Mam ten komplet już z dziesięć lat.
Dalej jest dobry mimo moich krągłości, bowiem dzianina bywa łaskawa.
Ten komplet jest z włoskiej mieszanki bawełniano-wiskozowej. Kupiłam tą włóczkę na aukcji i jeszcze jej na kilka rzeczy wystarczy.
Do tego co widać miałam jeszcze luźną koszulkę, szeroką, z asymetryczną kieszonką i rękawkami do łokcia. Moda niestety nie dopuściła tego fasonu do łask dłuższych i obecnie zewłok w stanie prucia spoczywa w kubełku.
Sama włóczka jest ciężka, więc nie unosi się na moich rozmaitościach, wyglądam w tym komplecie w miarę szczupło. Zrobiłam go na maszynie dziewiarskiej Moda. Oczka robione na ustawieniu 10.
Na druty normalne to chyba max 3 by dobrze wyglądało. A na 2,5 to ja nie umiem i już.
Spódnica trzyma się albo w pasie, albo na biodrach przy pomocy troczka wiązanego z boku. Jest lekko zwężana do dołu, ale można dalej w takim modelu pomykać.
Dodatkowo jak wygniotę tyłek to przekręcam tył na przód i już po chwili jest ok.
Góra to najprostszy ścieg oczek spuszczanych. Dekolt i rękawy wykończone ręcznie. Bluzka ma boki dopasowane przez ujmowanie i dodawanie przy bocznym szwie.
Dół bluzki to podwinięty mankiecik przyszyty igłą na wierzch.
Dół spódnicy jest wykończony podwiniętym mankietem na maszynie, tzw podwójny brzeg.
Całość spisuje się fajnie w upał, wiskoza chłodzi, dzianina na tyle gęsta, że nie ma potrzeby nosić halki.
Życiowo to mam młyn na całego. Mamusia ma badania rozmaite, co wypadają np o 13:30, więc trzy godziny mam w największym upale w samochodzie bez klimy z nawiewem.
Poza tym wstaję teraz o 5, by dojechać na 6 obandażować specjalnym bandażem, w specjalny sposób nogi Mamy. Bo brat dwa pokoje dalej śpi i nie umie. Też bym tak chciała nie umieć!
Po drodze odcedzam psa, jadę do sklepu, tam do popołudnia, wieczorem do przychodni sprzątać.
Nie mam czasu żyć.
Nie chce mi się już czasem żyć.
Jak mam wolną chwilę to się martwię, że coś przeoczyłam, zapomniałam.
Nie śpię, budzę się zlana potem. Wypadają mi włosy. Staram się te druty, szydło złapać dla psyche połamanej.
Zepsuł mi się komputer i ledwo chodzi, zepsuł się telefon i używam takiego co w nim sygnału dzwonka nie słychać. Dziś rano wypadła śrubka z okularów i jestem bez oczu.
Każdy ma to na co sobie zasłużył!
Chyba jako osoba bez kontaktu ze światem, ślepa, z chorym kciukiem, obtartymi nogami powinnam chociaż szepnąć - nie, nie mogę.... tak po cichu chociaż....
A może po prostu odpocząć trzeba? Polecam
OdpowiedzUsuńO tak, Ludwiko - to bardzo dobra rada!
UsuńBędzie lepiej - musisz w to wierzyć.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żebyś miała coraz mniej problemów.
Pozdrawiam serdecznie.
Kasiu - jakbym nie wierzyła to już bym zległa pokonana. Ja wierzę, sęk w tym, że innych muszę przekonać do sensu. Bardzo Ci dziękuję!
UsuńNastrój do d...?:):):)
OdpowiedzUsuńSpadek formy(czyt.pod deprechę) wypadanie włosów,poty, bezsenność= klimcia nasza kochana:):):)
A tak na poważnie to konia idzie zaorać a co dopiero człowieka.Jest takie fajne, niedawno modne słowo(w Twoim przypadku adekwatne) ASERTYWNOŚĆ.
