wtorek, 30 października 2012

Nie żegnam

Chciałam wierzyć w inne zakończenie.
Serce mówiło jedno, rozum drugie.
Nie żegnam więc - trwaj dla mnie nadal - Chwilo, co krótko byłaś!


I posprzątam.
I cieszyć się będę drobiazgiem.
I życia nie odłożę na lepsze czasy.
"Chwilo - trwaj!"

Gdzieś na widoku zawiążę małą chustkę, która mi przypomni jak smakować każdy dzień. Chrum!

23 komentarze:

  1. Wiedziałam, że to lada moment nastąpi, łudziłam się, że może jeszcze trochę, siłą woli pobędzie. Jasia mi żal, przeogromnie. Gdy moja była mała, cały czas bałam się, by coś mnie z tego wymiaru nie zmiotło.I też, będę się cieszyc każdym drobiazgiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę Aniu to wszyscy chyba wierzymy w swoją nieśmiertelność wbrew prawom nauki :)))
      Joanna miała szczęście - dane Jej było chociaż trochę oswojenia się z tym co idzie, a równocześnie nieszczęście cierpienia.
      Jak to wszystko ma swoją cenę.....

      Usuń
  2. kolorowe chustki-szale to mój ulubiony kawałek garderoby... odkąd spotkałam w sieci Chustkę - bardziej... i staram się nie odkładać życia na lepsze czasy...... i pochylam nad każdym drobiazgiem...
    Chrum...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu - bo smakować trzeba dziś....bo drobiazg jest najważniejszy...bo to w sumie chwila tutaj z innymi....
      A ja w szczęście niebieskie nie bardzo wierzę, w sensie - nic tam tak dobrego jak tu :)

      Usuń
  3. zawsze podskórnie siedział we mnie niepokój że z młodym się coś stanie - nie myślałam w kategoriach co się dzieje z dzieckiem gdy rodzic odchodzi. Nie umiem sobie dziś miejsca znaleźć, mam ochotę dzwonić po całej rodzinie i przyjaciołach i powiedzieć jak bardzo ich kocham i jacy ważni dla mnie są.

    nauczyła mnie jak się zatrzymać, i jak z drobiazgów dnia codziennego budować szczęście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yen - zrób to! Nie wstydź się. Może część się uśmiechnie ze zdziwienia a innym będzie to potrzebne niesłychanie.

      Usuń
  4. Kurcze! Przeczuwałam, że to się stało, od kilku dni nie było wpisu u Joanny na blogu. To co pisała, jak żyła, trzeba każdą literkę przeczytać. Pewnie nie dam rady być w Ząbkach w sobotę, ale myślami i modlitwą będę na pewno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izula, no cóż, przygotowała Chustka wszystkich chyba, ale wiem, że do końca miała nadzieję. Wiesz, jak ma się dziecko to rozum do cycków ucieka (że zacytuję swoją córkę)i walkę toczyła jak widać do końca, jak Lwica.

      Usuń
  5. Mnie Chustka nie nauczyła niczego, ja to od dawna wiem, że życie człowieka jest niczym bąbel na wodzie, liść na wietrze lub fala rozbijająca się o brzeg. Żyjemy tu i teraz , dlatego należy czasami posmakować tego życia w najmniejszych drobiazgach codzienności. Nauczyła mnie tego moja nieżyjąca już mama. Długo chorowała, w rezultacie odeszła z powodu przerzutów nowotworowych do wątroby i żołądka. Chustka bardzo mi sie z moją mamą kojarzy z tym, jaka była w cierpieniu, jak je znosiła, jak nie myślała o sobie, a o bliskich. Taka sama była nieżyjąca już od 4 lat Ness, dziewczyna z forum Krystyna Jandy. Bardzo mi się obydwie kojarzą ze sobą. Piękne, mądre, wrażliwe i takie bardzo naturalne i normalne w tym wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu Rozello - to było medialne ukazanie choroby nowotworowej. Nie wstydziła się, nie zamknęła lecz pokazała jak ważne są chwile. Nie wiem czy ja byłabym zdolna do pokazania swojego cierpienia wszystkim. Ona zrobiła wielki krok do przodu.
      Pewne sprawy nie do końca poukładała, ale to moja prywatna opinia i wara mi do tego.

      Usuń
    2. Aniu, tak ja to rozumiem, napisałam jedynie w kontekście tego, co napisałaś, że warto żyć każdym dniem i chwilą. I tego właśnie nauczyła mnie mama. Joanna bez wątpienia była dzielną i silną kobietą, bała się strasznie, ale potrafiła dzielić się każdym przemyśleniem i swoim blogiem dała sporo nadzieii i wskazówek dla zmagających się z nowotworem. To oczywiste, dlatego nie napisalam o tym. Dziecko przygotowała pięknie na to, że kiedyś Jej nie będzie. Nie wiem, czy to dobrze, czy żle nie mnie to osądzać.

      Usuń
    3. Hanuś - doskonale zrozumiałam, bo i mnie nie nauczyła żyć chwilą, ja już tak dłuższy czas patrzę na świat :) Mnie pokazała, że chorobę można opisać, przedstawić, pokazać. Za to Ją cenię.
      Bo słabości to ja się nadal wstydzę i daleko mi do publicznego obrazu :)

      Usuń
  6. Niecodzienna z niej była kobieta, oj niecodzienna.
    Nie wybiorę się na pogrzeb, bo tam pewnie będzie tłum, i pora dla mnie trudna. Ale bardzo mi przykro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatko - myślę, że niekoniecznie wszyscy TAM muszą być. To tylko kolejny element. Myśl jest większa. Powieś chustkę za oknem na gałęzi. Zobaczy.
      To była mądra Dziewczyna.

