Nawet Lilka nie przypuszczała, że bardzo mi pomoże w kolejnych ozdobach.
Swego czasu podarowała haft jako dywanik, kołderkę dla dzieci z Domu Dziecka.
Kiedy jej prezenty przyjechały skontaktowałam się z Lilką i powiedziałam o swoich przebłyskach intuicji i wątpliwościach.
Mimo wielkiego zaufania wydało mi się, że tak precyzyjny klejnot nawet do wglądu nie trafi. Ludzie są ludźmi. To jest tak piękne.
Zaproponowałam, że z haftu uszyję torebkę dla niej lub coś innego. Na to Lilka, że nie i basta, mam to sobie zabrać i wykorzystać dowolnie. No to wykorzystałam!
To poduszeczka na obrączki. Podszyłam białą satyną, w środku jest puchata ocieplina i przyszyłam pikując pośrodku atłasową wstążeczkę.
Jest kolejny element czerwieni! Wygląda to w realu bosko!
Lilko - Twój haft budzi zachwyt! Wzór jest koronkowy, leciutki, grający różnymi grubościami nici, równiutki i sama najwyższa klasa!
W imieniu swoim i Młodych bardzo dziękuję!!!!!!
Podwiązka - obowiązkowa.
Gdzieś trzeba schować element niebieski według legend, podań i guseł gwarant pięknego pożycia :)))))))
W sklepie są od 17zł wzwyż. Moja kosztowała 4,60 i 15 minut szycia.
Wykorzystałam koronkę elastyczną, bo jest bardzo delikatna i lamówkę. Na kokardkę resztka tasiemki i kilka koralików. Na nogę o obwodzie 50-60 trzeba 70 cm i koronki i lamówki.
Trzeba zszyć koronkę, potem naszyć tunelik z lamówki lub tasiemki i w środek wciągnąć gumkę dopasowując obwód do nózi. Kokardkę lub jakąkolwiek inną ozdobę naszyć na końcu.
Nózia poranna, ledwo użyczona do fotki więc bez pończoszki. Naturalnie!
No i zbliżam się do finału.
Koszula zięcia zwężona szwem bieliźniarskim, mało co widać różnicę między moją robotą a fabryką.
Dzisiaj do prania idzie suknia Młodej. I już prawie finisz.
Jutro piekę ciasta ze 3 lub 4.
To, że wszystko na końcu nie oznacza, że taka oferma jestem. Ale w domu gdzie brak miejsca, wolnego pokoju i masa zwierząt przygotowanie i wyprasowanie sukni musi być na końcu z powodu możliwego zakłaczenia. No i w przerwie 15 litrów soku z wiśni też trzeba zrobić, nie?
Poduszeczka na obrączki jest śliczna! Podwiązka zresztą też :). Cały czas nie mogę wyjść z podziwu nad Twoją pomysłowością i kreatywnością. Na dodatek pojęcia nie mam jak można tyle różnych rzeczy zrobić w tak krótkim czasie - no chyba, że pomagają Ci jakieś krasnoludki :)).
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że uroczystość będzie piękna i życzę aby wszystko poszło zgodnie z planem :). Pogoda podobno ma być w sobotę łaskawa :).
Kibicuje mocno i się identyfikuje i mam dejavu - wszak pięć lat temu późną jesienią przeżywałam to samo!
OdpowiedzUsuńTo już w tę sobotę??? Czy tak?
Wspolne dzielo pieknie wyglada:))
OdpowiedzUsuńGratulacje:)
Frasiu, sprawdzamy pogodę oczywiście - i ma być akurat idealna!
OdpowiedzUsuńDorotko - tak, w tą sobotę!
Dominiko - dziękuję!
Ależ to wszystko śliczne!
OdpowiedzUsuńnawet jak by mi ktoś składowe wszystkich tych rzeczy podetknął pod nos to nic bym nie wymyśliła :D A Ty takie cuda prawie z niczego - bo haft lillki jest cudny i nazwanie go niczym było by bluźnierstwem :D
OdpowiedzUsuńW sobotę nie dam rady więc już teraz trzymam kciuki żeby wszystko się pięknie udało i wstaw nam potem jakieś zdjęcie koniecznie Panny młodej :)
Madzik - dziękuję!
OdpowiedzUsuńYen - jakbyś ten haft w realu widziała!!!!! Aploszka też tak krzyżyki stawia..... ech Mistrzynie obie.....Lilka zawsze miała takie odpicowane hafty i zawsze świetne wzory wybierała. Mogłaby coś kiedyś skopać, nie?