Życzę Ci sił i urlooopu na bezludnej wyspie pod palmą i z palemką w dłoni:):):)
Vipku kochany - jeszcze mnie Kociubińska co miesiąc telepie niestety, więc raczej podejrzewam ogólne osłabienie i zmęczenie oraz stres. W wolnej chwili chociaż morfologię zrobię. Asertywność na razie muszę wykluczyć z życia, no tak się dzieje, że ino ja.
UsuńJa kiedyś na taki urlop pojadę, na mur!
Komplet cudny:)
OdpowiedzUsuń"Każdy ma to na co sobie zasłużył!" - bardzo proszę, nie myśl tak nawet. Rzeczy się zdarzają i tyle. Tyle masz na głowie - i to same poważne sprawy. Ale nie możesz dać się zajeździć. Poproś, zażądaj pomocy od rodziny.
Trzymam kciuki, życzę sił i odpoczynku.
Ann - rodzina w pogotowiu, poza bratem oczywiście, ale on ma Mamę 24 h na dobę i nie chciałabym się zamienić. Moje dzieci pomagają szukając, zamawiając leki, finansowo etc..
UsuńA po lekarzach to ja - bo bezrobotna i z samochodem, nikt inny w połowie dnia nie dojedzie, nie zarezerwuje, nie zdobędzie niestety. Tak mi się pozwalało spraw jak nigdy. Jedna osoba jest w stanie wszystkich lekarzy ogarnąć i uściślać wywiady Mamy, bo Ona konfabuluje i zmienia. I mówi co jej wygodnie.
Aniu, zdecydowanie powinnaś odpocząć. Najlepiej gdzieś wyjechać, chociaż na kilka dni, gdzie nie ma internetu, zasięg telefoniczny marny, za to jest cisza i spokój. Wiem, że to bardzo trudne, ale Ty naprawdę jesteś przemęczona. Rodzina, jak będzie musiała to przez parę dni sobie poradzi. Trzymam kciuki żeby wszystkie Twoje problemy się rozwiązały pomyślnie! Ściskam serdecznie :).
OdpowiedzUsuńFrasiu - jeszcze nie mogę, niestety. Nawet moje wyjazdy ogródkowe w zastoju. Tak się dzieje, że muszę trwać. Padać na pysk i wstawać. Do tego ten upał i mózg ugotowany. Trzymaj Frasiu kciuki, musi mi się udać wszystko!
UsuńOjej :(
OdpowiedzUsuńJa bym raczej powiedziała, że każdy ma to co jest w stanie znieść. Dzielna jesteś Aniu, tylko w całym tym młynie pamiętaj też o sobie. A może przede wszystkim o sobie żebyś nie padła po drodze. Bo za dużo na siebie bierzesz.
Ubranko cudne, na pewno wyglądasz elegancko :)
Agnieszko - komplet nawet nawet, da się nosić, nie jest zniszczony, nawet w upał nie grzeje.
UsuńCo do nawału spraw, to tylko dzięki mojej ufności w powodzenie się dzieje. Mama już nie chce się leczyć, wymyśla głupoty, ryczy a w głowie ma tylko siebie. Nawet o moich urodzinach nie pamiętała :)
Ja dziś jestem potwornie zmęczona, ale i widzę malutkie efekty leczenia. Dźwignę się, bo muszę :))))
Buziaki posyłam!
Oj Ty biedna:(
OdpowiedzUsuńJesteś dzielna kobita ale uważaj na siebie:)
Ubranko bardzo eleganckie:)
Tonko - pożaliłam się, bo trzeba, bo musowo wywalić zgliszcza z duszy by łatwiej nowe niespodzianki przyjmować :)
UsuńW wolnej chwili to resztę badań porobię, bo dziś sobie mammografię zafundowałam. Za jakieś kilka chwil Mama na tyle odzyska sprawność, że te nogi sobie sama zawinie. O to się staram. I muszę wygrać.
