakterze, natomiast Bajt ma kocie usposobienie.
Powarkiwania i psie ględzenie jakie miały miejsce na samym początku ustąpiły, nie odzywa się już tak często, zobaczył, że mało co sobie robimy z jego odgłosów i prędzej czy później musi daną czynność wykonać. Posługiwałam się psimi smaczkami i masą pochwał.
Całe dnie będąc ze mną towarzyszył mi na każdym kroku. Naczytawszy się mądrej książki nt wychowania psa uznałam, że nie wszystko muszę osiągnąć.
Jego zalety to:
- jest,
- wita mnie po powrocie ze strychu tak samo wylewnie jak po 9 godzinach pracy,
- nie niszczy rzeczy, odróżnia swoje zabawki od zabawek dziecięcych (nigdy ich nawet nie tknął pyskiem)
- jest psem pracującym, wchodząc po schodach do domu niesie cokolwiek: smycz, gazetę, patyk.
- potrafi przyjść i się przytulić bez względu na wszystko,
- bardzo lubi chodzić na smyczy i kiedy po swobodnym bieganiu w parku pokazuję mu smycz przybiega z ochotą,
- nie robi problemów przy czyszczeniu z błota łap, posłusznie wskakuje do wanny i pozwala opłukać błoto, wychodzi dopiero kiedy ja mu pozwolę,
- mało wybredny w jedzeniu, nie jest pazerny, preferuje domowe jedzenie,
- nie żebrze przy stole chociaż towarzyszy podczas posiłków pod nogami
- nie jest hałaśliwy, nie szczeka bez powodu w domu i na spacerach, odzywa się na moją zachętę podczas zabaw,
- nie jest agresywny.
A wady:
- przy wychodzeniu na spacer włącza mu się ADHD i dopóki nie załatwi swoich spraw fizjologicznych ciągnie na smyczy, nie pomaga obróżka zaciskowa, metoda "żelaznej ręki", przywoływania do nogi (reaguje, ale na bardzo krótko), pomocna okazała się Agata i jej pomysł z zakupem obroży uzdowej, tzw typ halti - dopiero ją kupię.
- w samochodzie nawet jak posłusznie usiądzie na podłodze, po chwili wyskakuje na tylne siedzenie, jadąc samej nie jestem w stanie psa utrzymać na wyznaczonym miejscu, brakuje mi pomysłu jak go tam na taki moment uwięzić. Jest mi to potrzebne, bo spaniel ma bujną sierść na łapach i po wycieczkach jest po prostu brudny.
- kłóci się czasem z mężem - wygląda to tak: wieczorem mąż kładąc się do łóżka niechcący nadeptuje psa (lekko, ale pies śpi pod łóżkiem), Bajt zaczyna warczeć niezadowolony a mąż zaczyna dyskusję z psem każąc mu iść na swój kocyk, pies warczy głośniej, mąż mu rozkazuje, pies szczeka i tak ujadając w końcu idzie na miejsce, ale ja jestem poirytowana hałasem. Nie trzymam strony psa - wiem, że musi wykonać rozkaz, ale wiem również, że słowo "sorry piesku", smaczek i zachęta na położenie się psa na jego miejscu byłaby cichsza, skuteczniejsza i trwalsza w wychowaniu. Trudno tu czasami mężowi wytłumaczyć, że Bajta należy traktować troszkę inaczej. Moja poprzednia suczka była tak lotna i inteligentna, ze nie trzeba było jej wcale wychowywać, ona po prostu sama z siebie wiedziała jak postępować. Pomalutku docierają się jednak, walka o dominację kiedyś się skończy.
- kocha inne psy, czasem odbiega ode mnie aby się z nimi przywitać i chociaż zaraz wraca to jednak ja nie jestem do końca z tego zadowolona.
Nie jest źle, do zmiany całkowitej charakteru psa nie mam najmniejszej ochoty, poza tym uważam, że nic mi z tego nie wyjdzie, bowiem wychowano mnie na osobę tolerującą innych i tak jak wśród ludzi tak i wśród zwierząt cenię różne temperamenty.
