Anabell po lekturze mojego posta o laleczkach wysłała do mnie swoje :)
U niej już pomieszkały, teraz pojawiły się u mnie. Będą miały nowy dom i nowe koleżanki!
Wraz z lalkami przyjechała huśtawka i wózeczek :)
Na szybko im urządziłam park w bieli na desce do prasowania, bo najbliżej okna :)
A za oknem bialutki śnieg. Tylko moje panny nie ubrane odpowiednio. trzeba będzie to zmienić.
Widzieliście futro u Agaty????
Aniu, spędziłam trochę czasu bawiąc się moimi nowymi pannami. Teraz trzeba będzie im półkę oddać na pomieszkanie. Serdecznie Ci dziękuję!!!!
Wraz z laleczkami dostałam taki piękny naszyjnik!
Najpierw na Maani zrobiłam zdjęcia, a potem poleciałam z nim do kuchni pokazać mężowi.
Tłumaczę pokazując pod oczy, że to minerały rozmaite, zaplecione w druciki.
Ten patrzy, widzę, że mu się podoba.
I słyszę:
- Wiesz, chyba powinien nazywać się Stwardnienie Rozsiane ten naszyjnik!
Chyba ma dość drastyczny humor mój chłop!
Magnez uzupełniam słodkościami, a oczy pasę karteczką z hinduskiego materiału!
W środku słowa - takie do mnie, takie serdeczne i zwykłe! I dlatego niezwykłe!
Uciechę mam wielką, bo roboty teraz sporo rozmaitej i rzadko jeszcze na świat do Was zaglądam. A tu takie frajdy się trafiają! Aniu - BARDZO DZIĘKUJĘ!
Lale to mają u Ciebie dobrze! Też bym tak chciała!Adoptuj mnie!:)
OdpowiedzUsuńBoszszsz jaki wózeczek, jaka huśtawka!!!
OdpowiedzUsuńAleż pięknie rozrasta Ci się kolekcja lalek :). Śliczne są! Ciekawa jestem kiedy zaczniesz dla nich szyć ;)).
OdpowiedzUsuńStwardnienie rozsiane rozłożyło mnie na łopatki :)))).
Cudowna nazwa dla tego naszyjnika!Co do lalek, cieszę się,że trafiły w dobre, czyli Twoje ręce.Wiem,że nie wylądują na śmietniku i spełnią tym samym swoje zadanie- wywołają co jakiś czas uśmiech.Ciekawa jestem w co je ubierzesz, gdy już znajdziesz więcej czasu.
OdpowiedzUsuńBuziaczki ;)
Cudne laleczki i dzięki akcesoriom pięknie się prezentują.Do dziś jeszcze nie przeczytałam całego Twojego bloga ,bo ciągle czasu brak.Ale jak zajrzę i wejdę to zawsze miło spędzę czas czytając Twoje słowa i dobrze się ubawię Twoim niesamowitym poczuciem humoru.A lalunie jeszcze wspomnienia obudziły. I pewnie będę musiała w końcu swoją lalunie jeszcze z dziecięcych lat na moim blogu niedługo pokazać.Ściskam Cię serdecznie i zdrówka życzę!!!
OdpowiedzUsuńLaleczki im mniejsze tym bardziej dla mnie. Może brak lalki w dzieciństwie tak ewoluuje?
OdpowiedzUsuńlalkami się nie bawiłam, nie miałam potrzeby a teraz mnie cieszą ;)
A może w końcu Wnusia się trafi i będzie z kim ten domek lalek urządzać, i szyć, i przebierać?
Anabell i Frasia - nazwa naszyjnika po mężowsku na początku spowodowała u mnie zdziwienie pt "Jak on mógł!!!"
OdpowiedzUsuńha, bo mamy kuzynkę chorującą i od lat 1% przekazujemy i tak ogólnie to wiemy co za los więc stąd moje oburzenie na niego.
Ale z drugiej strony, niczego nie wolno brać zawsze i wyłącznie na serio. A ta nazwa idealna!
Aniu jesteś tak niezwykła, że żaden prezent mnie nie dziwi :)
OdpowiedzUsuńTaki dobry człowiek powinien mieć słodkie życie :) wygodne i bez zmartwień i oby takie dni nastały, tego Ci życzę :*
Piękne lale :)
Lale są urocze. Przeurocze, słodkie, no cudne po prostu :-)
OdpowiedzUsuńNie, żebym chciała, jakoś mnie omija ta ,miłość do lal, ale podobają mi się bardzo :-)
Anusia Aninkowo - o matkomoja.... aleś mnie do pionu postawiła.... do dobroci to mnie jeszcze daleko pod górkę, a wzorców to i tak nie dogonię, więc ja wolę być taka normalna ze wszystkimi dobrymi i złymi (bo posiadam) cechami :)
OdpowiedzUsuńLilka - kiedy tak na poziomie lalek siadłam, nie patrzyłam z góry to zupełnie inne się ma wrażenie.
To tak jakby inny świat na witrynie się toczył. Niezrozumiałe jest to i dla mnie, ale na targowiskach bywa, że głaszczę przykurzone łebki starych lalek, żal mi poodrywanych, pogryzionych części, zastanawiam się jakie dziecko je miało.... więcej w tym filozofii niż pasji kolekcjonerskiej. I stale szukam...tej jedynej, nie wiem jakiej :)))))