Czeka mnie pracowite lato.
Również z tego powodu, że trafia mi się chwilowe zajęcie w najwspanialszym miejscu na ziemi, w przybytku rozkoszy i zauroczenia oraz niepohamowanych żądz!
I nie jest to agencja towarzyska ani night-club :))))
Nie nadwyręży mnie i nie sponiewiera, ale zawsze coś! Będzie na waciki! :)
Kto wie, czy nie pomógł piękny naszyjnik, który potraktowałam jak talizman i zabrałam na rozmowę - bo ofiarowała mi go z serdecznym słowem Anabell!
Naszyjnik wakacyjny - od patrzenia na niego robi się miło, przyjaźnie, radośnie.
Pasuje do moich rzeczy, bo jestem zielono-turkusowa przeważnie.
Jak wyjęłam swoją sukienkę w muszelki - to naszyjnik mimo powtarzalności wzoru świetnie pasuje, wypełnia idealnie wycięcie i już mnie pytano, czy ta suknia była w komplecie!
Anabell - DZIĘKUJĘ!!!!!!
Lato w mieście mi nie straszne. Mam tu wszystko:
Moje miasto ciągle nie poznane, moje ulubione łąki nad Odrą nie udeptane, moje dzikie zarośla na opalanie, mój ogródek, cywilizacja w centrum, ludzie bliscy i nieznani.
Mój dom, który wymaga bytności i rodzina o którą lubię się zatroszczyć czasem.
Moje robótki, które mogę jak chcę zamieniać kolejnością.
Moje zwierzaki, które czasem w całości wywożę na zielone, a kotom potem wyszukuję kleszczy.
Znakomity Joe Cocker zawsze latem tą właśnie piosenką dodaje mi skrzydeł.
To jeden z moich ulubionych utworów, słucham od lat i od lat mi się podoba.
Wyszukałam dla Was i siebie świetne nagranie koncertowe, bo tu czuć tą muzykę!
Lubię tego słuchać głośno, lubię przy tym utworze tańczyć i lubię lato w mieście!
Właściwie to mogłabym się z mego miasta nie ruszać, no chyba, że pod Sieradz :)))))
I z ostatniej chwili:
Wczoraj podaję obiad - ziemniaki z koperkiem, pieczone udko i surówka z pomidorów z cebulą.
Mąż zjada wszystko. Po czym patrzy na mnie uważnie i mówi:
- muszę odszukać w necie ten przepis na surówkę!
- przecież to zwykłe pomidory z cebulą, dodałam oliwy i przypraw!
- Aniu, ten przepis jest arcyciekawy! Wszędzie gdzie go czytałem stało jak byk:"pokroić cebulkę w talarki", ewentualnie "posiekać drobniutko", czasem w starszych wydaniach pisali "usiekać", ale takiego, gdzie napisali "porąbać jak leci" nie widziałem!!
Następnym razem będą ogórki w folii z kiełkami!
Może to durnie zabrzmi ,ale lubię Twojego małża :)))
OdpowiedzUsuńLaura
:)))) Mężowi powiedz, że to przepis z Pomorza - tylko tam jadłam ( bardzo dobre zresztą) zupy, w których jarzyny wyglądały jak porąbane tasakiem :)).
OdpowiedzUsuńGratuluję pracy! Zdradzisz gdzie będziesz pracowała? Z Twojego opisu podejrzewam jakąś galerię, ewentualnie pasmanterię :).
Lato w mieście może być całkiem fajne. Nie dalej jak wczoraj mój syn stwierdził, że nie ma sensu nigdzie wyjeżdżać, bo nigdzie nie będzie miał tego co w domu a jeszcze trzeba za to płacić ;)).
Laura - i Ty przeciw mnie? A raczej mojej porąbanej cebulce? To co, miałam se palce nadstawiać? Jak bym przędła????? :)))))
OdpowiedzUsuńFrasiu - tak mu powiem! Dorobię do tego jeszcze legendę jakąś, że tak ma być!
Miejsca pracy nie mogę na razie zdradzić.
... porąbać jak leci...
OdpowiedzUsuńTy wiesz Aniu, że ja też tak robię... bo mimo, że nie przędę to perspektywa urabania sobie palów nastraja mnie tak jakoś strachliwie...
Pozodzenia w pracy:)
Aniu - gratuluję! Jestem przekonana, że ze swoją pasją zostaniesz tam na zawsze :)
OdpowiedzUsuńI za to będę trzymała kciuki.
Rozumiem rąbanie, u mnie drobne krojenie kończy się w szpitalu :)))
Fanaberia
Uwielbiam tę piosenkę!!! Jak tylko przeczytałam tytuł posta, od razu zabrzmiała mi w głowie :) Cieszę się z pracy razem z Tobą, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiosenkę lubiłam i lubię nadal.