Pies psem, ale jeszcze w moim domu zaroiło się od świnek morskich. Wolny czas zagospodarowała mi córka aktywnie udzielająca się na forum zwierzątek. Dostałam bojowe zadania: dostawę karmy dla psów dla pani opiekującej się porzuconymi szczeniakami, odebranie od niej pewnej świnki, zawiezienie jej po paru dniach do innej osoby, która z kolei pociągiem zawiozła ją do domu stałego. Po tym prośku do domu przybyły znów z Warszawy dwie świneczki maluchy z laboratorium i zapewniliśmy im dom tymczasowy. Zapewniałam im zdrowie psychiczne biorąc je na ręce, głaszcząc i wypuszczając na podłogi na spacerki. Cały czas są z nami dwa prosiaki Czesiu i Maślana, które przytyły i wyrosły, ale dalej są dzikusami. Lada chwila te dwa dodatkowe jadą do stałego miejsca. Na Śląsk.
Halti działa i nie katuje psa. pewnie sobie ją obejrzałaś na wiosennych zdjęciach Kretki w parku. Taka to juz przywara polowczyków, ze patrolują przed pańcią, a chodzenie przy nodze nonsensem im się wydaje.
OdpowiedzUsuńDzwoniłam do sklepu z pytaniem czy ją mają w odpowiednim rozmiarze, pani z Kakadu nie wiedziała - zaprosiła na wizytę z psem, idziemy w czwartek. Po drodze mam mniej reprezentacyjny sklep, ale podobno prowadzi go osoba, która wie o co proszę. Jeśli będzie kupię zdecydowanie, nie mogę skazywać Bajta na łażenie tylko po odludziach i parkach, czasem na obcasie i w płaszczu mogłabym z psem wyjść na bardziej światowe chodniki. :)
OdpowiedzUsuńrany Aneczko ale prześwietne futrzaczki masz , dom bez zwierzaków to jakiś taki niepełny jest , czegoś brakuje , chociaż wkurza czasem że sierść , że np w środku nocy kicia z dumą przynosi upolowaną mysz zabawkę , że ślady łapek na pdłodze czasem , to wszystko mały pikuś jest przy tym przeogromnym szczęściu w slipkach - rozmachanym ogonie i dostojnym miałkaniu w momencie jak wchodzisz do domu , ściskam i pogłaskaj futerka ode mnie :)
OdpowiedzUsuńSuper psiak, wychowuje się jak widzę bez większych problemów. Pomiziaj go ode mnie po uszkach, śliczny jest.
OdpowiedzUsuńA co to jest ta smycz haltii? Pierwszy raz spotykam się z taką nazwą.
Tak Aniu, bez tego tałatajstwa, kota śpiącego w łóżku, psa pod, bez tego dochodzenia - kto wywlókł z kubła i dokładnie wylizał papier po smalcu, bez tego ocierania i przynoszenia piłki i nawet bez świętokradztwa w postaci zeżarcia święconki umieszczonej bardzo wysoko na komodzie (ocalał cukrowy kogutek) nie ma rodziny i domu. A ludzie w takiej rodzinie uczą się, gdzie składować kości drobiowe, co wyrzucić do normalnego kosza na śmieci, a co trzeba zabezpieczyć, gdzie można było schować koszyczek ze święconką. Tu akurat psa do przestępstwa namówił kot, który postrącał co lepsze rzeczy i podzielił się z Bajtem (pisanki ze skorupką wchłonięte w całości).
OdpowiedzUsuńTo obroża zakładana psu na kufę i na szyję, pies może otwierać pysk i swobodnie aportować, jeść i dyszeć. Psa prowadzi się na smyczy zaczepianej pod brodą, nacisk na kufę ma powodować posłuszne chodzenie przy nodze wtedy kiedy jest taka potrzeba.
