Wybór okazał się wspaniały.
Od 1-02-2008 w naszym domu zamieszkał Bajt (od bajtów komputerowych, dzięki internetowi go mamy), secundo voto Booreck (czyt. Burek)
Od 1-02-2008 mieszka u nas 5-letni cocker spaniel zabrany ze schroniska.Ta opowieść będzie się rozwijać, będą zdjęcia i przygody.
Myśl o psie pojawiła się dość dawno, niezrozumiała i tęskna. Po stracie Azji długo żaden pies nie miał szans na pokochanie. Na wakacjach, kiedy nie jeździłam w ulubione chaszcze i dzikie odludzia bez psa i byłam zmuszona ze względów bezpieczeństwa przebywać bliżej cywilizacji, pojawiła się myśl o mniejszym psiaku, którego w razie ciężkiej choroby będę mogła znosić na rękach po schodach.
Nikt z mojej rodziny nie akceptuje jamników, pinczerów, i modnych mopów. Kundel - nie gwarantuje niczego. Wielkie psy - ukochane przez nas - wykluczone ze względu na schody.
Minęło pól roku, w styczniu zaczęłam przeglądać psy do adopcji, bez specjalnego zaangażowania. Ot, tak. Któregoś dnia dowiedziałam się o suczce spaniela zabranej właścicielowi, który ją zaniedbał.
Piesek trafił do domu tymczasowego i poprzez ogłoszenia znalazł swój dom. Zaczęłam czytać o spanielach, uznałam, że jest to pies dla mnie. Pomału przedstawiłam plan córce, która poparła poszukiwania psa w potrzebie.
Wizyta mojej przecudownej koleżanki Agaty wraz z jej niesamowitym psem Kretką była dopełnieniem. Moje koty nie były zbyt przerażone, pies nie przeszkadzał, człowiek miał pretekst aby wyjść z domu i weekendów nie tracić na sprzątanie.
Znalazłam trzy psy do adopcji:
2-letnia suczka (śliczna), 3-letni oddawany przez właściciela z powodu alergii dziecka (bardzo zadbany), i 5-letni ze schroniska, którego opis właściwie go wykluczał.
Cyt:" 5 lat, pies, cocker spaniel. Został znaleziony. Jest bardzo zaniedbany, jego sierść wymaga pielęgnacji. W stosunku do właściciela miły i oddany. Wobec obcych nieufny. Nie lubi dzieci. Powinien trafić do osoby cierpliwej i aktywnej"
Opis dyskredytował go w moich oczach od razu, spodobała mi się ta 2-letnia. Pojechałam do schroniska rano w środę 30-stycznia, piesa już nie było. Z obowiązku poszłam pooglądać tego drugiego.
Sfora psów dopadła ogrodzenia i każdy krzyczał: Weź mnie, ja jestem dla ciebie, zobacz jaki jestem piękny!!!
Ten spaniel w tłumie zobaczył mój wzrok i bardzo spokojnie podszedł do kraty i bezgłośnie wciągał mój zapach, kiedy w oczach zobaczył : "nie, nie po ciebie przyjechałam, jesteś groźny, stary, masz okropną sierść i same kłopoty będą"- wycofał się z godnością lub rezygnacją.
Popytałam o niego pielęgniarza, ale właściwie zapytałam, czy pytają o niego inni. Opiekun tej grupy powiedział, że nikt i pies nie znajdzie domu, nie ma szans. Ludzie biorą te śliczne, młode, zdrowe.
Pojechałam do pracy i cały czas miałam te psie oczy w głowie.
W czwartek pojechałam z córką, okazało się, że jest jeszcze jeden spaniel do adopcji, roczny. Zgłupiałyśmy, bez przekonania zabrałam na krótki spacer tego 5 latka, przy bliższych oględzinach okazał się dość pojętny, ale zaniedbany w taki sposób, że odstraszał. Ten roczny miał jeszcze przed sobą kilka dni karencji.
Postanowiłam uzgodnić wszystko z lubym i zdać się na jego opinie o psie. Opiekun poprosił o numer telefonu do mnie i powiedział, że zadzwoni jak trafi się młodszy psiak kochający dzieci lub namierzony roczny zostanie odebrany przez właściciela.
