Wczoraj wieczorem sprzątając przychodnię zostawiłam telefon w jednym z gabinetów.
Rankiem odcedziłam psa, wsadziłam do auta, pojechałam by zdążyć przed pacjentami po łączność.
Potem szybciorem na górę, strój cmentarny na się i do kwiaciarni.
Potem po brata i do kościoła.
Po godzinie cmentarz, łzy, upłakanie, żałość...no taka człowiecza nędza.
Odeszła córka przyjaciółki Mamy - rasowa alkoholiczka - lecz Człowiek o Wielkim Sercu.
Dziwne?
Dziwne.
Zwykle osąd ludzki jest przewidywalny.
Lecz trafia się taka perła nieodgadniona, zalkoholizowana, upodlona, upadlająca, niszcząca i budująca, kochająca i nienawidząca.
Ale z sercem.
Naprawdę.
Mimo wszystko padało jedno zdanie - była Dobra. Tak po ludzku, kiedy odpuszczał alkohol - była Dobra.
Spłakana pojechałam potem z bratem po Chrystusa.
Rzeźbę do renowacji i konserwacji.
Omotana indyjską szatą ułomna postać Ukrzyżowanego na tylnych siedzeniach samochodu wyglądała niecodziennie.
Tak mi zgrał się Jego widok ze zmarłą Kasią.
On będzie za chwilę naprawiony, poskładany, otoczony czcią w swojej parafii.
Ona dostanie co najwyżej kamienną tabliczkę na grobie, kwiatka, znicz.
Jej Mama nie poskleja serca.
Potem odwiozłam brata z Chrystusem do domu i pojechałam ku ludziom - do ulubionego sklepu, by nie beczeć w domu z żalu i smutku. Doczekałam i dopracowałam do 18.
Zaparkowałam pod drzewem, to mi radośnie ono listowiem popruszyło i guankiem ptasim auto ozdobiło. Chcąc chociaż okno na świat sobie otworzyć popryskałam przednią szybę, jedna wycieraczka mi w ręku została.
Wczorajsze obdarte nogi po spacerku z Alutką nie nadają się do użytku niestety - plaster na każdym palcu. Pies chce mi siłą te stopy lizać, ja uciekam.
Gdzieś tam jeszcze przypomniało mi się, że rankiem opowiadając mężowi swój z grubsza plan dnia spytał, czy na ogródek się przypadkiem nie wybieram.
Taaaa, pewnie sądził, że ruch na świeżym powietrzu mi potrzebny....
Bo wieczorem siadłam do roboty uproszonej przez klientkę, na cito, na wczoraj. Nawet mnie długo nie namawiała.
Już zrobiłam.
No i minął dzień, może w końcu zacznę kończyć sukienkę, którą mam do pokazania. Zostało niewiele.
o matko aż się zasapałam czytając :) niezłe dniowe tempo i wachlarz emocji :)
OdpowiedzUsuńMadziulo - no żebyś Ty widziała jak ja sapię! Ale chyba już nie umiem bez ruchu siedzieć, nie ma jak sprawdzić.
UsuńZgadzam się z Madziulą, masz jakieś dodatkowe pokłady energii zakamuflowane, ja bym nie dała rady.
OdpowiedzUsuńOd jakiegoś czasu bardzo chronię własne emocje, nudny dzień jest moim ulubionym. Ale to nie zawsze się udaje. Czasami trzeba sobie radzić, choć chcemy się zwinąć w kłębek. Jak zwykle, dałaś radę.
Ściskam cieplutko :-)
Lilko - nie chcę, ale muszę. Jestem w takim wieku, że i dzieci, i wnuki i własna chora mama. I dodatkowa praca w kilku miejscach. Właściwie pędzę przez dzień, by mieć wrażenie, że wieczorem to ja maszynę, druty, hafty, książki.... i zasypiam.
UsuńPoruszył mnie Twój post. Też bym tak chciała umieć, u siebie,o sobie. Odwazyć się i napisać coś od serca. Mówić ludziom o uczuciach i nie mieć wrażenia, że kogoś epatuję sobą, zawracam głowę czy, że kogo to obchodzi. To własnie takie pisanie o zwyczajnym zyciu, o jego radościach i też smutkach - jak Twoje, sprawia, że odbiera się człowieka jako ciepłego - tak myślę, tak czuję.