I wygrasz,z takim nastawieniem nie ma innej opcji:))
UsuńAch biedula.. Odpoczynku Ci trza, ale widzę, że na razie się nie da :( I zgadzam się z Ann-margaret: żądaj pomocy od rodziny koniecznie, bo się zamęczysz...
OdpowiedzUsuńZa to komplet świetny :)) A wiesz, że zamiast takiego troczka przyszyłabym delikatną gumkę? Moim zdaniem byłoby wygodniej :))
Anium1009 - troczek pochodził z czasów pradawnych :))), no paczpani - nawet nie pomyślałam by go w końcu na gumkę zmienić :))), no widzisz!!!
UsuńJutro poszukam gumki!
Rodzina niewiele tu pomoże... opór głównej bohaterki jest nie do pokonania. Jeszcze ja cokolwiek tu mogę zdziałać, bo jestem twarda i głupotami się nie przejmuję. Doprowadzam do myślenia. Czasem muszę być czuła by zaraz przywalić argumentem nie do podważenia. Taka dola.
Masz "jaja" i jestes niezdzieralna, pokazalas to i teraz wszyscy wykorzystuja Cie. Powiedz NIE uszanuj sama siebie. Wszystkim jest wygodnie oprocz Ciebie, braciszka obudzilabym na lekcje owijania maminych nog.
OdpowiedzUsuńWszystkiego mozna nauczyc sie, wszystko jest trudne zanim stanie sie latwe - przekaz to ode mnie braciszkowi.
Glowa do gory Kochana, czasem bywa zle i jeszcze gorzej ale (jak mawial moj ojciec) zawsze po deszczu jest slonce.
Masz sliczny ten komplecik.
Violico - sama wiesz, jak człowiek zaczyna być na utrzymaniu rodziny, to stara się - o to, o tamto, o siamto.
UsuńBrata nie będę o nic prosić. Będę się starać zapewnić Mamie cokolwiek mogę zrobić, zdobyć, załatwić. Jakakolwiek dyskusja spowoduje wycofanie się mojej mamy z leczenia. Dla niej - jest lepiej, gdy wie, że moje wstawanie o 5 jest samą radością. I nie dam jej odczuć inaczej.
tez tak mialam i mam jeszcze troche .az mnie cisnienie dopadlotak ze ledwo oddychac moglam .trzeba odpoczac i przyzwyczaic sie zyc w wolniejszym tempie .niestety aniu roboty nie nie przerobisz .tylko nerwicy sie nabawisz
OdpowiedzUsuńHalinko - jeszcze muszę chwilę pociągnąć. W październiku kolejny etap życia, a we wrześniu powinnam być podwójna. Chyba to co mam teraz to próba generalna.
UsuńKomplet cymes!
OdpowiedzUsuńna wypadające śrubki z okularów= kropla lakieru bezbarwnego
oj tak fajnie jest nie umieć.....
KonKato - pełzałam dziś po podłodze szukając śrubki, ale to model miniaturowy, trzeba do salonu pojechać - w wolnej chwili oczywiście :)))
UsuńPóki co używam starych szkieł, które pozwalają bez ekscesów zejść po schodach i prowadzić auto w warunkach luzów wakacyjnych na mieście ;))))
Komplecik jest bardzo ładny, ponadczasowy fason, perfekcyjnie wykończony i dlatego po tylu latach jeszcze się nie zdefasonował. Niestety w każdej rodzinie jest jedno "pochyłe drzewo, na które wszystkie kozy skaczą". Mamę to chyba wygodniej byłoby mieć u siebie. Rodzina powinna sobie pomagać, ale to nie może działać tylko w jedną stronę, "każdy wiek ma swoje prawa". Zrób naradę rodzinną, podziel obowiązki i powodzenia!
OdpowiedzUsuńIwonko - mama u mnie to byłoby najlepsze rozwiązanie, niestety nie do wykonania. Z bratem jakakolwiek dyskusja jest jałowa. Bo nawet jeśli on z radością poleci rejestrować mamę to ona sama za chwilę kota ogonem odwraca, a dużo już mojej pracy obróci się w niwecz. Brat jest bierny, ale to mama jest zaskakująco niepoważna.