OdpowiedzUsuńMiło, że ułożyło się miastowo i do tego będzie z tego kasa.
A Mąż - no cóż...docenił indywidualność Twojej kuchni i jej oryginalność :)
Ja w ogóle nie rozumiem, dlaczego tę cebulę trzeba kroić, siekać czy rąbać. Nie można wziąć w rękę i po prostu zjeść? Uwielbiam cebulę z solą i suchym chrupiącym chlebkiem (skórką od chlebka raczej), na koniec tak się ją wygryza przy ogonku. Pyszne jedzonko :-))))
OdpowiedzUsuńAniu, jak się cieszysz, to ja też, znaczy się fajnie będzie!
... podwójna porcja kiełków, to za mało >:P
OdpowiedzUsuńMillu - opowiem o moich przypadkach kuchennych i udokumentuję.
OdpowiedzUsuńBasiu - sama rozumiesz, że rąbane musi być!
OdpowiedzUsuńZostać tak na stałe to raczej nie, ale wakacje mogą być pożyteczne. Nie jest to bowiem pracownia przędzenia :))))
Kachazet - są takie utwory, które można kochać całe życie, jak książki, jak filmy. I to jeden z takich moich. Od kiedy go usłyszałam po raz pierwszy podoba mi się stale.
OdpowiedzUsuńAeljot - ja czasem w kuchni tracę za dużo czasu. muszę to zajęcie wykonać, ale ani pomysłów, ani serca, ani umiejętności....
OdpowiedzUsuńLilka - jadłam kiedyś bigos z taką cebulą, pycha!
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jak piszesz, jedzenie cebuli w całości powinno być szerzej znane. I strach o paluchy zaniknie.
Cieszę się, cieszę bo fajne miejsce no i grosz też się przyda bardzo.
Elu - myślisz - dać mu potrójnie? To jeszcze mu mogę kompot z rabarbaru z tymi włóknami podać.
OdpowiedzUsuńTo jest pomysł! Albo zupa owocowa.....
Aniu dobre - "ale takiego, gdzie napisali "porąbać jak leci" nie widziałem!!" - bardzo mi się to spodobało, naszyjnik typowo wakacyjny, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIrenko - mam się z tym chłopem!
OdpowiedzUsuńNaszyjnik jest cudny!
A czy Ty wiesz, że z tydzień temu próbowałam frywolitkować? Opornie mi to idzie.
No faktycznie idealnie pasuje do Twoich kolorków :) Piszesz o tym jedzeniu tak,że aż mi się jeść zachciało :)
OdpowiedzUsuńMalaalu - wróciłam niedawno z działki i teraz ja przebierając paluchami po oparciu fotela czekam na obiad!
OdpowiedzUsuńnaszyjnik jest jak ulał!
Faktycznie naszyjnik wygląda jak komplet z sukienką :)Cudny jest :)
OdpowiedzUsuńA lato w mieście pewnie,że nie straszne ,ja akurat mieszkam na wsi i nieraz brakuje mi "cywilizacji" :)
Piosenkę lubię :)
To cała słodka Anabell!
OdpowiedzUsuńTylko dlaczego nie pokazujesz nam tego kompletu na sobie a na zimnym i sztywnym plastiku????
Gratuluję roboty i trzymaj się w niej mocno.
Oboje jesteście niepowtarzalni, wszak to nie pierwszy przykład Waszych arcyciekawych dialogów!
A jak Ci się znudzi wszystko, to przyjedź do mnie!!! U mnie p-r-a-w-i-e jak na wsi.
Aniu gratuluję zdobycia pracy. Nie ma nic lepszego na świecie, jak robić cos, co sprawia przyjemność i jeszcze jakiś tam dochód przynosi. No i gwarantuje wyjście z domu, to ważne dla higieny psychicznej.
OdpowiedzUsuńMężowi powiedz, że to surowka, a w niej wszystko jest grubo cięte, a nie popierdółka czyli pomidorki z cebulką do kanapek.
_Bardzo_ Ci dziekuje za wszystkie mile komentarze :-)
OdpowiedzUsuńSukienka w muszelki jest sliczna! Summer in the City uwielbiam, zawsze jak w telewizji leci Die Hard to sie wgapiam w poczatkowa scene i z radoscia czekam na eksplozje :-)))
nie rozumiem w czym porąbane ma być gorsze od pokrojonego - a co to za różnica jak się w żołądku że tak powiem wymiesza :D
OdpowiedzUsuńJuż lubię Twojego Męża - urocze poczucie humoru (mam wrażenie, że znam je z własnego małżeńskiego podwórka ;-)
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia w nowej pracy - oby było ciekawie :-)