OdpowiedzUsuńFajnego masz tego psiaka :) Jeśli cenisz temperamenty to pozostanie CI chyba tylko wożenie w aucie dodatkowego kocyka (narzuty), którą w razie potrzeby (błoto) będziesz kładła na tylnym siedzeniu dla swojego pupila :) My tak robiliśmy w domu rodzinnym. Najpierw siadała suczka włażąc po swoim kocyku a potem, ewentualni pasażerowie którzy mieli siedzieć z tyłu, podwijali kawałek kocyka aby usiąść pod nim. A przy wysiadaniu, psa się chwilę przytrzymywało, wysiadało rozkładało ten kawałek kocyka ponownie i pies mógł znów przejść z brudnymi łapami po swoim kocyku... Trochę z tym zabawy i czasem jest problematyczne, gdy z tyłu ma siedzieć niepsiarz, no i stale prać trzeba, ale czego się nie robi dla pupila...
OdpowiedzUsuńTen kocyk to nie takie złe rozwiązanie, mogę mu prać i nawet kilka mieć na zmianę, lecz gdyby leżał grzecznie nie byłoby sprawy wcale, ale on siedzi, chce aby mu otworzyć okno i najwyraźniej chciałby sobie pomachać uszami na wietrze. Nie wolno w ten sposób przewozić psa, jeśli ulegnę i przestanę go uczyć jazdy na podłodze będę musiała zaiwestować w psie pasy bezpieczeństwa. W końcu w razie wypadku na nim też mi zależy. Wypróbuję ten kocyk, może go polubi i nie będzie tańczyć po samochodzie. Jutro idę po halti, może i w tym przypadku będzie zbawienna.
OdpowiedzUsuńMuszę zapytać w moim psim sklepie, bo z moim potworem spacer to udręka, uczy sie powoli, a i tak jak go cos zaciekawi to urywa rękę, za duży ma temperament.
OdpowiedzUsuńMy wozimy w aucie kocyk i sprawdza się, ale nie ryzykujemy wożenia psa tylko z kierowcą, zawsze ktoś koło niego siedzi i pilnuje, coby nie rozrabiał. No, ale mój ma rok i jest od Twojego conajmniej dwa razy większy.
Najlepiej było, kiedy mieliśmy auto kombi i minivan. Psy jeździły w bagażniku i nie było problemu. Teraz też mamy duże, ale są w bagażniku siedzenia, bo auto na 7 osób. Proponuje -zamień maluszka na kombi i wszystkie problemy znikną :))
:))))))))))))))))skorupki z pisanek to wapń w czystej postaci jest :)))))))))) jest dobrze :))))))))))))))
OdpowiedzUsuńdysponujemy samochodem kombi i tak samo się zachowuje, to samo w innych markach autek dzieci, nie w tym więc rzecz, po prostu jak był mały wlaściciel albo go nie woził albo właśnie pozwalał na takie zachowania. Nadzieja w halti!!!!!
OdpowiedzUsuńTo stosunkowo mały pies, zawsze możesz więc kupić specjalny pojemnik do przewożenia psów. Nie mam pojęcia ile to może kosztować, ale może nauczyłby sie w nim spokojnie siedzieć podczas jazdy.
OdpowiedzUsuńA propos święconki to ja swoja przezornie ustawiłam wysoko i daleko od brzegu, a kot do koszyczka sie nie zbliżał, bo był chrzan. Za to kot próbował położyć sie spać na świeżo upieczonym serniku. No i łapy ciągle miał klejące, bo wyjadał surowe ciasto z garnka łapką, bo wąsy mu sie brudziły :))
A co Cię powstrzymuje Aniu przed kupieniem psu pasa bezpieczeństwa? To świetny patent, moje psiaki zawsze jeźdźą w pasach. To są szelki z końcówka pasa wtykaną do gniazda pasa bezpieczeństwa. Działa znakomicie i pies po kokpicie nie hula.
OdpowiedzUsuńano nic mnie nie powstrzymuje i kupię,
OdpowiedzUsuń