Mąż w domu zapytał, czemu psa nie ma. Kiedy wszystko opisałam, zapytał, co mi moja słynna intuicja mówi. Zgodnie z prawdą powiedziałam, że ten brzydal zawładnął moimi myślami, i jeśli jest to pies nie dla nas, to powinniśmy go zabrać, doprowadzić do porządku i szukać innego domu. Nikt tego nie zrobi, ludzie chcą wakacji, chcą się ubrać, zabawić, wydać pieniądze na przyjemności.
W związku z imprezami rodzinnymi przełożyliśmy odebranie psa na przyszły weekend.
W piątek koło 14:30 telefon - jest szczeniak! 8-miesięcy! Schronisko odda od razu, bo właściciel go oddaje, psiak nie lubi dzieci ale to można w młodym wieku zniwelować, poza tym ja małych dzieci na okrągło nie mam w domu. Do zabrania natychmiast - ze względu na młody wiek i podatność na choroby.
Do schroniska wysyłam męża z córką, i daję prawo wyboru. W duchu myślę tylko o tym starym.
O 15 30 telefon - zabierają starego! Poznał córkę, miło przywitał pana ( a podobno nie lubił mężczyzn), wzruszony opiekun daruje śliczną obróżkę dla swojego ulubieńca, podpisują kilka papierów i dom!
Kiedy wracam po pracy, widok psa rozkosznie tarzającego się po dywanie i bawiącego się zabawkami Kretki, uśmiechy Pana i dzieci - bezcenne!
Teraz w dużym skrócie zacytuję swoje wypowiedzi na innym forum:
01-02-2008 piątek
- Oficjalnie ogłaszam, że nie istnieje w schronisku pies o takim numerze. Dzisiaj po południu ten spaniel zyskał kochający dom, pozytywnie zareagował na pana, syna pana, córkę, żonę (mnie) i innych mieszkańców domu (koty i świnki). Koty również znające psy powitały go spokojnie. Pies będzie dzisiaj przystrzygany, kąpany, jutro po szczepionkę (oferuje schron), ale chyba podejdę do naszego weta Zbyszka, zapłacę grosze a pies nie będzie się stresować.
Pies będzie bacznie obserwowany, chcę go zatrzymać, gdyby nie było to możliwe będę szukać innego domku.
Czeka go codzienny spacer po pobliskim parku, wykopki na naszej pobliskiej działce, i wyjazdy nad Odrę w każdy weekend. Mimo, że nie trafił do domu z ogródkiem, będzie mu dobrze, nikt po prostu nie otworzy drzwi na dwór i powie: idź pobiegać! Pies będzie zawsze z kimś z nas, będzie czuł się kochany.
Poza tym, wczoraj ledwo potrafiący podać łapę, okazuje się znać wszystkie podstawowe komendy (siad, leżeć, chodź), spokojnie zniósł jazdę samochodem. Wygląda okropnie z tymi dredami, ale to jest piękny pies. Pani kierowniczka patrzyła na nas z radością i bardzo się cieszyła, że go zabieramy.
godz 18
Właśnie zaczęłam wycinkę dredów, psiaka głaszczemy i uspokajamy, ale widać, że nie jest to dla niego przyjemne. Boje się go zranić, obcinam małymi kawałkami, z uszu chyba specjalista musi zdjąć, każde ucho waży chyba 1.5 kg. Tragedia!!!!!!!
Pies ma kaganiec skórzany zakupiony specjalnie na tą okoliczność, ale wyrywa się. Teraz mała przerwa w postrzyżynach. Musi odpocząć. Strasznie brzydko pachnie, i w dodatku bączy sobie rozkosznie prosto pod nos . Ale nie poddajemy się, , pod tymi kołdunami jest wystawowy pies
Do schroniska nie wróci już nigdy. Zaczęliśmy wycinać mu te dredy, bał się maszynki, bał się szczotki i nożyczek.
O 19 tel do zaprzyjaźnionego najlepszego weta - mamy natychmiast przyjechać. 19:15 wet - głupi jaś, nie działa, pełna narkoza - golenie uszu, podgalanie nóg, wycinanie pojedynczych dredów, rozczesywanie, wet sprawdza uszy. A tu katastrofa - zagrzybione, w środku paskudne złogi, podejrzenie pęknięcia błony bębenkowej. Czyszczenie, przemywanie, odkażanie. Pies dostaje antybiotyk, jutro drugi zastrzyk, potem przez 6 dni tabletki.
