poniedziałek, 6 lutego 2012

Mieszanie w garze mało kulinarne

Tak w przerwach udało mi się ufarbować łososiową włóczkę z alpaką na koral:






Ufarbowanego korala przeplotłam w navajo, bo cienizna okrutna była 1800 metrów na 100 gr. 
Mam dwa takie mocie i teraz mogę drutów szukać!



Są tacy, co twierdzą, że ta alpaka gryzie. 
Ja jeszcze nie wiem, czekam na czas dla siebie, jak udziergam - to się określę jak ją odbieram. 

Mamie pofarbowałam bawełnę na gobeliny w jesiennych kolorach na zamówienie urodzinowe, ale jak później przyszłam, to zobaczyłam wyszywaną poduchę czy obrus w trakcie roboty - Matuś gubi się w zeznaniach :)



W moim farbowaniu barwy nie biorą się z torebki. Ja już dość długo w garze mieszam, by korzystać wyłącznie z barw podstawowych. 
Zieleń z poprzedniego posta (wiadomo, że część przekłamałam specjalnie i niechcący) to zieleń rukoli. 
Dokładnie taka, nie sztuczna tylko bardzo naturalna wiosenna zieleń.
Nie ma takiego koloru gotowego w barwnikach do których ja mam dostęp. Moje farbki kosztują 2 złote.
Taki odcień uzyskałam z turkusu, żółcieni, pomarańczowego, niebieskiego.

Koral powstał z mieszanki różu z pomarańczem.

Barwy jesienne - nie widać, bo w kłębkach są z lekkimi niuansami - to skutek oszczędności wody. 
Te kolory uzyskiwałam stopniowo od żółtego - wyjmowałam bawełnę, dodawałam np pomarańcz - wkładałam inne pasmo, dolewałam wody, znów czegoś dosypałam, wracałam z pierwszym żółtym odcieniem by go podbarwić i zabawa trwała i trwała.
Niektóre z tych kłębuszków zaliczały 4-5 barwień. 
Potem ten mozół widać jako bardzo naturalne kolory z przyrody. 

Zachęcam każdą z Was do eksperymentów. To fajna zabawa.
Nie bójcie się mieszać kolorów, to tak jak zabawa akwarelkami. 

Ps. Bawełnę utrwalamy solą. 
Ps następne: Post zaplanowany, przy necie będę jak z pracy wrócę, dlatego milczę :)

13 komentarzy:

  1. tak to dokładnie wygląda jak napisałaś etapowe farbowanie, lub namieszać w słoiku i pędzlem po kartce czy kolor właściwy niekiedy udaje się za pierwszym razem :))
    kolory jesieni cudne :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudnie Ci te kolory wychodzą!!! Mam nadzieję, że ja też kiedyś odważę się na takie eksperymenty. Tylko chyba na początek zrobię tak, jak pisze e-welenka - namieszam w słoiku, żeby sprawdzić co wyszło ;).
    Łososiowa alpaka baaaardzo zyskała po przefarbowaniu na koral, no i wersja pogrubiona też mi się bardziej podoba :). Zostało mi nieco tej włóczki po zrobieniu chusty i chyba kiedyś poćwiczę na niej splot navajo. Zobaczymy co mi wyjdzie :)).
    Mnie ta włóczka w zasadzie nie gryzie, chociaż na szyi czuję lekkie podgryzanie :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolorki cudne zapisuje się na warsztaty z farbowania do ciebie, a ta cienizna to marzenie chyba nigdy mi taka nie wyjdzie.
    Jak przyjedziesz to mi pokarzesz jak to robisz...
    Czekam na termin....

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta alpaka nie gryzie nic a nic, kolorki śliczne

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam Cię Aniu. Masz cierpliwość i talent do tych zabaw z kolorami. Rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  6. E-wełenko - lubię bawić się mieszaniem barw. Ale też lubię zaskoczenie, kiedy w folii coś pichcę, wtedy trzeba sobie założyć jakieś efekty, coś przewidzieć no i w przędzeniu nie oszaleć by to jakoś zabrzmiało spójnie.

