Jej Eminencja ma zawsze rację- rozprawia o tym ze swadą i świętym przekonaniem głosem zżartym przez wrzask i papierosy. Jej mąż (o ile wytrzymał) najczęściej jest chudym, nikłym człowieczkiem. Jej Eminencja nie słucha, nie docieka, nie rozumie innych. Ona WIE!
Ona sądzi, że jest wszechmocna, wszechwiedząca i wzbudza zachwyt. Ona jest.
I czasem chce się z nimi dyskutować, ale po kilku słowach szkoda mi na to czasu i energii, w parę sekund moja dusza rogata wyczuwa "Jej Eminencję" i wiem, że byłby to stracony czas. Nie dopuszczam do bliższych kontaktów, nie słucham rad i poleceń, skreślam taką z listy osób z którymi mogłabym dzielić się swoim cennym czasem. Życie jest za piękne, aby marnować jego radości na takie zrzędy i niedorajdy życiowe, które muszą się dowartościować mentalnością kaprala.
Aniu droga, a na tych Forach to chyba ...................... :-)
OdpowiedzUsuńHe he, na naszym takiej nie ma.
OdpowiedzUsuńNa naszym takiej nie ma.
OdpowiedzUsuńNasze takiej nie posiada. Jakie szczęście!
OdpowiedzUsuńPopieram i stosuję tę samą taktykę. Unikam jak ognia. Nie wdaję się w rozmowy, dyskusje i takie inne.
OdpowiedzUsuńHehe, jakbym widziała panią z mięsnego u nas na dzielnicy... :D Miała być królewną, ale coś jej w życiu nie wyszło więc rąbie mięso z nienawiścią i czasem nawet pod nosem nim rzuci... :D
OdpowiedzUsuńU mnie jest na poczcie:)
OdpowiedzUsuń