Dostajemy specjalne krople do uszu, wspólnie dezynfekujemy preparatem przeciwgrzybiczym te kawałki gdzie występuje grzybica. W ramach pomocy sprzątam przychodnię.
W ramach darmowych pies ma badanie krwi - rewelacyjne wyniki, kondycja na 6, brak pcheł.
Szczepienie na wściekliznę odstawiamy na "za tydzień".
Jeszcze odkrywamy ranki na jądrach, wet to oczyszcza, usuwa martwą skórę, podaje antybiotyk w sprayu. Kastrację odkładamy na razie w czasie - o czasie zdecyduje wet. Po trzech godzinach wracamy do domu i korzystając z zaćmienia kapiemy psiura w wodzie, podoba mu się taka przyjemność, lejemy na grzbiet szampon przeciwgrzybiczy kupiony u lekarza.
Pies spokojnie pozwala się odsączyć i długo szuka legowiska. Najbardziej mu odpowiada męża kanapa (o nie!) lub mój fotel (o nie!), oddaję mu swój zimowy płaszcz podbity futrem (sztucznym) celem zapewnienia temperatury odpowiedniej dla psa po kąpieli i w hipotermii . W domu mamy 27 stopni więc latamy sobie półnago, ale psina na kocyku pod kaloryferem i w płaszczu wygląda na zachwyconą.
Zaraza nic nie zjadł w domu, po powrocie raczył zwrócić posiłek schroniskowy na legowisko.
Mam pochowane przysmaki dla niego i różne łakocie ale pazerny nie jest. Może się nie zatuczy.
Moim kotom należą się wielkie brawa, z nieśmiałością podchodzą sprawdzając jak psiak sobie po narkozie odpoczywa i pewnie będą przyjaciółmi.
2-02-2008
Pierwsza noc - ululany pod płaszczem spał spokojnie, jeden z kotów na mnie, rano o 7:30 z nieśmiałością wlazł do naszego wyrka i poniuchawszy śpiacych państwa ułożył się w moich nogach. Kiedy zaraz do pokoju wszedł syn, radość przepełniła psa. Zaraz poszedł na podwórko, biedak ma cały czas smycz i nie może spokojnie polatać, ale pies musi poznać swoje imię, nauczyć się komend i po jakimś czasie możemy mu zaufać. Wyposażony został w adresówkę z danymi, informacją, że pochodzi ze schroniska, datą urodzenia i datą adopcji oraz telefonami do nas, zamieściłam także informację o leczeniu grzybicy. Ma to na celu albo szybkie odprowadzenie psa do nas, albo jeśli ktoś się połakomi na pięknotę - kontynuację leczenia.
Zeżarł po spacerku kocie żarcie i kusił nas zabawą w ganianie piłki.
Kiedy Pan rano wyszedł pies skomlał pod drzwiami, przed nami próba samotnego zostania w domu. Będzie musiał być czasem 4-5 godzin sam, nasze godziny pracy i nauki są bardzo różne, więc większość czasu zawsze ktoś bywa w domu.
Psiak ma sierść tylko wygoloną na uszach, i podciętą na łapach i w okolicy krocza i szyi, pojedyncze dredy usuwałam, kiedy wet zajmował się uszami, więc wygląda bardzo przyzwoicie. Na grzbiecie nic nie goliłam tylko rozczesałam.
Ma biegunkę, ale jeszcze ze schronu, teraz zmiana karmy, więc mogą być jeszcze problemy przez parę dni. Wyniki ma rewelacyjne więc tylko spokojnie czekamy na normalizację, ale nie jest to biegunka non stop, załatwia się po prostu luźniej. Płynące "łzy" po bokach nosa same zniknęły! Czyżby zaczął się uśmiechać?
Dalej szukamy imienia dla psa, próbujemy różnych - może trafimy na jego własne. Za parę dni musi dostać swoje na stałe, dziwnie wygląda numer wpisany do książeczki zdrowia.
Dzisiaj kolejna wizyta u weta. Podajemy dzisiaj drugi zastrzyk z antybiotykiem, dostaję leki na 6 dni + darmowe łakocie puriny (nie chce tego jeść), panikuje potwornie u lekarza, więc odpuszczamy sobie obcinanie pazurów (nie są tragiczne więc nie ma pośpiechu). W południe idziemy na dłuższy (4 km w sumie) spacer po smycz - kupuję nową śliczną czarną z elementami srebra (pasuje do wspaniałej obroży, którą dostał od wdzięcznego opiekuna w schronie). Uczymy się chodzić po chodniku na krótkiej smyczy i nieobsikiwania kół samochodów oraz zatrzymywania przy jezdni.