UsuńRozumiem i współczuję, apodyktyczna histeryczka, zapatrzona w synka, nie będzie zważać na to, że może córkę wykończyć. Obudź się, ja to zrobiłam i ozdrowiała.
UsuńIwonko - jak ja odpuszczę, to Mama zmarnuje to, co już zrobiłam. Z lenistwa i bierności. To raczej człowiek typu wycofanego, co nic nie potrzebuje. A potem zajęczy wszystkich. Płaksa i rozbita emocjonalnie.
UsuńNie masz jakiejś koleżanki psycholożki, żeby namówiła ją do zamiany zamartwiania się na działanie? Osoba z zewnątrz może bardziej pomóc niż najbliżsi, leki antydepresyjne też są dla ludzi.
UsuńIwonko - sensowne porady są odrzucane, w tym przypadku jedynie malutkie kroczki, wsparcie i nieopuszczanie w potrzebie dają efekt. Jest to ciężkie, ale wykonalne. Wolę to, niż pielęgnacja rośliny leżącej. Mnie zmęczenie dopada lecz ja mam krótki okres regeneracji. Nie dopuszczam do biadolenia, w zamian uwydatniam efekty. Jakoś będzie. Upał zelżeje to i rozum wróci.
UsuńDziękuję Kochana!
Koniecznie zacznij wymagać od rodziny. Nie daj się zajeździć. objawy o których piszesz już wskazują na Twoje wyczerpanie... i nie myśl, że rodzina to zauważy, sie domyśli... to nie działa. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że sie oczekuje od nich pomocy!
OdpowiedzUsuńAtaboh - widzą. Nie muszę tłumaczyć. Ale jakakolwiek pomoc jest zaraz rozpaczliwie komentowana przez Mamę - w sensie, że ona nie chce nikomu głowy zawracać, że się z okna rzuci, że ona tyle kosztuje i tym podobne pierdoły. Z nią nie da rady wprost, trzeba umiejętnie wywalczyć sobie posłuch z uśmiechem na ustach, że to wszystko drobiazg i po drodze.
UsuńTen wiek to wyzwanie.
A jak Cię tak po prostu przytulę szczerze, do serca na odległość, będzie lepiej?
OdpowiedzUsuńAta - już jest lepiej, dzięki :)))))
Usuńja tez przytulam....i zbuntuj się...:) całuski
OdpowiedzUsuńAnust - dzięki! Nie mogę się zbuntować na razie. Cel wyznaczony - ma sobie sama bandażować, do tego dążę. Bo za trzy miesiące kontrola :)))
UsuńJa też mocno przytulam i wysyłam pozytywne myśli.
OdpowiedzUsuńAniu !!! Weź na luz, inni też mają dwie zdrowe ręce. Dla swojego zdrowia, bo takie sytuacje po latach lub od razu paskudnie bokami wyłażą.
Ściskam bardzo mocno !!!
Tereniu - nie chciałabym kiedyś sobie wyrzucać, że nie chciałam, nie zrobiłam, nie miałam priorytetu. Z czystego egoizmu działam. Dążę do poprawy sprawności Mamy, bo wizja leczenia odleżyn, pieluch, słuchania o boleściach jest gorsza od tego mojego utyrania teraz. Walczę dalej! Dzięki kochana!