OdpowiedzUsuńZmęczyło mnie pisanie o wełnach, udawanie twardej, radzącej sobie ze wszystkim, mówienie tak, żeby nie powiedzieć, bo ktoś może to źle zrozumieć. I tak się zastanawiam po co ja Ci to piszę. Widocznie podświadomie czuję, że mnie zrozumiesz.
Ot taki spontan. Pozdrówki Kankanko.
Napisalas coś bardzo ważnego. Ubrałaś w słowa moje mysli...
Usuń:))
UsuńBo ja Tysiu założyłam sobie sens tego bloga bez sensu :), czyli niespecjalnie go promowałam, by poznawać innych na spokojnie. Ani to mój dziennik - bo pisanie chronologiczne co kiedy załatwiłam, zrobiłam jest nie dla mnie, opisuję tylko jakieś swoje kroki milowe :)
UsuńNikt nie jest twardy, nikt nie jest radosny po pachy, i nikt nie pływa w maśle. Każdy ma i zły dzień i chłopa który w%^(#@ił i niepowodzenia oraz po prostu smutki.
Może łatwiej to wywalić na klawiaturze niż w pobliżu znaleźć chętnego do słuchania ze zrozumieniem. A ja tak poza tym twierdzę, że dzięki internetowi mogli się poznać, zbliżyć ludzie, którzy nigdy by w realu na siebie nie trafili. To nawet nie o to chodzi, że odległości, to wina naszego w pewnym sensie grania wobec najbliższych. Bo musimy.
Bo podobno byt kształtuje świadomość :)
Na spore zrozumienie możemy liczyć w wielu sprawach u obcych, oni nas wezmą takich jacy jesteśmy albo odrzucą bez sentymentów.
Rozumiem Cię i nie musisz tego opisywać. Kiedyś pewnie zasiądziemy z wełną w łapach i przy kawie pogadamy :)))
UsuńNo tak Aniu, niby nie mamy do siebie daleko, ale kiedy ja ostatnio we Wrocławiu byłam... Ale jakby co to się będę napraszać na tę kawę ;)
UsuńFaktycznie, zrobiłaś sobie "skakanki po tematach" to i masz całkowite prawo pisać co dusza zapragnie. Zresztą tu przeca nie o prawo chodzi ale o umiejętność i odwagę. Tak mnie wczoraj naszło jakoś, chyba trochę zazdroszczę Twoim dzieciakom takiej mamy ;).
A co do dobrych alkoholików - znałam takich kilku, ludzi, uprzejmych, serdecznych, takich co to sobie odjęli a innym dali. No ale pili. Gdzieś przeczytałam, że ludzie piją po to by być bliżej swojego wewnętrznego, "prawdziwego ja" i coś w tym może być.
Bardzo intensywny dzień. Bardzo byłam poruszona przy czytaniu.
OdpowiedzUsuńK - tak, to jeden z intensywnych dni, zwłaszcza, że ja bardzo emocjonalnie żegnam się i przeżywam. Jestem pod tym względem niedojrzała, ale nie chcę być zimną twardą odporną. Nie umiem.
UsuńFajnie to napisałaś.Alkoholiczka-dobra.Rzadko postrzegamy ludzi uzależnionych jako homo sapiens, traktujemy gorzej.Jednak to Ludzie jak my, tylko pogubieni w tym paskudnym świecie.Alkoholizm to choroba.
OdpowiedzUsuńDo Twojego ADHD zdążyłąm się już przyzwyczaić.Pisz tak dalej:)
Pozdrawiam
Vipku - ja mało wiem o alkoholikach, ale znałam dwoje. Kasia to jedna z tych osób, druga to kolega, który leży już z objawami paraliżu. I tych dwoje mimo wszystko pokazali mi i dobro i inteligencję, szczerość i pracowitość obok potwornego zatracenia w wódzie. I oboje mieli domy i rodzeństwo pnące się w górę. Nigdy nie poznamy prawdziwych przyczyn picia.
UsuńNa swój prywatny użytek staram się widzieć w obszczanym zewłoku w bramie kogoś, kto za chwilę błyszczy w społeczności. Ale przeważa strach. Mimo wszystko.