Pies już pojął, że wolno mu pobiegać w miejscach gdzie jest trawa i nikomu nie przeszkadza. Pomagam sobie obróżką zaciskową dołączoną do linki (kolczatka chyba nie będzie potrzebna). Zostawiam go na ułamki minut przed sklepami i udaję, że robię zakupy, w tym czasie obserwuję zwierza. Jest spokojny i cieszy się z moich powrotów.
Poznaje dziś moich sąsiadów i każdemu opowiadam skąd jest, po to aby świadomi pochodzenia psiaka sąsiedzi nie złościli się, gdyby coś się wydarzyło nieprzewidzianego. Wszyscy chwalą wygląd i zachowanie.
Po południu idziemy z krótką wizytą, pies zostaje sam na dwie godziny (sąsiedzi uprzedzeni o ewentualnym skomleniu), po powrocie w domu idealny porządek, pies nie wył, koty żyją.
Wieczorem przedstawiliśmy mu człowieczka 2-letniego - Wiktora. Dziecko nie wzbudza żądzy krwi, pies nie jest agresywny, ma stosunek obojętny. Wiktor został pouczony, które zabawki są psa i nie wolno mu ich podnosić, zabierać i dotykać. O grzebaniu w misce już wie. Wie, że pieska głaszczemy tylko jak dorosły pozwoli i przy nim, i tylko po grzbiecie. Ma zakaz dotykania uszu i ogona. Oczywiście cały czas mamy ich na oku. To są normy, które obowiązywały zawsze w moim domu i jak na razie sprawdzały się znakomicie. Podobne zakazy dostaje dziecko przy próbach grzebania w kontaktach, kuchence, drzwiach, które mogą przycisnąć paluszek i tym podobnych. Dorosłych obowiązuje całkowita kontrola i egzekwowanie zakazów.
Guru psa zostanie chyba mój syn, którego pies uwielbia. Nie odstępuje go, skamle jeśli wychodzi na chwilę, dziś go budził lizaniem po twarzy i włosach wskoczywszy mu do łóżka.
Trochę jesteśmy zazdrośni , to fakt! Wydajemy pieniądze na leczenie, dbamy o każdą chwilę, a tu ..... proszę, niezbadane są wybory naszych pupilów . Ale tak musi być, z tym tez trzeba się pogodzić, miłość takiego psiaka może tylko skutecznie pomóc w wychowaniu syna. I trzeba się cieszyć!
To nie kwestia paru dni, jestem cierpliwa i zdaję sobie sprawę, że niespodzianki w zachowaniu i emocjach mogą nastąpić w każdej chwili. Stąd duża ostrożność i nieuleganie pozorom chwili. Pies jest dopiero 1.5 dnia u nas i wszystko przed nami. Ale jestem dobrej myśli. Pozostałym chętnym na adopcje przekazuję wiarę w intuicję i nie ufanie do końca opisom zachowań. W jedna i drugą stronę. Łagodny pies może okazać się tyranem, a pies z opisem mordercy zaliże "na śmierć".
Trzeba realnie ocenić swoje możliwości finansowe i czasowe oraz uzgodnić wszystko z rodziną .
Mój mąż twierdził co prawda do końca, że pies mu nie jest potrzebny, ale teraz śledzi wzorce ras i strony z bronią myśliwską, zaczyna szukać smyczy do roweru, podoba mu się bandanka na szyjach takich psów, więc kiedy do weta zawiązałam kolorowa bandankę, aż gęba mu się śmiała.