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. Owieczko - zżywamy się nawet netowo...to niepojęte...

      Usuń
  8. Chustkę czytałam. Nie miałam odwagi komentować...
    Ona jest już tam - gdzie lepiej...

    Tu został jej syn.

    Śmierć znam nie od wczoraj. I znam wagę słów : "spieszmy się kochać..."

    Nie wiem, czy dam radę (psychicznie) wybrać się na pogrzeb, chociaż to tak bardzo blisko mnie...
    Wolę pojechać za kilka dni, zapalić lampkę i pomyśleć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ata - niby Jaś przygotowany z grubsza, ale patrzę na ciut młodszego Huna i nie wyobrażam sobie jak taki bąbel da radę. Ale musi. I bardzo mi Jaśka żal, chyba najbardziej. Z jego powodu łzy mi lecą.

      Usuń
  9. A tak w ogóle to od niedawna też mam chorą na nowotwór w rodzinie Alinkę i to czego Alina nie mówi wiem od Chustki właśnie - bo to Joasia nazwała i określiła. Alina natomiast jest sparaliżowana strachem i nie daje rady łba do słońca wystawiać.
    Mnie czytanie bloga pozwoliło parę rzeczy związanych z leczeniem przyswoić i staram się wlewać w Alinę pozytywy tylko. Mozolnie mi to idzie, nie umiem oszukiwać więc nie wymyślam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przed chwilą zobaczyłam Chustkę w tv,wypowiadała się w króciutkiej migawce- wspomnieniu o Magdzie Prokopowicz... smutna telewizyjna ironia, zapewne niezamierzona.
    Wspominam dziś także i Joannę i myślę o jej bliskich.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wpiszę mój komentarz tu, bo u siebie pisząc notkę pewnie wywołałabym burzę jak cholera, a mi się przelewa.
    Chustka umarła i nie żyje.
    Przed śmiercią prowadziła poczytnego, otwartego dla wszystkich bloga, na którym dzieliła się z nami bardzo intymną, ale jednak tylko częścią swojego życia.
    Bardzo pilnowała, aby to co chciała zachować dla siebie tam się nie pojawiało.
    Teraz dopiero zaczyna się burza i zamieszanie.
    Wściekłe, wierne czytelniczki chyba chcą więcej tej historii i nie mogą przeboleć, że serial się skończył. Bez happy endu. Teraz przyszła pora na złość, dokuczanie sobie, opluwanie się, dociekanie co i jak i to bez hamulców, bo Chustka już nie przeczyta.
    Nie wiem czego by jeszcze chciały; kamery i relacji na żywo z ostatniego tchnienia?
    Ktoś żąda PRAWDY. Jakiej prawdy do jasnej cholery można tu jeszcze chcieć, chorowała na raka i umarła. Dalsze dociekania są bez sensu, są wścibstwem bez opamiętania.
    Ktoś komuś wierzy, ktoś nie wierzy. Co tu jest do niewierzenia?
    Następują jakieś trollowe ataki na koleżanki Joanny znające ją w realu a nie tylko z netu.
    To się w głowie nie mieści.
    Niektórzy znani chcą być jeszcze bardziej znani i nie spoczną nim z historii nie wycisną ostatniej emocjonalnej podniety. Im lepiej piszą, tym sprawniej wyciskają.
    Nie wiedziałam, że wampirów i trupojadów jest tak strasznie dużo.
    Czy innym ludziom mama nie mówiła, że wobec majestatu śmierci nalezy zachować ciszę, uszanować wolę zmarłej/zmarłego i nie wtrącać się jak nas nie proszą?
    W tym serialu nie grali aktorzy, a żywi ludzie, czy nie należało by in dać spokój i dać przeżyć żałobę bez komentarzy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje osobiste wnioski z tej historii są takie: Boję się nie tyle śmierci, co cierpień bez końca i ewentualnych "opiekunów" od siedmiu boleści, wampirów żywiących się cierpieniem umierających ludzi. Nieprofesjonalnych wolontariuszy i innych pomagierów, wścibskich, podłych, pod maską uduchowionego anioła spijających wampirzym ryjem każdą kroplę boleści i bólu.

      Usuń
    2. Agatko - bardzo mądrze i rozsądnie to ujęłaś, nic dodać, nic ująć.

      Z domu wyniosłam takie uniwersalne słowa - NIE WYPADA.

      Potem gdzieś przeczytałam, że dzisiaj użycie tego to anachronizm i poddaństwo i nie przystaje w ułamku procenta do współczesnej psychologii, empatii, samorealizacji etc...
      Ja jednak z lubością stosuję i kiedy mam zakończyć niekończące się dyskusje np z Synem na tematy zgoła proste i niby oczywiste i jak nie skutkuje NIE WOLNO, to mu powtarzam NIE WYPADA.
      I życzę sobie, bym nie musiała się kiedyś wstydzić jeśli On nie zapamięta tego.

      A może to pospolite chleba i igrzysk pragnienie?
      A może to wpływ wszelkich środków przekazu, gdzie im gorzej - tym lepiej?

      Usuń