UsuńKomplet cacy, wyrazów współczucia nie będzie! Przeczytałam i tak się wk..., że poszłam zapalić i trzy wyjarałam. Nie masz pojęcia, jak dobrze Cię rozumiem. Po pierwsze: masz prawo zapieprzać, gdzie chcesz i za ile chcesz,jeśli potraktujesz to jak prawo, nie obowiązek, będzie Ci lżej. Po drugie: Wiem, masz przecież wobec mamy obowiązki. Wiem, życie mamy jest ważniejsze niż twoje. Wiem, jak trzeba będzie, to swoje życie za nią oddasz. Wiem, bo tak robiłam. I o mało nie oddałam, w dodatku za bezdurno. Racjonalnie: nogę to sobie można samemu, nawet bardzo specjalnie, obandażować. Dobrze o tym wiesz. A jak mama nawykła cię do wszystkiego angażować, to uważaj: po dwóch tygodniach nieustannej opieki, bez pięciu minut przerwy i z budzeniem po nocach, pełnymi kąpielami, bo moja mamusia nie była sobie w stanie dupy umyć, o zrobieniu herbaty nie mówiąc, któregoś pięknego dnia się zapomniała, stanęła w wannie na jednej nodze, drugą oparła na udzie, nie straciła w tej pozycji równowagi, i zażądała ode mnie pumeksu, tak była wściekła, że zapomniałam jej odciski zetrzeć - najpierw pomyślałam, że to jakieś przedśmiertne ożywienie, zanim mnie olśniło, że przez całe życie te numery robiła. No i się skończyło. (Wiem, jesteś pewna, że to nie ten przypadek!) A jak brat nie umie bandażować, to nie czekaj, aż się zorientuje, że już nie możesz, nie szepcz, tylko wołaj: Józiu, Jasiu (nie wiem, jak ma na imię), chodź, to ci pokażę jak bandażować, bo jutro nie mam czasu! Spróbuj, jest szansa, że stanie się cud. Mój brat wiele się nauczył, od kiedy okazało się, że ja akurat nie mogę.
OdpowiedzUsuńCztery lata temu moja psychoterapeutka (wtedy jeszcze było mnie stać mówiła: są dzieci, które chcą być mądre i takie, które chcą być niewinne, te drugie są głupie i ty do nich należysz. Rozumiałam, co mówiła, ale wtedy jeszcze nie umiałam tego zmienić. Później bardzo pomogło mi pozwolenie - to dziwnie brzmi, ale jeśli jesteś przekonana, że Twoim obowiązkiem jest dbać o wszystkich, a o siebie, o ile starczy czasu (a nigdy nie starcza!),to wiedz, że jest na świecie ktoś, kto ci pozwala zadbać najpierw o siebie. Ja Ci pozwalam! To jest Twoje prawo, więcej - to jest Twój obowiązek! Twoim pierwszym obowiązkiem jest Twoje życie! Mnie ostatecznie otrzeźwiła dziewczyna w naszym wieku, która działała podobnie jak my. Któregoś dnia ją spotkałam, wyglądała cudnie, więc się głośno zachwyciłam. A ona na to: Wiesz, bo ja mam toczeń. Mało nie upadłam, to w końcu śmiertelna choroba. A ona widząc tę konsternację, rzekła: Odkąd nie wiem, ile pożyję, ale wiem, że to zależy od tego, na ile się będę szanować, zmieniły mi się priorytety, czuję się z tym świetnie, i ty też ze sobą coś zrób, nie czekaj na toczeń.
Anka, nie czekaj na toczeń!
Na te zasrane upierdliwości codzienne mało mam pomysłów. Jeśli oczna wada to tylko ze starości (jak u mnie) to polecam bazar. Ja noszę takie za 12,50 zł. Jeśli wada wzroku skomplikowana, to poważny kłopot i duży wydatek. Jeśli masz kartę z plusa w telefonie, to mam taki, którego wprawdzie używałam cztery lata (i dalej bym używała, gdyby mi brat nie wcisknął smartfona za darmo z uzasadnieniem, że inaczej zacznę szczekać na nowoczesność), ale to porządna słuchawka, ma dość świeżą baterię i dzwoni. Gdyby ci pasował, daj znać (e-mail w moim profilu), to jutro lecę koło poczty. Na komputer nie mam pomysłu, bo mam swój stary stacjonarny, ale to taki rumpel, że nawet nie proponuję. Na te nagłe przebudzenia np. o 2.28 w nocy z zimnym potem i banerem przed oczami: "zapomniałam", "źle zrobiłam", "posadzą mnie za..." wyłączam myślenie (we wszystkich warstwach) na 15 sekund i zasypiam. Czasem udaje się łatwiej: odmawiam "ojcze nasz" ze zrozumieniem (to klucz - zrozumienie angażuje całe myślenie) albo pilnuję, żeby myśleć tylko o tym, co ładnego sobie wydziergam.
