czwartek, 29 listopada 2012

Fartuszki

Mimo, iż kuchnia to dla mnie kara boska param się czasem szyciem fartuszków.
Dla Męża dawno temu w jakimś prezencie gwiazdkowym uszyłam fartuszek z rękawicą do kompletu.




Pan domu był zadowolony i wdziewał go na wszelkie okazje, póki nie zostawił w taksówce wraz z kompletem blach po pieczeniu gdzieś w wielkim świecie swoich specjałów.
Ostała się rękawica.
Fartuszek to przepis z Burdy, kuchcik to aplikacja z kilku materiałów.
Narobiłam się i nawet lepsze zdjęcie nie ocalało. Wtedy i zdobycie bawełny to był cud.
Nigdy już nie chciało mi się tego aplikowanego fartucha szyć ponownie.
Za to mszcząc się za brak poszanowania zdobyłam inny fartuszek. Ten jest bardzo adekwatny.





Uroda tego pana powala, te owłosione przedramiona cud-miód, ale i tak łańcuch jest najlepszy.
Dodatkowo ów jejmość także w koszuli i pod krawatem, dokładnie tak samo mój mąż gotuje.
Ja tylko od czasu do czasu zakrętami rzucam jak prasuję koszule z tłustymi plamami.
Kurczę, jakby dresów nie było!
Dobrze, że lakierki zzuwa.

Właśnie odnowiłam wymieniając naddartą lamówkę i od razu chcę bardzo pochwalić stopkę z prowadnikiem - rewelacja do przyszywania lamówki i równego szycia przy brzegu.
Można dowolnie sobie wyregulować odległość szwu od brzegu boczną śrubką.


Dodatkowo - jeszcze jeden gadżet, który wypatrzyłam w najlepszej wrocławskiej pasmanterii - na Kolejowej - taki nadgarstkowy igielnik.


Przechodząc z jednego miejsca  w drugie już nie muszę korzystać z dwóch poduszeczek. Rewelacja!
Też bardzo polecam!
Odporna jestem na duperele i mając ograniczone środki na pewno bym zabawek nie kupowała. To jest super urządzenie! Ten plastikowy obwód nie ściska, ale niech szersze panie mierzą po prostu.
Babki tam mają wszystko prawie, ale trzeba pytać, bo tak nieraz schowane, że nie widać.

Sama sobie też dawno temu zakupiłam fartuszek. Ot taki, niewinny zupełnie :))
Biały, to się do roboty nie nadaje ciężkiej, prawda?






I wielki na mnie, wiec okutana w niego ino się przechodzę jako nadzór. I to pasuje do mnie!

Rok temu Necca uszyła mi ten fartuszek.
Też oszczędzam na gale :))), no jak w takim gotować!!!!!

Dzień codzienny, zwykły, domowy to ja spędzam w takim fartusiu:





Ci co do mnie dzwonią to wiedzieli, że nie dolatywałam, nie słyszałam. A teraz w jednej kieszonce komóra, w drugiej chustka, duperele. Małe i podręczne. Dodatkowo test na szczupłość.
Już nie mogłam z przodu supełka zawiązać, ale teraz na powrót realne.

Nie będę z szaf wywlekać wszelkich fartuchów, bo jest tego sporo. Najstarszy ma 30 lat i wstyd go pokazać, jest z sentymentu jeszcze z nami. W nim moje Dziewczynki pichciły, dla Hunów zbyt dziewczyński, mnie on nie po drodze, ale nie wyrzucam. Może w końcu sam się rozpadnie.

To fartuszek uszyty ze ściereczki.
Najprostszy fason, najtańszy i najwygodniejszy.
Na tym starym jest wypłowiała dziewczynka.
Ściereczki czasem z fajnym obrazkiem kupuję w salonach po 3 złote max, akurat te do szycia tak sobie schowałam, że będą innym razem, lecz dziś pokażę tylko metodę.

Ściereczka, ścinamy górne rogi, podwijamy, na szyję chomąto, w talii dwa troczki.
Szukajcie takich "makatkowych", one mają ładne kolory i nie są zniszczone.




Wielkość ściereczek jest najczęściej uniwersalna i nawet większa Pani ma zakryty newralgiczny przód, a z drugiej strony to dalej tak niewiele, że zajmuje miejsce ściereczki :))) i można mieć na każdą okazję!
Byleby z fantazją wybierać motywy. Nudne fartuchy wyrzucamy!

18 komentarzy:

  1. Rzeczywiście tego mężowego fartuszka baardzo szkoda.
    Świetny sposób na fartuszek ze ściereczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby on to szył to by pilnował i z szacunkiem wdziewał, ot chłop tylko :) bez pomyślunku.

