Od razu mi się spodobały, linka zapisałam, zachwyt wyraziłam i niniejszym Dziękuję i posyłam dalej :)
Cała historia tych skarpetek jest cudna. Koniecznie zajrzyjcie i przeczytajcie.
Moje są :
- z wełny skarpetkowej i alpaki,
- uprzędzione na wrzecionie - jedna nitka grubsza dała większe skarpetki, dla Alego, druga cieńsza mniejsze dla Alishy,
- nitka podwójna spleciona na wrzecionie metodą andyjską.,
- nabierałam na wszystkie te skarpetki po 32 oczka, a potem sobie dowolnie przerabiałam szerokości poszczególnych faktur.
Jeszcze dodam, ze tylko dzięki wrzecionu dzieciaki dostały skarpetki. Inaczej nie miałabym na czym ukręcić tych kilku deko. Wrzeciono mą miłością!!!! Można sobie szybciutko ukręcić tyle co nic by coś powstało :)
Skarpety faktycznie mają ciekawy wzór. Wykonanie to widać, perfect. Słodko wyglądaja na tych girkach kluseczkach, ech, do wycałowania to wszystko :)
OdpowiedzUsuńAniurozello - tu akurat to mało perfekcji, bo takie malutkie i ciężko mi się je robiło, ale za to alpaka po kilku praniach będzie szczelnie opatulać. Nie zgrzeją się i nie przepocą nożyny, to jednak szlachetne włókno. Postaram się zrobić szybko coś bardziej doskonałego.
UsuńBardzo udane!Świetne!
OdpowiedzUsuńAniu - mają ten jeden cel - nie spadać. Jak się spiszą, a tak jest na razie to tylko taki wzór będę dla niemowląt robić.
UsuńBardzo ładne skarpetki. A jakie słodkie nuzie niemowlęce. Do schrupania
OdpowiedzUsuńOwieczko - fajne takie miniatury, paluszki się odginają jak u małpek :)
UsuńJezuniu, jakaś Ty zdolna:) Takie miniaturki zrobić to juz naprawde wyzsza szkoła jazdy... Ściskam Cię mocno:)
OdpowiedzUsuńDe Zealko - trzeba druty sobie wziąć odpowiednie, drewniane do alpaki :) wtedy oczka nie będą spadać, ale jak u kogo tyłek ciężki to ma!
UsuńNie jest to nic trudnego, tylko głupio druty wybrałam, dlatego tak mizernie wyszło.
Ania ja tam podtrzymuję swoje zdanie, ze skarpety są pięknie wykonane. Maluchy mogą teraz fikać i nic im nie pospada z girek. Wszystkie te dostępne w sklepach kolorowe i z silikonem pod podewszwą, są psu na budę. Dziecku pocą się stopki. Nie ma jak zdrowa naturalna wełna.
OdpowiedzUsuńAnuśko - dziękuję, za kilka dni stopy bardziej je wypełnią, bo robiłam na zapas większe, to one faktycznie będą lepiej wyglądać, dzisiaj to takie workowate jeszcze.
UsuńA skarpety i dla dorosłych - ileż trzeba się naszukać z bawełny tylko, czy tylko wełnianych, niestety dodatki w postaci plastiku są wszechobecne.
Przy tych się troszkę śpieszyłam, bo akurat katary dzieci dopadły i chciałam chociaż w ten sposób im pomóc.
Rozczulające te skarpeteczki, o nóżkach nie wspomnę. Nie umiem sama sobie włóczki wykonać na wrzecionie... a szkoda. Ale skarpetki, może bym i umiała, kiedyś robiłam. Ale czy pamiętam?
OdpowiedzUsuńAtaboh - umiesz, to jak rower! :)))))
UsuńŚlicznie wyszły, a historia wzruszająca.
OdpowiedzUsuńTeż robiłam te skarpeteczki 5 miesięcy temu, ale nasz Ignac ma zdolności nadprzyrodzone - ściągał, gadzina podła ;-)
Oslun - toteż czekam na donosy na temat tych, może też są skopywane ;))) Ale na razie to i girki do tych skarpet muszą dorosnąć :)
UsuńIgnaś jest po prostu akrobatą!
Ignac czyli Prezes miał natenczas miesiąc i potrafił wyleźć ze skarpetek; po prostu Prezes DECYDUJE co, jak i gdzie! Personel dostępuje zaszczytu noszenia prezesa, ale nie może usiąść, bo natychmiast słyszy znaczące prezesowe E!
UsuńNo jak Prezes to nie ma rady! :))))
UsuńPiękna historia. Miło, że nadal powtarzana i kontynuowana.
OdpowiedzUsuńZ Ciebie Aniu Babcia pierwsza klasa :)
Skarpetki wyglądają cudnie a takich ogromniastych stopach :))
Aguś - jak sobie przypomnę robienie skarpet dla mojego chłopa to takich mogę produkować kilkadziesiąt ;)))
UsuńNiesamowite, aż serce rośnie :))
OdpowiedzUsuńAniam 1009 - lubię jak dobre opowieści snują się między ludźmi ;)
UsuńCudowne Aniu, też takie zrobię jeno się wnuków doczekam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Marlenko - zapisz se linka! Bo jak już Cię obsiądą wnusie to nie przypomnisz sobie ;))))
UsuńŚliczne skarpetki :-) Sama słodycz.
OdpowiedzUsuńHistorię przeczytałam - jest cudowna.
Pozdrawiam serdecznie.
Kasiu - bardzo dziękuję, a opowieść niech sie snuje.... :)))))
UsuńOch jakie śliczne nóżki :) ewa
OdpowiedzUsuńEwa - no nie? Nózie bez paluchów koślawych, odcisków, pachnące - też się zachwycam :)))
UsuńWzruszająca historia.
OdpowiedzUsuńA skarpetunie cudne- szkoda, że maluchy nie potrafią powiedzieć, jak im w nich. Ale jak nie drą japek to znaczy że fajnie:)
Ivoncjo - no nie jazgoczą, może takie pokorne, a może im wygodnie :)))
UsuńCudna historia i skarpetki wyszły Ci fajowe:-)))
OdpowiedzUsuńBuziaki!!!
Marylko - teraz reszteczki poprzerabiam na skarpety :))), dzięki!
UsuńJakie fajowe skarpeunie!
OdpowiedzUsuńSzybkie do zrobienia ;)
UsuńCacuszka zrobiłaś! Ja zabieram się i zabieram za kolejne dla mojej małej, bo jestem z nich bardzo zadowolona. Cudownie, że mogłaś uprząść wełnę, żeby zrobić dla swoich wnuczek!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że "opowieść się snuje..", dziękuję!:)