Sierść ma ładną po leczniczym szamponie i pielęgnacji, waży teraz 14 kg, przed nim jeszcze tydzień leczenia antybiotykami, potem reszta zaplanowanych szczepień i zabiegów, uszy będziemy zabezpieczać płynem na spacery (drogie - 113 lub 130 zł butla
Taki seterowaty, ale zdjęcie z lampą, widzę po meblach jak kolory przekłamało, w naturze jest ciut jasniejszy, a te uszy wygolone (z potworna grzybicą) są ciemnobeżowe, zdjęcie je zbyt mocno wyeksponowało. Nie jest wstyd się z nim pokazać, nie widać już za mocno tych zaatakowanych miejsc. Tylko że dziś podniósł na mnie kły, nie doprowadziłam do ataku, tylko mąż mnie wspomógł i mocnym głosem zmusił psa do uległości. Po założeniu kagańca ze skóry mogłam mu przetrzeć uszy i zakropić, nic dziwnego, że tak zapuścił sie w schronisku, trudno aby do każdego zabiegu usypiać psa narkozą , co za pierun!!!! Potem znów był słodki i niewinny. Dobrze, że znam dość dobrze psychikę kotów, spaniele są bardzo podobne w zachowaniu, czasem zachowują się irracjonalnie.
3-02-2008
Mój pies dziś biegał nad Odrą bez smyczy, przychodzi na zawołanie, aportuje (czasem jednak nie oddaje do ręki), wybiegał się jak młody szczeniak, jest bardzo grzeczny. Te ranne warkoty przypomniały mu ból, który pewnie mu lekko zadaję, wycierając tamponami małżowinę i zakraplając specjalne krople.
Okazało się, że tęsknie patrzył za starszą panią, może miał kiedyś taką opiekunkę?
Będzie próbował podporządkować sobie stado, i znaleźć swoje miejsce. To normalne.
Na ulicy jest super, zapamiętał komendę "stój" przy krawężniku. Reszta jeszcze w lesie, ale jest bardzo pojętny, nie załatwia się na chodniku ani ulicy, tego się obawiałam, ale grzecznie załatwia się w miejscach ,gdzie mu pozwalam. Omijamy skwery i place zabaw dla dzieci, nie mogę pojąc głupoty ludzi, którzy tam odcedzają swoje psy. W torebce mam woreczki na odchody psa, gdyby trafiło mu się w najmniej spodziewanym miejscu. I nie wstydzę się tego, jestem przygotowana na sprzątanie. Nie można kochać psa jak się ludzi nie zauważa.
Wieczorem - decyzją rodziny pies otrzymuje imię Bajt (od komputera i internetu - gdzie go znalazłam) i drugie imię Booreck (czyt Burek) de Poddache. Znając nas będzie miał tych imion kilka.
fajny :-)
OdpowiedzUsuńMój Boże, ciężko mu było nosić takie dredy na uchach
OdpowiedzUsuńAle szczęśliwy!
OdpowiedzUsuńBiedne uszy, jak z czymś takim można je przewietrzyć?
OdpowiedzUsuńWybiła godzina... Chyba nie boi się tak bardzo.
OdpowiedzUsuńAle pokorny...
OdpowiedzUsuńO!
OdpowiedzUsuńKto go strzyże?
OdpowiedzUsuńjak wygląda po zabiegach??? Gratuluję nabytku!
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiście zaniedbany maksymalnie. Pamiętam, kolega miał spaniela to co dwa dni ustawiał go i rozczesywał cała sierść. Wymaga pracy, ale na pewno będzie cudny i odwidzęczy się całym psim sercem.
OdpowiedzUsuńPoor my dog, what is happened to him ?
OdpowiedzUsuńale ma fajne legowisko
OdpowiedzUsuń...bardzo smutne te oczy ...wierzę w to że oczy Bajta niedługo będą radosne...masz bardzo pięknego psa
OdpowiedzUsuńHe has been taken from animal shelter . He was very sick. Nobody wants to take him home. I did.
OdpowiedzUsuńOh ! what a sad story whith a happy end ! I'm sure he feels now like a prince. You have done a beautiful act.
OdpowiedzUsuńkankanko świetny wybór bardzo lubię ta rasę, mam nadzieje ze sierść zaczyna odrastać , i ze jest mu u Was dobrze
OdpowiedzUsuńUszy porastają, już ma ok 7 mm sierści, uszy wyleczone, odrobaczony, wykąpany powtórnie, zaszczepiony na wsciekliznę, przytył 40 dkg, za kilka dni na urlopie mam zamiar uszyć mu legowisko w kształcie kosza. Rankami robi wyprawy do parku przez godzinę i biega jak szalony za patykami, po południu wychodzi z kims kto akurat jest w domu, a wieczorem znów godzinne szaleństwo. Dzisiaj dostał specjalną spanielkową miskę oraz srebrny łańcuszek jako elegancką smycz na miasto. Zaczyna nas lubić i z radościa wita się kiedy wracamy do domu. Przez ten czas kiedy siedzi sam nic nie jest zniszczone, jest cichy i spokojny, uwielbia się bawić piłką. Wracając ze spaceru grzecznie pozwala opłukać łapy z błota, wnosi po schodach swoja smycz w pysku.