      Usuń
  2. Cudne. Ten Twój rewelacyjny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga - mój najlepszy, jak włosy na papiloty zakręcam to tak wyglądam, tylko ja mało piję, może na to się przerzucę....

      Usuń
  3. Fajne te Twoje fartuszki :). Ten biały faktycznie tylko do nadzorowania prac się nadaje ;))). Ja posiadam na stanie tylko jeden fartuszek, taki do pasa jedynie, który uszyłam sobie całkiem niedawno ze starej, ale całkiem dobrej zasłonki.Tyle, że nie używam go do prac w kuchni, a do ... przędzenia :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Frasiu do gotowania niczego nie używam, a do przędzenia odkryłam, że mam dwa idealne pareo. Na jednym siedzę i mi się nie brudzi kanapa, a omotana w drugie sama zachowuję względną czystość :)

      Usuń
  4. Nie używam fartuchów,za to wypróbowałam chyba wszystkie odplamiacze. Twoje fartuszki są bardzo zachęcające. Kuchni nie znosiłam, ale od czasu przerobienia jej tak, by zlew był pod oknem, talerze w szufladach, przyprawy w specjalnej oszklonej szafce na moim poziomie - uwielbiam gotować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Iwonko nie sądzę bym kiedykolwiek to zajęcie polubiła. Nie mam wyobraźni, nie mam polotu i nie lubię tego. W fartuszku też nie umiem się poruszać, zawadza mi.
      Lecz zawsze pod ręką wisi czysty, dla chętnego :)

      Usuń
    2. O, to tak jak ja. Jeden mam fartuch aby dyżurny, zawsze na gwoździu powieszony, gotowy do noszenia i niemal nie używany.
      Nie gotuję w jedwabiach i satynach, więc odplamiam bawełny zwykłe. W5 daje radę.

      Usuń
    3. No i prawidłowo :)

      Jedna Pani ilekroć chciałam jej po imprezie pomyć gary to mi podstępem chciała fartuch wiązać, stylonowy, sztywny od potraw z powiedzmy pół roku.... do dziś mnie otrząsa zapach tego fartucha, o doznaniach estetycznych nie wspominając.

      Usuń
  5. Fajne te Wasze fartuszki.Właśnie mi uświadomiłaś, że mój jeden jedyny od niepamiętnych czasów zaścieła szufladę ze ściereczkami a ja ufafluniona w kuchni jak zwykle.Wyjmę, niech sie przewietrzy:):):)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Vipku jak masz to pewnie, wywietrz. Tylko od razu mu miejsce daj, bo jak zacznie zawadzać to go wywalisz albo w niego łapy wytrą co najwyżej.

      Usuń
  6. aplikacja -BAJECZNA, szkoda, że już go nie ma
    też mam taki stary fartuch (więcej ma jak 30 wiosen), p prababci i z sentymentu leży sobie, pewnie kolejne pokolenie go wywali....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konkato - a to zabytek masz sentymentalny, to pokaż go nam, nie szkodzi jak znać na nim te lata!

      Usuń
  7. Aniu, uświadomiłam sobie, ze mam raptem 1 (słownie: jeden) fartuch. I to taki, którego nie mogę używać, bo byłoby to świętokradztwo;-(. Fartuszek szyty przez moją babcię. Przez nią też wyszywany czym-się-dało. Pochodzi najprawdopodobniej sprzed II wojny światowej. To już eksponat muzealny;-)
    Twoje fartuszki są świetne! Ten męski - prawdziwie męski, mmmmmm...:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu - ten męski wywołuje u mnie atak śmiechu, a mój mąż myśli, że ja taka radosna na te specjały właśnie gotowane :)))))

      Fartuszka Babci ani się waż! Pokaż go kiedyś!

      Usuń
  8. Ciekawe, kto się ucieszył z fartucha z kucharzem :-)
    Mam kilka fartuchów, a i tak używam tylko jednego: z kotami! ;-DD
    Szyłam kiedyś, z takich gotowych kuponów, które kupiłam w państwie już nieistniejącym, czyli w Czechosłowacji.
    Są nie do zdarcia :-D
    Ale i tak Twoje najfajniejsze :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ata - ponieważ mam ich kilka to one są i są. Nic ich nie bierze, ani plamy ani czas, no poza tym jednym z dziewuszką, ale co on chloru przeżył to jego :))))
      Tak sobie myślę, że znalazca powinien go używać bo fartuch bardzo porządny był i szczerze mówiąc nie mogłam się go wstydzić :))))

      Usuń