niedziela, 28 czerwca 2009

Ukraina

Ukraina zawsze mnie fascynowała. Moje korzenie są z tej krainy.
Moja mama urodziła się we Lwowie. Rodzina mieszkała tam i część nadal mieszka. Mój pradziadek był Ormianinem. Może dlatego tak bliski mi jest Chaczaturian, Aznavour, Okudżawa. Lwów był wspaniałym miastem dla wielu narodowości.

Mamy w rodzinie wspaniałą ciocię Tonię, która jest Ukrainką. Wyszła za mąż za wuja mamy Polaka. Ciocia wspaniale mówi po polsku, a wuj ledwo ledwo. Kiedy dawno temu przyjechali do nas w odwiedziny-z ciocią można było swobodnie rozmawiać.
Moja rodzina mieszka nadal we Lwowie i małym miasteczku Świrz.

W ubiegłym roku mąż mój pojechał na wycieczkę i wrócił zafascynowany. Ludzie serdeczni, gościnni, otwarci. Wybieramy się tam być może w przyszłym roku.

Z kilku pamiątek, które od zawsze były w moim rodzinnym domu - do swojego zabrałam rzecz bardzo starą. Mianowicie kawałek haftu ukraińskiego.


Ten fragment w Polsce jest 40 lat, ale kiedy powstał - nie wiemy. Został znaleziony jako brudna szmatka w komórce na wsi w pobliżu Lwowa. Moja mama za pozwoleniem zabrała. Potem pamiętam jak naszyła go na bluzkę i nosiła go jako ozdobę. Potem bluzka poszła do kubła, a haft został odpruty.
Czy był to kawałek ręcznika? Czy może poduszki? Lub był wyszyty właśnie do ozdoby rubaszki?
Ktoś miał pewnie pomysł, a ja go troskliwie przechowuję i też zastanawiam się jak go wykorzystać. Nie może w szafie leżeć kolejne lata.
Kanwa jest odpowiednikiem 18 ct, wygląda na wiskozę lub jedwab, w paleniu jest suchy popiół jasnej barwy.
Z daleka drobny haft wygląda jak druk, boję się więc, że ktoś pomyśli, że to wydrukowane. Ma wymiar 29 x 14 cm. Podsuńcie proszę sugestie.


A tu drugi haft z tych stron.


Wzorem był model Nataszy Mlodetskiej, który podarowała jako wzór free na swoim blogu.

Zaczęłam go wyszywać wczoraj po południu, rano naszyłam koraliki i wyprałam robótkę.
Wzór, płótno i mulina są z Ukrainy. Specjalnie je tak dobrałam.
Mam kilka pasemek takiej nici z czasów, kiedy u nas nic nie było i taką mulinę kupiłam od Mariny, która handlowała na targu.
Marinę zresztą do naszego domu zaprosiła moja mama, bo dziewczyna nie miała gdzie spać. Kiedy wyjeżdżała, zostawiła swoje rzeczy na sprzedaż u nas. Obiecała, ze wróci za rok. Było tego kilka pudeł. Kiedy przez rok nie wracała moja mama poznosiła pudła do piwnicy. I za kilka miesięcy przyszła wielka powódź. Nie było już pudeł Mariny. I Marina nie przyjeżdża.
A płótno pochodzi z resztek torby, z którą Marina wychodziła na handel.

Wzór potraktowałam dość swobodnie, płótno jest bardzo nierówne, więc kółka na ogonie nie są wyliczane tylko wyszywane "na oko". A że proste linie ogona nie były mi bliskie to sobie powyszywałam takie faliste. Dodałam też drugiego pawia i koraliki.
W planie mam następnego pawia, którego wczoraj zobaczyłam u Nataszy: Peacock.
Dwa pawie będą na torebce letniej w beżach, bieli i koronkach. A kolejny Peacock na kosmetyczce.

Zdjęcia można powiększyć klikając na nie.

10 komentarzy:

  1. Анка! Вот это скорость!!! Уже вышила! И сразу два!!! Классные павлинчики!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ух ты, вот здорово! очень красиво смотрятся павлины в зеркальном отображении и такая ткань им очень идет, смотрится винтажно! Очень интересная история семьи у вас, а у меня наоборот, семья из Ломжи в Польше, дед переехал сюда в нач. прошлого века.
    Если соберетесь в Украину, добро пожаловать к нам гости, будем рады!

    OdpowiedzUsuń
  3. Спасибо Bам Большоe девочки!

    Pewnie spotkamy się w świecie! Nigdy nie wiemy co los nam pisze. Jak widać ludzie wędrują!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój teść pochodził ze Lwowa. Dostałam kiedyś od niego śliczny bieżnik właśnie stamtąd. A mój tata będąc w sanatorium na Ukrainie przytargał fantastyczny komplet serwetek również z bieżnikiem. Muszę je obfocić i też Wam pokazać.
    Codo wykorzystania Twoich haftów - tak mi przyszło do głowy, że ja bym je jakoś ciekawie oprawiła i powiesiła zwyczajnie na ścianie, bo bała bym się, że się "popsują" w codziennym użytkowaniu :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też mi to przyszło do głowy z tym zabytkiem ukraińskim. Na torbę go szkoda. Do domu na poduszkę nie pasuje. Jeszcze myślałam o okładce, ale akurat książki na podobny temat nie mam. Chyba faktycznie - za szkło i na ścianę.

    OdpowiedzUsuń
  6. To nie jest zły pomysł. Płócienny podkład, passe-partout i szczelna ramka.

    OdpowiedzUsuń
  7. fiuu... fiuu... śliczności :-)
    też bym ten ukraiński zabytek w ramkę dała - będzie cudeńko...

    OdpowiedzUsuń
  8. No to tak zrobię! Jeszcze trochę mocy nabierze i na ścianę. Jak dam passe-partout to będzie faktycznie dobrze wyglądać.

    OdpowiedzUsuń
  9. kilka..naście lat temu byłam z Rodzicami na Ukrainie, mieliśmy szczęście być goszczenie w ukraińskim domu, pamiętam, że haft był na każdej szmatce :-) ręczniki, serwetki, obrusiki
    mam zachomikowane wzory - kiedyś coś na pewno wyhaftuję

    OdpowiedzUsuń
  10. Ewo, zachęcam! Może one nie całkiem do naszych domów pasują, ale mają tyle uroku i prostą kolorystykę, że można je wykorzystać w drobiazgach.

    OdpowiedzUsuń