Bywa, że sprawiam wrażenie statecznej i odpowiedzialnej osoby. A te wypadki przytrafiły mi się ostatnio:
=====
Ranek.
Pan Mąż pali papierosy w kuchni przy włączonym okapie. Wychodzi do pracy, wcześniej opróżnia popielniczkę nie zostawiając popiołu. Wchodzi Kankanka, sięga po słoik z kawą, starannie odmierza porcję, kiedy sięga po czajnik, aby zalać wodą - JAKI TEN KUBEK MAŁY!!!!!!
=====
Nie mamy telefonu stacjonarnego. Same komórki. Muszę zadzwonić. Biegam szukając telefonu.
Wzrok napotyka KALKULATOR! Wybieram więc numer jednocześnie szukając słuchawki - nie znajduję! Przełączam więc na TRYB GŁOŚNOMÓWIĄCY!!!!!!!
=====
Piekę ciasta biszkoptowe na rolady. Staję z blachą przed ZMYWARKĄ i chwilę się zastanawiam - GDZIE JEST TO MOJE SZKLANE OKNO?????? I kto mi zajął piekarnik bo widzę świecące diody???????
=====
Chwilę wcześniej na blachę wylałam krem zamiast ciasta.
=====
Hodowane od dłuższego czasu pazury na ekstra wyjście postanawiam lekko skrócić. Po zabiegu odkrywam, że urąbałam te paznokcie na długość odpowiednią do prac działkowych. Czyli bardzo krótko i higienicznie.
=====
Kilka razy po wyparkowaniu autka i dojechaniu do najbliższego skrzyżowania przypominałam sobie, że zeszłam na dół po drobiazg w najbliższym sklepie.
=====
Ze swobodą prowadziłam wykład nt palikowania ogórków, myśląc o pomidorach - co jednak okazało się najprawdziwszą prawdą ino nieświadomą.
=====
Po ulewnej burzy zajrzałam na swój "balkon" i zobaczyłam stłamszone kwiatki, jakieś opadłe i leżące na boki. Pomyślałam GRAD MI JE UTŁUKŁ! Na drugi dzień roślinki wyglądały jeszcze gorzej. Na trzeci leżały. Wtedy pomacałam ziemię.
Wody im szybko nalałam. Opady u mnie mają tą cechę, że bardzo rzadko deszcz pada na moje okno, a dość gęste zarośla skutecznie nawet pojedynczych kropel nie dopuszczają do ziemi. Zapomniałam.
=====
Szukając haftki do przyszycia w sukni Młodej przekopałam skrzynkę mężowską ze śrubkami i wkrętami kilka razy niecenzuralnie rzucając zakrętami w przestrzeń, obwiniając Pana o zabór haftek w celu niewiadomym, lub o wyrzucenie ich bo nie wiedział czemu służą. Skrzynka waży 3 kilo.
Uratowałam stanik przed popruciem w ostatniej chwili jak rozum wrócił.
=====
Pewnie o czymś zapomniałam, ale wystarczy. Opisu ran i wypadków Wam podaruję. Nie od kozery jutro pracownia renowacji zabytków będzie miała u mnie siedzibę i dokonają stosownego tapetowania, szlifowania, gruntowania i dekorowania. Oby odbiór techniczny przejść!
To idę prasować suknię ślubną. Wyprałam bez przygód. Teraz trzymajcie kciuki. Siedem warstw!
Uwaga! Włączam żelazko!!!!!!!!!
Nie mikser, nie lokówkę, ŻELAZKO MAM WŁĄCZYĆ!!!!!!
:DDDD
OdpowiedzUsuńSuknia przeżyła? ;))
Po niedzieli wróci świat do normy... (ulach)
OdpowiedzUsuńTylko wybierz odpowiedni żelazkowy program - nie len, na litość, nie len!!!:)))
OdpowiedzUsuńLaurka - gdzie Ty się podziewasz kobieto???
Łe, tam łe tam masz gorący czas, to i zdarzają się takie i owakie przygody. Ja ostatnio włozyłam chleb do lodówki po czym szukałam go wszędzie. Ot , nadmiar spraw na "głowie"
OdpowiedzUsuńMyśle,że nie będzie duzo roboty przy Twojej "fasadce" ona jest z całą pewnością tak uduchowiona i naznaczona wnętrzem, że bez tych pudrów i mazideł da radę zabysnąć. Ale oko zaznaczyć nie zawadzi i usteczka też. Powodzenia Anka.
Nie jest zle, skoro jesteś w stanie to wszystko odnotować.Wszystko minie i będzie Ci jeszcze brakowało tego zakręcenia.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
P.S.