Anka, chcesz, to się obraź, chcesz, to wywal ten komentarz, ale - chociaż Cię nie znam, bardzo Cię proszę - nie czekaj na toczeń!
Aldonko - nie będę czekać na toczeń, nie mogę. Przede mną jeszcze jedna bardzo ważna życiowa próba, na którą się szykuję od czerwca. I daj Bóg - musi wyjść! Mimo, że światełko daleko w tunelu, bardzo daleko. Stąd moje rozmaite płatne zajęcia.
UsuńZ Mamą po lekarzach od roku biegam. Ona do tej pory z nastawieniem, że kolejny doktor wręczy receptę na cudowną tabletkę. A już z nią przerobiłam reumatologa, neurologa, ortopedę, angiologa.
Z każdego gabinetu a to gorset, a to kule, a to rehabilitacja. W momencie, kiedy kolejny lekarz wskazał leki do kupienia pojawiające się w telewizyjnych reklamach ja już wiedziałam wszystko - Ona nic.
Wreszcie ostatni angiolog powiedział, że na jej cierpienia nie ma tabletki, nie ma kremu.
Ojej...
No i mamy w końcu zestaw ćwiczeń, polecenie schudnięcia (a Mama mi wmawia, że 2 kilo pierogów, saganek ziemniaków czy świeże racuszki to nietuczące)i właśnie profilaktykę bandażami przeciw obrzękom limfatycznym.
Toż nawet te specjalne bandaże apteka cztery dni sprowadza. A Mama uradowana. Świat się jej zawęził do swojego bólu. Ona przy swojej tuszy potrafi mi wytknąć te moje w tej chwili 5 na plus - bo ja to gruba jestem, a młoda.
Marchew surowa - brzuch ją boli, gotowana - tuczy. Na wszystko ma odpowiedź.
Dostała masażer do stóp - ma sobie w chłodnej wodzie pomasować - a to ona nie będzie Synka wołać, żeby jej wlał i wylał wodę.
Pytam brata jaki ma z tym problem? On Bogu ducha akurat tu winny słyszy od Mamy, że to nic jej nie pomaga i ona nie chce, woda ją boli itd.....
To zamiast ją zmusić woli wysłuchać biadolenia.
A ja nie popuszczę. Jak wpadam to i ryknę w jej histerie, by się do kupy zebrała.
Tajniacko pieniądze od moich dzieci jej przekazuję, bo zaraz jest ryk, że ona nie może, że ona nie ma z czego oddać.....
Obłęd.
Kochana moja, swoje patrzałki poniosę do optyka, zbyt wiele kosztowały. Może się śrubka jakaś odnajdzie. Byleby do szkieł nie kupować nowej oprawki, bo to kupa kasy była.
Telefon niestety mam z fioletowych. Ale już wiem gdzie części zamienne kupić i nawet mam kurs wymiany dla analfabetów. Więc zrobię (w wolnej chwili). A komputer musi czekać - do października conajmniej, lub do listopada.Wytrzymam. I tak w tej chwili jak wracam o 22 to zbyt mało czasu.
Nawet nie wiesz jak dziękuję za Twoje słowa.
Od jutra trochę inaczej popatrzę, przynajmniej się postaram. Wlałaś mi dzban siły.
I jeszcze jednego nie napisałam wprost - DZIĘKUJĘ!!!!! Za realną pomoc!
UsuńDzisiaj jeszcze nie ma powodu by korzystać, ale nawet nie wiesz jak jestem wdzięczna.
Będę pamiętać o telefonie, bo to najpilniejsze, jak nie uda się mojego reanimować to ja Cię bardzo poproszę wtedy o niego, o pożyczkę na jakiś czas. Dziękuję!!!!
Nie czekaj na toczeń Kankanko.
UsuńAniu, usłysz Gackową...
UsuńAgatko, Lilko - jeden dzień bez "muszę" byłby cudnym wspomnieniem wakacji :))))
UsuńPan u którego w sklepie pracuję, prosi bym przychodziła mimo braku ludzi obecnie, bowiem widzi, że u niego to ja odpoczywam. Bo człowieka w pracy, na etacie to trochę inaczej świat postrzega :)))
No to chodzę, mimo, że dziś przy kasie zasnęłam na moment :)))), ale cały dzień był dziś mozolny i głowa bolała.....
Aniu, nie mam prawa Cię pouczać, nie mam prawa mówić Ci, co masz robić. Mogę tylko podpowiedzieć, że może przy takim tempie życia powinnaś mieć jeden dzień dla siebie (w tygodniu, raz na dwa tygodnie...). Tylko dla siebie. Wbrew pozorom, to może być trudne, nie dlatego, że się nie da. Jestem przekonana, że Twoja rodzina przyjęłaby to z pełnym zrozumieniem. Ty sama poczułabyś się pewnie nieswojo. Ale może spróbuj. Mnie się takie dni zdarzają. Planuję, co to ja nie zrobię, same fajne rzeczy, a tak naprawdę bezmyślnie snuję się po domu, coś tam poczytam, ale szybko mi się odechciewa, coś tam pooglądam w tv, przysypiam. Niby stracony dzień, a tak naprawdę odpoczywam, mój mózg i ciało odpoczywają. Kiedyś miałam wyrzuty sumienia, dzisiaj nawet o tym nie myślę. Jestem potrzebna moim bliskim sprawna, zdrowa i szczęśliwa, wtedy oni najbardziej na tym korzystają.
UsuńBuziaki Aniu!
Aniu, jakbym siebie czytała. No jasne, że dasz radę i już masz precyzyjny plan, kiedy i jak nad tym zapanujesz. I jak znam życie i siebie jeszcze sprzed niespełna roku, jeśli okaże się, że mamie pomogłyby może troszkę jeszcze masaże, twoimi rękami rzecz jasna, to z przychodni zamiast do własnego łóżka, pojedziesz na masaż do mamy.
OdpowiedzUsuńWiesz, mój brat to dobry chłop, on rzeczywiście nie z wygodnictwa nie pomagał, tylko dlatego, że ja przecież ogarniałam wszystko sama (on jest ode mnie 11 lat młodszy) i nie widział potrzeby, a nawet nie chciał się wcinać i dlatego proponuję, żebyś jednak brata zaangażowała, żeby cię przynajmniej okresowo zluzował, bo może on jest skłonny, tylko nie wie jak. To się różnie kończy (ja usłyszałam w ostatnią niedzielę od swego brata komunikat, że matki nie chce znać i nawet do niej nie zadzwoni, co pewnie miało oznaczać, że ja mam znów przejąć kontrolę nad jej pierdolcowaniem, bo on nie wyrabia, i wiesz - a ona z realnych chorób ma cukrzycę i zespół urojeniowy, którego leczyć nie chce, i mieszka 250 km od nas, więc są realne powody do niepokoju - dziś mamy czwartek i nie zadzwoniłam, żeby sprawdzić, czy żyje, bo... nie mogę, ja już nie mogę i koniec i niech się dzieje co chce, niech mówią, że jestem nieodpowiedzialna, wszystko mi jedno), ale może przynajmniej na chwilę złapałabyś oddech i nabrała sił na te inne rzeczy, które musisz ze względu na siebie. I: słuchanie biadolenia własnych rodziców jest jednym z najbardziej toksycznych zajęć świata, bo nic z tym kubłem pomyj, które w ciebie przy tym wpływają, nie możesz zrobić, albo je wylejesz dalej na innych, albo spróbujesz przetworzyć, a przetwarzanie kupy na rosół z kluseczkami to proces, który pochłania mnóstwo energii i nie starcza jej już na pokonywanie realnych życiowych płotków. To czasem kończy się bardzo źle, bo człowiek z bezradności choruje na niebywałe rzeczy. Miesiąc przebywania z matką non stop i słuchania, jak to ona cierpi, u mojego brata (zdrowo myślącego człowieka, który wie, że trzy czwarte tego to wymysły, więc rozsądek tu nie działa) spowodował dziwną dyskopatię (bez powodu, nic nie dźwignął), a ortopedzi i fizjoterapeuci dziwowali się zjawisku, bo mimo że zastosowali wszystko, co można było (od blokad po akupunkturę), przez pięć tygodni nie można go było postawić na nogach, do dziś ma kłopot z siadaniem, nie może się schylać, sprzedał sprzęt do nurkowania, które było jego wytchnieniem, bo już nigdy butli na plecy nie zarzuci. O sobie już nie piszę, bo historia choroby ma ponad piętnaście lat, stąd m.in. ta psychoterapia, kiedy lekarze po siedmiu latach się poddali. Ucinaj biadolenie albo od niego uciekaj,jak tylko możesz - to znakomity sposób na wykończenie bliźniego w białych rękawiczkach, chorobą o "nieznanej etiologii".
Trzymaj się, dbaj przede wszystkim o swój kciuk, całusy w oba policzki, jeśli mogę jakkolwiek pomóc, pisz. W razie potrzeby stworzymy klub anonimowych zajeżdżonych i coś na kształt rynsztoka, do którego da się choć trochę pomyj wylewać.
Aldonko - mój brat ma chyba podobne objawy. Ja od biadolenia uciekam, tylko to mnie chroni od sfiksowania. Na szczęście szybko się regeneruję, więc najpewniej dam radę.
UsuńDobre jest w tym wszystkim to, że mam samochód, mam energię, mam wolę walki. Powinnam być szczęśliwa, że to nie Alzheimer, nie choroba psychiczna, nie paraliż.
A pomyje dobrze wywalić, bo powolne oczyszczanie więcej smrodu przynosi. Mnie przynosi ulgę, mózg mam już zaprogramowany na cel i skuteczność. Już zorganizowałam przenośną toaletę i dzięki temu nawet na 7 mogę dojechać. Bo mama nie może stanąć na nogi bez bandaży, niweczy to efekt leczniczy. Potem może i powinna chodzić, a dziś te słoniowate nogi ukazały kostkę i zgrabne łydki. To buduje.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję!
Trzymaj się Koniku roboczy - pamiętaj, że zawze możesz wyłączyć telefon, zgubić kluczyki do samochodu i dodatkowo zatrzasnąć sie we własnym domu. A świat, niestety, będzie się kręcić dalej.
OdpowiedzUsuńSylwko - niby tak, ale jak pomyślę, że to ja kiedyś będę czekać na telefon, na samochód, na drugiego - to się zbieram w garść no i nie umiem, normalnie nie umiem. A chciałabym.
UsuńAno to masz, tak jak ja - dwie głupoty chodzace ;-)
UsuńA nie mogłabyś być mniej odpowiedzialna?. Ja kiedyś usłyszałam, że" tylko tyle nam spada na barki ile jesteśmy w stanie udźwignąć". Do kitu z taką mądrością.A gdybyś już naprawdę miała po kokardę to uciekaj do mnie. Bliziutko, tylko 30 km. Zielono i spokój.
OdpowiedzUsuńAlu - jak widać człowiek może dużo, a nawet więcej. Teraz to ja właściwie nawet jestem zadowolona, że Mama jest, że mimo wszystko można na kilka tematów z nią porozmawiać. Bo metodą Pollyanny - cieszę się, że nie kupuję pieluch i nie obcieram po karmieniu buzi. Usnęłam dziś w pracy na kilka sekund, potem pospałam w domu i świat od razu lepszy :))))
UsuńKiedyś ucieknę, ino się zorganizuję tak, by wszystko chodziło i nie wołało :))))) Bardzo Ci dziękuję!