OdpowiedzUsuńSuper, widać już uznał Was za swoja rodzinę. Pomiziaj go po tym porosniętym uszku ode mnie. :)
OdpowiedzUsuńJak będziesz szyła mu legowisko to przy okazji uszyj i mojemu :)). Bo mój zdecydowanie odmawia leżenia na poduszce po poprzedniej suni. Nawet na kocu ułozonym w tym samym miejscu nie chce spać.
kankanko jak fajnie sie to czyta , :-)))))))))) jak mówi Irenka to po prostu super ,!!!!zrób zdjęcie jak on teraz wygląda plisss :-D
OdpowiedzUsuńJa też stale mysle o psiaku. Mój bokserek odszedł juz 3 lata temu, ale nie mogę go zapomnieć. Moze po urlopie wybiorę sie do schroniska. Jesli będzie jakiś bokser, to będzie mój.
OdpowiedzUsuńŚwietnie, ze przygarnęłaś psiaczka ze schroniska. Miał fart, ze trafił do dobrych ludzi.
Pozdrawiam
Mira
I love dogs!!!
OdpowiedzUsuńIt beuatiful! Desculpa meu ingles...
Takiemu spojrzeniu nie sposób się oprzeć. Jak dobrze, że znalazł u Ciebie dom
OdpowiedzUsuństres przed wizytą u fryzjera? ;)
OdpowiedzUsuńBajt, cudny jesteś!
OdpowiedzUsuńZnalazł swoje miejsce na ziemi, a mnie uwielbia wprost. Pierwszy raz mam takiego psa, który jest tak nieodłączny, zawsze jest przy mnie. Nawet pod łazienką czeka i kiedy w garach mieszam leży tak, że muszę przełazić przez niego. Nie ukrywam, że i ja go bardzo kocham.
OdpowiedzUsuńPsy ze schroniska to wielkie serce na czterech łapach.
OdpowiedzUsuńNiech żyje internet, bo dzięki niemu masz Bajta :)
Niech zyje! Niech zyje! A poza tym dzięki netowi znam wiele wspaniałych osób i jest to też dla mnie wielka radocha!
OdpowiedzUsuńmój Boże, poryczłam się. Co to zwierzę przeszło, ale na całe szczęście trafił na Was a Wy na niego. Bardzo się cieszę:)
OdpowiedzUsuńjaki on jest słodki,a te jego oczy proszące...
OdpowiedzUsuńJeszcze chwilami schronisko mu się przypomina, bardzo żałośnie wyje kiedy słyszy karetkę na sygnale i nadal ogląda się za starszymi paniami, takimi ok75-80 lat, Może jego panią wtedy pogotowie zabrało i uciekł aby jej szukać? W każdym razie ma nas, my go kochamy a on się stara. I to był dobry wybór!
OdpowiedzUsuńSo cute!
OdpowiedzUsuńI loved the photo!
ten kołtun musiał go strasznie boleć! taka splątana sierść bardzo ściąga skórę, do tego mogą dojść infekcje skóry... ten psiak miał prawdziwe szczęście, że spotkał Was na swojej drodze.
OdpowiedzUsuńDlatego wet go uśpił, ogolił, przejrzał uszy, przeczyścił, zakropił i potem leczenie grzybicy pod tym kołtunem to tylko tydzień trwało. Uszy z kołtunami ważyły bardzo dużo, na szczęście nie doszło do perforacji błony bębenkowej na skutek choroby, dziś jest całkowicie zdrów, a o uszy dbam zapobiegawczo.
OdpowiedzUsuńAniu witam ponownie[to ja od jazzu]jestes wspaniała ze takie rzeczy robisz.Bajt jest cudowny uwielbiam wszystkie zwierzaki.Podrap go za uchem ode mnie.
OdpowiedzUsuńJa się cieszę, że znalazłam taką fajną stronkę, jej intrygującą właścicielkę i takie cudowne dżwięki jazzu. Witam Cię serdecznie!!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzyszłam podrapać Bajta za uszkiem :-)))
OdpowiedzUsuń