Siedem warstw??? Mojej wystarczyła halka, a ile było jęczenia, że musi tyle materiału mieć na sobie.
alez sie usmialam:)
OdpowiedzUsuńMam jednak nadzieje ,ze tak zle nie jest;)
mi czasami zdarza sie isc z ubraniami do lodowki zamiast do pralki:((albo ide gdzies niewiadomo po co i potem wracam,tez nie wiem po co:D
A okulary w zamrażarce trzymasz??? Bo mnie się zdarzyło i to wcale nie przed ślubem. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńJesteś Mamą Panny Młodej, to Cię usprawiedliwia:-)
OdpowiedzUsuńAle humor to mi poprawiłaś.
Trzymaj się i nie daj zakręceniu. Już niedługo wybije Godzina Zero i wszystko wróci do normy.
Bardzo mi pomaga świadomość, że tak mi sekundujecie! Dziękuję!
OdpowiedzUsuńLauro - jesteś lekiem na całe złoooo!(śpiewająco)
Frasiu - nawet biel lśni!
Uleńko - mam nadzieję! Buziak!
Dorotko - mówisz Nie Len? Postaram się! Do dziś twierdziłam, że moje żelazko ma funkcję prasowania w pionie, o ja durna - poprzednie filipsy miały, a braun mój nie! A się załatwiłam. Dobrze mi tak.
Anusiu, ja z moimi przygodami mogę za klauna robić, wódka nie będzie potrzebna!
Druga Anusia Anabell- policzyłam je wszystkie, łącznie z welonami pod spodem w halce i tiulem na wierzchu. A niech się męczy! Na sali klima.
Dominika - szmaty też pchałam do lodówki!!!!!!!
Oslun- okulary u mnie to już inny post będzie! Załatwiłam to jeszcze lepiej niż Ty! Siostro duchowa!!!
Aeljot - to jeszcze pewnie nie koniec.....
Enyo - mam nadzieję, że własne dziecko się nie będzie rodzicielki wypierać. W grę wchodzi pójście szwu na tyłku, podarcie pończoch, wywalenie się na schodach kościoła....tylko upicie mi nie grozi!
Alem się obśmiała, to raz. A dwa od razu pomyślałam by bilet kupić do Wrocka i lecieć Ci z odsieczą ale kurna kto we wsi piwo będzie sprzedawał, wieś nie przeżyje. Zatem rachunek zysków i strat położył na szalę pozostnie na miejscu. Aniu, Aniu przystopuj ten swój automat, przełącz go na tryb oszczędny. :-))))))
OdpowiedzUsuńKrysiu - zaczyna już być luz, rano upiekłam 3 rolady i karpatkę. Wyczesałam kundla i od razu uprzędłam uszy bajtusiowe, poskładałam i powycierałam kurze, jedną dekoracyjną pajęczynę w przedpokoju - taką z tych co to każdy widzi i mówi: trzeba to sprzątnąć, po czym mija ze spokojem - zgarnęłam!
OdpowiedzUsuńTeraz wyczesałam dywan psią szczotką do drobnych kłaków, odkurzam i można jeść z podłogi. Zaraz zresztą lecę do konfesjonału.
Jak już mnie grzechy odpuszczą to do tej bieli stanę z żelazkiem. za gorąco było i kupa ludzi przyszła.
:))))) Teraz sobie Columbo oglądam z drutami w ręku!
:-)))))) Ty to musisz miec wesolo w zyciu:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo to większość masz za sobą:). Trzymaj się kobieto.
OdpowiedzUsuńJako przyszłoroczna matka panny młodej z przerażeniem patrze w przyszłość, biorąc pod uwagę, że Twoje zdolności i operatywność o lata świetlne przerasta moje to aż się boję myśleć ;:)
deZeal - musowo! Dał mi Pan radości moc!
OdpowiedzUsuńIrenko - co tam, wystarczą chęci a jak brak to wszystko można kupić!
hahahhahahahahahahahahhahah
OdpowiedzUsuńJadziu - czujesz to????? :)))))))
OdpowiedzUsuńNie no - cudne przypadki i wypadki. Uśmiałam się setni i czekam na kolejne opowieści około-ślubne. Oby suknia nie trafiła do... piekarnika (też ciepło) ;-)
OdpowiedzUsuńSylwko - suknia wyprasowana ekstra! Nic się nie przypaliło, zesmażyło, upaprało! Ani jednego kłaka na niej. I rozmiaru nie zmieniła :)))))
OdpowiedzUsuńmogłabyś robić w duecie z moją Rodzicielką :D
OdpowiedzUsuńprzy pazurach się poryczałam ze śmiechu :P
Agatko - ucałuj Mamusię!
OdpowiedzUsuńNo i dałaś radę :-DD
OdpowiedzUsuńAta - reszta nastąpiła już w trakcie wesela :))))
OdpowiedzUsuń