sobota, 6 marca 2010

Bryle


Okulary zaczęłam nosić koło 12 roku życia. A dość słabo już wcześniej widziałam, tylko sądziłam, że zamazane kontury są tak postrzegane przez wszystkich ludzi.
W domu mama i tato cieszyli się doskonałym wzrokiem i nawet w dalszej rodzinie okularnik był niespotykany. Okulary należały się starym babciom.
W końcu, kiedy z pierwszej ławki nie mogłam odczytać tekstu z tablicy zgłosiłam to rodzinie.
Mama dawno krakała, że moje czytanie skończy się noszeniem okularów. Pisałam tu o pasji czytania. Z latarką pod kołdrą oczom nie służyła.

No i wykrakała.
Okulista od razu zaserwował -2.
Za pół roku kontrola i wyrok -2,5.
Po kolejnym półroczu -3.

Mama się przeraziła. Galopująca krótkowzroczność przerażała.
W końcu trafiłam pod ręce znachora-czarodzieja. Rozum tego nie pojmuje, ale on swymi czarami powstrzymał pogarszanie wzroku i stałe bóle głowy.
Potem już mając stałą wadę nosiłam te -3 do czasu, kiedy ze cztery lata temu zaczęłam mieć problemy z odczytaniem druczków. Podczas wyszywania, czytania okular zaczął wadzić, lepsze było gołe oko.

Dobrze do tej pory widzę z ekranu komputera, ale każda czynność bliżej sprawia mi dyskomfort.
Podczas wizyty u okulisty dobra pani doktor powiedziała, że presobia u mnie nie jest jeszcze do korekcji, ale aby pomóc wypisała receptę na -2,5 i życie znów nabrało blasku.
Aż do tej pory.

Od roku znów zaczęły nasilać się bóle głowy. Oczy po całodziennym śledzeniu ekranu i cyferek na pismach przede mną wieczorem były czerwone jak u królika. Światło raziło i żadne ćwiczenia oczu już nie zdawały egzaminu.
Nauczyłam się słuchać filmów równocześnie wyszywając, bowiem okulary leżały na głowie. Do szycia stale okulary lądowały to na nosie to na głowie. Koszmar.
Obgadałam zasady refundacji szkieł z główną księgową i poleciałam do Vision po okularki.

Jest ci we Wrocławiu kilka punktów, ale żaden moim zdaniem nie jest idealny.
Na Dominikanie - przemiła pani, ale wprowadziła mnie w błąd. Powiedziała, że do progresów tylko duże oprawki, a miała śliczne ramki wąskie. Na ścianach pyszniły się reklamy szkieł w cenie do 500 zł. Nici z zakupu. Z tego punktu wyszłam z przekonaniem, że moje okulary zakosztują koło 800 zł.

Arkady- tam poleciałam szukać zgodnie ze wskazówkami oprawek - nic nie było - nawet ekspedientki, która by się zainteresowała panią przymierzającą też męskie oprawki.

W końcu trafiłam do Borku - zdecydowana na cokolwiek bo goniły mnie terminy - godzina szukania samotnie, a w końcu pytanie do obsługi - które?
Miła malutka dziewczynka szybciutko podała z 5 par - wąskich!!!
Ale tak ładnych jak w pierwszym punkcie nie było.
Na moje zdziwienie, że podała mi wąskie odpowiedziała, że nadają się do progresów jak najbardziej. No to hop do lekarza!
Wynik: -3,5 a do bliży -2. Progresy.

No i panienka zaprosiła do stolika aby wybrać rodzaj szkieł. Takie, owakie, do tego, do owego. I podała cenę: 1850 zł razem ze wszystkimi moimi zniżkami.
Okazało się bowiem, że progresy w cenie 400-500 są takie sobie, musi być duża ramka i nic tylko te!
Już się wściekłam, już mnie zalało gorącem, już pyszczyłam, znów dziewczynka musiała biegać i szukać dużych ramek.
W najlepszych wyglądałam jak spaniel, z zapaleniem spojówek.

Wtedy moja córka Kasia powiedziała: Mamo, na oczach nie oszczędzaj!
Bitwa myśli trwała w głowie, układałam sobie raty, zrobiłam bilans i analizę zysków i strat, przeliczyłam wartości niematerialne i wyszło mi, że mnie nie stać!

Ale córa na to: Mamo, ja ci kupię te okulary! A pamiętasz jak mi suknię ślubną uszyłaś i kosztowała tylko 450 zł? Dobro wraca!
Mój Boże. Postanowiłam zaciągnąć dług u dziecka. Zięć dobierał ramki. Są miedziano-turkusowe.