Ja już to pisałam u Lilki i tu powtórzę - Lilka to CUDORÓB :D A Ty Kankaneczko po prostu musisz być jej siostrą ^^
OdpowiedzUsuńMelciu - Lilka jest mi bardzo bliska, nie da się ukryć, sympatia do niej trwa od kilku lat!
OdpowiedzUsuńO ludzie i jeszcze masz siłę na robienie soku po drodze.... Padam i bije pokłony nad Twoją pracowitością.
OdpowiedzUsuńPoduszka piękna, doskonale wykorzystany haft - Lilka na pewno dumna :) Podwiązka śliczna, na pewno milion razy ładniejsza od tych sklepowych.
Podusia śliczna. Gdy ja brałam ślub to obrączki ksiądz trzymał na otwartej stronie mszału.Żadnych tacek, poduszeczek itp. No ale to było 100 lat temu niemal.A ten przesąd z podwiązką to stary? Też go nie znałam, więc nie zastosowałam.Wyobrażam sobie jaka jesteś umęczona.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
No to teraz TRZYMAJ SIĘ i niech Cię dobre duchy strzegą! Będzie pięknie i uroczyście. A pokażesz nam ostateczny efekt w całości???
OdpowiedzUsuńAgnieś - wcale mi się nie chciało, ale co się miało zmarnować. W zimie będzie jak znalazł. Oczywiście zaczęłam nie od soczków ino mocniejszych wyrobów ;))), ale nie dalibyśmy rady wszystkiego przepić.
OdpowiedzUsuńPodwiązka to prawie kopia pomysłu ze sklepu, zero własnej inicjatywy.
Anabell- za moich czasów wystarczała taca. Taca jest dobra na wszystko. Dzisiaj też by wystarczyła, ale ten haft musiałam gdzieś pokazać światu. Obrączki na niej poniesie mały paź, więc wiązanie pomoże :))))
OdpowiedzUsuńOslun - gitarę zawracam Samotrzeciej.
OdpowiedzUsuńJeszcze jeść nie mogę.
Zdjęcia będą na pewno! nawet gdyby inne opcje padły - biorę aparat.
OdpowiedzUsuńAploch hafty to ja widziałam naocznie - zrobienie czegoś takiego bez gromadki chińczyków schowanych pod biurkiem nie jest możliwe :D
OdpowiedzUsuńJa jej swoich krzyżyków nawet nie zamierzam pokazywać :D
Aploszce to można takie swoje pokazać z komentarzem "bardzo się starałam o taki etniczny wygląd". Dobra kobieta to uwierzy.
OdpowiedzUsuńNo to jak widziałaś aploszkowe na żywca to wiesz co piszę o lilkowych - identyko - ta tez ma jakiś Azjatów maleńkich pochowanych.
Aniu, podczytuje i trzymam kciuki! Nie wiem jak to wszystko ogarniasz,ale już teraz cieszę się, że jestem mamą syna ;)
OdpowiedzUsuńPodusia, podwiązka, dodatki - urocze. Oszczędzaj się, żebyś w sobotę była piękną Mamą Panny Młodej :)))
Basiu, jestem w zywiole! Właśnie skończyłam prasować koszulę zięcia :) bo ja przecież jako prasująca ściereczki kuchenne po obu stronach najlepiej się na prasowaniu znam!
OdpowiedzUsuńNo i wyprać też wyprałam, bo co mi tam w sklepowych brudach będzie łazić! Mam taką fazę, że tylko oczami wypatruję czy jeszcze alpaki do prania sobie nie wyjąć cichaczem.....
Między nami ubranie synusia jest drozsze od panienki!To Ci Basiu od razu mówię!
A mamusia Synusia wyszyła ręcznie haftem matematycznym moc zaproszeń, więc ja już wolę pojedyncze sztuki niż hurt :)))))
OdpowiedzUsuńPoduszka piękna, rzeczywiście haft jakby specjalnie dla niej.Podwiązka elegancka.
OdpowiedzUsuńTo będzie ślub :).
I wyobrażam sobie, jak Mamusia Panny Młodej lata po weselu, coby obfocić wszystkie ciekawe momenty i dekoracje, bo inaczej koleżanki blogowe będą się czepiać :).
Nie zapomnij o maseczkach, manicurach i relaksie - masz wyglądać prawie tak ładnie jak Panna Młoda :).
Wszytko będzie super i tego się trzymaj.
Irenko - no a jakże! dzień bez cykania dniem straconym, ale ani na ślubie ani na weselu nie będę fotac, no może gdyby spece nawalili to oddam aparat komuś bez zajęcia. Postaram się o dokumentację tego "dokoła"
OdpowiedzUsuńDzień tapetowania i dekoratorni w sobotę! Konserwatorzy zabytków zamówieni do domu!
Tak z doskoku: wszystko piękne i z pomysłem. Czasu dla Ciebie samej Aniu życzę i wierzę, że wszystko się uda wspaniale. :-))
OdpowiedzUsuńAniu - jesteś niemożliwa, i tak się zastanawiam co zrobisz z tym nadmiarem energii i pomysłów, jak się już ta uroczystość odbędzie. Jakby co - zapraszam do mnie - Szymon chętnie przygarnie każdą Ciocię do bawienia go ;-) A i mi taka kreatywna dusza się przyda do rozwiązania kilku zagadnień... Wikt i opierunek zapewniam !
OdpowiedzUsuńCzytam o tych Twoich przygotowaniach i oczy mi się coraz większe robią a szczękę mam coraz niżej! Kankanko kochana, Ty to prawdziwy Adam Słodowy i mistrzyni DIY jesteś :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za pogodę na ślub i za udaną imprezę!
Oczy mej wyobraźni wiele widzą, ale już nie ogarniają wszystkich aktywności Aninych. No a sok wiśniowy w obecności białej sukni i koszuli? A pranie alpaki w czasie kiedy każda minuta wydaje się być na wagę złota?
OdpowiedzUsuńTylko nadpobudliwość może to wytłumaczyć ;) Albo obecność krasnoludków!
Już nie będę ględzić że Lilkowy haft cudny - bo piękny! Akcent czerwony jak marzenie i na zawołanie!
Azjatów, kosmitów i innych brak. Zawstydzacie mnie .....
Krysiu - już zaraz zaczynam ciasta piec, więc jeszcze dzień zapasu mam, musi wyjść!
OdpowiedzUsuńSylwko kochana - Szymuś by mnie polubił, bo ja zawsze poważnie i na serio z dziećmi gadam, kłócę się i przytulam, warknę i pochwalę.
Niedzielko jako że nie pasuje mi parasol bo niebieski i w kratkę to pogoda musi być zarąbista. net gada, że będzie ok! Dzięki!
Anuś - sok tylko kuchenkę upaprał, suknia bielusia na sznurku, jutro prasowanie. A będzie zabawa bo tam 7 warstw jest. Lileczka nawet nie przypuszcza co wymodziłam :)))
A Ty maestra jesteś i tyle i możesz łepek wysoko nosić!
Aniu, haft, to haft, to co Ty z nim zrobiłaś, to dopiero jest sztuka. Naprawdę bardzo się cieszę, że tak pięknie go wykorzystałaś, że mogłam mieć maleńki udział w tym ważnym wydarzeniu :-) Wielkie dzięki!
OdpowiedzUsuńI buziaki :-)
A o skopaniu to mogę opowiedzieć. Kiedyś wyhafciłam cudne dziewczę w takiej bombiastej sukni, backstitchami, a co! A potem przycinając hafcik ucięłam pannie nogi. Od razu zetknęłam ze sobą brzegi tkaniny wierząc, że to niemożliwe, że mi się przyśniło, że to na pewno jest w całości. No nie było. Wywaliłam do kosza i z pamięci. Tak mi się tylko z rzadka przypomina.
OdpowiedzUsuńW każdym razie kosmiczne skopanie zaliczyłam.
To taki przerywniczek w przygotowaniach do poczytania :-)
Lilka - niech Ci się szczęści Dobra Kobieto!!!!! To ja pokłony i wdzięczności ślę!
OdpowiedzUsuńCo do panny beznogiej, to trzeba było urąbać do połowy i portret zostawić. O rany, nie przeżyłabym!
OdpowiedzUsuńAle ja zapomnieć chciałam jak najszybciej. No trafiło mnie!
OdpowiedzUsuńza sobotę trzymam kciuki, a właściwie to trzymam kciuki za Ciebie i całą zainteresowaną ferajnę :) Uściski wielkie!!
OdpowiedzUsuńDla tych gadżetów ślubnych to ja się chyba rozwiodę z moim ślubnym i znowu się za niego wydam ;-D
OdpowiedzUsuńMogę Ci podwiązkę machnąć Ata, po co rozwód - pomachaj mu taką nózią w pończoszce z podwiązką!
OdpowiedzUsuń