Nie posiadałam się z radości, że jest zielona, jest z fabrycznie przędzonej wełny i stać mnie było na całe 30 deko!
Z tej ilości mogłam sobie zrobić olbrzymi, wtedy modny sweter z nisko opuszczonymi rękawami, cały z prostokątów, bo wtedy taki był szyk.
W liceum byłam tak mikra, że z 10 deko moherku (bo na 20 deko nie było mnie stać), kupowanego wtedy w komisie, sztucznego aż zęby wykręcało, dziergałam sweterki blisko ciała. Ale modne były takie duże i szerokie :)
Mam nawet czarnobiałe zdjęcie z wycieczki do Zakopanego, gdy ten sweter robił furorę.
Dość wybitne były sentymenty, gdyż w kartonie na strychu uchowała się ta wełna już w postaci motków przeznaczona na jakiś udzierg kolejny.
Wcześniej jednak mole ją znalazły i jeden z motków bezczelnie zeżarły na wylot.
Kiedy dostałam od Dorothei wygraną nagrodę w postaci czapki zwanej "Kot w worku" i kilku próbach dopasowania do jej zieleni moich szalików postanowiłam los wełny w kartonie zakończyć.
Nawet dropsowa do tej limy dropsowej mi nie pasowała. Ale starutka wełna trawiastozielona ocieplona moherkiem Yarn Art całkiem, całkiem!
Połączyłam na kołowrotku w podwójną nitkę:
I szydełkiem, powtarzając wzór z poprzedniej chusteczki melanżowej zrobiłam dużą chustę.
Lampa pokazuje dużą różnicę, a w naturze kolory są bardziej dopasowane
No i znów recykling, a ja się cieszę, że ta najstarsza wełna jest po latach miła, ciepła, zdatna do użytku i wreszcie mam dodatek do ulubionej czapki, bo ona całą zimę już drugą z kolei towarzyszy w mrozy.
I nic to, że tu celtyki, tam muszelki, jest jak dla mnie komplet!
Końcówka tej zielonej wełny trafiła jeszcze gdzieś, o czym innym razem, niebawem :)
Nie wiem pod, którym postem coś napisać :))
OdpowiedzUsuńJak milczysz to całkiem ale jak piszesz to nie można nadążyć za Tobą :))
Podziwiam wszelkie formy działalności i nie wiem jak znalazłaś czas na to wszystko mając w głowie Twój "zakropkowany" kalendarz :D
Komplet w tej zieleni iście "Kankankowy" - a Celtom do morza (te muszelki) było po drodze bo to ludy łażące ;)
Serdeczności
Karinko - kilka postów napisałam leniąc się w zaciszu domowym i będą się pokazywać kolejno codziennie o 8 :))
UsuńTak na prawdę to jestem jeszcze zagoniona. Rankiem biegnę do Aliszonka a potem wieczorem rzucam się ku Wam i po kolei piszę swoje komentarze.
Z tymi Celtami to masz rację!
Cudny kolor :)
OdpowiedzUsuńOszczędna z Ciebie Kobieta :) Ale to już sama wiesz.
Agnieszko - sama sobie medal dam za chomikowanie :), ale tyle lat tą wełnę trzymałam, że aż wstyd :)
UsuńŚwietny pomysł i wykonanie, nic się u Ciebie nie zmarnuje. Ja te czasy też pamiętam.
OdpowiedzUsuńIwonko- no i komu to przeszkadzało, by znów bawić się w zaszewki, dopasowania, szczegóły, nie???
UsuńWtedy im szerszy i większy - tym lepszy był, a powiązane nitki dywanówki, lub góralszczyzny były rarytasem.
Ale dzisiaj nie musimy chować kształtów na szczęście :), chyba jednak wolę TE czasy :)
Brakuje mi tylko jednego... zdjęcia swetra z wycieczki... Też taki miałam :-) Zrobiłam go sobie z różowo-pomarańczowego czegoś :-) Koszmarna wełna, ale sweter ukochany ;-)
OdpowiedzUsuńChusta wyszła Ci idealna - z czapką tworzy idealny komplet :-) Piękna zieleń :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Kasiu - hurtem kilka postów pisałam, więc nie miałam czasu szukać zdjęcia. Pewnie kiedyś mi wpadnie w ręce. Na tej fotce jestem prawie identyczna :)))) co dziś!
Usuńojtam, ojtam....
A mnie natchnęłaś i właśnie zrobiłam zdjęcia ze zdjęć z mojej młodości i zaraz zamieszczę je na swoim blogu :-) Kocham stare zdjęcia :-)
UsuńBardzo ładny komplet powstał :). Wełna to jednak bardzo dobry materiał - też mam w domu taką prawie 30-letnią, z której miałam już kilka swetrów i nadal nadaje się do dalszego "przetwórstwa" :)).
OdpowiedzUsuńFrasiu - wełna jest nie do zdarcia, no - prócz moli!
Usuńjak dla mnie po raz kolejny mistrzostwo świata ;-). Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie ,Grzegorz.
OdpowiedzUsuńGrzesiu - bardzo dziękuję. Stale trzymam kciuki za Twoje zdrowie!
Usuńno to teraz ja sobie zrobię taką chustę. Już tak długo leży u mnie ten wzór, a nie mogę się zabrać za robotę. Jak widzę Twoją chustę, to już mi chęci wróciły i bedę robić :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZrób Esterko, szybciorem idzie, możesz połączyć różne kolory, co tam masz. A nitki pięknie się chowają w szydełkowaniu :)
UsuńTo były dwa wieczory lajtowe.
Kankanka, a po co Ci tyle kompletów czapkowo-chustkowych? Co?
OdpowiedzUsuńA ten wzór, to ja go znam? Bo coś mi znajomo wygląda :-)
Deja vu. :):):)Lilka
UsuńFajnie, że znowu jesteś Kankanko - ściskam mocno.
Lilko - tymi samymi torami szłyśmy!!!!
UsuńTereniu - witaj kochana, czasu jeszcze nie za dużo, ale pomalutku przecieram szlaki :)
Też uważam ,że komplet,jaki ładny na dodatek:)))Jeszcze o to zdjęcie z Zakopanego poproszę:))
OdpowiedzUsuńTonko - poszukam po imprezach wszelkich :)
UsuńCudowny komplet! Boski:) Zielony co prawda to nie jest mój kolor, chociaż odcień śliczny jest, ale w takim samym fasonie granatowym, albo śliwkowym sama sie widzę jak najbardziej:) Ściskam mocno!
OdpowiedzUsuńPS. U mnie dzisiaj w Moorlandowie porcja niezłej muzyki:) Wpadniesz posłuchać?? Buziol!
Hanuś - zajrzę oczywiście!!!
UsuńŚliczna chusta! Czyli dobrze robię nie pozbywając się nawet babcinych włóczek ;-)
OdpowiedzUsuńAniu - hmmm, jak nie zamierzasz przerobić to się pozbądź, zawsze to trochę luzu koło siebie :), ale zachęcam do dziergania!
UsuńWywal sztuczności jak mają kolory nieciekawe.
Ale dziergasz te chusty, jedną za drugą. kolor czapki jest piękny, wyczekała się na swój pierwszy raz!!!!....
OdpowiedzUsuńAsiu, to pod ladą.... w domu czasu nie było. Czapkę eksploatuję drugi rok prawie co dnia.
UsuńA na ludziu?
OdpowiedzUsuńA gdzie na ludziu????
:*
Dorotko - jak ludzie obok zdatni do fotki to czasu nie ma :),ale jeszcze pewnie powstanie!
Usuń