Moja córka wyjęła kartę, zapłaciła za wszystko, wczoraj zadzwonili do mnie, że mam odebrać. No i mam.

Nie powiedziałam panu domu ile te cuda kosztowały, bąknęłam kwotę 850 niewyraźnie i szybko nakryłam zwrotem 350 jako refundacją no i łyknął. Śpi spokojnie.
Łeb go nie boli. Ani poczucie zażenowania, że dziecko mi te okulary kupiło.
Kiedy bowiem ja już sobie wykalkulowałam raty to córa odmówiła. Powiedziała, że nawet nie ma co mówić.
Prezent. I już.

I mam te mercedesy na nosie, gwarancję na 30 dni, że gdybym się nie przyzwyczaiła zrobią mi albo dwuogniskowe, albo dwie pary.
I jest mi dziś trochę niedobrze, obraz lata. Ale mogę dziergać i oglądać telewizję! Głowa tradycyjnie też bolała, ale ibuprom to ja zawsze mam.
Pan, który mi je dopasowywał, doradził ruchy głową odpowiednio do kąta patrzenia. Chyba jest to też epokowy wynalazek naszych czasów takie szkła.
Tylko cena! Poprzednie fotochromy kosztowały mnie 160 zł.

Teraz czas na przyzwyczajenie. Nie jest to łatwe dla mnie. Bardzo ciężko idzie mi ta adaptacja. Szkła mają strefy patrzenia o różnej szerokości i chwilę trwa zanim oko na tą odpowiednią trafi. Za dwa lata pewnie wymiana.
A jaka będzie technika za dwa lata?

16 komentarzy:

  1. Anonimowy6/3/10 20:27

    czy ja cos wspominalam ze na moim uniwerku jest dobry okolista i tani optyk??? ;)
    Ja za swoje z bajerami i cudami ( specjalne ciecie, 'czyste' fotohormy i powloka ohronna do pracy na kompie zaplacilam 129 funtow...)
    MagdaP

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy6/3/10 20:27

    *fotochromy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje te za 160 zł takie były. Popytaj o progresy.

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko, ja o progresywne nawet nie pytałam :). Zapłaciłam 300 zł i w pracy mi nie refundują :(.
    I teraz wściekam się, bo ciągle zapominam zmienić do czytania, albo jak odejdę od kompa to do widzenia. Dobrze,że rodzinę mam czujną.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja mam cudne fotochromy ale oprawki źle dobrane, poprawiane przez panią ze 3 razy i nic. Głowa mnie w okularach tak boli, że wolę oczy męczyć bez. Tyle, że moja wada mniejsza no i przyzwyczaiłam się, że zawsze widzę nieostro ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam właśnie Twój wpis na multiply dotyczący czytania. Cudnie mieć takie zaparcie i chęć czytania. Ja miałam podobnie jeszcze w szkole podstawowej i potem w liceum. Teraz już po studiach, pracując i mając 2 dzieci jakoś nie mam czasu a i nie wiem za co się zabrać ;) Zawsze mogę się tłumaczyć brakiem czasu ale to nie jest prawda. Ciężko mi znaleźć coś ciekawego, wciągającego.
    Mam jednak nadzieję, że przekaże moim córkom pasję czytania i moim "problemem" będzie odganianie ich od książek ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aeljot, ja mam też podobne odczucie, że teraz mnie rzadko która książka zaciekawia tak jak kiedyś. Chyba z wiekiem albo robimy się bardziej wymagający, albo nie możemy się skupic. Mnie coraz bardziej doskwiera brak samotności, bo ciągłe towarzystwo ludzi koło mnie nie pozwala na spokój.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam z zainteresowaniem, bo mam taki sam problem jak Twój. Okulary noszę od 9 roku życia. -3,5 i -3. Plus jako gratis astygmatyzm.
    Ostatnimi czasy coś mi się porobiło z oczami i z bliska tak jak Ty - gołym nieuzbrojonym, pod odpowiednim kątem ustawiając głowę (astygmatyzm!) widzę normalnie.
    Wybieram się do okulisty już od jakiś 6 lat i ciągle dojść nie mogę. Myślałam o takich okularach jak Twoje, ale tyle kasy to ja niestety nie mam, więc chyba będzie jak jest :-/
    Trudno. Zainwestuję w łańcuszek co by bryli ni zgubić i już :-))

    OdpowiedzUsuń
  9. Nosiłam progresy dobre kilka lat i znów sobie zrobię. Pokochałam je od pierwszego nałożenia. Ceną się natychmiast po nałożeniu na nos przestałam interesować. To kochane szkiełka - wieku nie zdradzają ohydnymi łatami "do czytania".
    Kasi buziaki ode mnie za prezent. No i mają jeszcze jedną zaletę: są cały czas na nosie, nie zdejmujesz ich bez przerwy więc wytrzymają wiele lat. Na takich osobnych do dali i do bliży najłatwiej usiąść.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ato, Agato
    Jestem drugi dzień z tymi cudami i wierzcie mi, niedobrze się czuję. Drugi dzień mam migrenę. A jestem w domu. Jutro zobaczymy jak praca z komputerem. Chyba następnym razem będą to dwuogniskowe do pracy a po domu i przestrzeni zwykłe -3,5.
    Gdybym do końca świadomie zdawała sobie sprawę ile kosztuje komplet takich soczewek (jak pisałam w pierwszym punkcie nabrano mnie ceną 850 zł) to w życiu bym nie kupiła.
    Do mnie akurat szczęście się uśmiechnęło.
    Nie odczytajcie tego jako pysznienie się drogimi okularami, tylko relację z cen i moich odczuć. Oczywiście, każdy inaczej reaguje. Np. mój mąż nie daje sobie założyć soczewek - ja tymczasem bardzo dobrze je znosiłam. I też tak kombinowałam, aby na oczka soczewki (zwykłe) a na koniec nosa plusy. Jednak koszty pielęgnacji takich oczu też są. A okulary wygodne i faktycznie nie pilnuje się dwóch par czy trzech.
    Ato! Do lekarza idź koniecznie!!!!!!!!! nawet jak nie zrobisz okularów idź do okulisty!!!!! Zbadaj ciśnienie, dno oka.
    Ja też mam astygmatyzm, wykryto to kilka lat temu na zwykłym badaniu kontrolnym, była to wada wtedy tak nieduża, ze dopiero badanie komputerowe wykazało. Dzisiaj już "zwykły" okulista od razu je widzi u mnie.
    Jestem sama na siebie zła za ten wydatek, bo oczy to podstawa. Nie robiłam sobie liftingu ani cycków. To nie fanaberia - to konieczność jak dla innej osoby proteza.
    Od wielu lat opłacam składki na NFZ, a właściwie siłą mi je zabierają z pensji. Tymczasem ochrona zdrowia dalej jest w moich rękach i kasie. Dzięki temu zakupowi udało mi się wyrwać z firmy te 350 zł zwrotu, bo kto wie czy w następnym miesiącu miałabym jeszcze taką okazję. W ramach kryzysu mogliby i to zabrać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Już drugi raz mam progresy, przyzwyczajałam się długo, ale teraz nie chcę żadnych innych. Tym razem mam łącznie z fotochromami, a zapłaciłam, oj lepiej nie powiem! A tak nawiasem mówiąc to dlaczego cena jest, aż tak astronomiczna... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Aniu! Pójdę. Na pewno. Męczę się okropnie przy czytaniu, pisaniu. O robótkach nie wspomnę :-/
    Ale raczej poprzestanę na dwóch parach okularów. Jak powiedziałam mężowi o cenie za progresy, to popatrzył na mnie jakoś tak... od miski ;-DDD

    OdpowiedzUsuń
  13. Starość... jest kosztowna ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Popieram Twoją córkę, na oczach nie ma co oszczędzać!! Ja za swoje trzy lata temu zapłaciłam ponad 1 tys. ale nie zamieniłabym ich na żadne inne, w końcu mnie głowa i oczy nie bolą, przestałam chodzić całymi dniami w szkłach kontaktowych i znikły ciągle czerwone oczy. Dobre okulary to podstawa, szczególnie przy naszych robótkowo/lekturowo/internetowych pasjach :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Starość... jest kosztowna ;-)

    Pewnie tak. Nie wiem o tym, bo jeszcze nie kwalifikuję się (metrykalnie) do seniorów :-P

    OdpowiedzUsuń
  16. Metrykalnie czy nie, stare czy nie o oczy trzeba dbać. Zwłaszcza jak ma się dar w łapkach i w głowie górę pomysłów jak Kanknaka. Córka postąpiła jak najbardziej słusznie i cieszę się że mogła spokojnie zadbać o Ciebie Aniu. Powiedz czy po kilku dniach już szkła się lepie noszą?

    OdpowiedzUsuń