    Frasiu - cienizny no niestety w tym życiu bym nie przerobiła, nawet na szydełko to ona za cienka,
    Navajo to sobie poćwicz na gorszej włóczce :)))

    Asiu - to gotowiec akurat, najcieńsza moja nitka miała 65 WPI z merynosa, ale z alpaki też takie wyciągałam, wtedy w navajo to brałam.
    O dziwo najcieniej mi się przędło na starym Gadzie.

    Chmurko - oj, dobrze słyszeć takie słowa. Bo sobie bluzeczkę wymyśliłam!

    Aninko - dzięki!!!!

    Ata - bo zupy mieszać nie muszę, a jak już to półprodukty mam przygotowane przez męża. Tylko mam zakaz "pomylenia się" i użycia garów i narzędzi do paszy właściwej.

    OdpowiedzUsuń
  7. I tak za pomocą kolorów podstawowych z okropnego łososia w smietanie powstał uśmiechnięty, raźny i żywy koral.
    Barwy ziemi nie sa dla mnie, ale farbowanie nierówno, w ciapki i rozmaitymi barwami - owsem, dla mnie! :-)))
    Kurs niemieckiego już odzyskany, niebawem wysyłka!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja tego ososia tylko zobaczyłam to było jasne, że koral zdecydowanie będzie mą urodę jaśniejąco podkreślał :)))

    To faktycznie - MUS SZPRECHAĆ????

    Jakoś samej mi ciężko w to uwierzyć, że staje się tak wiele!!!!!!!!!
    Agatko- łeb wali o panele teraz w dygu!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ania....koral piękny!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    i te jesienne też.....
    chińszczyzną zapodajesz mówiac cos o nawijaniu/przewijaniu, ale to nic....kolorami sie zachwycam

    OdpowiedzUsuń
  10. Ty to Kankanko samo natchnienie jesteś. A czy farbki do jajek nadzadzą się, mam ich bez liku z zasobów sklepowych. A do roboty wezmę się jak tak będzie sposobność, żywym oddać trza co konieczne, czasem sam czas jest bezcenny. J, niem. mam w pliku na kompie, mp3 znaczy. Zaraz podumam jak tak wielki plik słać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Krysiu nie ślij! Niemiecki dotrze do nas z Warszawy od Agaty!!!!

    Dzięki!

    Jajecznych nie próbowałam, ale można jak najbardziej - zajrzyj do Mistrzyni xHaftix - Ona cuda robi!


    Moniśku - koral jest wymarzony, że tak się pokażę z wrodzonej skromności :)))))

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja się jeszcze nie spotkałam z farbami (jakimikolwiek, do czegokolwiek) w których byłby ładny wiosenny zielony kolor. Zawsze trzeba mieszać. Swego czasu właśnie uzyskanie różnych ładnych zieleni był dla mnie priorytetem. Pamiętam, że ty tez "zielonolub" jesteś. Jak do tej wiosenki dodasz ciut brązu to wyjdzie Ci oliwka, a z szarością stonowana fajna zieleń. Z dodatkiem "sztucznej zieleni" i granatu (ewentualnie nasyconego niecieskiego) masz szansę na "cyraneczkę" a wiosenka ze sztucznym ciemnym zielonym i odrobinką brązu da Ci zieleń butelkową - tak przynajmniej jest w moich barwnikach. Ja mieszam w słoiku, tak jak pisała e-wełenka, albo też w garze, ale też wstępnie mieszam barwniki w kieliszkach do jajek :).

    Potwierdzam, zabawa przednia!

    OdpowiedzUsuń
  13. Yarn - ćwiczyłam te zielonki i jeszcze mam jeden patent na ten kolor, jak wyjdzie na wełnie to podam. Bo zielony naturalnie wiosenny z żadnej torebki nie wyjdzie, albo będzie płaski i chłodny, albo zbyt pastelowy, albo bez połysku - jak zaschnięta plakatówka.

    OdpowiedzUsuń