Tymczasem małżonek zakupił mi podstawowy zestaw ogrodniczy, kosa niestety nie zmieściła się na stole więc czekała spokojnie w samochodzie na inaugurację.
Tymczasem odszukałam jeszcze jedno zdjęcie cud altanki na działce:
Dzisiaj zaświeciło piękne słoneczko, poza tym sobota, więc wybraliśmy się we dwójkę na ogródek.
Po poludniu dotarł syn.
Dowiedziałam się, że mam 245 metrów. Moje pomiary metrówką wykazały 336 , jest to prostokąt o wymiarach 16 na 21 m. Wszystkie formalności zostały dokończone i zgłosiłam chęć nabycia sąsiedniej działeczki. Pan Prezes bardzo ucieszył się na mój pomysł i mam dwa rozwiązania:
a) na jesieni jeśli nie wpłyną należności z dwóch ostatnich lat, działka będzie wolna a ja będę miała prawo nabyć ją z puli zarządu,
b) mam adres właścicielki i mogę szybciej odkupić ją w cenie wolnorynkowej,
Chyba poczekam spokojnie do jesieni, a póki co wgryzam się w swoje grządki.
Bajt zachowuje się wspaniale, dopiero pod koniec zaczął dziurę wykopywać za co dostał naganę z wpisem do akt. Wita wszystkich sąsiadów nie nachalnie lecz przyjaźnie siedząc "na progu".
Sąsiedzi kiwali głowami z podziwem na postęp prac, które wykonałam rzucając się z furią w zarośla, powyrywałam ręcznie i sierpem spory kawałek, wyzbierałam z niego śmieci. Kiedy wrócił małżonek z dorabiania klucza zaczął używać kosy i sekatora, powstała alejka na przestrzał działki. Zorganizował miejsce na kompostownik.
Pracowicie wyplewiłam odnalezione w buszu truskawki, które do spółki zadeptali mąż, syn i pies. Widać mało widoczne były.
Każdy litościwie kiwał głową na naszą pracę i podziwiał zapał. Usłyszałam wiele ciepłych słów. Mam nadzieję, że nie będę musiała długo w stroju komandosa walczyć z przyrodą, ale przyjadę ubrana dość przyzwoicie, jak pobliska pani doktor - sąsiadka.
Największym zmartwieniem mojego męża było odszukanie wody.
Legendy o studni powielały się w opowieści każdego przechodnia, lecz nikt nie potrafił wskazać miejsca.
I dziś mój wspaniały pomocnik opukując ziemię w różnych miejscach trzonkiem kosy usłyszał inny odgłos.
Po uporządkowaniu z grubsza miejsca systematycznie zaczął zdejmować ok 30 cm ziemi poprzerastanej perzem, zdejmując kwiatki rosnące w tym miejscu i po jakimś czasie ukazała się blaszana pokrywa.
Odkryliśmy datę 91, zdjęcia z telefonu nie są zbyt wyraźne.
W 1997 roku ogrody były zalane do wysokości 3 metrów, prawdopodobnie po powodzi nikt juz nie chciał tej działki. Czekało więc na nas odkrycie czegoś sprzed tego czasu. Odkopując znalezisko snuliśmy pomysły:
a) odkryjemy "widoczek" z napisem WITAJ GŁUPKU KUPIŁEŚ DZIAŁKĘ
b) odkopiemy skarb,
c) znajdziemy tajny tunel prowadzący w pobliże Dworca Głównego, w lochu urządzimy tunel strachu, a z załomów syn z głupim śmiechem będzie straszył zwiedzających - zwiedzanie ze straszeniem za podwójną stawkę.
d) trafi się znalezisko w postaci poniemieckiej spiżarni z wekami.
Po chwili spora żelazna pokrywa została odrzucona i:
Źródło kryniczne to nie jest w tej chwili, ale skoro studnia od 1997 roku była nieczynna, przywalona warstwą ziemi to aż dziw, że jakaś ciecz tam jest.
Pierwszy przy odkryciu był Bajt
Radość nasza nie ma końca, teraz znów zabezpieczyliśmy studnię, aby nikt tam nie wpadł, będziemy wodę odkażać, musimy zabezpieczyć jej brzegi budując murek lub zamontować abisynkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz