Kota eksploatuję ponad miarę.
Jak mnie poprzednio Dorothea zobaczyła w zielonym szaliku zapytała delikatnie - Wiesz, że to inna zieleń?
No masz.
Doskonale wiedziałam. Do cieplutkiej zieleni nijak butelkowa nie pasowała.
Odszukałam nawet zestaw wełenek do poskręcania na kołowrocie by wełenkę dopasować barwą, ale nie zdążyłam w tym sezonie.
Ostatnio też lubuję się w turkusach i mam coś, co połączyło dwa bieguny!
Pod gruby kożuch tylko cienizny się mieszczą, ale gdy biegłam rano do pracy kolorowa chusta skutecznie grzała - bo z wełny!
fantastyczne polaczenie aniu, mi sie ten kaplutek bardzo podoba
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie artystyczne zestawienie kolorów. Bo to sztuka. Umieć dobrać. Chusta pięknie łączy wszystko w niebanalną całość. Coś się dzieje :) Bo gdyby było : jednakowa czapeczka + jednakowy szaliczek + rękawiczki jednakowe - wiałoby NUDĄ (no, chyba, że paltocik pstrokato-jaskrawy- a, to wtedy tak :))
OdpowiedzUsuńzestaw super
OdpowiedzUsuńwszystko gra i tańczy a powiewu nudy brak ;)
Świetnie to wygląda!
OdpowiedzUsuńNie raz pewnie zestaw będzie dziwny, ale trzeba próbować różnych połączeń. Czasem zaskakująco fajnie wyjdzie i ciekawie.
OdpowiedzUsuńTak całkiem niedawno pewne połączenia były nie do przyjęcia - wiele razy mi wmawiano, że niebieski to do zielonego BE. A ja lubiłam takie zestawy.
A uprzedzenie: czerwień i róż? Też takie spotykałam.
Teraz są fajne czasy!
Na sylwetce to ja to sobie modeluję tak, by zieleni było akurat, nie za dużo. Przy czerwonym bereciku schowam zieleń a wydobędę inny kolor przy twarzy. Fajne są takie kombajny kolorowe!
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię takie zestawienia kolorystyczne:)
OdpowiedzUsuńŚwietny zestaw. Ze sprawą kolorów to mam zawsze w domu multum śmiechu. Ślubny ma kilka kolorów, które uważa za strawne,a ulubionym jest każdy odcień popielatego. I nijak mu się nie mieści w głowie,że można zestawić pozornie nie pasujące ze sobą kolory.Kiedyś musiałam siłą na niego wciągnąć dżinsy ciemny granat i kamizelkę dżinsową w kolorze oszronionej butelkowej zieleni.Chyba ze 3 lata temu na wybiegach królowały turkusy właśnie z zielenią kiwi.Przy mocnym nasyceniu tych barw to jest całkiem ciekawe połączenie.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Świetny zestaw sobie dobrałaś! Chusta ma bajeczne kolory i pewnie do wielu rzeczy będzie Ci pasowała :). Mam tylko nadzieję, że ten kożuch to już niedługo nie będzie Ci potrzebny - zrobiło się cieplej, a słyszałam, że 8 marca ma już być wiosna ;))). Czekam na tę wiosnę z utęsknieniem :).
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego lubię estońską tęczową- pasuje do wszystkiego:)
OdpowiedzUsuńpiękne kolory
OdpowiedzUsuńNo nie mogę, super!
OdpowiedzUsuńMam całe pudło szalików i szaliczków ale właśnie zrozumiałam, że jeszcze sporo mi brakuje. SE dorobię :-) Ale najpierw przyszyję guziczki do mojego płaszczyka, bo tylko tyle mi zostało do zrobienia. No, może jeszcze nitki jakieś do wycięcia, luzik :-)
A Twój zestaw jest bardzo, bardzo fajny!
Nie strój tego manekina w swoje ubrania, tylko proszę mi tu dać zdjęcie ciepło i pięknie opatulonej Aneczki.Toć nie szata stroi człowieka....
OdpowiedzUsuńSuper chusta, rozwiązuje faktycznie wiele problemow z odcieniami.
Świetne zestawienie
OdpowiedzUsuńAnabell - faceci lat potrzebują do przekonania się do jakiegoś kolotu. Mój ma piękny w odcieniu żółty sweter z kaszmiru, i bardzo ładnie wygląda, ale nie i nie, bo nie!
OdpowiedzUsuńFrasiu, akurat ten kożuch się suszył na Mańce ;)))) po mokrym deszczu, a ja kilka wpisów na raz pisałam. Już u nas też ciepło, ulicami rzeki płyną ze śniegu :) Do marca już niedługo!!!!
Viola - ja też estońską wielbię.
Jagna, Lilka - zasługa tylko autorki chusty, że taką gamę barw wykorzystała - no ideał dla mnie!
Aniurozello - ja i owszem, tylko za dnia jeden chłopina tyra, drugi albo śpi albo jest wywalany do szkoły :))) to i Maania posługuje :)))
Ale jak trafi się ktoś kto cyknie to i owszem!
..siem stroi ciagle Pancia :)))
OdpowiedzUsuń...rekawiczki w moim ulubionym kolorze :)
Tinki - wiem, bo to widać, że to Twój ulubiony kolor! :))))
OdpowiedzUsuńO ja tez lubie turkusy... chyba nawet troche mi do twarzy w nich, hehehe:) sama sobie zrobiłas to cudo?? Bo ja też zaczynam marzyć o zrobieniu czegoś ażurowego, ale się boje:) Bo nie umiem, ahaha... A póki co zrobiłam sobie beret prawie moherowy, który teraz leży na talerzu i sie naciąga a co z tego naciągania wyjdzie to się okaże jutro. Może trzeba bedzie pruć i od nowa ;-/ Ściskam muchos:)
OdpowiedzUsuńDeZealko - ostatnio dla siebie nic nie robię, to prezent ta chusta :)
OdpowiedzUsuńBeretce moherowej to może nic nie dać naciąganie na talerzu, szybciej ją na głowie naciągniesz :)
Ale to zależy jaki ten moher.
Zanim sprujesz to pomyśl, może być niewykonalne jak się włos skudłaci.
U nas cieplutko być zaczyna nieśmiało, z wczorajszego śniegu breja i powodzie.
A nie, nie.... on nie jest moherowy (to taka metafora a propo's kształtu jaki chce osiągnąć - dlatego też jest na talerzu hahaha), tylko akrylowo wełniany, zresztą z tej samej włóczki co opatulacz mój:) Jak wyjdzie to sie pochwalę:)
OdpowiedzUsuńU nas dalej śniegu niet, temperatura +8, i do tego zawieje i zamiecie... deszczowe. Ohyda!!!
To teraz mamy jednakowo cudne chlapy :)))))
OdpowiedzUsuń