Nie wiem co napisać...coś bym jednak chciała...jakoś Twój post zgrał się z moim nastrojem...Ot,bywają takie dni...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTonko - bo kiedyś taka pora musiała nadejść, ot życie.....uściski ślę mocne!
UsuńDzięki Kankanko,
OdpowiedzUsuńzwłaszcza za Chrystusa omotanego indyjską szatą.
Ja wiozłam Go kiedyś zamotanego w koc na bagażniku dachowym.
Myślę, że On lubi niecodzienne miejsca.
Takie jak serce alkoholika szczególnie...
Ela
Elu - Chrystus w tej szacie, no właśnie...myślę, że był zadowolony i nie potrzebował taksówki dla vipa. Myślę, że podał rękę Kaśce już na drugim brzegu i da jej poznać życie bez procentów.
UsuńChrystus nie potrzebuje udanych, oddanych tak bardzo jak wszelkie odpadki z taśmy, zagubionych.
Bo widzisz kochana, w życiu musi być równowaga... są narodziny i są pogrzeby, są złote serca i są te z kamienia, są ptasie placki na szybie samochodu i jest na niej źdźbło trawy... i tak dalej i tak dalej.... Bo inaczej to byśmy się nic nie nauczyli.
OdpowiedzUsuńBuziaki Ci ślę ogromne i spokojnego dnia :)
Haneczko - prawdę napisałaś. Ja wiem, że tak ma być, bo następnego dnia ucieszy jeż na spacerze. Moje emocje pozwalają mi właśnie przeżyć do końca i szybciej wrócić do pionu. Z energią i radością. Bo to wszystko układa się w sens.
UsuńDzięki! Buziak doleciał!
A dziś ostry deszcz pięknie mi umył autko :)))
Pełno emocji w Twoim poście - zadumałam się:)
OdpowiedzUsuńxxxxxx
Od pewnego czasu mam jakieś dziwne problemy z blogerem, nie sposób się dostać na niektóre blogi. Ale dziś się udało Aniu. Przyjmij zatem spóźnione ale bardzo serdeczne życzenia; słoneczka na każdy dzień roku i uśmiechu na co dzień. Wyglądasz ekstra i nie wspominaj więcej o gubieniu kg. jesteś w każdym calu perfekcyjna. Ucałuj swoje aniołki ode mnie:)
Pozdrawiam, Marlena
Marlenko - dziękuję! Emocje mam na wierzchu, chociaż staram się nimi nie zamęczać. Dzięki temu szybciej się regeneruję. Intensywne życie pozwala zająć się następnym problemem lub radością.
UsuńNie wiem co bloguś wymyślił, ale mi z kolei pcha aktualizacje do windowsa co chwila, chce mnie do gugla plus zapisać, wymyśla jak głupi.
Dziękuję za komplementy, ale swoje wiem i czuję po stawach :)
Zmartwiłam się Kado, czekałam na inne wieści.
Smutny miałaś dzień. Czasami codzienne obowiązki odciągają od nas złe myśli, a Ty masz ich aż nadto, więc nie smuć się już, życie trwa, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak Iwonko, dzień cały jakiś taki spaprany. Co oznacza, że za chwilę będzie i śmiech i szczęście!
UsuńDzień pełen refleksji...
OdpowiedzUsuńA tak z innej beczki, to czasem bym się sklonować chciała. Jedna część bi pracowała, a druga robótkowała. Wtedy by człek szczęśliwszy był :)
Pozdrawiam
Ha Beatko, toż chyba wszystkie o tym marzymy!!!! :))))
UsuńLepiej niż deZeal bym tego nie ujęła :-)
OdpowiedzUsuńAta - bo deZealka to mądra jest! I bardzo, bardzo sympatyczna!
UsuńBywaja takie ciężkie dni,pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCzasami zdarza się taki dzień...:(
OdpowiedzUsuńŻyczę jak najwięcej spokojnych, pogodnych chwil:)
Masz rację Kankanko - za chwilę będzie uśmiech i łzy szczęścia .....i oby tych było, jak najwięcej.
OdpowiedzUsuńUtulam mocno i pozdrawiam słonecznie !!!
samo życie Anuś :( ściskam!!!!
OdpowiedzUsuńHanka - buziole imieninowe!:***
OdpowiedzUsuńDoruś - dziękuję!
Usuń